Informacja dotycząca polityki plików cookies: Informujemy, iż w naszych serwisach internetowych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Dalsze korzystanie z naszych serwisów, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności. Zamknij.
Koszalin, Poland
kultura

Tak jak życzył sobie hrabia

Autor Robert Kuliński 27 Marca 2014 godz. 9:19
W sobotę, w ramach obchodów 60 lecia Bałtyckiego Teatru Dramatycznego odbędzie się premiera „Zemsty” Aleksandra hr. Fredry. Z reżyserem spektaklu Tomaszem Grochoczyńskim rozmawia Robert Kuliński.

Jak to się stało, że postanowił pan reżyserować „Zemstę”? Nie jest pan przecież zawodowym reżyserem.

- Uwielbiam sztuki hrabiego Fredry. Moim zdaniem są świetnie napisane i jest to, po prostu kawał dobrej literatury. W środowisku już się utarło, że jak Fredro- to Grochoczyński. Zajmuję się reżyserią, choćby dubbingu, już od jakiegoś czasu, ale faktem jest, że nie jestem dyplomowanym reżyserem, tylko aktorem. 

Czy reżyseria, to dla pana następny etap rozwoju artystycznego, czy może kolejna rola do odegrania?

- Nazwałbym to uzupełnieniem mojej pracy aktorskiej. Oczywiście, historię trzeba opowiedzieć w jak najlepszy sposób biorąc pod uwagę wszystkie elementy sceny. Jednak, to  praca z kolegami po fachu jest dla mnie największą frajdą. Kiedy pracujemy wspólnie i widać efekty na scenie jest to niesamowita  satysfakcja. Po trzydziestu latach jestem już na takim etapie, że traktuję swoje zajęcie jako świetną zabawę. Mam to szczęście, że lubię swoją pracę. Uczę też młodzież, która jest jak  dodatkowy motor wszelkich moich działań. Dzięki niej zachowuję świeże spojrzenie na sztukę aktorską. 
 
Jak się panu pracuje z naszymi aktorami?

- Praca z aktorem przy dziełach Fredry jest specyficzna, bo dużo zależy od zespołu oraz indywidualnego poczucia humoru. Koledzy i koleżanki w Koszalinie są świetni. Pracuje mi się z nimi fantastycznie i nie mówię tego dlatego, że tak wypada. Widziałem kilka spektakli w ich wykonaniu i muszę przyznać, używając potocznego języka, że „dobrze szyją”.
 

Co zobaczymy w pańskiej „Zemście”?

- Spektakl będzie klasyczny. Sztuka jest tak napisana, że nie wymaga zmian, czy jakichś udziwnień. Przedstawienie jest przygotowane w taki sposób w jaki życzył sobie tego hrabia. Widzowie przeniosą się w czasy Rzeczpospolitej Szlacheckiej i jestem pewien, że będą się świetnie bawić.

Nie uważa pan, że tak klasyczne już dzieło nie jest za bardzo oklepane jak na świętowanie jubileuszu BTD?

- To nie jest pytanie do mnie. Ja się ogromnie cieszę, bo mogę pracować przy czymś co ogromnie cenię i po prostu lubię. Natomiast, skoro teatr w Koszalinie rozpoczął swoją działalność przedstawieniem „Ślubów panieńskich” to uważam, że jest to dobry pomysł, aby uczcić 60 lecie sztuką tego samego autora.

Jakby pan zachęcił widzów do przybycia na premierę?

- Zapraszam wszystkich bardzo gorąco w imieniu zespołu oraz oczywiście w imieniu Aleksandra hrabiego Fredry. Spektakl na pewno zachwyci bo jest aktualny do dziś a aktorzy  są naprawdę w świetnej formie.

Dziękuję za rozmowę.

