Ten cytat Iny Lorentz zawsze będzie prawdziwy. Każdy bowiem, kto mówi, że daje coś za darmo, mówi tylko pół prawdy. Niedawny darmowy koncert zespołu „Wilki“. Darmowy był tylko dla uczestników. Ktoś za niego zapłacił. Kto? W największej części Artur Wezgraj, a pozostałą należność stowarzyszenie, którego jest liderem, czyli Lepszy Koszalin.
Tak Wezgrajowi spodobało się to dawanie, że postanowił dać jeszcze więcej. – Darmowa komunikacja – rzucił hasło. I znów to tylko pół prawdy. Jeżeli wygra wybory i spełni swoją obietnicę, to za darmo będą jeździć korzystający z autobusów.
Koszty ponoszone przez Miejski Zakład Komunikacji i tak trzeba będzie pokryć. Pamiętacie pewnie słynne pytanie z „Rejsu“: No i Panie, kto za to zapłaci? Ja płacę, Pan płaci, Pani płaci, My płacimy... społeczeństwo płaci… Niestety to prawda. Za ten przywilej wybranych (czytaj korzystających z autobusów) zapłacimy My wszyscy.
W tym miejscu wzburzyła się we mnie krew. To niesprawiedliwe! Dlaczego mam płacić za to, by ktoś korzystał z tego za darmo... Przecież o wiele bardziej sprawiedliwa byłaby sytuacja, w której koszalinianie w ogóle nie musieliby kupować biletów. Nie tylko do autobusów, ani do filharmonii, ani do teatru, ani do kina (Kryterium bo miejskie), ani tym bardziej na mecze koszykówki, piłki ręcznej kobiet, czy też piłkarzy Gwardii i Bałtyku. Przecież miasto - czyli my wszyscy - do tych wymienionych podmiotów dopłaca.
Po co przerzucać część kosztów (kupno biletu) na koszalinian? System dający równe finansowe przywileje wielu grupom mieszkańców naszego miasta byłby znacznie lepszy. Ale tu nasuwa mi się jakże marksistowska myśl: „Każdy według swoich zdolności, każdemu według jego potrzeb”. Innymi słowy utopia. To już przerabialiśmy. I Wezgraj jako były członek Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej doskonale to wie.
Uważam, że w dziedzinie darmowej komunikacji miejskiej można koszalinianom przedstawić sprawiedliwszą publiczną alternatywę - rower. Jestem zdania, że rower jest po prostu (naj)lepszą propozycją darmowej jazdy po mieście.