Informacja dotycząca polityki plików cookies: Informujemy, iż w naszych serwisach internetowych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Dalsze korzystanie z naszych serwisów, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności. Zamknij.
Koszalin, Poland
kultura

Czas Whoiswho

Autor Robert Kuliński 30 Grudnia 2015 godz. 11:41
Jedna z najciekawszych formacji koszalińskiej sceny muzycznej - Whoiswho, rozpoczyna ofensywę promocyjną. Już 3 stycznia oficjalnie ukaże się pierwszy materiał grupy, zarejestrowany dzięki nagrodzie z przeglądu Łowcy Talentów.

Whoiswho to czwórka muzyków znana koszalińskiej publiczności z wcześniejszych występów w zespołach Undercity, Pokaz Sztucznych Ogni, Romantycy Lekkich Obyczajów, czy Świadomość. Dominik Chłopecki, Kuba Staniak, Aleksander Pelc i Filip Skaziński w sierpniu weszli do studia Koncertowo - Nagraniowego Radia Koszalin, gdzie mieli nagrać singiel. Okazało się, że muzycy zarejestrowali cały swój materiał. Realizacją  zajęli się Jarosław Ryfun i Adam Iwaszkiewicz. Natomiast za miks i mastering odpowiada Piotr Owczarzak. Oprawę graficzną zapewniła Olga Szadkowska. 

Płyta zatytułowana „Czas przestrzeni miast”, to zbiór ośmiu kompozycji, które kilkakrotnie w kończącym się roku, wybrzmiewały na rozmaitych scenach Koszalina i nie tylko. Muzycy zagrali m.in. w Warszawie i Trójmieście. Album album opatrzony, bądź co bądź, pretensjonalnym tytułem, w warstwie muzycznej prezentuje się nad wyraz ciekawie.

Siłą grupy jest  fantazyjne  pomieszanie rozmaitych wpływów. Przeważa stylistyka  indie rocka, ale można odnaleźć także szczyptę syntetycznych brzmień rodem z lat 80. ubiegłego wieku. Utwór „∞” przywołuje skojarzenia z falą powrotu disco, którą zapoczątkowali Brytyjczycy z Franz Ferdinand.  Nie jest to jednak kopia, ale stonowana inspiracja. Wokal Aleksandra Pelca zderza taneczną motorykę z niemal folkowym zaśpiewem. Z czasem kompozycja nabiera barw  post rockowych, po to by w finalnie uderzyć mocnymi akordami.

Zdecydowanie jednym z ciekawszych momentów krążka jest piosenka „Pies ogrodnika”. Wstęp z miejsca wprowadza słuchacza do mroźnej atmosfery lat 80. ubiegłego wieku. Duch Bilińskiego, na całe szczęście, pojawia się tylko jako  zarys i oniryczne tło. Ostry riff kieruje ową chłodną aurę w stronę nadchodzącej katastrofy emocjonalnej podmiotu lirycznego. Wyważenie pomiędzy drapieżnym tematem, a przestrzenią sprawdza się doskonale. Takich piosenek w Polsce dawno już nikt nie grał.

Jednak najbardziej urzekającym w „Psie ogrodnika”, jest kolejny element świadczący o odwadze muzyków. Po prześledzeniu  duchowej i mentalnej beznadziei bohatera tekstu, zresztą wyśpiewanego z mocnym ładunkiem emocjonalnym, pojawia się nic innego jak trance (!). Cały utwór dąży do bardzo zaskakującego i fantastycznego finału, gdzie disco/boogie lat 70. i klawisze znane z czasów świetności takich wykonawców jak Blank and Jones, czy ATB, tworzą miks powalający na kolna. Tym bardziej, że  całość spaja prawdziwe rockowy pomruk.


Takie przekładańce funkcjonują na całym, ponad półgodzinnym krążku. Whoiswho to zespół, który nie ma żadnych ograniczeń. Mimo wielkiej mnogości bardzo nietypowych dodatków, niekiedy „od czapy”, słucha się rzeczywiście konkretnej propozycji. Kwartet zasługuje na uwagę każdego, kto lubi dobre piosenki o fajniej strukturze i bardzo ciekawych tekstach.

Płycie można jednak coś zarzucić. Przede wszystkim post punkowy pazur, jaki grupa prezentuje na koncertach w ogóle się nie pojawia. Jego miejsce zajął indie rockowy sznyt brzmieniowy, co może odstraszać poszukiwaczy dosadniejszych dźwięków. W niektórych utworach  „przepordukowanie” wokalu - w sensie miksu i nałożonych efektów - sprawia wrażenie, jakby muzyka płynęła swoim torem, a  głos został doklejony na ostatnią chwilę.

Pomimo tego album broni się bardzo oryginalnym  materiałem, który wart jest uwagi. Płyta promocyjna powinna zainteresować wytwórnie, bo kwartet  zawarł na niej cały swój muzyczny potencjał i ogromną pomysłowość.

Poniżej prezentujemy utwór otwierający album, czyli  „∞”.

 

Poprzedni artykuł

Czytaj też

Whoiswho zdobywa laury!

