Koszalin, Poland
KATEGORIA

Wideo

Tenisistka, która potrafi podbijać piłkę

Film At, film: Twitter/Darren Cahill - 24 Marca 2021 godz. 6:53
Wczoraj w Miami podczas turnieju WTA1000 był Media Day. Z tego powodu kilka tenisistek spotkało się z reporterami. 29-letnia Rumunka Simona Halep, która sklasyfikowana jest aktualnie na 3. miejscu najlepszych tenisistek poinformowała, że poddała się szczepieniu na Covid-19. Równocześnie przypomniano jej nieprzeciętne umiejętności piłkarskie. jakie Sami się przekonajcie... Dodajmy, że w pierwszej rundzie turnieju Magda Linette wygrała 6:1, 3:6, 6:0 z Robin Montgomery (USA, WC). Iga Świątek, która w turnieju została rozstawiona z nr 15 w czwartek zagra z Czeszką Barborą Krejcikovą. Krejcikova pokonała Rosjankę A. Blinkową 6:1, 3:6, 6:3. 

Senator Gawłowski ujawnia kolejne afery PiS

Film Ala za FB/Stanisław Gawłowski - 23 Marca 2021 godz. 6:59
- Niegospodarność i nepotyzm w WFOŚiGW Szczecinie. Od 2 lat niszczeje budynek po biurze WFOŚ w Koszalinie, a w samym funduszu zatrudniani są członkowie PiS lub ich rodziny - mówi podczas spotkania z dziennikarzami Stanisław Gawłowski, niezależny senator z Koszalina. - Miejsce tej konferencji nie jest przypadkowe - mówił senator. - Ten obiekt od dwóch lat niszczeje. Nie jest wykorzystywany, nikt nie potrafi znaleźć dla niego najemcy. Dlaczego? Nikomu na tym nie zależy? To niegospodarność. Dodał i poruszył także wątek zatrudniania członków PiS. - Lista osób, które otrzymały etat za wspieranie PiS, jest naprawdę długa. Mam też oczywiście listę osób, które trzeba było popierać. To między innymi nasi posłowie z PiS - stwierdził Gawłowski.