Czytaj też

W tęsknocie za szczęściem

Robert Kuliński - 2 Kwietnia 2014 godz. 13:23
Trwają przygotowania do nowego spektaklu Bałtyckiego Teatru Dramatycznego „Kali Babki”. Przedstawienie będzie oparte na motywach historii słynnego „Tulipana”, czyli Jerzego Kalibabki, najsłynniejszego uwodziciela i oszusta końcówki PRL'u. Z Michałem Siegoczyńskim reżyserem spektaklu rozmawia Robert Kuliński. Standardowo zapytam dlaczego postanowił pan przedstawić właśnie historię Kalibabki i dlaczego akurat w Koszalinie?- Cały pomysł wyniknął spontanicznie. Cztery aktorki, które nie weszły do obsady „Zemsty” zaproponowały, aby wykorzystać ten czas na zrealizowanie spektaklu. Historia Kalibabki jest idealna, to świetny materiał dramatyczny. Przypomina klasyczną postać Don Juana. Ciągła pogoń za szczęściem zatracając w tym wszelkie granice, to bardzo uniwersalny temat poruszany w literaturze od dawna. To też opowieść o kobietach, które skrzywdził, a upatrywały w nim księcia z bajki. Koszalin wydaje się świetnym miejscem do wystawienia takiego spektaklu. Kalibabka pochodził i działał w tym regionie, więc wszystkie elementy współgrają ze sobą idealnie.W jakiej formie opowie pan tę historię? - Na początku wprowadzimy pewną umowność. Cztery aktorki będą prezentować monologi zarówno kobiet, które miały styczność Kalibabką, jak i samego uwodziciela. Całość w stylistyce konferansjerskiej i karaoke. To będzie zarówno komedia i dramat. Zależy mi na tym, aby nie prezentować Kalibabki w sposób bajkowy. W pewnym sensie odwołuję się do klasycznej szekspirowskiej komedii, która na pierwszy rzut oka jest zabawna, ale gdy spojrzy się na nią od drugiej strony, dostrzec można mroczne elementy. Z jednej strony pojawi się narracja Kalibabki przedstawiającego historię w charakterystyczny dla niego sposób, że wszystko przecież jest dobrze i świetnie się bawi. Natomiast, z drugiej strony będą wypowiadać się skrzywdzone kobiety. Chcę uciec od takiego obrazu podrywacza, jaki można zobaczyć np. w filmie z Leonardem Dicaprio „Złap mnie, jeśli potrafisz”, gdzie bohater jest fajny, sympatyzujemy z nim. Jeśli chodzi o Kalibabkę chcę zwrócić uwagę na to, że przecież gwałcił, dopuszczał się pobić i rozbojów.  To nie jest cukierkowy bohater hollywoodzki. Spektakl ma charakter muzyczny. Pojawią się przeboje z lat 80- tych, niekiedy bardzo piękne piosenki np. „Wielka miłość” Seweryna Krajwskiego, jednak w bardzo nietypowym kontekście. Odwołuję się także do serialu „Tulipan”, ale nie zdradzę szczegółów. Co jest głównym założeniem spektaklu? Sama historia, jak sam pan wspomniał, jest bardzo literacka, ale oprócz opowieści sensu stricte ma ona też o czymś mówić, czy się mylę?- Dam taki przykład. Kalibabka w jednym z wielu wywiadów powiedział, że jako młody chłopak zobaczył „Gorączkę sobotniej nocy” z Travoltą i stwierdził, że on też chce być jak Tony Moreno. Pomimo, że historia kończy się źle, bo główny bohater zostaje sam, Kalibabka pominął, czy wyparł  ten element. Chcę zbadać, co takiego siedzi w człowieku, że w tej tęsknocie za szczęściem gotów jest posunąć się bardzo daleko, odrzucić wszelkie złe konsekwencje nie widząc, że tak na prawdę wpada w pułapkę. Jaki jest pana prywatny stosunek do legendy Kalibabki? Wiele osób go podziwia.- Fascynuję się tą historią jako dramaturg. Nie chcę obrażać się na świat takim jakim jest, ale zastanawia mnie dlaczego ta historia opowiadana jest jak „u cioci na imieninach”. Przecież on uwodził, oszukiwał i wykorzystywał kobiety. Zależy mi, aby  na scenie przedstawić tzw. prawdę opowieściową, czyli pokazać relacje każdej ze stron .Nie po raz pierwszy współpracuje pan z BTD. Nie jest to wcale takie oczywiste, bo tworzy pan spektakle, które wyłamują się z klasycznej formy teatralnej.- Teatr, to jest praca. Uważam, że trzeba zmieniać narrację w celu gimnastyki intelektualnej. W BTD jest ku temu świetna atmosfera. Widziałem tu wiele dobrych sztuk jak „Szewcy” Ratajczaka, „Wojna nie ma w sobie nic z kobiety” Pawła Palcata, czy „Kobieta z przeszłości” Eweliny Marciniak. Gdyby zebrać te wszystkie spektakle, to wychodzi naprawdę dobry repertuar, którego mógłby pozazdrościć niejeden warszawski teatr. To bardzo dobry zabieg, aby proponować przedstawienia w dwóch torach: klasycznym i bardziej nowatorskim. Być może jest to najlepsze wyjście.Dziękuję za rozmowę.