Robert Kuliński/ fot. gł. Agnieszka Górska - 7 Maj 2016 godz. 6:05
Zdecydowanie najbardziej oryginalna formacja koszalińskiego grajdołka, odnosi sukcesy w Polsce. Muzyka kwartetu Whoiswho zachwyca jurorów ogólnopolskich konkursów. W miniony weekend muzycy zdobyli I wyróżnienie w Olsztynku, a na początku kwietnia zdeklasowali konkurencję w Brodnicy. Wydawać by się mogło, że takie sukcesy cieszą przede wszystkim zespół. Jednak nasza redakcja od początku kibicuje grupie, więc kolektywnie podzielamy zadowolenie z naszych chłopaków.   fot. wojciechgruszczynski.pl Przypomnijmy - Whoiswho to kwartet zawiązany w 2014 roku przez Dominika Chłopeckiego (gitara), Aleksandra Pelca (gitara basowa i wokal), Filipa Skazińskiego (perkusja) i Jakuba Staniaka (klawisze i wokal). Sceniczny debiut w rodzimym grodzie nastąpił podczas eliminacji do Seven Festiwal. Przesłuchania odbywały się w kilku klubach w Polsce. Waldemar Misczor prowadzący Kawałek Podłogi przyłączył się do krajowej inicjatywy i tak spośród paru amatorskich orkiestr, które wystąpiły w Koszalinie, Whoiswho zakwalifikowała się do dalszego etapu selekcji, jednak nie dotarła do finału.   arch.ekoszalin.pl Później przyszedł sukces na Łowcach Talentów, czyli niezależnym przeglądzie organizowanym przez Stowarzyszenie Rozwoju Talentów Akademia +. Tworzy je środowisko skupione wokół wspomnianego Kawałka Podłogi. Dzięki wygranej, zespół zarejestrował swoją pierwszą płytę w studiu Radia Koszalin. Krążek „Czas przestrzeni miast” pojawił się na początku bieżącego roku.   Kwartet aktywnie promuje swoją twórczość w Polsce. Oprócz tras koncertowych - m.in. u boku Romantyków Lekkich Obyczajów - zespół wystartował w ogólnopolskich konkursach dla młodych formacji. Okazało się, że było warto.   fot. wojciechgruszczynski.pl Koszalińska orkiestra odniosła znaczący sukces w Brodnicy podczas Open Music Festiwal. Impreza organizowana przez Ośrodek Kultury, to być może marginalny festiwalik, jakich pełno w Polsce, ale nazwiska w jury robią wrażenie. Komisja w składzie: Jacek Bryndal (Kobranocka, Atrakcyjny Kazimierz), Zbigniew Krzywański (Republika, Depresjoniści) i Mariusz Składanowski (dziennikarz Radia Gra) przesłuchała około 12 zespołów całej Polski.     - Po obradach Panowie jednomyślnie zdecydowali o naszym zwycięstwie. Przyznali nam nagrodę finansową oraz możliwość występu na Campingu Brodnickim w wakacje - relacjonuje Dominik Chłopecki, który zdobył także wyróżnienie dla najlepszego gitarzysty festiwalu. To nie lada zaszczyt. Otrzymać laury uznania od m.in. Krzywańskiego z legendarnej Republiki, to rzecz wielkiej wagi. Przynajmniej autor arch.ekoszalin.pl niniejszego tekstu uważa, że wyróżnienie od współtwórcy biało – czarnych songów lat 80. i 90., to coś dużo bardziej wartościowego, niż uznanie takiego Van Halena, czy „Slasha”.   Drugie miejsce zajęła formacja, z którą chłopaki z Whoiswho zdołali się zakumplować w kuluarach. - Podczas przesłuchań największe wrażenie zrobił na nas zespół Deep Down Inside z Sochaczewa, z którym po przesłuchaniach nawiązaliśmy nić porozumienia – opowiada Chłopecki - Nasi nowi znajomi zdobyli drugie miejsce. Podczas rozmowy przy pakowaniu sprzętu okazało się, że spotkamy się z nimi w Olsztynku na Mazurach.   Tak też się stało. Na konkursie ProRock Festiwal to właśnie koledzy z Sochaczewa odebrali koszalinianom grand prix. Nasi chłopcy zdobyli I wyróżnienie, czyli de facto drugie miejsce. Otrzymali nagrodę finansową oraz możliwość zrealizowania płyty live w Radiu Olsztyn.   arch.ekoszalin.pl Chłopecki wspomina, że nie tyle nagroda zrobiła na zespole wrażenie, ale sama impreza. - Zaskoczył nas rozmach przedsięwzięcia. Świetnie wyposażona scena z dużą ilością świateł oraz kilku techników czuwających nad porządkiem imprezy. Ogarnęła nas niepewność, kiedy zorientowaliśmy się z kim staniemy w szranki. Przyjechały zespoły, które powoli przebijają się na szersze wody. Nie było tam nikogo z przypadku, a ich poziom wykonawczy tylko potwierdzał newsy, które docierały do nas z Internetu, że łatwo nie będzie.     fot. BDK - Brodnicki Dom Kultury. Udało się jednak „pokonać” 12 orkiestr z Polski. Drugie miejsce nie jest przecież takie złe, zważywszy na to, że tym razem poszczęściło się kolegom. - Po werdykcie zbiliśmy piony, porobiliśmy sobie zdjęcia i pojechaliśmy dalej w trasę - kończy wspomnienia Chłopecki.   Gratulujemy i nie posiadamy się z radości, że grupa powstała w Koszalinie odnosi sukcesy. Tym bardziej, że muzyka Whoiswho odbiega od naddzierżęcińskich standardów. Życzymy powodzenia w zdobywaniu polskiej estrady.

