Informacja dotycząca polityki plików cookies: Informujemy, iż w naszych serwisach internetowych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Dalsze korzystanie z naszych serwisów, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności. Zamknij.
Koszalin, Poland
KATEGORIA

Wideo

Kobiety mocniej niż mężczyźni odczuwają społeczną izolację

Film Ala za newseria.pl - 28 Kwietnia 2020 godz. 7:34
Niepokój, utrata bezpieczeństwa, przemęczenie i stres to emocje, które odczuwa w tej chwili 2/3 Polek. Wśród mężczyzn ten odsetek jest o kilkanaście punktów procentowych niższy. Jak wynika z nowego badania Provident Polska i Dentsu Data Services, kobiety dotkliwiej odczuwają utratę psychicznego komfortu i społeczną izolację. W większości to na nie spadły też obowiązki związane ze zdalnym nauczaniem dzieci. Dla obu płci natomiast wyzwanie stanowi w tej chwili niepewność związana z możliwością utraty pracy i dochodów, a nawet robienie codziennych zakupów w reżimie sanitarnym. Pandemia koronawirusa i związane z nią ograniczenia mocno wpłynęły na życie społeczne. Wymusiły zmianę nawyków zakupowych, pracę zdalną oraz ograniczenia w przemieszczaniu się i kontaktach ze znajomymi czy rodziną. Jak wynika z badania przeprowadzonego pod koniec marca przez Dentsu Data Services i Provident Polska, kobiety i mężczyźni inaczej odbierają tę nową sytuację. – Aż 68 proc. Polek odczuwa to i mówi, że pandemia bardzo wpływa na ich codzienne życie. Wśród mężczyzn grupa ta jest nieco mniejsza, bo 55 proc. badanych. Szczególnie dotkliwie kobiety odczuwają fakt, że nie możemy swobodnie się poruszać, nie możemy pojechać do pracy, na zakupy, odwieźć dziecka do szkoły, nie możemy być mobilni. 70 proc. Polek zwraca uwagę na ten fakt, a wśród Polaków – 50 proc. – mówi agencji Newseria Biznes Karolina Łuczak, rzeczniczka Provident Polska. Paniom znacznie częściej doskwiera też samotność i brak kontaktów z innymi ludźmi. Tak odpowiedziała ponad połowa badanych kobiet i niecałe 40 proc. mężczyzn. – Jak sobie z tym radzimy? Kobiety znacznie częściej korzystają z komunikatorów, starają się spotykać wirtualnie z rodziną i przyjaciółmi – mówi Karolina Łuczak. 