Papierowe słowa kontra betonowa pustka

„Dotrzymane słowo” szybko okazało się jedynie hasłem w kampanii. Robotnicy zniknęli, a zamiast budowy pojawiły się wymówki. Nagle odkryto „nieprzewidziane warunki gruntowe”, projekt wymagał zmian, wykonawca zażądał dodatkowych pieniędzy, a negocjacje ciągnęły się i nadal się ciągną...
Mija trzecie lato, a pasażerowie – w tym tysiące turystów – nadal korzystają z prowizorycznych kas w podziemnym przejściu pod al. Armii Krajowej. Dwie kasy, brak całodobowej toalety i działająca dopiero po naszej interwencji winda. Oto prawdziwy obraz „wizytówki miasta”.

Prezydent Koszalina nie milczy
W tym chaosie najgłośniejszym głosem okazał się prezydent Koszalina Tomasz Sobieraj. Od początku nie godził się na przeciągające się milczenie PKP i ministerstwa. W czerwcu w ratuszu doprowadził do spotkania z przedstawicielami spółki kolejowej.

Nie owijał w bawełnę: „Obecna sytuacja jest nie do zaakceptowania – utrudnia życie mieszkańcom i kompromituje Koszalin”. To stanowisko powtórzył publicznie i prywatnie, przypominając, że pasażerowie nie mogą w nieskończoność tkwić w warunkach rodem z lat 80.
Efekt? PKP musiało wyjść z cienia. Spółka przeprosiła za opóźnienia, przedstawiła nowy zespół odpowiedzialny za inwestycję i – co najważniejsze – zgodziła się na pierwsze konkretne ustępstwa.
Małe zwycięstwo w walce o komfort
Dzięki naciskom prezydenta ustawiono przeszklony kontener – tymczasową poczekalnię z oświetleniem i ogrzewaniem. To nie jest wielka inwestycja, ale symbol, że miasto nie odpuszcza.

Sobieraj i jego zastępca Tomasz Bernacki jasno deklarują: „To nie nasza inwestycja, ale będziemy interweniować do skutku – w PKP, w ministerstwie – aż budowa dworca naprawdę ruszy”.

I rzeczywiście – dziś widać, że bez tej presji pasażerowie nie mieliby nawet tego minimalnego udogodnienia.
Co dalej?
"Pod koniec lipca br., po skierowaniu przez PKP S.A. wezwań do wznowienia prac, na placu budowy fizycznie zaczęli pojawiać się robotnicy. Aktualnie trwają rozmowy z wykonawcą. PKP S.A. zaproponowała sposób rozwiązania sporu i obecnie oczekuje stanowiska wykonawcy w tej kwestii" - poinformowała nas wczoraj Agnieszka Jurewicz z Wydziału Współpracy z Mediami Biura Komunikacji Polskich Kolei Państwowych S.A.

Działanie zamiast propagandy
Historia koszalińskiego dworca to studium różnicy między politycznym marketingiem a realnym działaniem. Gdy jedni wpisywali w mediach społecznościowych triumfalne hasła, inni – jak prezydent Tomasz Sobieraj – stali się rzecznikami mieszkańców, domagając się realnych efektów i poprawy warunków.

Dziś dworzec wciąż nie istnieje, ale jedno jest pewne: Koszalin ma prezydenta, który nie zamierza odpuszczać i który nie boi się głośno mówić tego, co myślą pasażerowie – że obietnice bez pokrycia nie zatrzymają pociągu i nie dadzą miejsca w poczekalni.