Jan Siekiera ukończył wydział grafiki na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie w 1994 roku. Nie jest to jednak jego jedyny dyplom. Jest także absolwentem Szkoły Morskiej w Gdyni. Zawodowo pływa na statkach marynarki handlowej, co nie pozostaje bez wpływu na działalność artystyczną. Podczas długich rejsów, po zakończonej zmianie, wykorzystuje czas wolny na tworzenie rysunków.
Wystawa składa się z prac wykonanych w bardzo prostej technice, czyli wyłącznie z wykorzystaniem ołówka. Abstrakcyjne przestrzenie odwołują się do pejzażu, jaki artysta widuje najczęściej podczas swojej pracy. Woda i bezkresny horyzont zdecydowanie determinuje twórczość Siekiery.
Pracochłonne, kunsztowne i wycyzelowane do granic pedantycznej perfekcji linie, tworzą niekiedy odrealnione konstrukcje, czasem imitują fale lub stają się prostą impresją na temat gry światła i cienia.
Wszystkie dzieła przepełnione estetyczną perfekcją, doskonałą kompozycją i zmysłem przestrzennym są jednak tylko mglistymi obrazami pozbawionymi intelektualnego, czy duchowego przekazu.
Każdy, kto miał do czynienia z profesjonalną nauką rysunku, przechodził przez żmudne ćwiczenia prowadzenia kreski. Prace Jana Siekiery przypominają jedynie rozwiniecie owych wprawek, które w dalszym toku nauczania mają wyrobić warsztat. Czysta forma, pozbawiona emocji. Tryptyk opatrzony tytułem „Czekając na wieloryby” przywołuje skojarzenia z młodzieńczym, wręcz infantylnym epatowaniem pseudoartystyczną zadumą.
Nie można odmówić Siekierze zdolności i uporu, ale Galeria Antresola, szumnie określana mianem galerii sztuki współczesnej, nie wydaje się być odpowiednim
miejscem do ekspozycji tak nijakich prac. Dzieła tego typu bardziej nadają się do wystaw w klubach osiedlowych.
Sam artysta nie mógł uczestniczyć w wernisażu, gdyż przebywa na morzu. Gości przywitał zastępca dyrektora Muzeum Jarosław Jurkiewicz, następnie głos zabrał szanowany w mieście mecenas sztuki Zbigniew Janasik. Z kolei żona artysty, Joanna przedstawiła kulisy twórczej pracy męża.
Wystawa nie wnosi wiele w życie kulturalne Koszalina. Zapewne, zachwyci amatorów rysunku, jednak nie należy spodziewać się zbyt wiele.