Trafiające do Bałtyku zanieczyszczenia zostają w nim nawet 30 lat

Film Ala za Fundacja MARE - 22 Marca 2021 godz. 12:52
Morze Bałtyckie jest wyjątkowe w skali całego świata, ponieważ jest dość słodkie, a wymiana wody trwa w nim nawet 30 lat. To oznacza, że zanieczyszczenia, które trafiają do niego z niemal całego obszaru Polski, pozostają w nim na długo i wpływają na populację ryb bałtyckich. Z okazji obchodzonego 22 marca Światowego Dnia Ochrony Morza Bałtyckiego organizacje ekologiczne i rybacy apelują do konsumentów o pomoc w ochronie zasobów. – Nawet najmniejsza zmiana naszych codziennych przyzwyczajeń może wpłynąć na to, jak wygląda Bałtyk i na jak długo wystarczą nam jego zasoby – podkreśla Marcin Radkowski, prezes zarządu Kołobrzeskiej Grupy Producentów Ryb. – Bałtyk jest bardzo specyficznym morzem, nawet w skali całego świata. Jest zbiornikiem wód brachicznych, dodatkowo jest dość słodkim morzem, a wymiana wody – przez to, że jest na wpół zamknięty – zajmuje mu około 30 lat. Dlatego wszystkie zanieczyszczenia i wszystko, co przedostanie się do Bałtyku, zostanie w nim minimum przez tyle czasu. Stąd tak ważne jest, żebyśmy zajęli się Bałtykiem i jego ochroną – podkreśla w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Biznes Olga Sarna, prezes zarządu Fundacji MARE. 22 marca w krajach położonych nad Bałtykiem co roku obchodzony jest Światowy Dzień Ochrony Morza Bałtyckiego, ustanowiony przez Komisję Helsińską w 1997 roku. Ma on zwrócić uwagę na konieczność podjęcia działań w celu ochrony wód tego morza i jego zasobów. – Do najważniejszych problemów, z jakimi boryka się Bałtyk, należą odpady morskie: wszelkiego rodzaju plastik, zagubione, stare sieci rybackie czy np. niedopałki papierosów. Widzimy też bardzo postępujące zmiany klimatyczne, a konkretnie zmiany temperatury wody, które mają bardzo duży wpływ na organizmy żyjące w morzu. Ten akwen jest też mocno zanieczyszczony – spływają do niego zanieczyszczenia z przemysłu i rolnictwa, a pod wodą znajdują się wraki z paliwem i broń chemiczna z czasów I i II wojny światowej, które także zagrażają Bałtykowi. Tym tematem trzeba się zająć, zanim w nadchodzących latach to wszystko zacznie przedostawać się do wody – podkreśla Olga Sarna. Jedną z najskuteczniejszych metod ochrony środowiska Morza Bałtyckiego jest zmniejszenie emisji zanieczyszczeń oraz eksploatacji jego zasobów, np. poprzez ograniczenie zużycia sztucznych nawozów w rolnictwie oraz skuteczniejsze oczyszczanie ścieków. Niemal cały obszar Polski (99,7 proc.) znajduje się w zlewni Bałtyku, więc każdy konsument ma wpływ na to, co ostatecznie trafia do morza. – Tak naprawdę nie ma znaczenia, gdzie jesteśmy: w Gdańsku, w Warszawie, Krakowie czy we Wrocławiu – i tak mamy wpływ na Bałtyk. Wszystko to, co wylejemy czy wyrzucimy na ziemię, docelowo może spłynąć do Bałtyku i go zanieczyścić –wskazuje prezes zarządu Fundacji MARE. – W naszym najnowszym programie edukacyjnym Naturalnie Bałtyckie chcemy pokazać Polakom, że nawet najmniejsza zmiana naszych codziennych przyzwyczajeń może wpłynąć na to, jak wygląda Bałtyk i na jak długo starczą nam jego zasoby – podkreśla Marcin Radkowski, prezes zarządu Kołobrzeskiej Grupy Producentów Ryb. Marka Naturalnie Bałtyckie informuje konsumenta, że ma on