75 proc. pań częściej niż kiedyś korzysta z Messengera, a 30 proc. – z kamerek internetowych. – 19 proc. kobiet po raz pierwszy skorzystało w ostatnim czasie z kamery internetowej. Także część osób starszych po raz pierwszy komunikowała się za pośrednictwem Skype’a. Tym bardziej że były Święta Wielkanocne, w czasie których nie mogliśmy się spotkać z rodziną, pozostając w izolacji. Komunikatory internetowe były jedynym narzędziem, za którego pośrednictwem mogliśmy sobie złożyć życzenia, poczuć bliskość drugiej osoby i zmniejszyć trochę poczucie samotności, które towarzyszyło nam w ostatnich dniach – podkreśla Paulina Gadowska, senior research analyst w Dentsu Data Services. Polki dużo częściej odczuwają też negatywne emocje, takie jak utrata poczucia bezpieczeństwa (65 proc. kobiet i 52 proc. mężczyzn) oraz niepokój i stres (odpowiednio 64 proc. i 52 proc.). Ogółem ponad połowa pań (51 proc.) zadeklarowała brak komfortu psychicznego w codziennym życiu, podczas gdy wśród mężczyzn ten odsetek jest o 11 proc. niższy. – Przemęczenie, na które skarży się aż 42 proc. kobiet, może potęgować poczucie niepewności i strachu, które towarzyszy im w ciągu ostatnich dni – mówi Paulina Gadowska. – Trzeba jednak zauważyć, że to kobiety częściej niż mężczyźni dostrzegają pomoc i wsparcie ze strony najbliższych – dodaje Karolina Łuczak. Oprócz utrudnionych kontaktów z bliskimi i ograniczeń w przemieszczaniu się dla obu płci wyzwaniami są w tej chwili również niepewność związana z możliwością utraty pracy i dochodów (41 proc. kobiet i 39 proc. mężczyzn) oraz konieczność zmiany dotychczasowych przyzwyczajeń (odpowiednio 39 proc. i 37 proc.). Niektóre z obostrzeń związanych z koronawirusem w znacznie większym stopniu dotknęły jednak Polek. – Znaczącą niedogodnością w ostatnich tygodniach stało się również zdalne nauczanie. Jako wyzwanie wskazała je co piąta kobieta i zaledwie co dziesiąty mężczyzna. Możemy więc założyć, że wspólna nauka z dzieckiem w większości spadła właśnie na panie – podkreśla senior research analyst w Dentsu Data Services. W obecnym reżimie sanitarnym dla prawie 1/3 Polaków wyzwaniem stały się też codzienne zakupy. Obie płcie do najpotrzebniejszych produktów zaliczają artykuły spożywcze i lekarstwa. 13 proc. mężczyzn zaplanowało w najbliższym czasie zakup artykułów remontowo-budowlanych, a 11 proc. kobiet – zakup odzieży lub obuwia. Co istotne, w trakcie zakupów to kobiety (55 proc.) deklarują, że przykładają większą wagę do zachowania higieny i sterylności, co w trakcie pandemii koronawirusa jest szczególnie ważne. Polki częściej zwracają też uwagę na zaangażowanie w pomoc społeczną kupowanych marek, podczas gdy dla mężczyzn wciąż głównymi kryteriami zakupowymi pozostają najniższa cena, znalezienie atrakcyjnej promocji i dostępność towarów.