Jubileusz Bałtyckiego Teatru Dramatycznego

Robert Kuliński - 5 Marca 2014 godz. 15:12
Bałtycki Teatr Dramatyczny obchodzi w tym roku 60 lecie swojej działalności. Z tej okazji przygotowano szereg imprez oraz uroczystą galę połączoną z premierą „Zemsty” Aleksandra Fredry. Obchody jubileuszu rozpoczęły się już 11 stycznia, premierą spektaklu „Love forever” w reżyserii Michała Siegoczyńskiego. Kolejnym punktem obchodów była wystawa archiwalnych plakatów w Bibliotece Publicznej, otwarta 29 stycznia. Następnie na małej scenie BDT, 20 lutego, odbyła się Pecha Kucha Night, której hasłem przewodnim był termin „Teatr”. Natomiast do 17 marca w Galerii Antresola, można obejrzeć wystawę kostiumów, które powstały w pracowni koszalińskiego teatru na potrzeby spektakli. fot. Izabela Rogowska To oczywiście nie koniec jubileuszowych atrakcji. W „świętowanie” 60 leica BTD włączyło się także Koszalińskie Archiwum Państwowe. Od 19 marca do 18 kwietnia będzie można obejrzeć wystawę pt. „Co jest grane, czyli 60 lat Bałtyckiego Teatru Dramatycznego w dokumentach Archiwum Państwowego.” Jak poinformowała Izabela Rogowska, specjalistka do spraw promocji BTD- Wystawa zaprezentuje archiwalne materiały dotyczące naszego teatru, ale także historii budynku, który dopiero od 1957 roku jest naszą siedzibą.Następnie, 24 marca, w ramach obchodów zbliżającego się Międzynarodowego Dnia Teatru, odbędzie się wyjątkowa akcja „Dotknij teatru”. Widzowie będą mieli okazję obejrzeć teatr „od kuchni”. Nie będzie to zwykła wycieczka za kulisy – dodaje Rogowska- chcemy jak najbardziej urozmaicić zwiedzanie. W programie przewidzieliśmy wiele niespodzianek oraz konkursów, w których będzie można zdobyć ciekawe gadżety. Zależy nam na tym, aby zaprezentować teatr w sposób rozrywkowy i interaktywny. Nie zdradzę nic więcej, żeby nie psuć zabawy tym, którzy zechcą nas odwiedzić.Natomiast 29 marca, odbędzie się gala jubileuszowa oraz premiera „Zemsty” w reżyserii Tomasza Grochoczyńskiego.  Uroczyste obchody rozpoczną się o godzinie 18:30. W programie zaplanowano otwarcie, przez prezydenta Koszalina, Placu Teatralnego oraz odsłonięcie tablicy upamiętniającej założycieli BTD.   Można powiedzieć, że jubileusz "rozlał się" po całym mieście, a zróżnicowana oferta powinna zadowolić każdego teatromana i nie tylko. Sczegóły nadchodzących wydarzeń już niebawem w naszym kalendarium.