Informacja dotycząca polityki plików cookies: Informujemy, iż w naszych serwisach internetowych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Dalsze korzystanie z naszych serwisów, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności. Zamknij.
Koszalin, Poland
wydarzenia

Wolno żyjące koty prawnie chronione

Autor Robert Kuliński 21 Grudnia 2015 godz. 15:34
Bogumiła Tiece radna Miasta Koszalina i inspektor Towarzystwa Opieki Nad Zwierzętami w Koszalinie, zwróciła się z prośbą do prezydenta miasta o apel w sprawie wolno żyjących kotów. Zwierzęta według prawa podlegają ochronie i gmina ma obowiązek zapewnienia im opieki.

- Z kotami wolno żyjącymi jest problem – wyjaśnia Tiece. -  Gmina na obowiązek zapewnienia im opieki i go wypełnia, ale zdarzają się sytuacje, że osoby, które się tym zajmują bywają szykanowane. Zarządcy spółdzielni, czy wspólnot niechętnie w tej sprawie współpracują. Wolontariusze wspierający działania TOZ napotkają nieprzychylność mieszkańców miasta za to, że np. dokarmiają koty. Otrzymujemy także telefony z żądaniami, aby przyjechać i wyłapać zwierzęta, bo komuś przeszkadzają. Natomiast w świetle ustawy koty to zwierzęta wolno żyjące i należy im się ochrona oraz opieka.

W tym celu w mieście pojawiły się specjalne budki dla kotów. Jest ich obecnie 21,  jednak to wciąż za mało. Rocznie ponad 300 kotów  wolno żyjących w Koszalinie poddawane jest sterylizacji. Pracownicy Schroniska oraz wspomniani wcześniej przez radną wolontariusze, dokarmiają zwierzęta, monitorują ich stan zdrowia i liczebność. 

Niestety zarządcy np. Spółdzielni Mieszkaniowej „Przylesie” nie zgadzają się montaż budek, które w okresie zimowym są kotom potrzebne, żeby przetrwać mrozy. Działacze TOZ wykorzystują więc jakieś skrawki terenu nienależącego do spółdzielni, aby postawić takie schronienie, ale nie jest to łatwe.

Także na ul. Słonecznej koty będą przez całą zimę dokarmiane. Raz w tygodniu dostarczana jest tam sucha karma. Natomiast na wiosnę, jak zapewnia Tiece, zaplanowano przesiedlenie kotów do nowej lokalizacji. 

Treść wniosku radnej skierowanego do prezydenta miasta pod linkiem. - >>> LINK

Czytaj też

Koty pod opieką

Robert Kuliński - 10 Maj 2016 godz. 16:06
Po „przeprowadzce” szpitala psychiatrycznego z ul. Słonecznej na Sarzyńską, na opustoszałym terenie zostało wiele kotów. Wcześniej zwierzętami opiekował się personel placówki zdrowia, teraz sytuacja wygląda inaczej.  Pracownicy koszalińskiego oddziału Towarzystwa Opieki Nad Zwierzętami szukali sposobu pomocy futrzakom i udało się. Jak poinformowała nas Małgorzata Leśniewska, kierownik Schroniska „Leśny zakątek”, znalazł się społeczny opiekun – Koty są dokarmiane. Jesteśmy w stałym kontakcie z opiekunką kotów. Nie otrzymaliśmy, żadnych niepokojących sygnałów – kwituje. Do naszej redakcji dotarł list czytelniczki, która jest zaniepokojona o los kotów. „Moje znajome „kociary” twierdzą, że koty nie są systematycznie dokarmiane, jakiś jeden padł (może choroba?). Oceniają, że jest tam ok. 16 kotów aktualnie, niektóre bardzo oswojone.” .   Od strony TOZu sytuacja wygląda na opanowaną. Pracownica biura organizacji zapewniła, że opiekunka, która podjęła się dbania o futrzanych mieszkańców Słonecznej, otrzymała cały samochód karmy suchej i mokrej. Dokarmia zwierzęta systematycznie. Budka nie została zdemontowana, więc zwierzaki mają swoje schronienie. W planach jest także wyłapanie „maluchów” oraz sterylizacja. Podobne przedsięwzięcia maiły miejsce już wcześniej. Sprawę  już opisywaliśmy na łamach naszego portalu. (więcej -->> „ Szpital zniknie, koty zostaną ”, „ Pomóż kotom ze Słonecznej ”, „ Wolno żyjące koty prawnie chronione ”)    Pamiętajmy, że warto zwracać uwagę na los naszych „mniejszych braci”. Jeśli napotkacie jakieś nieprawidłowości lub potrzebna jest interwencja, piszcie do nas lub kontaktujcie się TOZem -  strona internetowa.  

