"W tym roku zakupiłem do mieszkania dwa oczyszczacze powietrza Mi AIr Purifier 3H z bardzo dokładnym
czujnikiem laserowym mierzącym stężenie pyłów zawieszonych PM2,5 um. Gdy wieczorem postanowiłem nieco przewietrzyć mieszkanie, to po dwóch minutach od otwarcia okna oczyszczacz zaczął mocno wyć, zmienił kolory diody na czerwony, a na wyświetlaczu pokazał się wynik pomiaru pyłu na poziomie 112 ug/m3" - informuje Czytelnik.
" W sezonie jesienno-zimowo-wiosennym mam nieprzyjemność oddychać wyjątkowo złej jakości powietrzem. Wielokrotnie - biegając wieczorami po ulicach miasta - najgorsze powietrze stwierdziłem w okolicy własnego domu" - napisał Czytelnik.
"Gryzący dym, który ewidentnie nie jest wynikiem właściwego spalania węgla, a raczej śmieci, torfu czy innych flotokoncentratów jest obecny w moim życiu od kiedy mieszkam w tej okolicy. Straż miejska bagatelizuje problem. Zmusza mnie do określenia czym dokładnie palą sąsiedzi (mam określać czy palą węglem brunatnym, oponami czy śmieciami - kuriozum) i nic, absolutnie nic z tematem nie robi" - żali się Czytelnik.
Dziwi nas taka postawa miejskich strażników. Przecież przed rokiem otrzymali zakupiony za pieniądze koszalinian nowoczesny dron. Wyposażony został w specjalistyczną stację badawczą, która dokonuje pomiaru pyłów: PM 10, PM 2,5, chlorowodoru, cyjanowodoru, a także związków organicznych. - Te wszystkie substancje pozwolą nam stwierdzić czy w danym palenisku wypalane są odpady – chwalił się w mediach Piotr Simiński, komendant straży miejskiej w Koszalinie. Podstawowym zadaniem drona jest przede wszystkim ochrona czystości środowiska w mieście.