Paliwo na stacjach benzynowych jest najtańsze od 2016 roku. Spodziewane są dalsze spadki

Film Ala za newseria.pl - 27 Kwietnia 2020 godz. 8:50
Zamrożenie gospodarek i spowodowane tym niższe zużycie surowców, zwłaszcza ropy naftowej, oraz zapełnienie dostępnych zbiorników niewykorzystaną nadwyżką „czarnego złota” przełożyło się na pierwsze w historii ujemne wyceny teksańskiej ropy WTI. W ubiegłym tygodniu jej cena spadła do minus 37 dol. za baryłkę. Na stacjach benzynowych ceny ujemne nie są, ale systematycznie spadają. Według prognoz e-Petrol.pl w tym tygodniu można spodziewać się dalszej zniżki detalicznych cen paliw. – Aktualna sytuacja cenowa na rynku międzynarodowym cały czas wiąże się z tym, że ludzie nie mogą opuszczać swoich miejsc zamieszkania, normalnie pójść do pracy i konsumować paliw, tak jak to zwykle wyglądało. Dotyczy to nie tylko odbiorców indywidualnych, lecz także konsumpcji przemysłowej i transportowej – mówi agencji informacyjnej Newseria Biznes dr Jakub Bogucki, analityk rynku paliw e-Petrol.pl. – Duzi odbiorcy nie są tak aktywni jak zazwyczaj i z tego wynika poważny spadek cen, a przede wszystkim popytu na rynku międzynarodowym, który powoduje powstawanie jeszcze większej nadpodaży surowcowej w stosunku do tej sprzed jeszcze kilku tygodni, kiedy OPEC+ zrywał swoje porozumienie. W minionym tygodniu średnia cena benzyny 95-oktanowej po raz pierwszy od ponad czterech lat spadła poniżej 4 zł za litr. Jej średnia cena, po spadku o 3 gr, znalazła się na poziomie 3,99 zł/l. Coraz bliżej pokonania bariery 4 zł jest też diesel. Średnia cena oleju napędowego, po spadku o 6 gr, wynosiła 4,11 zł/l. Obniżka nie ominęła też notowań autogazu, który potaniał o 4 gr do poziomu 1,79 zł/l. To efekt nadmiernego w stosunku do zużycia wydobycia na światowych rynkach i braku zbiorników do przechowywania nadwyżki surowca. Zdaniem analityków nawet decyzja o ograniczeniu produkcji ropy od maja o 9,7 mln baryłek dziennie nie poprawi sytuacji, bo dzienna nadprodukcja w kwietniu wynosiła 25–30 mln baryłek. – Teraz wszelkie próby ograniczeń, jakie wprowadzają dla samych siebie członkowie OPEC+, wydają się jednak albo zbyt małe, albo zbyt późno wprowadzone, ponieważ rynek, przynajmniej europejski, jedynie trochę reaguje odbiciem w górę – ocenia dr Jakub Bogucki. – Jeśli chodzi o przełożenie tych zmian na rynek polski, to spodziewamy się dalszego ciągu spadków. Nie będą już one na pewno tak znaczące jak te, które widzieliśmy w ostatnich tygodniach. Teraz najbardziej prawdopodobne są jedynie pewne korekty na poziomie kilku groszy z tygodnia na tydzień. Na cenę paliw na stacjach wpływ mają cena ropy i kurs dolara do złotego. Teksańska ropa WTI potaniała od początku 2020 roku o ponad 70 proc., i to po ostatnich wzrostach cen. Z powodu nadpodaży surowca, braku zbiorników do jego przechowywania i wygaśnięcia majowych kontraktów na ropę jego cena przed tygodniem spadła po raz pierwszy w historii do ujemnych poziomów. Europejska ropa Brent straciła dwie trzecie swojej wartości. W przeciwną stronę, podbijając ceny, oddziałuje umacniający się dolar, który od stycznia zyskał do złotego ponad 10 proc. Ostatni tydzień kwietnia według prognoz e-Petrol.pl przyniesie dalsze obniżki cen na stacjach. Według przewidywań portalu średnia cena benzyny 95 będzie się wahać w zależności od regionu między 3,83 a 4,02 zł/l, a benzyny 98 – między 4,20 zł a 4,39 zł. Koszt oleju napędowego powinien zamknąć się w przedziale 3,93–4,10 zł, a za gaz LPG trzeba będzie płacić 1,73–1,79 zł za litr. – Poziom, do którego możemy zmierzać w najbliższych kilku lub kilkunastu dniach, to około 3,9 zł dla benzyny i około 4 zł dla oleju napędowego – uważa analityk rynku paliw e-Petrol.pl. – Jednak trzeba pamiętać, że są stacje, które sprzedają wyjątkowo okazyjnie paliwo, nawet na poziomie około 3,4–3,5 zł za litr benzyny 95-oktanowej.

Co dziesiąty Polak w związku z koronawirusem bardziej martwi się o swoje finanse niż zdrowie. Co czwarty już stracił część lub całość dochodów

