Informacja dotycząca polityki plików cookies: Informujemy, iż w naszych serwisach internetowych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Dalsze korzystanie z naszych serwisów, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności. Zamknij.
Koszalin, Poland
kultura

Ruszył teatralny maraton

Autor Kuba Grabski / fot spektaklu Bartek Sowa 13 Czerwca 2013 godz. 6:32
Za nami pierwszy dzień mTeatru, który opanował trzy sceny, teatralne foyer i klub festiwalowy. Co najważniejsze byli także widzowie.

Wszystko rozpoczęło się prezentacjami młodych zdolnych wychowanków Pałacu Młodzieży. Na scenie ustawionej przy Kaplicy Św. Gertrudy można było oklaskiwać popisy wokalne zespołu „Czarne na białym” i  instrumentalne młodych „Gitarzystów” kierowanych przez Zbigniewa Dubiellę. Osoby w wieku 40+ z zadowoleniem wysłuchały utworów gitarowych tytanów lat 60-tych czyli grupy The Shadows.

 

O 18:00 oficjalnie otwarto konfrontacje młodych, przedstawiono jurorów i obejrzeliśmy pierwszy spektakl konkursowy czyli „Betlejem polskie” z Teatru Dramatycznego im. Jerzego Szaniawskiego w Wałbrzychu, inspirowane tekstem Lucjana Rydla. Jak mówił po przedstawieniu jego reżyser Wojciech Faruga, zespół przeczytał oryginał tylko raz, potem pracował już nad tekstem improwizowanym, pochodzącym ze współczesnych filmów dokumentalnych czy pisanym przez reżysera.

 

Spektakl w sposób bolesny portretuje współczesnych Polaków, uwikłanych w chaotyczne meandry współczesności. Mieszkańcy małej miejscowości nie wiedzą co może być dla nich ważne. Czy kolejne religijne objawienie, czy wszechobecny prymitywny erotyzm, gdzie najlepiej pójść się wypłakać – do kościoła czy do tabloidu. Religia w spektaklu Farugi nie niesie ukojenia, jest raczej parodią samej siebie. Polacy ciągle, tak jak od lat, chcą być pępkiem świata, stąd owo tytułowe Betlejem umieszczone jest w Polsce. I ciągle czekają na cud. Trochę jak na Godota, ze słynnej sztuki Becketta. Wałbrzyskie „Betlejem polskie” nie daje recept, pokazuje, że choćby umiejętność postawienia diagnozy jest już sukcesem. Choćby małym.

 

Po zakończonym spektaklu aktorzy i reżyser spotkali się z widzami aby porozmawiać o tym co zdarzyło się na scenie BTD. Przeważały opinie pozytywne, podobało się wyraziste i zróżnicowane aktorstwo, i ponury ale ważny portret Polaków żyjących tu i teraz.

 

Dzień pierwszy zakończył się pokazem spektaklu BTD Wojna nie ma w sobie nic z kobiety” w reżyserii Pawła Palcata, pokazany na trzeciej festiwalowej małej scenie.

Czwartek to dzień drugi mTeatru z kolejnym spektaklem konkursowym „Przełamując fale” wg filmu Larsa von Triera pod tym samym tytułem. Szczegóły w naszym kalendarzu .

Czytaj też

mTeatr nagrodzony

ekoszalin POLECA Kuba Grabski, - 17 Czerwca 2013 godz. 0:30
IV konfrontacje teatralne już za nami, na deser oprócz wyników dostaliśmy blisko dwugodzinny monodram, w którym Krystyna Janda wcieliła się w postać Danuty Wałęsy. Podczas wczorajszej gali zakończenia mTeatru poznaliśmy tych najlepszych zdaniem jurorów i zdaniem publiczności. Żeby podnieść wiarygodność tej informacji, zamieszczamy tu skany oryginalnych dokumentów.

