Takiej wrzawy wokół wyboru nowego szefa Muzeum w Koszalinie jeszcze nie było. Choć oczywiście wyborom zawsze towarzyszyły emocje, to te obecne, są wyjątkowe. A wszystko za sprawą hejtu...
Mowa nienawiści
Po ogłoszeniu przez prezydenta Koszalina, Tomasza Sobieraja konkursu (link TU ) na nowego dyrektora muzeum na fejsbukowym koncie pojawił się anonimowy wpis recenzujący dotychczasową pracę ubiegającego się o reelekcję obecnego szefa tej placówki Zygmunta Kalinowskiego. Nie mający odwagi podpisania się pod swoją publikacją autor wysunął wobec dyrektora szereg zarzutów. Od niedbania o muzeum, ograniczania jego działalności po pracowniczy mobbing włącznie. Cały materiał można przeczytać klikając TU.
Wpis spowodował - w komentarzach pod nim - ostrą polemikę. Kalinowski, broniąc się wyjaśniał m.in.:
W obronie dyrektora stanął Zdzisław Pacholski, artysta fotografik przewodniczący 10-osobowej Rady Muzeum. "Stop-hejt" to główne przesłanie napisanego przez Pacholskiego, a podpisanego przez kilkanaście osób listu do prezydenta Koszalina. List najprawdopodobniej sprowokował z kolei Marcina Napierałę, konferansjera, dziennikarza, a przede wszystkim wiceszefa koszalińskiej nowo powstałej Rady Kultury do następującej publikacji (link do niej TU.)
Mimo że autor już na wstępie popełnił dwa merytoryczne błędy - Radę Muzeum nie powołuje dyrektor Muzeum, a prezydent miasta (link TU) oraz zarzucił jednemu z członków komisji konkursowej wybierającej nowego dyrektora muzeum, że kolportuje list poparcia i jest jego sygnatariuszem a nie jest - to posłużył on do tego, by Rada Kultury jednomyślnie "w trosce o zachowanie najwyższych standardów w procedurze wyboru" przegłosowała wniosek do prezydenta o odwołanie członka komisji konkursowej. "To chyba pierwszy w historii miasta przypadek, gdy społeczna grupa reprezentujących mieszkańców ludzi kultury nie tylko publicznie ujawnia mętne poczynania jednego z popleczników dyrektora miejskiej placówki, ale i składa formalny wniosek mający takim nieprawidłowościom zapobiec"...
A propos poplecznictwa
Tu na scenie pojawia się inny kandydat, a właściwie kandydatka startująca w konkursie, doskonale znana koszalinianom Joanna Chojecka. To była dyrektorka Archiwum Państwowego w Koszalinie, która za czasów rządów PiS awansowała najpierw na zastępcę Naczelnego Dyrektora Archiwum Państwowych, a następnie została powołana przez premiera Mateusza Morawieckiego na zastępcę dyrektora Instytutu Strat Wojennych im. Jana Karskiego. Więcej o jej biografii TU.
Rok temu o Instytucie Strat Wojennych i Chojeckiej pisały ogólnopolskie wszystkie media informacyjne. A pisały tak:
Głównym zadaniem realizowanym przez Instytut w 2022 r. było rozpowszechnianie „Raportu o stratach” (link TU) powszechnie znanego jako "Raportu Mularczyka", Arkadiusza Mularczyka, wiceministra spraw zagranicznych w latach 2022-2023. Raport ten został sporządzony na polityczne zamówienie PiS i podsycał antyniemieckie nastroje. Jan Grabowski, historyk z Ottawy na łamach "Gazety Wyborczej"(link TU ) tak go podsumował: "Raport Mularczyka jest niechlujnie napisanym, pełnym błędów i przemilczeń dokumentem sporządzonym na polityczne zamówienie. Dla historyka, czy też dla kogoś szukającego w tym tekście sprawozdania ze stanu naszej wiedzy historycznej, czytanie raportu jest zwykłą stratą czasu".
Instytut Strat Wojennych pod lupą NIK
Skandaliczne sytuacje panujące w Instytucie Strat Wojennych, które zostały ujawnione przez media potwierdzili konkrolerzy Najwyższej Izby Kontroli. W raporcie NIK (link TU) czytamy m.in. : " W 2022 r. żaden z dyrektorów Instytutu nie sporządził wymaganych zapisami statutu planów wydawniczych, projektu kierunków działalności nadawczej, edukacyjnej, wydawniczej, popularyzatorskiej realizowanych przez Instytut oraz nie zatwierdził regulaminu zarządzania prawami autorskimi i prawami pokrewnymi.
Ponadto Instytut nie spełniał podstawowych wymogów dotyczących prowadzenia ksiąg rachunkowych określonych w art. 13 ust 1 uor, a księga główna, prowadzona odręcznie i niechronologicznie, była niekompletna. Z tego względu NIK odstąpiła od wydania opinii o sporządzonych przez kontrolowaną jednostkę sprawozdaniach budżetowych.Powyższe ustalenia wskazują na brak w Instytucie adekwatnej i skutecznej kontroli zarządczej w obszarze wydatków i sprawozdawczości". Oczywiście, za sytuację w Instytucie przede wszystkim odpowiadał dyrektor, ale Chojecka, jako jego zastępczni także w części ponosi za nią odpowiedzialności.
Burmistrz-rugbysta nominuje dyrektora muzeum
Michał Górny, to kolejny, trzeci kandydat na dyrektora koszalińskiego Muzeum. W Internecie znajdujemy taką informacje o nim: "Dr Michał Górny, historyk wojskowości i archeolog specjalizujący się w historii broni czarnoprochowej, ze szczególnym uwzględnieniem przemian technicznych zachodzących w XIX wieku. Studia historyczne i archeologiczne ukończył na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, doktorat obronił w 2022 roku na Uniwersytecie Warszawskim. Były dyrektor Muzeum Ziemi Sochaczewskiej i Pola Bitwy Nad Bzurą".
Górny swoją dyrektorską nominację odebrał z rąk burmistrza Sochaczewa Piotra Osieckiego. Osiecki przez lata członek Prawicy Rzeczpospolitej, koalicjanta PiS to także utytuowanyy sportowiec. Były reprezentant Polski w rugby. Po jego odejściu z fotela burmistrza z funkcji dyrektora zrezygnował także Górny.
Archeologia to jego pasja
Jacek Borkowski, archeolog z wieloletnim stażem. Były kierownik, a nawet pełniący obowiązki dyrektora Muzeum w Koszalinie to czwarty kandydat na szefa Muzeum. Ma za sobą "ostry życiowy zakręt", ale uległ on już zatarciu. To, co obecnie wiadomo o Borkowskim, to to, że jest fachowcem. Niedawno nadzorował prace archeologiczne dotyczące wydobycia odnalezionego, a poszukiwanego od 80 lat najsłynniejszego koszalińskiego pomnika Fryderyka Wilhelma I
Dziś komisja konkursowa rozpocznie przesłuchania kandydatów. Przed nią, jak i prezydentem Koszalina ważna - jak się okazuje także społecznie - decyzja dotycząca wyboru dyrektora Muzeum.
Nazwisko nowego dyrektora mamy poznać do końca bieżącego roku.
Wojciech Kukliński, fot. Dominik Wasilewski