Kultura 2015 – Sukces i Blamaż

Robert Kuliński - 31 Grudnia 2015 godz. 11:01
Miniony rok z koszalińską kulturą wypada bardzo dobrze. Bilans jaki poczyniliśmy wskazuje na to, że działo się ciekawie. Niniejsze podsumowanie to subiektywny wybór i podział na dwie kategorie  Sukcesu i Blamażu roku 2015. Zdecydowanie łatwiej było wybrać wydarzenia warte najwyższej pochwały, niż totalne nieporozumienia w wymiarze artystycznym. Sukces 2015 I - Zdecydowany laur pierwszeństwa, trafia do Centrum Kultury 105 i Galerii Scena za niedawne I Koszalińskie Targi Sztuki i Dizajnu, które odbyły się w City Boxie. Może nie było to wydarzenie o wysokich standardach artystycznych, ale udało się przełamać marazm wystawienniczy naszego miasta. Po raz pierwszy na poważnie, studenci i świeżo upieczeni absolwenci Wzornictwa Politechniki Koszalińskiej, mieli okazję pokazać swój kunszt rzemieślniczy, proponując niestandardowe artykuły rzeszom. Zaproszeni zostali także inni, dojrzali twórcy, działający na rynku artystycznego rzemiosła. Można było zapoznać się z zagadnieniami wzornictwa, sztuki współczesnej, poznać artystów i dizajnerów. Porozmawiać z twórcami bezpośrednio przy ich stanowiskach lub wziąć udział w spotkaniach autorskich. Udało się poczynić pierwszy krok w kierunku stworzenia nowej koszalińskiej marki, związanej ze sztuką i dizajnem. Można mieć tylko obiekcje, czy sprzedaż  biżuterii i pudełek prezentowych obok np. treściwych rzeźb Tomasza Rogalińskiego, czy malarstwa Sebastiana Krupińskiego to dobre połączenie. Czy sztuka w takim zestawieniu nie nabiera walorów towaru? fot. en.wikipedia.org II –  Na drugiej pozycji należy wspomnieć o czerwcowym koncercie Tomasza Stańki w Filharmonii Koszalińskiej. Niewątpliwie był to rarytas dla każdego miłośnika jazzu i melomanów. Trębacz wystąpił w towarzystwie  muzyków związanych z Koszalinem, czyli Marcinem Wasilewskim (fortepian), Sławomirem Kurkiewiczem (kontrabas) i Michałem Miśkiewiczem (perkusja). Artyści tego pokroju odwiedzają nasze miasto z reguły raz do roku, więc dwójeczka w naszym rankingu po porostu się należy. III – Innym wydarzeniem muzycznym wartym miana sukcesu w całorocznym podsumowaniu koszalińskiej kultury, był występ absolutnie  fantastycznego tria w Pubie Z Innej Beczki. W listopadzie w ramach cyklu „Jazz w Beczce” zaprezentował się skład Wośko, Tranberg, Kądziela. Był to koncert  prezentujący najwyższe standardy współczesnej muzyki jazzowej, pełnej nieskrępowanej improwizacji i wielkiego artyzmu. Po raz kolejny miniaturowy pub przy ul. Langego, zawstydził wszystkie instytucje kultury Koszalina pokazując, że można zaprosić muzyków wybitnych, pomimo żadnej gwarancji zwrotu poniesionych kosztów. IV – Znów warto wrócić do City Boxu. Mocna czwórka należy się wystawie zorganizowanej we współpracy Galerii Scena i koszalińskiego klubu Krytyki Politycznej. W lipcu koszalinianie mogli podziwiać memy Marty Frej. Niecodzienne prace artystki wykraczają poza ramy malarstwa. Memy to grafiki tworzone na potrzeby internetu, a w galerii City Boxu zawisły jako pełnoprawne dzieła, dodatkowo zawierające satyryczny komentarz do aktualnych wydarzeń  społeczno – polityczno – kulturalnych. V – Na zakończenie naszego rankingu znów koncert. W lutym w Clubie 105 wystąpił zespół Baaba. Było to jedno z ostatnich wydarzeń przygotowanych przez zespół Centrum Kultury 105, któremu przewodził, na stanowisku kierownika impresariatu, Mateusz Prus. Niezwykłe wydarzenie, tym bardziej, że nie odbyło się w prywatnym klubie z pasji właściciela do propagowania  niebanalnej i świeżej muzyki, ale w sali koncertowej instytucji publicznej. Tak właściwie powinno się to odbywać. Komercją niech zajmą się ci, którzy chcą przy okazji koncertu zarobić, a misję publiczną pokazywania twórczości o walorach artystycznych, niech spełnia powołana do tego placówka. W Koszalinie niestety jeszcze jest to na opak. Na tym zakończymy listę sukcesów 2015 roku, choć było jeszcze kilka wydarzeń wartych uwagi, jak np. wystawa malarstwa Rafała Podgórskiego w Galerii Na Piętrze, koncert Kamil Piotrowicz Quintet w Filharmonii Koszalińskiej, czy sceniczny debiut  nowej formacji znad Dzierżęcinki – Whoiswho. Blamaż 2015   I – Za największy Blamaż roku 2015, należy uznać wystawę prac włoskiego twórcy Mirko Demattè w koszalińskim muzeum. Sprawę nagłośniliśmy jako jedyne medium naszego miasta. Chodziło o poświadczenie nieprawdy przez zarządców instytucji. Artysta w swoim dossier umieścił informację o tym, że brał udział w Biennale w Wenecji – najbardziej prestiżowej imprezie sztuki współczesnej naszych czasów. Nasze minidochodzenie ujawniło, że jest to nadużycie. Pracownicy Departamentu Sztuk Wizualnych Biennale w Wenecji oraz Historycznego Archiwum Sztuki Współczesnej Fundacji La Biennale di Venezia poinformowali nas, że zaproszony do Koszalina gość Mirko Demattè, nigdy nie brał udziału w tej prestiżowej imprezie. Jest to niewątpliwy skandal, że kurator wystawy powiela nieprawdziwe informacje. Tego typu chwytów marketingowych pracownicy instytucji publicznej - czyli dotowanej z pieniędzy obywateli, mającej także w swojej misji edukację - powinni się wstydzić. Finalnie artysta zmienił informację w dossier na swojej stronie internetowej. Wpis o Biennale w Wenecji został zastąpiony przez notkę informującą o wystawie w Mediolanie, która faktycznie miała miejsce. II – Pozostajemy w Muzeum. W październiku, także w Galerii Antresola Działu Sztuki Współczesnej została zaprezentowana ekspozycja prac artystek – amatorek z Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Nie ma nic złego w tym, że panie skupione w nieformalnej grupie „Paleta” korzystają z zajęć z rysunku i malarstwa. Zaprezentowane prace zresztą były w znacznej większości dużo bardziej atrakcyjne niż te, które można oglądać podczas hucznych wernisaży ZPAP – u, czy ZPARP – u. Jednak galeria sztuki współczesnej muzeum, to nie jest miejsce na ekspozycję dzieł amatorskiego ruchu artystycznego. III – Dni Koszalina to specyficzna impreza, od której wymagać nie należy zbyt wiele. Jednak jednym z absolutnych blamaży minionego roku był pokaz mody przygotowany na Rynku Staromiejskim. Wydarzenie zorganizowane przez pracowników CK 105, szumnie nazwane Teatrem Mody i Karykatury, dosłownie stało się pokraczną karykaturą spektaklu.  Na niewielkim wybiegu, który został ustawiony tuż przy City Boxie, dwanaście modelek prezentowało kreacje autorstwa Artura Krajewskiego, wykładowcy Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Artysta ewidentnie splamił swoje nazwisko tandetnym widowiskiem, odwołującym się do oczekiwań najbardziej siermiężnego widza. Pokaz szumnie nazwany „Teatrem”, przypominał zgadywanki, jakie często wzbogacają zabawy karnawałowe przedszkolaków. Wielkie nieporozumienie i wątpliwa atrakcja. IV – Hanza Jazz Festiwal w minionym roku nie zasługuje na pochwałę, dlatego znajduje się na czwartym miejscu porażek kulturalnych.  Imprezy praktycznie w ogóle nie było w mieście, warsztaty dla młodych muzyków zostały okrojone do jednego dnia, a repertuar nie prezentował nic wartego uwagi. Dominował jazz w przestarzałej wersji fusion, a jedną z gwiazd był zespół reggae. Natomiast  konkurs dla młodych składów jazzowych, okazał się być niewypałem.Trudno było jednak doszukać się większej ilości wydarzeń zasługujących na  miano Blamażu 2015, więc na czwartej pozycji zakończymy. Oczywiście można by na siłę dorzucić coś jeszcze, ale nie były to tak poważne uchybienia, żeby umieszczać je w naszym rankingu. Festiwal Na Fali, choć jest groteską i niepotrzebnym wydatkiem z budżetu miasta, minął bez większych kontrowersji. Natomiast Gala Disco Polo, która okazała się być rekordem frekwencyjnym Hali Widowiskowo – Sportowej, to przecież żadna wina organizatorów. Komercyjne wydarzenie spełniło oczekiwania mieszkańców miasta. Można pokusić się na mały blamaż przyznany publiczności tak licznie zgromadzonej pod sceną, ale czy ma to sens?  