do czynienia z rybą bałtycką najwyższej jakości. Program ma na celu promowanie racjonalnego wykorzystywania zasobów morza i świadomej konsumpcji lokalnych ryb, których połów generuje najmniejszy ślad węglowy. Znakiem Naturalnie Bałtyckie oznaczane są produkty rybne wytwarzane z ryb pozyskanych z Bałtyku, zgodnie z najwyższymi standardami jakościowymi, a także bez szkody dla środowiska. Takim standardem jest też certyfikat MSC, który aktualnie polskie organizacje połowowe starają się uzyskać. – Standard Zrównoważonego Rybołówstwa MSC to trzon naszego programu i wyznacza zasady, jakimi powinny kierować się rybołówstwa, które chcą poławiać w sposób zrównoważony, czyli taki, żeby nie zagrażać ekosystemom morskim, żeby chronić zwierzęta, które żyją w morzach i oceanach, a przy okazji eksploatować stada i gatunki ryb, które konsumują ludzie na całym świecie – mówi dr Marta Potocka, menedżer ds. kontaktów z klientami biznesowymi i rybakami w MSC Polska i Europa Centralna. Polskie organizacje rybackie, które prowadzą połowy na Północnym Atlantyku czy Południowym Pacyfiku, są członkami  programu MSC już od ponad 10 lat. Od ubiegłego roku w procesie certyfikacji MCS uczestniczą też organizacje rybaków, którzy poławiają na rodzimym Bałtyku. – Wyniki audytów, którym poddawani są polscy rybacy na Bałtyku, poznamy za kilka miesięcy – wskazuje dr Marta Potocka. – Przystąpienie polskich rybaków do programu MSC będzie dowodem, że faktycznie wszyscy poławiający ryby na Bałtyku robią to w sposób zrównoważony, bezpieczny dla naszego akwenu. – Od jakiegoś czasu polscy rybacy są właściwie największą organizacją ekologiczną, której najbardziej zależy na tym, żeby dbać o zasoby Bałtyku. Realizowaliśmy projekty z wieloma organizacjami ekologicznymi, dotyczące np. usuwania z dna Bałtyku utraconych narzędzi połowowych, czyli tzw. sieci widm. Teraz jesteśmy w trakcie projektu, który ma ograniczyć emisję spalin emitowanych przez kutry rybackie. Staramy się też o certyfikat zrównoważonego rybołówstwa MSC dla naszych ryb bałtyckich – podkreśla Marcin Radkowski. Według danych Europejskiego Obserwatorium Rynku w zakresie Rybołówstwa (EUMOFA) statystyczny Polak zjada rocznie ok. 14,5 kg ryb, czyli nawet trzykrotnie mniej niż mieszkańcy krajów śródziemnomorskich. Co istotne, rzadko też sięgamy po ryby z Bałtyku. Rodzime gatunki, takie jak śledź, szprot, flądra, łosoś, turbot czy sandacz, częściej trafiają na stoły w Skandynawii czy Europie Zachodniej, gdzie są cenione przez konsumentów ze względu na swoje prozdrowotne właściwości. Badania jednoznacznie udowadniają, że ryby i przetwory rybne z Bałtyku zawierają śladowe zawartości zanieczyszczeń i nie zagrażają konsumentom. – Badania Morskiego Instytutu Rybackiego wskazują, że poziom zanieczyszczeń w rybach bałtyckich jest zdecydowanie niższy niż jeszcze 20–30 lat temu. Zresztą ryby bałtyckie nigdy nie przekraczały jakichkolwiek norm, nawet się do nich nie zbliżamy. Ryby bałtyckie są pełne wielonasyconych kwasów omega-3, mają łatwo przyswajalne białko, mikroelementy i witaminy, dlatego gorąco je polecam. Powinniśmy wszyscy dbać o Bałtyk i o rzeki, które do niego wpadają, żeby tych zasobów starczyło nam na jak najdłużej – podsumowuje prezes zarządu Kołobrzeskiej Grupy Producentów Ryb.