Film Ala za newseria.pl - 15 Kwietnia 2020 godz. 12:12
W wyniku pandemii koronawirusa co czwarty Polak już stracił pracę lub część wynagrodzenia. Wśród zatrudnionych na niepełny wymiar czasu, na umowę-zlecenie czy o dzieło problem dotyczy 64 proc. ankietowanych – wynika z badania BIG InfoMonitor. Jednocześnie tylko część ma poduszkę finansową, która umożliwia im przetrwanie do trzech miesięcy. Dlatego też połowa Polaków zamierza oszczędzać na wydatkach, także tych podstawowych. – Spytaliśmy Polaków, czego obawiają się w okresie pandemii – czy bardziej o zdrowie, czy o swoje finanse. Okazało się, że co 10. bardziej boi się o to, że nie będzie miał za chwilę z czego żyć, niż o to, że się zarazi. Niemal połowa obawia się na równi problemów zdrowotnych i finansowych – mówi agencji Newseria Biznes Halina Kochalska, ekspertka Biura Informacji Gospodarczej InfoMonitor. Z badania 4P przeprowadzonego pod koniec marca dla Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor wynika, że koronawirus ma poważne konsekwencje dla naszych finansów. Blisko 40 proc. pracodawców przyznaje, że bierze pod uwagę zwolnienie lub ograniczenie pensji pracowników. Co szósty badany sygnalizował, że jego dochody już stopniały, a 7 proc. już straciło źródło utrzymania. Na problemy z utratą części lub całości dochodów skarżą się przede wszystkim zatrudnieni na umowę-zlecenie i o dzieło (64 proc.) oraz prowadzący działalność gospodarczą (75 proc.). – Polacy już sygnalizują, że są zwalniani z pracy, niemal 20 proc. badanych mówiło o ograniczeniu obowiązków zawodowych, co przełożyło się na spadek wynagrodzenia. Nie są to opowieści bezpodstawne, bo przedsiębiorcy pytani o to, jak reagują na to, co się dzieje teraz w gospodarce, odpowiadają, że w tym roku – jeśli nie w tej chwili, to za chwilę – będą ograniczać wynagrodzenia, nie będą wypłacać pensji – podkreśla Halina Kochalska. Największe obawy towarzyszą osobom, które nie mają odłożonych żadnych pieniędzy. Prawie co piąty badany podkreśla, że starczy mu oszczędności na kolejny miesiąc lub maksymalnie dwa. 15 proc. ankietowanych jest w stanie przeżyć do trzech miesięcy, a kolejne 10 proc. – do pół roku. – Niewielkie oszczędności mają głównie pracownicy na umowach cywilnoprawnych, w większości zatrudnieni w niepełnym wymiarze godzin oraz, jak wskazują badania, osoby prowadzące działalność gospodarczą. To w tych dwóch grupach problemy finansowe są spotęgowane – wskazuje ekspertka BIG InfoMonitor. Wśród osób pracujących na umowach cywilnoprawnych 40 proc. widzi przed sobą maksymalnie dwumiesięczne perspektywy. Wśród prowadzących działalność gospodarczą odsetek ten wynosi 30 proc. Utrata lub ograniczenie dochodów sprawiły, że Polacy planują oszczędności. Pod koniec marca 30 proc. planowało ograniczyć większe wydatki, a 20 proc. chciało ciąć nawet te podstawowe. – W drugim tygodniu kwietnia plany oszczędzania dotyczące wydatków zadeklarowało aż 60 proc. badanych. Widać, że Polacy zamierzają zacisnąć pasa, bo to, że ograniczenia się skończą, nie oznacza, że wrócimy do stanu, który panował w gospodarce przed ogłoszeniem stanu epidemii. Każdy już się z tym liczy. Jednak nasze ograniczenia wydatków dodatkowo będą napędzały kryzys w gospodarce, bo ona żywi się właśnie naszymi zakupami – zauważa Halina Kochalska. Większość Polaków deklaruje, że mimo problemów finansowych nie zamierza przekładać żadnych zobowiązań finansowych na później. Jeśli jednak sytuacja miałaby ich do tego zmusić, co 10. wskazuje, że odłoży w czasie raty kredytów konsumpcyjnych, czynsz lub podatki. – Najwięcej osób pomyślało o przełożeniu na później rat kredytów konsumpcyjnych. Jest to dobra opcja, bo banki oferują wakacje kredytowe. Zaznaczyłabym tu jedynie, by skorzystać z tych wakacji, zanim zaczniemy opóźniać spłaty rat, bo w przeciwnym razie to utrudnia rozmowę z bankiem – przypomina ekspertka. Z danych BIG InfoMonitor oraz BIK wynika, że jeszcze przed wybuchem pandemii kłopoty z terminowym spłacaniem zobowiązań miało 2,8 mln osób, a ich łączne zaległości sięgały 79 mld zł.

