- To będzie niezwykle trudne spotkanie – stwierdził przed meczem trener Gasper Okorn. Nic dziwnego. Kilka godzin wcześniej dowiedział się o zawieszeniu swojego czołowego zawodnika. Sek Henry spotkaniu przyglądał się z trybun. Mimo, że nie mógł pomóc drużynie na parkiecie, z całych sił dopingował zespół i oklaskiwał kolegów. Warto dodać, że pod nieobecność Amerykanina kapitanem został Artur Mielczarek.
Spotkanie zaczęło się po myśli gospodarzy. Akademicy grali bez respektu dla rywala i już po kilku minutach prowadzili 12:8. Świetnie pod koszami spisywał się Darrell Harris. To dzięki ośmiu punktom Amerykanina w pierwszej kwarcie Akademicy utrzymywali kilkupunktową przewagę. Dobrze w obronie przeciwko Łukaszowi Koszarkowi spisywali się najpierw Piotr Dąbrowski a następnie Maciej Raczyński, który udowodnił swoje świetne predyspozycje w defensywie. Pewne było jedno: Stelmet nie mógł nabrać wiatru w żagle. To jedyny sposób na pokonanie drużyny z Zielonej Góry.
Sygnał do ataku Mistrzom Polski dał Mantas Cesnauskis, który zdobył 5 punktów z rzędu. Mimo wszystko w grze gości widać było wyraźny brak pomysłu na konstruowanie akcji ofensywnych. Świadczyć mogła o tym duża liczba oddanych rzutów za trzy punkty. Mihailo Uvalin był niezadowolony z gry swojego zespołu. Po punktach Mielczarka przy stanie 32:29 wziął czas, podczas którego rozrysował graczom nowe warianty taktyczne. Na nic jednak się to nie zdało. Stelmet popełnił trzy straty z rzędu. AZS nie potrafił wykorzystać szansy na zwiększenie przewagi, na co odpowiedział Vladimir Dragicevic, po którego punktach przewaga AZS zniwelowana została do jednego punktu.
Wówczas przypomniał o sobie Bartłomiej Wołoszyn, który najpierw trafił za trzy, a następnie popisał się świetnym wejściem pod kosz. Niestety, Akademicy nie potrafili utrzymać 6-punktowe prowadzenia dłużej niż minutę i już po chwili Stelmet zbliżył się do Akademików na 1 punkt. Wtedy jednak AZS narzucił rywalom swój styl gry. Koszalinianie imponowali zrównoważoną grą w ataku. Spokojnie prowadzili kolejne akcje, po których zdobywali regularnie punkty. W pewnym momencie meczu prowadzili już różnicą 7 punktów. Przewaga Akademików wynosiła już nawet 9 oczek, jednak najpierw przewinieniem niesportowym ukarany został Dunn, po czym Stelmet zdobył dwa punkty, a chwile później zawodnicy z Zielonej Góry zdobyli 5 punktów z rzędu i było już tylko 57:55.
Końcowa faza meczu to klasyczna wymiana kosz za kosz. O zwycięstwie zadecydować mógł tak naprawdę jeden błąd. Ludzie wstawali z miejsc, aby wspierać w walce o zwycięstwo koszalińską drużynę. Wówczas za trzy trafił Brandwein i na minutę przed końcem było 56:62. Na odpowiedź Stelmetu nie trzeba było długo czekać. Za dwa trafił Dragicevic, jednak nie trafił rzutu wolnego po faulu i na prowadzeniu był nadal AZS. Na 38 sekund przed końcem meczu czas wziął Mihailo Uvalin. Piłka była po stronie zielonogórskiego zespołu. Ku uciesze miejscowej publiczności najpierw za trzy nie trafił Cel, a następnie Koszarek. Chwile później faulowany Dąbrowski trafił tylko raz na dwie próby z linii rzutów wolnych. Na 8 sekund przed końcem meczu piłkę zza linii bocznej wyprowadzał Stelmet. Piłka trafiła do Łukasza Koszarka, który nie trafił za 3 i sensacja stała się faktem, AZS Koszalin pokonał Stelmet 66:64!