TPD Koszalin: Jerusalema Dance Challenge

Film Ala za FB/TPD Koszalin - 22 Marca 2021 godz. 3:25
Z okazji Dnia Ogniskowicza TPD Koszalin przygotowało niespodziankę - Jerusalema Dance Challenge. Południowoafrykańska piosenka „Jerusalema” zyskała nowe życie dzięki grupie tanecznej z Angoli i daje ludziom na całym świecie poczucie bycia częścią wspólnoty w trakcie izolacji spowodowanej pandemią COVID-19. Lepsze napięcie mięśniowe, większa wytrzymałość i zdrowsze serce – korzyści zdrowotne wynikające z tańca są bezsprzeczne. Być może mniej ewidentną, ale równie ważną korzyścią, jaką daje taniec, jest to, że pozwala on przekraczać granice językowe i fizyczne oraz zbliża ludzi do siebie, tym samym tworząc poczucie wspólnoty w okresie dystansowania fizycznego wymuszonego przez koronawirusa. W ostatnich czasach stało się to jeszcze bardziej oczywiste dzięki globalnej modzie na taniec do piosenki „Jerusalema”, który niespodziewanie podbił świat.  Wszystko zaczęło się na początku 2020 roku, kiedy angolska grupa taneczna Phenomenos do Semba dodała własną choreografię do południowoafrykańskiego przeboju z 2019 roku pt. „Jerusalema” autorstwa Master KG i Nomcebo Zikode. Nakręcony gdzieś na podwórkach Luandy film JerusalemaDanceChallenge pokazuje grupę przyjaciół, którzy tańczą, nie przerywając posiłku. W dobie obecnej pandemii “film #JerusalemaDanceChallenge stał się odpowiedzią na zarazę”, pisze Ananya Jahanara Kabir, historyk literatury i kultury z King’s College ondon, w artykule opublikowanym na stronie „Modern Ghana”. „Niemal z dnia na dzień wszyscy, od policjantów w Afryce do księży w Europie, zaczęli publikować swoje własne filmy taneczne do »Jerusalemy«, odtwarzając tę choreografię”.   Siła i rozpoznawalność tańców grupowych, takich jak wyzwanie taneczne „Jerusalema”, leży w jego choreografii, która jest na tyle prosta, że zachęca ludzi do dołączenia, a równocześnie na tyle trudna, aby podtrzymać ich zaangażowanie. „Układ kroków wymaga ukierunkowanego ruchu poprzez przeskakiwanie z nogi na nogę i skręcenie ciała o 90 stopni w celu powtórzenia całego układu. L kroki tworzą przyjemne napięcie, a ponieważ ich układ się powtarza, do tańca mogą dołączać kolejne osoby, aż do zakończenia piosenki”, wyjaśnia prof. Kabir.   Tworzenie radości z bólu   Na swojej stronie na Facebooku zespół Phenomenos do Semba wspomina o „alegria da dança”, czyli radości płynącej z tańca. Synkopowane Według prof. Kabir „można to również odczytać jako »politykę radości« (ang. alegropolitics), czyli radość powstałą na bazie traumy i dehumanizacji. Z punktu widzenia historii niewolnictwo, kolonializm, komodyfikacja i ciągłe zagrożenie życia osób czarnoskórych jest źródłem afro-atlantyckiej kultury ekspresyjnej”. Ten paradoks między fascynującą żywiołowością afrykańskich rytmów i ich traumatycznymi źródłami było przedmiotem zakończonego projektu MODERNMOVES finansowanego przez UE, któremu przewodziła prof. Kabir i jej zespół z King’s College London.  Badaczka uważa, że bardziej użyteczne byłoby podejście do wyzwania tanecznego Jerusalema „w odniesieniu do toczących się procesów kreolizacji – mieszania się kultur – które są widoczne wzdłuż wybrzeży Atlantyku”, niż jako wewnątrzafrykańskiego zjawiska. „Wielokierunkowa, nieprzewidywalna, ale zawsze innowacyjna kreolizacja jest siłą napędową »polityki radości« dziedzictwa muzycznego i tanecznego Afryki. Spopularyzowanie południowoafrykańskiego utworu przez angolski film jest przykładem ducha współpracy i konkurencyjności kreolizacji”, twierdzi badaczka.  Płynne przejście od jedzenia do tańca wskazuje, że angolski zespół czerpie z „głębokich i wyraźnych zasobów afro-atlantyckich umiejętności przetrwania poprzez radość”, zauważa prof. Kabir. „»Jerusalema« stała się wiralem podczas pandemii koronawirusa, ponieważ wyzwanie związane z tańcem stało się prostym sposobem budowania wspólnoty: zwłaszcza w czasie, gdy ludziom tak bardzo brakuje do tego okazji”.   W ramach projektu MODERNMOVES (Modern Moves: Kinetic Transnationalism and Afro-Diasporic Rhythm Cultures) naukowcy badali ewolucję afrykańskich tańców, od plantacji po miasta na całym świecie. Celem projektu było poznanie powiązań współczesnego świata z kulturami opierającymi się na afrykańskich rytmach. Projekt zakończył się w 2018 roku. 

Samorządy przeciwne planom centralizacji szpitali. Podważają konstytucyjność dotychczasowych propozycji