Wielkanocne życzenia od biskupa

Film Ala - 12 Kwietnia 2020 godz. 5:21
- Radosne "Alleluja" trafia w nasze serca, które są zalęknione i pełne pytań bez odpowiedzi. Zmartwychwstały jest naszym oparciem. Na Nim można budować szczęśliwą przyszłość - mówi w biskup Edward Dajczak.

To będą pierwsze tak nietypowe święta. Msze i spotkania rodzinne głównie online

Film - 11 Kwietnia 2020 godz. 5:12
Dla wielu Polaków Wielkanoc to przede wszystkim najważniejsze święto kościelne. Ponad połowa z nas bierze udział w Triduum Paschalnym, nieco mniej w niedzielnej rezurekcji. Ze względu na pandemię koronawirusa w głównych uroczystościach w tym roku Polacy będą uczestniczyć online. Takie też będą często śniadania wielkanocne z rodzinami. – Chodzi o to, żebyśmy nie odpuścili, żebyśmy przeżywali tę Wielkanoc tak, jak możemy – podkreśla ks. Paweł Rytel-Andrianik, rzecznik Konferencji Episkopatu Polski. – Te święta będą zupełnie inne. Kościół przestrzega zarówno zarządzeń służb sanitarnych, jak i władz państwowych, a wszystko w trosce o dobro, zdrowie i życie człowieka. Dlatego kiedy wychodzą kolejne zarządzenia, to również ze strony Konferencji Episkopatu Polski przypominamy o tym, żeby ich przestrzegać. One wpłyną całkowicie na przeżywanie tego czasu, to będą te same święta, ale nie takie same święta – podkreśla w rozmowie z agencją Newseria Biznes ks. Paweł Rytel-Andrianik, rzecznik Konferencji Episkopatu Polski. W corocznych badaniach CBOS mniej więcej połowa Polaków podkreśla, że Wielkanoc to dla nich ważne przeżycie religijne. Świadczy o tym deklarowane przywiązanie do kościelnych uroczystości. Ponad połowa społeczeństwa bierze zazwyczaj udział w Triduum Paschalnym, rekolekcjach wielkopostnych, drodze krzyżowej czy gorzkich żalach. Na niedzielną rezurekcję o świcie chodzi prawie 50 proc. Polaków. W tym roku udział w tych uroczystościach i nabożeństwach będzie głównie zdalny. – Z pomocą przychodzą środki społecznego przekazu i media, które pomagają w modlitwie. Transmisje mszy świętych i nabożeństw biją rekordy popularności i oglądalności, bo ludzie mają potrzeby duchowe i łączą się w ten sposób ze wspólnotą Kościoła – mówi ks. Paweł Rytel-Andrianik. Obecne rozporządzenia przewidują, że w zgromadzeniach religijnych może uczestniczyć tylko pięć osób, nie licząc księdza i innych osób sprawujących w tym czasie posługę. W związku z tym episkopat wydał dyspensę od obowiązku uczestnictwa na mszy świętej w niedziele w kościele. – Owocnie święta przeżywamy wewnętrznie – przekonuje rzecznik Konferencji Episkopatu Polski. – Transmisja mszy świętej, wspólne śniadanie wielkanocne i pobłogosławienie pokarmów oraz modlitwa z papieżem Franciszkiem to  trzy elementy, które pozwolą dobrze przeżyć tegoroczną Wielkanoc w domu. Episkopat zachęca też do kontynuowania corocznych tradycji, ale w nieco zmienionej formie. – Zachęcamy, by w Wielki Piątek adorować krzyż u siebie w domu. W Wielką Sobotę przygotowujemy koszyk wielkanocny z pisankami i pokarmami. Wiemy, że nie będzie możliwe poświęcenie tego w kościołach ze względu na stan epidemii i ograniczenia, ale może to zrobić głowa rodziny podczas śniadania wielkanocnego – wyjaśnia ks. Paweł Rytel-Andrianik Badania CBOS co roku pokazują, że Polacy przede wszystkim traktują Wielkanoc jako święta rodzinne. Dla zdecydowanej większości to okazja do spotkań w większym gronie. Trudno im sobie wyobrazić święta bez święcenia pokarmów i dzielenia się jajkiem przy wielkanocnym stole. W tym roku wiele osób będzie jednak musiało spędzić ten czas samotnie lub w bardzo ograniczonym gronie najbliższej rodziny. – Zachęcamy do tego, aby w Niedzielę Wielkanocną stworzyć wirtualny stół wielkanocny – robić zdjęcia tam, gdzie jesteśmy, czy krótkie filmy i przesłać bliskim jako znak naszej duchowej łączności – mówi rzecznik KEP. – Chodzi o to, żebyśmy nie odpuścili, żebyśmy przeżywali tę Wielkanoc tak, jak możemy. W związku z tym, że to są tak wyjątkowe święta, to będą przez lata wspominane i dlatego trzeba zawalczyć, żeby jak najlepiej je przeżyć.