Interwencja TOZ

Robert Kuliński/ info. B.Tiece - 24 Grudnia 2015 godz. 9:45
Bogumiła Tiece, inspektor Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, interweniowała w sklepie Sano, gdzie sprzedawane są żywe karpie. Była to kontrola tego, czy sprzedawcy przestrzegają przepisów. - Otrzymałam informacje, że w Sano karpie wkładane są bezpośrednio do foliowej torby - jest to znęcanie się nad zwierzętami – wyjaśnia Tiece. - Zgodnie z zaleceniami głównego lekarza weterynarii, ryby powinny być transportowane albo w pojemnikach z wodą, albo w specjalnych torbach, do których wkładane są plastikowe żeberka, aby oddzielić rybę od folii, która gdy przylega powoduje duszenie się ryby. W innym koszalińskim markecie ryby na oczach klientów są uśmiercane pałką. Jak przyznała sprzedawczyni, nie jest ona przeszkolona w zakresie humanitarnego uśmiercania ryb: „Raz uderzy mocniej, raz słabiej a po kilkunastu takich „egzekucjach"...ręka boli....i nie ma pewności, że ryba jest ogłuszona.”. Uważam, że sprzedawanie i kupowanie żywych ryb jest niehumanitarne. Powinny być uśmiercane w miejscu hodowli w sposób np. prądem-to szybka śmierć. Transport, sklepowe ciasne baseniki, to przedłużanie ich cierpienia -kwituje. Kilkanaście minut po interwencji TOZ udaliśmy się do Sano, aby sprawdzić, czy stoisko spełnia wymagania. Kierownik sklepu zapewnił, że wszystko jest jak należy i wyraził nawet zadowolenie z kontroli: „Dobrze, że sprawdzają warunki sprzedaży karpia, bo wiem, że w Koszalinie zdarzają się sklepy, gdzie dochodzi do nieprawidłowości.”. Stoisko było wyposażone w plastikowe żeberka, które wkładane są do torby, aby oddzielić rybę od folii. W basenie woda była stale natleniana. Przepisy mówią, że uśmiercanie ryb powinno odbywać się w sposób humanitarny, polegający na zadawaniu przy tym minimum cierpienia fizycznego i psychicznego (art. 33 ust. 1 a Ustawy). Inny przepis pozwala na uśmiercenie ryb poprzez uderzenie w głowę powodujące utratę świadomości w połączeniu ze skrwawieniem lub zniszczeniem mózgu. Jest to jedyna humanitarna metoda uśmiercenia ryb wskazana w przepisach powszechnie obowiązujących. Zabronione jest uśmiercanie zwierząt kręgowych, a więc również ryb, przy udziale dzieci lub w ich obecności. Jest to zakaz bezwzględny, zagrożony sankcją karną. Tak stanowi ustawa. Profesor Zoologii Andrzej Elżanowski twierdzi, że karpiowate, mają takie same zakończenia bólowe jak ssaki. Zdolność do odczuwania bólu u karpi, została potwierdzona przez badaczy z Uniwersytetu Edynburskiego. Badania wykazały, że ryby te boją się, czują, cierpią, są inteligentne. Konieczne byłoby zakazanie sprzedaży żywych ryb oraz zakaz łowienia na tzw. „żywca”. Żywa przynęta może bowiem cierpieć nawet kilka godzin.Pod linkiem <<-- LINK-->> wytyczne Głównego Lekarza Weterynarii dotyczące sprzedaży ryb  