Wieczór z indie rockiem

Robert Kuliński - 21 Listopada 2015 godz. 10:39
Miniony piątek w Centrum Kultury 105 upłynął pod znakiem polskiego indie rocka. Na scenie Clubu 105 zaprezentowały się dwie formacje. Koszaliński skład Whoiswho zauroczył publiczność post punkową liryką i energetyczną mieszanką rozmaitych stylów muzyki niezależnej. Obok przestrzennych pasaży, wybrzmiała erudycja i kunsztowne aranżacje świetnych piosenek. Następnie scenę przejął znany i promowany na antenie radiowej Trojki zespół Cuba de Zoo. Repertuar tria poderwał fanów czytelnymi odwołaniami do Pink Floyd i klasyki polskiego rocka, jak Oddział Zamknięty. Całość zaserwowana była z nowoczesnym sznytem pełnym inspiracji z rodzimej sceny indie. Tłumów nie było, ale słuchacze z pełnym zaangażowaniem wykrzykiwali teksty o wrażliwości gimnazjalisty typu: „Jestem lordem, jestem kingiem. Robię dobrze, robię krzywdę”, czy „Piękna siostro zatańcz boso”. Pomimo problemów technicznych, kiedy to przestała funkcjonować elektronika gitarzysty zespołu, koncert dobiegł do szczęśliwego końca. Udało się naprędce dokonać stosownej naprawy, a to dzięki Jarosławowi Wilczkowi, akustykowi z CK105. Oklaski zadudniły na finisz z nieprzeciętną intensywnością.