Koronawirus całkowicie zatrzymał świat sportu. Część klubów i federacji może czekać bankructwo, a niektórzy sportowcy będą rezygnować z kariery

Film Art za newseria.pl - 9 Kwietnia 2020 godz. 6:22
Pandemia koronawirusa sprawiła, że świat sportu stanął. Już wiadomo, że na 2021 rok zostały przełożone igrzyska olimpijskie w Tokio i Euro 2020. Wstrzymane są rozgrywki, wyścigi i turnieje we wszystkich dyscyplinach. Oszacowanie strat jest praktycznie niemożliwe, bo nie wiadomo, jak długo potrwa pandemia. Dla części klubów zawieszenie rozgrywek na dłuższy czas może oznaczać praktycznie likwidację, także sponsorzy będą renegocjować kontrakty. – Dopóki nie zobaczymy, jak rynek sportu przetrwa pierwszą falę tsunami ekonomicznego, nie jesteśmy w stanie określić, co będzie dalej – ocenia Grzegorz Kita, prezes Sport Management Polska. – Pandemia koronawirusa dokonała w pewnym sensie anihilacji świata sportu. Rzadko zdarza się w gospodarce czy w jakiejkolwiek działalności, żeby przychody i aktywności spadły nagle dosłownie do zera, a branża sportowa zetknęła się właśnie z tego typu zjawiskiem. Rozgrywki i imprezy sportowe zostały masowo zawieszone dosłownie z dnia na dzień –podkreśla w rozmowie z agencją Newseria Biznes Grzegorz Kita, prezes Sport Management Polska. Koronawirus już na początku stycznia storpedował kwalifikacje olimpijskie kobiet w piłce nożnej i tenisowe Fed Cup z udziałem Chin, Tajwanu, Indonezji, Korei Południowej i Uzbekistanu. Luty i marzec przyniosły kolejne, początkowo przesuwane, a następnie odwoływane imprezy. Na początek UEFA zdecydowała, że mistrzostwa Europy w piłce nożnej odbędą się rok później, w 2021 roku. Podobną decyzję dotyczącą igrzysk olimpijskich Tokio 2020 podjął MKOl. Do tego należy dodać całkowicie wstrzymane rozgrywki piłki nożnej, tenisa, NBA czy wyścigi Formuły 1. – Straty będą na pewno ogromne, liczone w miliardach dolarów lub euro. Jednak w tej chwili trudno dokładnie je obliczyć, ponieważ ta sytuacja jest zbyt nowa i dynamiczna. W przypadku igrzysk olimpijskich mówi się o tym, że ich przełożenie na 2021 rok to w tej chwili strata dla Japonii rzędu 5,5–6 mld dol. – wskazuje Grzegorz Kita. Według wyliczeń SMBC Nikko Securities Inc., gdyby natomiast igrzyska olimpijskie zostały całkowicie odwołane, gospodarka Japonii mogłaby zanotować stratę aż na poziomie 1,4 proc. PKB, czyli ok. 68–73 mld dol. Straci jednak nie tylko Japonia – na przykład amerykański koncern mediowy NBC Universal zebrał zamówienia na reklamy za 1,25 mld dol. – Zawieszenie od połowy marca rozgrywek NBA na około dwa miesiące to strata dla samej ligi na poziomie 1,2 mld dol. Zatrzymanie rozgrywek MLB, czyli amerykańskiego baseballu, to koszt już 2 mld dol., ale to jest wszystko liczone z wiarą w to, że za