Zwierzęta mówią nie tylko w Wigilię

Robert Kuliński/fot. pl.123rf.com - 23 Grudnia 2015 godz. 18:38
Dziś dla wszystkich właścicieli czworonogów dzień prawdy. Zgodnie z tradycją, tuż po północy ich milusińscy będą mieli jedyną w roku okazję do... pogadania. Co usłyszymy? Naukowcy od lat starają się poznać język zwierząt i przetłumaczyć go na ludzką mowę. Niestety  jak dotąd nie jest to możliwe. Póki co to nasi kudłaci  podopieczni są uważnymi uczniami. Psy uczą się mowy ludzi, a koty doskonale wyczuwają nastrój swojego opiekuna. Mowa ludzka niemożliwa Dlaczego np. pies, będący wiernym towarzyszem człowieka od tysięcy lat, nie nauczył się mówić? Problem wynika nie tylko z budowy kory mózgowej, ale także barier anatomicznych. Język psa jest zbyt cienki, aby mógł brać udział w artykulacji głosek. Pysk nie ma rozwiniętych warg więc wymowa np. głosek wybuchowych, jest po porostu niewykonalna. Nie znaczy to, że zwierzęta nie komunikują się z nami, na co dzień. fot. artelis.pl Cieszę się, że cię widzę Każdy posiadacz czworonoga wie z jaką radością domowy pupil wita swojego opiekuna, kiedy  ten wraca z pracy. Tyczy się to zarówno psów jak i kotów, choć środki ekspresji są różne.  Domaganie się pieszczoty, czy zabawy także ma miejsce, jednak najbardziej ujmujące jest to, że kudłaci przyjaciele doskonale wyczuwają emocje opiekuna. Na przykład po „detekcji” smutku potrafią przynieść swoją zabawkę na pocieszenie, czy  położyć się obok.FochPrzyjęło się, że to koty są obrażalskie i kapryśne. Jednak także psy potrafią demonstracyjnie zakomunikować swojego „focha”. Nie zmienia to jednak faktu, że nie jest to rozmowa, a jedynie sygnały wysyłane do adresata, że coś się futrzakom nie podoba. Co z tą Wigilią? Skąd właściwie wziął się cały przesąd o tym, że zwierzęta przemówią ludzkim głosem? Jest na to kilka teorii, a etnolodzy  i badacze kultury nie są w tej kwestii zgodni. Ludowe wierzenia  związane są z pogańskimi czasami, kiedy w czasie przesilenia zimowego, czyli od 21 grudnia do 6 stycznia, duchy zmarłych przodków miały wcielać się w domowe zwierzęta. Inny dawny przesąd mówi o tym, że człowiek powinien unikać mowy zwierząt, bo ten kto ją słyszy nazajutrz umrze.  Z kolei ostatnia teoria dotycząca rodowodu  „zwierzęcej mowy”, wiązana jest stricte z chrześcijaństwem. Rzekomo w noc cudu narodzin Jezusa, świat miał na chwilę przypominać Raj z czasów Adama i Ewy, kiedy to ludzie i zwierzęta żyli w zgodzie obok siebie i potrafili rozmawiać. Coś bym ci powiedział Chyba każdy miłośnik zwierząt zastanawiał się nad tym, co mogłyby nam powiedzieć. Czy nasi domowi podopieczni zwymyślaliby nas za wszystkie wizyty u weterynarza? Czy może podziękowały za opiekę. Czy np. Azor okazałby się psem o wielkim poczuciu humoru i sypał dowcipami? Nie wykluczone, że moglibyśmy usłyszeć wyznania miłosne, ale równie dobrze gorzkie słowa krytyki. Jak myślicie co wasi pupile mogłyby wam powiedzieć?   W internecie roi się od filmików  z rozgadanymi czworonogami. Prezentujemy dwa z nich.   Nawiązując do tematu zwierzęcej mowy, także w kontekście Świąt Bożego Narodzenia warto wspomnieć o filmie animowanym „Kot rabina”. Film Joann Sfar i Antoine Delesvaux to ujmująca, mądra historia o perypetiach dwóch duchownych oraz kota, który zaczął mówić. Dzieło traktuje o religii i tolerancji. Pozycja raczej dla dojrzałego widza.  Poniżej zwiastun.    

