- Sport i polityka. Można to jakoś połączyć?
- I tak, i nie. ..
- Co ma Pan na myśli?
- Dziś sport i polityka wzajemnie się uzupełniają. Politycy z jednej strony chętnie uczestniczą w widowiskach sportowych, a z drugiej stwarzają możliwości ich rozwoju. To taki rodzaj symbiozy. Zresztą to nic nowego. W czasach, gdy ja byłem zawodnikiem, także sport był ściśle związany z polityką. Wówczas jednak był inny sport i inna polityka.
- Inny...
- No, inny. W koszykówce nie było na przykład obcokrajowców. Zespoły oparte były na zawodnikach, którzy przez wiele lat reprezentowali te same kluby. A polityka? No cóż, była partia i w komitetach zapadały strategiczne decyzje. Według mnie, to co łączy tamte i obecne czasy to kibice. Przed laty i teraz przychodzą do hal, bo chcą oglądać sport na możliwie jak najwyższym poziomie.
- A dlaczego dziś jedyny koszalinianin, który reprezentował Koszalin w grach zespołowych na igrzyskach olimpijskich nie współpracuje z ekstraklowym klubem AZS Koszalin?
- Dlaczego? To dobre pytanie. Tak naprawdę to nie wiem. Jeśli chodzi o koszykówkę, to mam olbrzymie doświadczenie. Przeszedłem przecież wszystkie stopnie basketowego wtajemniczenia. Byłem najpierw młodym zawodnikiem. Później dobrym, może nawet i bardzo dobrym graczem, a następnie odnoszącym sukcesy weteranem. Mam za sobą pracę w roli szkoleniowca i działacza. Tak, mogę powiedzieć z całą odpowiedzialnością, tak z ręką na sercu: znam się na koszykówce.
- To może łatwiej będzie Panu odpowiedzieć na inne pytanie: dlaczego wziął się Pan za politykę?
- Zadał Pan pytanie, które ostatnio słyszę bardzo częśto. Wielu moich znajomych pyta mnie: Leszek, dlaczego chcesz być politykiem? A ja odpowiadam: tak naprawdę to nie chcę być politykiem, a jedynie chcę dzieląc się swoim doświadczeniem pomóc koszalinianom. Startuję w wyborach z ramienia ugrupowania, które ma realne szanse ponownie uzyskać tak dużą liczbę radnych, że będzie mogło samodzielnie decydować o przyszlości Koszalina. A mnie bardzo interesuje przyszłość młodych koszalinian, którzy zdecydowali się realizować poprzez sport. Mam swoje lata i bogatą sportową przeszłość. Komu jak nie mnie łatwiej będzie namówić najważniejszych w mieście ludzi do dalszego, jeszcze większego finansowania sportu.
- Pan zdaje sobie sprawę z tego, że wyborcy raczej nie głosują na sportowców...
- Mam tego pełną świadomość. Może niektórych zaskoczę, ale nie mam wielkiego ciśnienia na to, by być radnym. Mam co robić w życiu, ale chciałbym jeszcze na przykład zawalczyć o stworzenie takich warunków do uprawiania koszykówki, by jakiś młody, utalentowany mieszkaniec naszego miasta został gwiazdą ekstraklasy.
- Właśnie, co na co dzień obecnie robi Leszek Doliński?
- Prowadzi małą działalność gospodarczą i oddaje się swojej drugiej miłości, czyli lataniu.
- Skąd ta fascynacja?
- Chyba od zawsze urzekał mnie kosmos, lotnictwo.... Jako chłopak byłem takim małym modelarzem. Sklejałem samoloty. A teraz trochę latam... Wreszcie teraz mam trochę czasu na to.
- Na koniec zapytam, dlaczego to właśnie to na Pana mają głosować koszalinianie?
- Bo przez czterdzieści pięć lat ich nie zawiodłem.
- Życzę powodzenia i dziękuję za rozmowę
Rozmawiał Wojciech Kukliński