Apteka i inni nie zawiedli

Robert Kuliński - 17 Października 2015 godz. 12:37
Scena Kawałka Podłogi w miniony piątek rozbrzmiewała rockiem wielu barw i odcieni. Główną atrakcją dla koszalińskiej publiczności był oczywiście występ gwiazdy, czyli „Kodyma” i jego Apteki, ale supporty również zasłużyły na uznanie. Nie będzie to przesada jeśli wieczór określi się mianem swoistej fety ku czci muzyki niezależnej. „Farmaceutyczny patronat” gwarantował, że miłośnicy nietypowego grania stawią się w klubie liczną reprezentacją. Tę okazję do zaprezentowania swojej twórczości osłuchanemu audytorium, świetnie Black Balloon wykorzystali muzycy słupskiej formacji Balck Balloon oraz  koszalińska grupa Whoiswho.  Obydwa zespoły zagrały wyśmienicie.Black Balloon to kwartet o bardzo klasycznym instrumentarium, czyli: gitara, bas i perkusja. Całości dopełnia wokalistka Klaudia Janus. Jej umiejętności i czarna barwa głosu, doskonale pasowały do repertuaru zespołu. Choć na pierwszy „rzut ucha” kompozycje słupszczan to standardowy rock, nie można kwartetowi odmówić uroku. Zagłębiając się w kolejne utwory, można było wyłapać odwołania do przestarzałej etykiety college rock i  mocne wpływy grunge'u,  kojarzące Klaudia Janus - Black Balloon się z wczesnymi dokonaniami Pearl Jam. Muzyczną mieszankę dopięła niewinność i lekkość The Breeders, jak i zbluesowane dodatki.  Balck Baloon, co rzadko się zdarza na scenie rockowej obecnie, ma swój niepowtarzalny charakter. Bardzo przyjemne granie w sam raz na rozpoczęcie wieczoru.   Następnie scene przeją koszaliński skład Whoiswho. Jednak przed występem udało się nam dowiedzieć na jakim etapie są prace nad debiutem fonograficznym zespołu -  Powoli spływa nam materiał z miksu – mówi Dominik Chłopecki, gitarzysta zespołu. -  Z efektów jesteśmy bardzo zadowoleni. Myślę, że Whoiswho już pod koniec miesiąca  uda man się zamknąć ten etap  i w listopadzie płyta, jako nośnik fizyczny, zacznie nabierać bardzo konkretnych kształtów.Nasze chłopaki mają już bardzo rozbudowane plany koncertowe -  Będziemy mieli okazję zagrać w „Stolycy”, Trójmieście, może uda się wystapić po drodze w Olsztynie –  informuje Aleksander Pelc basista i wokalista Whoiswho. - Być może, jak wszystkie znaki na niebie ułożą się w pozytywny symbol energii kosmicznej, to uda nam się nawet zagrać w Połczynie – dowcipnie wtrąca Chłopecki.    Whoiswho Trzeba przyznać,  że muzycy pokazali się publice, która w większości słyszała kwartet po raz pierwszy, z najlepszej strony. Koncert rozpoczął się od popowego wstępu, aby z czasem otoczyć słuchaczy nutą niepokoju, z której wybijał post punkowy pazur. Zespół Whoiswho pomimo drobnych problemów technicznych, zabrzmiał na scenie przy ul. Piastowskiej bardzo drapieżnie i dużo bardziej potężnie niż ostatnim razem. Publiczność chciała więcej i dostała cover utworu z repertuaru 1984 pt. „Komisariat”. Po świetnie przyjętym występie koszalinian, przyszedł czas na legendarną Aptekę, jednak Jędrzej „Kodym” Kodymowski nie zgadza się takim określeniem swojego zespołu, który na scenie działa już ponad 30 lat. - Nie czuję się legendą. Co to właściwie znaczy? Legenda to określenie, które funkcjonuje w sferze nierealnej, a Apteka jest jak najbardziej realnym zespołem, który wciąż koncertuje  i ma się świetnie. Jedrzej "Kodym" Kodymowski   Trzeba zaznaczyć, że przez Aptekę przewinęło się wielu muzyków. Zapytaliśmy z czego to wynika? - Po pierwsze ludzie się zmieniają. Kiedy to następuje zmienia się też charakter muzyki – wyjaśnia „Kodym”. - Z drugiej strony można powiedzieć, że jestem wampirem energetycznym i wysysam energię z ludzi, których biorę do zespołu. Niektórzy grają dalej, inni nie mają już na to siły – kwituje z uśmiechem.   Obecnie skład zespołu zasilają:  Kamila Bilińska basistka, która  gra także  w Balck Baloon oraz Karol Kropiewski, perkusista znany w regionie z występów w zespole Maczku Paczke. Pierwsze dźwięki charakterystycznego brzmienia Apteki poderwały słuchaczy pod scenę i tak już zostało do końca.  „Synteza” , „Jezu!” , „Choroba”, „Wiesz, rozumiesz”, czy „Fast food” to pieśni, które stały się kanonem, dlatego wielu zgromadzonych w Kawałku  wyśpiewywało kolejne wersy wraz z liderem grupy. Oj działo się, tym bardziej, że zespół jest w doskonałej formie i zabrzmiał nad wyraz potężnie.