Film Ala za Newseria.pl - 19 Marca 2021 godz. 9:37
Projekt ustawy o centralizacji szpitali ma być gotowy do końca maja, ale wciąż nie wiadomo, jak ma ona wyglądać. – Ostatnio pojawił się pomysł, że rząd przejmie 51 proc. udziałów w szpitalach samorządowych – informuje wiceprezydent Warszawy Renata Kaznowska. Samorządy są przeciwne takim zmianom i mają wątpliwości co do ich konstytucyjności. W ostatnich latach zainwestowały w swoje placówki miliardy złotych, a wciąż nie wiedzą, co stanie się z ich majątkiem, czy zostaną im przyznane odszkodowania ani czy – w obliczu planowanego przejęcia szpitali przez rząd – powinny kontynuować prowadzone w nich inwestycje. – Z ostatniego posiedzenia Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego dowiedzieliśmy się, że być może rząd przejmie 51 proc. udziałów w naszych szpitalach. Innymi słowy infrastruktura ma zostać u nas, w samorządach, my będziemy za nią odpowiadać, łożyć na nią pieniądze, ale nie będziemy mieli żadnego wpływu na to, jak szpital będzie wyglądał, jak będzie kształtowany zarząd. To jest nieprawdopodobne. Wszystko to na razie odbywa się na zasadzie badania, sprawdzania, testowania i przygotowywania podwalin pod ustawę, która będzie konsultowana w przyszłości – mówi agencji Newseria Biznes Renata Kaznowska, wiceprezydent m.st. Warszawy, odpowiedzialna m.in. za obszar miejskiej polityki zdrowotnej. Minister zdrowia Adam Niedzielski powołał 23 grudnia ub.r. zespół roboczy, który ma wypracować rozwiązania legislacyjne dotyczące planowanej restrukturyzacji szpitali. Ma ona objąć m.in. przekształcenia właścicielskie, konsolidację sektora szpitalnictwa i przeprofilowanie szpitali, a także utworzenie podmiotu odpowiedzialnego za centralny nadzór nad placówkami. Na tej podstawie powstanie projekt ustawy, który ma być gotowy do końca maja tego roku. – Ten zespół ma przygotować bardzo wiele założeń. To nie tylko centralizacja, ale i wypracowanie modelu czegoś, co my nazywamy po prostu nacjonalizacją szpitali. Dla samorządów to nie jest reforma, ale absolutna rewolucja, o bardzo poważnych skutkach – mówi Renata Kaznowska. Z dotychczasowych informacji wynika, że Ministerstwo Zdrowia rozważa kilka wariantów centralizacji, w tym m.in. przekazanie całości szpitali pod nadzór MZ i model mieszany, w którym szpitale powiatowe przeszłyby pod nadzór marszałków województw. Te plany w oficjalnym stanowisku skrytykowała już m.in. Polska Federacja Szpitali, która zwróciła uwagę, że dyskusja o restrukturyzacji szpitalnictwa toczy się w samym środku pandemii, przy rosnącej liczbie zakażeń, zgonów i hospitalizacji. Wiceprezydent Warszawy zauważa też, że nieco ponad dwa miesiące, które zostały na przygotowanie projektu ustawy o restrukturyzacji szpitali, to bardzo krótki czas, zważywszy na skalę zmian szykowanych przez rząd. Tym bardziej że zespół roboczy nie wypracował jeszcze żadnych konkretów. – Uczestniczę we wszystkich spotkaniach organizowanych w ramach konsultacji z ministrem Sławomirem Gadomskim, odpowiedzialnym za przygotowanie podwalin pod nową ustawę. Na tych spotkaniach pojawiają się wciąż nowe pomysły, propozycje, a jednocześnie nie dostajemy odpowiedzi na konkretne, merytoryczne pytania, które zadajemy. Warszawa ma 10 szpitali, z których pięć działa w formule SPZOZ [samodzielny publiczny zakład opieki zdrowotnej – red.], a pięć to spółki prawa handlowego. Czy te szpitale przechodzą