półtora–dwa miesiące te rozgrywki ruszą. Jeżeli nie uda się doprowadzić do zakończenia sezonu w wielu rozgrywkach, te straty będą jeszcze większe – mówi prezes Sport Management Polska. W zasadzie problemy dotknęły wszystkie dyscypliny, jednak w części z nich straty będą ogromne. Te, które generowały największe przychody, stracą najwięcej. Zwłaszcza że część imprez została odwołana w ostatniej chwili, tak jak np. wyścig Formuły 1 w Australii, odwołany w przeddzień startu, czy tenisowy Indian Wells odwołany już po rozlosowaniu drabinek, kiedy wszyscy tenisiści byli już na miejscu. Tuż przed startem organizatorzy podjęli też decyzję o odwołaniu półmaratonu w Paryżu. – Drugi rodzaj strat to problemy, które wynikają z zawieszenia działalności bieżącej w przypadku klubów sportowych, zarówno piłkarskich, jak i koszykarskich czy siatkarskich. To są przede wszystkim wpływy pochodzące z dnia meczowego. Nie ma wtedy kibiców, nie sprzedaje się biletów, nie ma wpływów z gastronomii i merchandisingu okołomeczowego. Kluby nie zarabiają i są w bardzo trudnej sytuacji, ponieważ dalej ponoszą koszty stałe, zwłaszcza dotyczące wynagrodzeń. Sponsorzy też nie mogą korzystać z kontaktu z fanami – tłumaczy Grzegorz Kita. Straty klubów odczuli już sami zawodnicy. Większość z nich podjęła decyzje o obniżkach wynagrodzeń, a niektórzy sami zdecydowali się zrezygnować z części honorarium. Przykładowo słowacki klub MSK Żylina przeszedł w stan likwidacji – początkowo zwolnił z kontraktów najlepiej zarabiających, a od kwietnia przestał funkcjonować. – Trzecia grupa strat to wszelkiego rodzaju renegocjacje i obniżki kontraktów. Jeżeli nie odbywają się mecze, nie ma rywalizacji sportowej, to telewizje też nie będą płaciły pieniędzy za te mecze lub kolejki ligowe, które nie zostały rozegrane. Ale co więcej, każdy podmiot sportowy i każda federacja stają przed takim problemem, że również sponsorzy będą mieli prawdopodobnie prawo do tego, żeby renegocjować kontrakty i obniżać wpłaty – mówi ekspert. W trudnej sytuacji są też przedstawiciele sportów indywidualnych. Jeden z tenisistów, czołowy deblista, próbował dorabiać, dając lekcje gry w tenisa. O ile dla najlepszych kilka miesięcy przerwy od tego sportu będzie czasem na wypoczynek i treningi, dla tych nieco słabszych może to oznaczać po prostu brak środków na życie. – Mogą zdarzyć się bankructwa, ograniczenia liczby zatrudnianych zawodników czy pracowników. Nie wiemy, jak będzie wyglądała najbliższa przyszłość rynku sportowego. Możliwe, że spora grupa sportowców w ogóle przestanie uprawiać sport. Co do zasady trudno w tej chwili diagnozować, jak może się zachowywać branża sportowa, jeżeli nie wiemy, jak będą wyglądały pierwsze miesiące, kiedy część podmiotów może zniknąć – podkreśla Grzegorz Kita.