Dwa bieguny rocka

Robert Kuliński/ fot Artur Rutkowski - 29 Sierpnia 2015 godz. 10:04
Piątkowy koncert Elephant's Escape i Whoiswho był okazją do usłyszenia bardzo znaczącego kontrastu. Pierwsza formacja zaprezentowała typowe rock'n'rollowe podejście do muzyki gitarowej, natomiast rodzimy kwartet, po raz pierwszy wystąpił w pełnowymiarowym „programie”, który zachwycił słuchaczy. Poznańską orkiestrę tworzy pięcioro muzyków, których zafascynowały brzmienia bardzo sztampowe. Energia i zaangażowanie wykonawców niestety nie przełożyła się na odbiór publiczności. Funkujący rock odwołujący się miejscami do klasyki rythm'n'bluesa,  jedynie lekko rozbujał zgromadzonych w Kawałku Podłogi. Trudno jednak mówić o szaleństwie, bo repertuar grupy nie był zbytnio porywający. Można wręcz rzec, że wtórny i nudnawy. Elephant's Escape można śmiało określić mianem standardowej kapeli knajpianej. Wszelkie zabiegi wodzirejskie wokalistki Kamili, bezbłędne solówki gitarzystów i dopracowane lekkie  brzmienie, niczym nie wyróżnia grupy spośród tysiąca takich samych formacji. Natomiast ratowanie się coverami popularnych, radiowych „przeboików”,  jedynie utrwala wizerunek Elephant's Escape jako zespołu, który trzyma się kanonu i nigdy nie zaoferuje nic więcej, niż „piosenki do piwa i pod nóżkę”.Wieczór, który zdawał się być zwykłym pubowym spotkaniem z muzyką rockową, zmienił swój wydźwięk, gdy na scenie pojawili się czterej młodzi mężczyźni z Koszalina, występujący pod szyldem Whoiswho. Zespół gościł już na łamach naszego portalu i zawsze zgarniał pochlebne wersy. Były to jednak niepełne opisy, gdyż grupa jeszcze nigdy nie zaprezentowała swojej twórczości w pełnej krasie. Zawsze były to najwyżej trzy utwory.Tym razem muzycy przygotowali pełen set, który urzekł słuchaczy świetnym brzmieniem, doskonale skomponowanymi piosenkami, ale przede wszystkim świeżością. Whoiswho nie stroni od przebojowych chwytów, ale nie ma w tym ni krztyny łaszenia się do publisi. Początek występu koszalinian wypełniły nowofalowe, chłodne barwy z klawisza oraz gitarowe przestrzenie i senny puls sekcji rytmicznej. Intro nieśpiesznie przeszło w pierwszy utwór „Wieżowce”. Tekst o samotności podmiotu lirycznego, zaskoczył bardzo fajnym zagospodarowaniem słowa. Żadnego banału, czy wymyślnych metafor.Tak właściwie można by określić całą twórczość zespołu. Utwory pomimo rytmów  wręcz tanecznych, czerpiących z disco i indie rocka – nie są typowymi radiowymi zapychaczami. Jest przebojowość i wysmakowanie w zdobnictwie muzycznym, ale nie ma tu efekciarstwa. Dominuje  groove rodem z drugiej połowy lat 80- tych. Punkowa motoryka, chłodna otoczka, elementy disco, popu, szczypta post - rocka i częste zwroty w stronę pierwocin gitarowej psychodelii, tworzą klarowną mieszankę. Słuchacz nie ma do czynienia z chaotycznym zlepkiem rozmaitych inspiracji. To raczej wyważony i zmiksowany z chemiczną precyzją koktajl, w którym mogą rozsmakować się zarówno fani przebojów  radiowej Trójki, jak i miłośnicy alternatywy. Po każdym utworze muzycy otrzymywali gromkie oklaski, a nawet dzikie okrzyki zachwytu. Nie doszło do pląsaniny pod sceną, ale trudno bawić się przy tekstach emanujących depresyjnym opisem świata. Na koniec część publiczności obdarowała muzyków owacją na stojąco. Chłopaki z Whoiswho w podzięce zagrali bis i to jaki! Granie coverów to raczej marna sztuka, która z reguły dotyczy muzyków pozbawionych jakiejkolwiek kreatywności. Zdarzają się jednak takie przeróbki, które weszły do kanonu. Przypomnieć należy choćby Joe Cockera i jego wersję „With a little help from my friends”, czy „All along the Watchtower” Hendrixa. Oczywiście przywoływanie takich nazwisk w kontekście koszalińskiego koncertu wydaje się być wręcz śmieszne, ale Whiswho ujęli garstkę starszej publiczności i fanów dawnych brzmień z Jarocina, doskonałym coverem. Muzycy w pełni oddali klimat oryginału i utrzymali własny charakter brzmienia, nie udając wyprawy w czasie. Słowa: „Nie mówię nic, nie powiem więcej nic” zabrzmiały w ustach Jakuba Staniaka (klawiszowca , autora tekstów i wokalisty Whoiswho) przejmująco. „Komisariat”  z repertuaru 1984 zyskał na sile i został wzbogacony przez „naszych chłopaków” o lekko psychodeliczne  tony. Był to piękny ukłon w stronę jednego z najciekawszych okresów polskiej muzyki niezależnej.Na jesieni mają pojawić się studyjne nagrania Whoiswho. Czekamy z niecierpliwością. 

Whoiswho - nowa jakość i wdzięk

Artur Rutkowski/Robert Kuliński - 29 Sierpnia 2015 godz. 0:23
Koncert, który odbył się w Kawałku Podłogi okazał się bardzo interesującą propozycją dla koszalińskich fanów rocka. Publiczność stawiła się w liczbie zadowalającej wykonawców, co było widać i słychać. Na początek zaprezentowała się poznańska formacja Elephant's Escape, która rozbujała publikę w rytm funkującego blues rocka. Z kolei Whoiswho - młoda koszalińska formacja uwiodła słuchaczy przebojowymi, ale niebanalnymi kompozycjami okraszonymi treściwym tekstem.