Pomóż kotom ze Słonecznej

ekoszalin POLECA Robert Kuliński/ fot. www.ekokalendarz.pl - 20 Listopada 2015 godz. 13:08
Szpital psychiatryczny spółki Medison przeniósł się z ul. Słonecznej do nowej lokalizacji. Niestety wolno żyjące koty, którymi opiekowali się pracownicy placówki, musiały zostać na miejscu. Pisaliśmy o sprawie jeszcze przed „przeprowadzką” zakładu opieki zdrowotnej w tekście „Szpital zniknie, koty zostaną” . Działacze koszalińskiego oddziału Towarzystwa Opieki Nad Zwierzętami i Pracownicy Schroniska dla bezdomnych zwierząt „Leśny zakątek”, starali się znaleźć jakieś rozwiązanie, jednak nie wiele udało się wskórać. Przeprowadzka kotów wraz ze szpitalem okazała się niemożliwa. Nie było też pewności, że „sierściuchy” które umiłowały wolność, zadomowią się przy ul. Sarzyńskiej. Tamtejsze rejony to osiedle domków jednorodzinnych. Brak takich zakamarków jak przy Słonecznej, otoczonej przez park i las. Wolontariusze ze schroniska dla zwierząt już dawno postawili specjalną budkę dla wolno żyjących kotów w sąsiedztwie starego szpitala. Kociakami opiekowała się Magdalena Szłyk, pracownica szpitala psychiatrycznego. Niestety  nie podjęła się kontynuowania współpracy z TOZ. - Mieliśmy plan, aby koty wyłapać, ale nie jest to takie proste – wyjaśnia Adrian Czajka p.o. kierownika Schroniska „Leśny Zakątek”. -  Chodzi o to, że zwierzaki przywiązują się do miejsca i nawet próba przeniesienia ich w inną lokalizację, mogłaby się zwyczajnie nie udać. Obecnie szukamy osoby chętnej, która  nawiązałaby z nami współpracę i zaopiekowała się kotami na ul. Słonecznej.Apelujemy do każdego miłośnika zwierząt, aby w tej sprawie kontaktować się ze schroniskiem pod nr tel. 731 953 102. Choć koty żyjące na wolności potrafią sobie radzić, to jednak dokarmianie przez pracowników szpitala stało naturalnym elementem ich funkcjonowania.   Trudno stwierdzić  dokładną liczbę kotów „okupujących terytorium” Słonecznej, ale według szacunków  inspektorów TOZ jest to liczba około 10 dorosłych futrzaków oraz maluchy z letniego miotu. Jeśli kochasz zwierzęta – pomóż! Nadchodzi zima i malcom, nawet przy matce, będzie bardzo trudno przetrwać mrozy oraz czas ograniczonego dostępu do pokarmu.

Szpital zniknie, koty zostaną

Robert Kuliński/ fot. grahamvdr (sxc.hu) - 6 Listopada 2015 godz. 14:30
Szpital psychiatryczny przy ul. Słonecznej już niedługo zmieni swoją lokalizację. Pacjenci i pracownicy przeniosą się do nowego obiektu przy ul. Szarzyńskiej. Co stanie z kotami, żyjącymi na terenie szpitala? Po naszej publikacji „Nowy szpital psychiatryczny w Koszalinie” , napisała do nas zaniepokojona czytelniczka. „Przeczytałam Państwa artykuł o terminie przeprowadzki szpitala psychiatrycznego z ulicy Słonecznej i od razu pomyślałam o co najmniej kilkudziesięciu kotach, które tam żyją i są dokarmiane przez pracowników i pacjentów szpitala. Zbliża się zima, są tam też maluchy i czeka je dramat.”  Sprawa została zgłoszona do koszalińskiego oddziału Towarzystwa Opieki Nad Zwierzętami.My postanowiliśmy zapytać pracowników szpitala, jak chcą rozwiązać tę sytuację. - Współpracujemy z TOZ -em od dawna. Mamy nawet na terenie szpitala specjalną budkę dla wolno żyjących kotów – wyjaśnia Małgorzata Kmita z Niepublicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej Medison. -  Przeprowadzka czeka nas 16 listopada i niestety możemy zabrać tylko te zwierzęta, które mają swojego właściciela. Wysłaliśmy oficjalne pismo w tej sprawie do Schroniska „Leśny Zakątek” prosząc o zaopiekowanie się tymi kotami, które tu zostaną.  Czasu jest jeszcze całkiem sporo , bo do 30 listopada będą tutaj jeszcze nasi pracownicy, ale już po tym czasie potrzebna będzie pomoc.Natomiast działacze schroniska, starają się przekonać zarząd Szpitala, aby w czasie przeprowadzki przesiedlić także koty oraz przygotować na ul. Szarzyńskiej taką samą budkę, jak na Słonecznej dającą schronienie zwierzakom. - Cały czas myślimy jak to rozwiązać – mówi pracownik schroniska. - Niestety dotychczasowa opiekunka budki - z którą mieliśmy podpisaną umowę - Magdalen Szłyk, nie chce już kontynuować naszej współpracy.  W grę wchodzą dwa rozwiązania. Albo znajdziemy wolontariusza, który chciałby zająć się kotami ze Słonecznej i je dokarmiać, albo będziemy musieli kociaki wyłapać i przesiedlić w inne miejsce. Działacze TOZ – u zaznaczają, że najlepszym wyjściem, byłoby zabranie kotów na ul. Szarzyńską wraz z całym szpitalem. Będą jeszcze rozmowy w tej sprawie.