na własność rządu? Jeżeli tak, to co z ich majątkiem? Jeżeli rząd przejmuje nasze szpitale, to co ze środkami, które w ciągu ostatnich kilkunastu lat w nie zainwestowaliśmy? Nasze szpitale są wyremontowane, mają znakomitą aparaturę i chcemy wiedzieć, co się stanie z tym majątkiem – podkreśla wiceprezydent stolicy. Warszawa zarządza 10 szpitalami, które mają sprzęt i aparaturę o wartości 380 mln zł. Ponad 70 proc. tej kwoty zostało sfinansowane z budżetu stolicy, a w ostatnich kilku latach wydatki majątkowe na ten cel sięgnęły 1,6 mld zł (m.in. rozbudowy, modernizacje, doposażenie w sprzęt i aparaturę medyczną oraz budowa Szpitala Południowego). Miejskie placówki zostały też w większości wyremontowane i doinwestowane, mają wysoki standard oddziałów, a w najbliższych latach zaplanowano kolejne 426,5 mln zł na dokapitalizowanie i kontynuację inwestycji w miejskich szpitalach (np. 173 mln zł na rozbudowę i wyposażenie Szpitala Bielańskiego i 190 mln zł na modernizację SOR w Szpitalu Czerniakowskim i na Solcu). Miasto nie wie, czy w obliczu planowanego przejęcia szpitali przez rząd powinno kontynuować te inwestycje. W kropce są też inne samorządy. – Warszawa właśnie oddała do użytkowania Szpital Południowy za 400 mln zł. Co z tymi pieniędzmi? Czy rząd nam je zwróci? W tej chwili wylewamy też trzeci poziom bardzo dużego bloku w Szpitalu Bielańskim za prawie 200 mln zł. Nie wiemy, jak to będzie rozliczone i czy mamy dzisiaj zaprzestać tej inwestycji i wyprowadzić wykonawcę z budowy? Na żadne z tych pytań w zasadzie nie dostaliśmy odpowiedzi, a na kolejnych spotkaniach pojawiają się wciąż nowe pomysły – podkreśla Renata Kaznowska. Samorządy podkreślają, że należące do nich placówki są lepiej zarządzane, a ich zadłużenie jest minimalne w stosunku do rządowych. Podczas konferencji prasowej w połowie stycznia członek zarządu województwa mazowieckiego (nadzoruje 26 placówek medycznych na Mazowszu, w które zainwestowano dotąd ponad 2,9 mld zł) Elżbieta Lanc podkreśliła, że – w obliczu niedofinansowania przez NFZ – placówki już dawno znalazłyby się w zapaści, gdyby nie wsparcie finansowe samorządów. Jak oceniała, centralizacja szpitali to powrót do PRL i zarządzania wszystkim bezpośrednio z Warszawy. Podobnego zdania jest Związek Powiatów Polskich, który wskazuje, że zadłużenie szpitali powiatowych to tylko ok. 20 proc. całkowitego zadłużenia szpitali w Polsce, szacowanego w III kwartale ub.r. na 15,2 mld zł. Z kolei cała infrastruktura i sprzęt zakupione przez nie w ciągu ostatnich 20 lat zostały sfinansowane z funduszy europejskich albo samorządowych, a więc de facto pieniędzy mieszkańców. Związek wyraził zdecydowany sprzeciw dla projektowanych zmian i ocenił, że przypominają one powrót do czasów socjalizmu. Samorządy mają też wątpliwości co do konstytucyjności pomysłów rządu. – Cały czas słyszymy i jesteśmy uspokajani, że to są przymiarki, próby, że trwają konsultacje i one mają tylko częściowo formalny charakter, ponieważ te właściwe odbędą się już przy okazji konsultowania ustawy. W ramach Związku Miast Polskich i Unii Metropolii Polskich rozważamy kwestie konstytucyjności tych propozycji Ministerstwa Zdrowia. Wszystko zależy od tego, jaką formułę prawną finalnie będzie mieć ta centralizacja. Natomiast dzisiaj skłaniamy się ku tezie, że mamy do czynienia z działaniami o charakterze niekonstytucyjnym – mówi wiceprezydent Warszawy.