Whoiswho nagrywa singla

Robert Kuliński - 19 Sierpnia 2015 godz. 10:07
Kwartet Whoiswho, jeden z najciekawszych zespołów koszalińskiego grajdołka, pracuje nad materiałem promocyjnym. W studiu Koncertowo - Nagraniowym Radia Koszalin, muzycy rejestrują swój pierwszy singiel. - Nagrywa nam się rewelacyjnie –   informuje z uśmiechem  Dominik Chłopecki, gitarzysta grupy. - Kiedy wczoraj rozpoczęliśmy pierwsze próbki, otrzymaliśmy taki efekt, że mniej więcej  uzyskaliśmy to, o co nam chodzi. Niektórych numerów nie musimy już  nagrywać po raz kolejny. Rzekłbym nawet, że praca idzie nam doskonale, bo przynajmniej cześć materiału z wczoraj brzmi świetnie.  - Trzeba przyznać, że próby po trzy godziny, trzy razy w tygodniu zrobiły swoje – ujawnia kulisy przygotowań do sesji nagraniowej Jakub Staniak – klawiszowiec oraz jeden z dwóch autorów tekstów i wokalistów zespołu. -  Jesteśmy bardzo dobrze zgrani. Efekt zaskoczył mnie szalenie pozytywnie i już „chodzę pięć centymetrów ponad chodnikami”.Rzeczone zgranie zespołu rzeczywiście „rzuca się w uszy”. Podczas pierwszego utworu na rozgrzewkę, muzyka brzmiała jakby już była odtwarzana z gotowej z płyty. To nie jest łatwe do osiągnięcia, tym bardziej, że muzycy zdecydowali się zarejestrować materiał na tzw. „setkę”.  Czyli tak jakby odbywała się próba, czy koncert, bez oddzielnego nagrywania każdego instrumentu i wokalu.  Jest to także wielka zasługa inżynierów dźwięku. W reżyserce, opiekę nad brzemieniem sprawują Jarosław Ryfun i Adam Iwaszkiewicz. Efekt finalny zapowiada się bardzo obiecująco.Muzycy zespołu liczą na to, że singiel będzie dostępny już na jesieni. Oczywiście jest to płyta przede wszystkim promocyjna, więc nakład może szybko rozejść się po rozgłośniach radiowych i wytwórniach płytowych. Przynajmniej takie plany względem singla deklarują  członkowie Whoiswho. Dlatego zalecamy śledzić plany koncertowe zespołu, bo jak na razie, będzie to jedyna okazja, aby zdobyć płytkę.Grupa zgrabnie porusza się po obrzeżach alternatywy i pop rocka. Można  usłyszeć dużo przestrzeni oraz specyficzną aurę, propagowaną niegdyś przez formacje nowo falowe. Whoiswho to jednak przede wszystkim świetnie dopracowane piosenki, zaserwowane z punkową motoryką. Warto zwrócić uwagę na teksty, bo nie są to tylko rytmiczne strofy, pełniące rolę nośnika melodii. - Nie ma nic o wyrywaniu flaków i kulcie diabła – mówi Jakub Staniak, który  niegdyś fascynował się najczarniejszym z czarnych gatunków metalu. - Tematykę tekstów można określić jako post punkową. Mam tu nam myśli bunt, ale w wydaniu romantycznym. Jest spojrzenie na świat raczej nieprzychylnym okiem, ale nie jest to jakaś nienawistna bomba. To raczej chłodna analiza negatywnych emocji. Ciekawe, że cztery osoby zainspirowane skrajnie innymi stylistykami, znalazły wspólny język i własną płaszczyznę do twórczych poszukiwań. Jak podkreśla Aleksander Pelc, basista także autor tekstów i wokalista, wynikło to naturalnie. - Z Dominikiem mieliśmy już nieraz okazję do wspólnego muzykowania (np. w zespole  Pokaz Sztucznych Ogni przyp. red.).  Po moim powrocie ze studiów do Koszalina, zaczęliśmy znów  spotykać się w sali prób. Naturalnym było to, że dołączył do nas  Filip (Skaziński przyp. red.) na perkusję, bo też kiedyś zdarzało nam się coś wspólnie tworzyć. Szukaliśmy jeszcze jednej osoby i chodziło właśnie o klawiszowca łamane na wokalistę. Los chciał i obdarzył nas kolegą Jakubem. Wniósł bardzo dużo, nie tylko klawisz i wokal. Przyniósł ze sobą fajną energię, nową jakość stylistyczną i bardzo ciekawe teksty. - Może to zabrzmieć nieco banalnie – dodaje Staniak. - Nie silimy się na żadną stylistykę. Na przykład na co dzień w ogóle nie słucham muzyki, którą gramy. Ona gdzieś tkwi w każdym z nas i myślę , że ta naturalność jest naszym największym atutem. Pierwszy dzien nagrań. fot. oficjalny profil Whoiswho (fb) - Przede wszystikim unikamy ram – wtrąca cichy jak dotąd perkusista Filip. - Nie narzucamy sobie żadnych wytycznych, typu: „będziemy grać jak Foo Fighters, czy The Fall”. Nie chcemy udawać kogoś kim nigdy nie będziemy.  Przypomnijmy, że zespól znalazł się w studiu Radia Koszalin dzięki nagrodzie przyznanej przez jury przeglądu Łowcy Talentów. Konkurs już po raz trzeci odbył się dzięki działaczom Stowarzyszenia Rozwoju Talentów „Akademia +”, które powstało z inicjatywy środowiska skupionego wokół klubu Kawałek Podłogi.Z niecierpliwością czekamy,  kiedy płytka  będzie dostępna. Chłopaki starają się wykorzystać studio maksymalnie i nagrać aż 8 utworów, czyli singiel będzie w formacie maxi. O wszelkich postępach będziemy informować na bieżąco. Natomiast zapraszamy na koncert Whoiswho, który odbędzie się już w przyszłym tygodniu, 28 sierpnia w Kawałku Podłogi. Koszalinianom towarzyszyć będzie grupa Elephant's  Escape.