Szalony mecz z widzami

Kuba Grabski fot. R.Kornecki - 16 Czerwca 2013 godz. 13:59
Jurorzy już wiedzą, widzowie dowiedzą się o 19:00 podczas gali zakończenia IV Koszalińskich Konfrontacji Młodych mTeatr. Kto zwyciężył. Sobotni spektakl Starego Teatru z Krakowa podniósł poprzeczkę bardzo wysoko. Na zakończenie festiwalu obejrzeliśmy „Pawia królowej” wg tekstu Doroty Masłowskiej. Masłowską się albo kocha albo nienawidzi, mało kto pozostaje obojętnym wobec jej przenikliwej diagnozy współczesnej Polski, której dokonuje jak chirurg skalpelem. Jej język jest równie ostry i bezkompromisowy. Polskie teatry lubią się mierzyć z jej dramaturgią. „Paw królowej” był już wystawiany kilka razy.   Inscenizacja Pawła Świątka, którą obejrzeliśmy w Koszalinie jest nokautująca. Terminologia sportowa jest w tym przypadku bardzo na miejscu, bowiem reżyser zaproponował widzom swoisty mecz z czwórką aktorów. Dwie panie i dwóch panów przez półtorej godziny w sportowych strojach, w pomieszczeniu przypominającym salę do gry w squasha, w niebywałym tempie przekazują nam komunikaty jak piłki. Dla nich, ale także dla odbiorcy jest to niemały wysiłek, bo praktycznie nie ma czasu na zawieszenie się.   Język Masłowskiej według najlepszych wzorców dramaturgicznych przetwarza hip hopowy, nieocenzurowany język ulicy, jest jednym wielkim bluzgiem i wyrazem buntu wobec wszystkiego. Autorka wymyka się prostym definicjom, nie wiemy jakie są jej poglądy. W „Pawiu” ordynuje totalną anarchię. Krakowski spektakl przypisuje aktorom sceny a nie postaci, każdy z nich mówi kilkoma głosami, choć wszyscy przez identyczne sportowe stroje wyglądają tak samo. Na scenie spotykamy m.in. okrutnie brzydką studentkę polonistyki, prezenterkę telewizyjną, wokalistę w depresji czy poetkę neolingwistkę. Słuchamy opowieści o nagłych kłopotach z erekcją Stanisława Retro. Jest ona podana w patetycznie romantyczny sposób, jakby była poważnym kryzysem metafizycznym. Nie sposób wymienić choćby części scenicznych potyczek podawanych przez aktorów w taki sposób, jakby mówienie było koniecznością i leczyło. Co po zburzeniu wszystkiego? Nie ma morału, każdy z nas musi samemu wiedzieć, jaki będzie kolejny krok.   Zapał i fizyczne przygotowanie młodych aktorów budzi prawdziwy szacunek (kilkuminutowy monolog aktorki stojącej w mostku), ale warto do tego dołożyć ich wielką muzykalność. Ścieżka dźwiękowa jest wykonywana przez nic samych. Słychać w niej perfekcyjną wielogłosowość i poczucie rytmu. I znane tematy – Ojciec chrzestny, Ennio Morricone z westernów Sergio Leone czy muzyka z serialu „Janosik”.   Niezależnie od werdyktu jurorów pewne jest, że to fantastyczne że możemy oglądać w Koszalinie takie spektakle przy pełnej sali, tak podczas pokazu jak i dyskusji z aktorami po nim.

nTeatr czyli najmłodszy

Kuba Grabski / fot. spektaklu - Tomasz Gajewski - Teatr Nowy im. K. Dejmka w Łodzi - 15 Czerwca 2013 godz. 6:19
Trzeciego dnia mogliśmy obejrzeć spektakl stworzony przez najmłodszy zespół reprezentujący Akademię Teatralną w Warszawie, łódzką „Filmówkę” i Teatr Nowy im. Kazimierza Dejmka w Łodzi. Przed pokazem konkursowym na scenie przy teatrze prezentowali  się najmłodsi gitarzyści pod kierunkiem Marka Dziedzica.   Piątkowy spektakl powstał na podstawie tekstu amerykańskiego dramaturga i scenarzysty  Stephena Belbera. Ową amerykańskość można to było łatwo zauważyć słuchając dialogów na scenie. Solidnych, z perfekcyjnie budowanym napięciem i zaskakującymi zwrotami akcji. Po tych trzech przymiotnikach łatwo można stwierdzić że „Tape” to farsa, czyli gatunek dominujący w teatrze środka. W opinii niektórych teatralnych purystów, może to być obelga, ale spektakl Anety Groszyńskiej mógł się spodobać. Fakt wyboru takiego tekstu przez debiutującą reżyserkę był nieco zaskakujący, ale ona sama bez owijania w bawełnę stwierdziła, że potraktowała tę inscenizację jako swoiste ćwiczenie warsztatowe.   Przedstawienie jest półtoragodzinną rozmową dwóch przyjaciół, która szybko przybiera zgoła nieoczekiwany charakter, kiedy okazuje się że zdarzenia z przeszłości ujawniają skrywane dotąd fakty i stanowią swoistą próbę dla tej długoletniej relacji. Panowie szybko zmieniają grane przez siebie role, jeden z nich gra tego doświadczonego i mądrego, aby za chwilę okazać się pustym demagogiem.   Cała intryga oczywiście ma związek z miłosnym trójkątem sprzed lat, pojawia się szkolna koleżanka obu panów, dzisiaj prokurator i kiedy okazuje się, że jeden jest dealerem, a drugi dopuścił się przestępstwa na tle seksualnym, udaje że wzywa policję, aby zaaresztowała obu swoich byłych kochanków. Tekst sztuki napisany jest sprawnie, może trochę jak według szablonu, ale zawiera wszystkie elemnet potrzebne dla emocjonalnego odbioru.   Autorzy inscenizacji pokusili się o autorski pomysł uzupełnienia fabuły o zabieg sztuki w sztuce. Całe spotkanie rejestrowane jest dla potrzeb filmu lub telewizji. Oprócz głównych bohaterów, na scenie całości pilnuje reżyser, który ingeruje w przebieg akcji, komentując grę aktorów i sugerując swoje rozwiązania poszczególnych scen. Powoduje to swoisty nawias, przymrużenie oka, a zarazem pokazuje interesującą dla widza kuchnię warsztatu aktorskiego, kiedy te samą kwestię bohaterowie podają nieco inaczej, na skutek sugestii reżysera.   Podczas dyskusji po spektaklu, widzowie wyrażali zadowolenie, że mogą zobaczyć na festiwalu solidny, nie rewolucyjny kawałek teatru, z linearną akcją i bez udziwnień. Podobało się aktorstwo czwórki świeżo upieczonych aktorów. Nie obyło się bez uwag: a to o dziwną rolę reżysera, czy o nie pogłębione charaktery bohaterów, ale przeważały opinie pozytywne.   Dzisiaj  czarny koń tegorocznych konfrontacji czyli „Paw królowej” wg tekstu Doroty Masłowskiej w wykonaniu krakowskiego Starego Teatru. Spektakl od początku typowany jest na zwycięzcę IV mTeatru. Jaka będzie decyzja jury dowiemy  się w najbliższą niedzielę po godzinie 19:00.