Akcja „herbatka - akrobatka"

Film Art z mat. inf. - 16 Marca 2021 godz. 5:58
Trwa akcja charytatywna pod nazwą „herbatka - akrobatka”, której beneficjentem jest Zachodniopomorskie Hospicjum dla Dzieci i Dorosłych. Pomysłodawcą akcji jest Łukasz Kamyk, którego córka trenuje w Szkole Tańca Top Toys w Koszalinie. O swoim pomyśle opowiedział zarówno Marcinowi Dubrownikowi, który jest głównym trenerem akrobatyki, jak i Paulinie Romaldowskiej - pasjonatce prowadzącej sklep z kawą i herbatą. Oboje bardzo chętnie się włączyli.   „Zależało mi na wykorzystaniu niezwykłych umiejętności młodych akrobatów z „Top Toys” do wsparcia hospicjum, któremu w okresie pandemii szczególnie potrzebna jest pomoc. Połączenie tego, co robią nasze dzieciaki oraz pewna gra słów pozwoliły stworzyć produkt, który jest swego rodzaju narzędziem. Tak powstała skomponowana przez Paulinę „herbatka - akrobatka”. Wokół nas jest bardzo dużo zbiórek, wciąż czytamy o osobach potrzebujących i jako ludzie  dorośli powinniśmy pomagać, ale też uczyć dzieci empatii. Zastanawiałem się w jaki sposób można pokazać dzieciakom, że ich wsparcie także się liczy, że mogą zrobić coś, co przełoży się na pomoc innym dzieciom„ - mówi Łukasz Kamyk.   W akcję bez wahania włączyła się szkoła „Top Toys”, której trenerzy nie pierwszy raz pomagają potrzebującym. W ciągu kilku dni nagrany został materiał video z treningów, zarówno na sali, gdzie odbywają się one codziennie, jak i w plenerze.   „Fascynujące jest to, że rodzice naszych podopiecznych zawsze znakomicie współpracują i rozumieją potrzebę takiego działania” - mówi Marcin Dubrownik, trener akrobatyki w Szkole Tańca „Top Toys”. „Specjalnie na nagranie spotu do Koszalina niektórzy musieli przyjechać z Białogardu, Słupską czy Gryfic. Chcemy pokazać naszym dzieciakom, że wszystko co robią można przełożyć na pomoc innym. Uczymy nie tylko akrobatyki i tańca, ale empatii, szacunku dla innych oraz sportowego zachowania. Mam nadzieję, że udział w tej akcji będzie właśnie taką dobrą lekcją dla wszystkich.   Pod opieką Zachodniopomorskiego Hospicjum jest ponad 50 dzieci, które nieustannie potrzebują wsparcia, a każda złotówka jest na wagę złota. „Pandemia mocno ograniczyła możliwość organizowania zbiórek, dlatego uznaliśmy że to ma sens. Kiedy zobaczyłam pierwszą wersję spotu promującego akcję, bardzo się wzruszyłam. Podobnie reagowali też nasi wolontariusze. To był taki pierwszy znak, że zostanie ona dobrze przyjęta. Dziś wiemy już, że tak faktycznie jest. Tuż po starcie zaczęły włączać się lokalne firmy.” Agnieszka Staszewska - koordynator  wolontariatu Zachodniopomorskiego Hospicjum dla Dzieci i Dorosłych.   Spot promujący wydarzenie można obejrzeć w mediach społecznościowych organizatorów: https://www.facebook.com/TopToysDance, https://www.facebook.com/Herkabawata-112485990263371     oraz obecnie na wielu prywatnych oraz firmowych profilach na Facebooku, ponieważ jest on bardzo chętnie udostępniany, nawet przez osoby niezwiązane z akcją.   „Aby pomóc hospicjum, wystarczy kupić herbatkę - akrobatkę. Z każdego sprzedanego opakowania 15 zł przeznaczamy na wsparcie hospicjum. Produkt jest zdrowy, naturalny i smaczny, co także dobrze wpisuje się w charakter tej akcji”. Paulina Romaldowska - właścicielka Herkabawata.   Honorowy patronat objął Prezydent Koszalina - Pan Piotr Jedliński.   Zakupu można dokonać na stronie internetowej sklepu lub stacjonarnie, przy ul. Fałata 11B w Koszalinie. Informacje o akcji oraz lista wciąż dołączających jej partnerów znajdują się na stronie www.herbatka-akrobatka.pl.   „Nie jest to nasze ostatnie działanie - zapewnia Marcin Dubrownik - rozpoczynamy przygotowania do dużej kampanii społecznej, związanej z kulturą fizyczną dzieci podczas pandemii. Dane są mocno alarmujące, a wszystkim nam powinno zależeć na kondycji i zdrowiu rosnącego pokolenia.”