Łowcy znaleźli talenty

Robert Kuliński/ fot. Artur Rutkowski - 7 Czerwca 2015 godz. 10:17
Zakończyła się trzecia edycja przeglądu Łowcy Talentów. Finałowe zmagania uczestników, które odbyły się w sali widowiskowej Centrum Kultury 105, zwieńczyło przyznanie nagród dla Whoiswho, Spineless Back oraz Laristy Tkaczenko. W tym roku jurorzy:  Adrian Adamowicz, Waldemar Miszczor, Rafał Kowalewski, Robert Olszyński, Agnieszka Kułyga oraz Krzysztof Sztorc, nie mieli łatwego zadania. Stylistyczna rozpiętość oraz wyrównany poziom przygotowania scenicznego uczestników, mógł wprawić oceniających w zawrót głowy. Jak jedną miarą ocenić zespół piosenki dziecięcej Bemol i pokaz mody Laristy Tkaczenko, czy taneczne poczynania Joanny Maculewicz  i metal core'owe  szaleństwo Spineless Back? Przegląd jednak ma formę konkursową i werdykt musiał zapaść. Spineless Back Tego typu wydarzenia przyciągają wielu widzów. Dlatego także publiczność mogła zagłosować na swojego faworyta. Wynik był zaskakujący, gdyż bezwzględną większość głosów zdobył zespół Spinelss Back, który prezentuje muzykę niezbyt popularną. Potężne riffy i ekstremalnie drapieżny growl Przemka Mikulskiego, plasuje zespół w rejonach muzycznej niszy. Okazało się jednak, że koszalińska publiczność dostrzegła potencjał grupy. Decyzją słuchaczy Spineless Back zaprezentują pełny set podczas specjalnego koncertu w Kawałku Podłogi.To nie koniec nagród, jakie zgarną ekstremalny kwintet. Jury przyznało zespołowi także nagrodę TV Max, czyli realizację profesjonalnego videoclipu oraz nagrodę ufundowaną przez Salę Prób Garage, czyli przez miesiąc muzycy będą mogli ćwiczyć w lokalu za darmo. Bardzo dobry wynik młodych artystów, którzy Whoiswho zdobyli najwięcej laurów Łowców Talentów.Jurorów ujął najbardziej zespół Whoiswho. To świeża formacja na koszalińskiej scenie, choć muzycy grupy znani są rodzimej publiczności z udziału w innych przedsięwzięciach muzycznych, takich jak: Undercity, Świadomość, czy Romantycy Lekkich Obyczajów. Sceniczne i muzyczne doświadczenie, a także bardzo nietypowy, jak na rockowy zespół, autorski materiał sprawia że Whoiswho to grupa warta uwagi. Kwartet zaprezentował przebojowe piosenki odwołujące się do stylistyki pogranicza rocka i popu ze słyszalnym wpływem alternatywy. Ciekawe teksty i rzadko spotykana biegłość aranżacyjna, przyniosły zespołowi nagrodę Radia Koszalin, czyli 25 godzin w studiu nagraniowym. Grupa Whoiswho otrzymała także nagrodę Kawałka Podłogi, czyli wydanie promocyjnego Kolekcja Larisy Tkaczenko singla. Natomiast profesjonalna sesja fotograficzna, ufundowana przez firmę Rokaro, trafiła do młodej projektantki mody Tamary Tkaczenko. Jej kolekcja inspirowana kulturą romską, zachwyciła fotografa Roberta Olszyńskiego. Niestety, formuła konkursowa  ma także swoje ciemne strony. Pomimo niekwestionowanego talentu niektórych wykonawców, nie udało im się stanąć na „podium”. Na szczególną uwagę spośród nienagrodzonych finalistów zasługuje Fabian Pawlak „Siwy”, który jest wyśmienitym beatboxerem. Nie można też pominąć grupy Waash, wokalistki Cassie i punkowców z zespołu Que Pasa ¿¡ Niestety podczas Paweł Barów z zespołu Waash finałowego koncertu,  występy wspomnianych „nienagrodzony” nie wypadły najlepiej. Jednak warto zapamiętać tych wykonawców. Mankamentem minionego wieczoru w CK 105 była miałka, sztywna i czasem wręcz żenująca konferansjerka w wykonaniu Ewy Czapik - Kowalewskiej. Byłoby znacznie lepiej, gdyby prowadząca powstrzymała się od nieudolnych prób żartowania. Jej dowcip nadawałby się na wieczorek rozrywkowy zimowego turnusu w jednym z polskich sanatoriów. 

Młoda scena w Kawałku

Robert Kuliński/ fot. Art Rut - 12 Kwietnia 2015 godz. 14:11
Sobotni wieczór w Kawałku Podłogi upłynął pod znakiem muzyki młodych zespołów. Trzy orkiestry zaprezentowały swoją twórczość przed liczną publicznością i jury, które ma wyłonić składy jakie wystąpią w tegorocznej edycji Seven Festiwal w Węgorzewie. Wieczór rozpoczął się punkową energią w wykonaniu zespołu Que Pasa? Grupa po raz kolejny zaserwowała ironiczne i zadziorne teksty  opatrzone  siermiężnym, garażowym brudem ostrych gitar. Moc prostych piosenek kwartetu tradycyjnie ujęła słuchaczy. Nawet przez chwilę pod sceną  zakotłowało się minipogo. Drapieżny wokal Filipa Guściory i rzetelny łomot perkusisty Dariusza Toszka zasługuje na ogromne uznanie, bo tak zgrabnego punk rocka w Koszalinie nie słyszy się często.Po krótkiej przerwie technicznej publiczność usłyszała spektakularny debiut nowej formacji rodzimego grajdołka. Zespół Whoiswho to typowy przykład supergrupy. Czwórka muzyków znana jest publiczności z wcześniejszych z występów w zespołach Udercity, Pokaz Sztucznych Ogni, Romantycy Lekkich Obyczajów, czy Świadomość. Ogranie i solidne przygotowanie trzech kawałków wprawiło publiczność w absolutny zachwyt. Piski, okrzyki i huk owacji dudniły pod sklepieniem Kawałka Podłogi z ogromna siłą. Grupa odważnie  penetruje takie obszary muzyczne, jakie rzadko słyszy się na amatorskich scenach. Pulsujący pop miesza się psychodelią , jaką serwowała lata temu Ścianka. Rozbudowane partie wokalne pobrzmiewały dużą dawką muzycznego dowcipu. Głosy aż dwóch wokalistów przypominały swoją barwą charakterystyczną manierę śpiewaków ze sceny disco polo. Natomiast warstwa muzyczna  była  dopracowana pod każdym względem. Słuchacze otrzymali właściwie gotowe, dynamiczne przeboje, które  mogłyby spokojnie  „śmigać” na antenie radiowej zarówno w prime timeie, jak i audycjach prezentujących nowe rockowe brzmienia. Trzeba przyznać, że Whoiswho doskonale balansuje na granicy  muzyki rozrywkowej i rocka alternatywnego. Świadczy to o sprecyzowanej wizji, konsekwencji i ogromnym polocie. Wieczór zakończył monumentalny pomruk death metalu w wykonaniu słupskiej grupy Medarth. Trudno  rozpisywać nad występem zespołu, którego jedynym silnym atutem były umiejętności techniczne muzyków. Absurdalnie podkręcone tempo i totalnie szablonowe kompozycje nie poderwały publiczności. Większość wykorzystała  koncert słupszczan  na zakup napojów chłodzących, czy zapalenie papierosa na zewnątrz klubu. Jedynie ortodoksyjni fani „martwego metalu”  nagrodzili Medarth oklaskami. Metal ze Słupska zabrzmiał w istocie martwo i sztampowo, ale przynajmniej wieczór był muzycznie różnorodny zarówno, jeśli chodzi o style, jak i poziom.