Przełamując konwencje

Kuba Grabski / fot spektaklu www.teatr.kalisz.pl - 14 Czerwca 2013 godz. 6:08
Drugi dzień mTeatru to prezentacja spektaklu Teatru im. W. Bogusławskiego w Kaliszu na zrealizowanego na podstawie kultowego dla wielu filmu Larsa von Triera. Festiwalowy dzień, podobnie jak wczoraj rozpoczął się od prezentacji zespołów rockowych działających pod dachem Pałacu Młodzieży. Na skwerku obok kaplicy można było zobaczyć całą grupę fanów, którzy oklaskiwali swoich ulubieńców. Mam nadzieję, że chociaż mała część z nich trafiła potem na spektakl.   Dla wielu teatromanów informacja o inscenizacji filmu „Przełamując fale”, była elektryzująca. Zapewne głównie z powodów formalnych – jak scenariusz filmowy zafunkcjonuje w teatrze, ale także z powodu samej treści, kontrowersyjnej, ale i dającej powód do bardzo ważnych  dyskusji o nas samych.     Przypomnijmy, że historia opisuje dramat młodej pary – Jan po wypadku jest sparaliżowany i niepełnosprawny jako mężczyzna. Beth kocha go pierwszą, wielką miłością i nie wie jak się odnaleźć w nowej sytuacji. Słyszy od męża szokującą propozycję, żeby sobie kogoś znalazła i uprawiała z nim seks a potem opisywała mu to ze szczegółami. Beth po chwili wahania przystaje na tą propozycję w imię miłości i wiary, że taka ofiara uzdrowi Jana.   Właściwie można powiedzieć, że poza paroma szczegółami historia opowiedziana przez Macieja Podstawnego jest bliska oryginałowi. Jest drugim festiwalowym przedstawieniem podnoszącym kwestie wiary. Reżyser zastanawia się czy relacja między małżonkami, w tym bardzo religijnej Beth a resztą społeczności żyjącej według boskich przykazań, jest oparta na ksenofobii, hipokryzji czy może jest opowieścią o sekcie. Na pewno pokazuje człowieka w sytuacjach ekstremalnych, bezradnego wobec surowej społeczności, którą stać tylko na odrzucenie kogoś kto łamie reguły.     Kaliski spektakl był w sporej części pokazywany na ekranie, widzowie podczas dyskusji mieli to za złe Podstawnemu, twierdząc że przyszli do teatru, a nie do kina. Reżyser bronił się mówiąc, że sztuki wizualne od lat się przenikają i możliwe jest takie przełamywanie konwencji. Padały także głosy, że widać było walkę między tymi konwencjami, z czym reżyser się zgodził. Pytany dlaczego zainteresował się tym tekstem, odpowiedział, że był ciekawy jak problemy poruszone przez von Triera zafunkcjonują w takim mieście jak Kalisz, które jest byłą stolicą województwa, leżącą poza głównymi szlakami komunikacyjnymi. Zauważył, że Koszalin jest w bardzo podobnej sytuacji. Polski katolicyzm, szczególnie w wydaniu opresyjnym, jest jego zdaniem bardzo interesującym zjawiskiem i tłem dla dramatu  wymyślonego przez Larsa von Triera.   Reasumując, spektakl się podobał, podkreślano dobre aktorstwo i interesujące tematy do dyskusji.   Piątek będzie dniem prezentacji trzeciego spektaklu konkursowego, tym razem będzie to Tape Stephena Belbera, amerykańskiego dramatopisarza i scenarzysty, to historia o męskiej przyjaźni, w której wspomnienia z lat szkolnych odsłaniają, często ukrytą głęboko w człowieku, potrzebę rywalizacji i dominacji nad drugim. Na scenie BTD zaprezentują się aktorzy z Teatru Nowego im. K. Dejmka w Łodzi. Szczegóły w naszym kalendarzu.