Informacja dotycząca polityki plików cookies: Informujemy, iż w naszych serwisach internetowych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Dalsze korzystanie z naszych serwisów, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności. Zamknij.
Koszalin, Poland
kultura

Zagrała w swoim mieście

Autor Alina Konieczna / fot. Artur Rutkowski 14 Grudnia 2013 godz. 6:12
Bernadetta Raatz, pianistka pochodząca z Koszalina wystąpiła podczas piątkowego koncertu w Filharmonii Koszalińskiej. Publiczność zgotowała artystce gorącą owację.

Koszalińska szkoła muzyczna ma szczęście do utalentowanych uczniów. Wielu z nich robi światową karierę. Wśród absolwentów szkoły są artystki, które zdobyły międzynarodową sławę. 

O Agacie Szymczewskiej, słynnej skrzypaczce, słyszał bodaj cały muzyczny świat, a już na pewno cały Koszalin, który jest dumny z jej światowych sukcesów. Solistka piątkowego koncertu pianistka Bernadetta Raatz, jest może nieco mniej  sławna, za to równie utalentowana.

 

Jak podkreślał w słowie wstępnym Andrzej Zborowski, artystka znalazła w swoim wypełnionym kalendarzu czas, aby przyjechać do Koszalina i wystąpić w swoim mieście, przed swoją publicznością, w nowej sali koncertowej.

 

Bernadetta Raatz wraz z orkiestrą Filharmonii Koszalińskiej pod batutą Pawła Kotli zagrała II koncert fortepianowy c-moll Sergiusza Rachmaninowa, jedno  z najchętniej wykonywanych dzieł kompozytora. Koszalińska publiczność nagrodziła artystkę burzliwymi brawami.  

 

Bernadetta Raatz obecnie mieszka w Hiszpanii, ale urodziła się w Koszalinie. Naukę gry na fortepianie rozpoczęła w wieku 6 lat. Zespół Szkół Muzycznych w Koszalinie skończyła z wyróżnieniem, uczyła się w klasie Pawła Gajdzisa.

 

Potem były studia w gdańskiej Akademii Muzycznej, po dyplomie - nauka pod okiem wielu wybitnych pedagogów,  wreszcie przyszedł czas na nagrody na międzynarodowych konkursach.

 

Bernadetta Raatz występuje jako solistka i kameralistka w wielu krajach, w najbliższym czasie planuje nagranie dla Narodowego Radia Hiszpańskiego dzieł kompozytorów polskich. Koncertuje, ale jest także wykładowcą Wyższej Szkoły Muzycznej w Salamance

 

Publiczność piątkowego koncertu dopisała, na widowni trudno było znaleźć wolne miejsce. Nowa filharmonia cieszy się dużą popularnością, wiele osób chce zobaczyć salę koncertową i przekonać się, jak słucha się muzyki na żywo w tak doskonałych warunkach akustycznych.

Czytaj też

Nie mamy funduszy na dodatkowe koncerty

Alina Konieczna - 8 Stycznia 2014 godz. 13:24
Rozmowa z Robertem Wasilewskim, dyrektorem Filharmonii Koszalińskiej - Od niedawna mamy nową, piękną filharmonię. Koszalinianie chcieliby się nią nacieszyć, ale jest problem -  brak biletów. - W okresie karnawału nasze koncerty tradycyjnie cieszą się dużą popularnością. W tym roku  mamy nowy obiekt, publiczność jest ciekawa, jak wygląda sala, jak słucha się w niej muzyki. Siłą rzeczy to zainteresowanie jest większe, niż w poprzednich latach.   - Jeśli publiczność puka do drzwi przybytku kultury, to artyści powinni być szczęśliwi i grac jak najwięcej koncertów. -  Organizacyjnie i artystycznie jesteśmy do tego przygotowani. Gorzej z finansami. Budżet, jakim dysponujemy, nie pozwala nam na przygotowanie większej liczby koncertów.   - Na widowni jest ponad 500 miejsc, wszystkie są zajęte. Czy dochód z biletów nie pokrywa kosztów organizacji koncertu? - Niestety, nie. Do każdego koncertu musimy dopłacać, ponieważ koszty są wyższe, niż wpływy z biletów. Owszem, moglibyśmy znacząco podnieść ceny biletów, ale nie zamierzamy tego robić, aby nie ograniczać melomanom dostępu do możliwości obcowania z muzyką wykonywaną na żywo. Wśród naszych słuchaczy jest liczne grono emerytów, których nie byłoby stać na droższe bilety.   - A jednak bilety do Filharmonii podrożały. - Ta podwyżka jest naprawdę nieznaczna i dotyczy tylko środkowego sektora, gdzie po podwyżce bilety kosztują 35 i 30 złotych. W bocznych sektorach cena jest taka, jak dotychczas, czyli 30 i 25 złotych.   - Słuchacze, którym udało się zdobyć bilety, sygnalizują niedogodności w nowej sali koncertowej. Jedna z nich to barierki przy bocznych sektorach utrudniające widoczność. - Barierki zostały zamontowane ze względów bezpieczeństwa. Znamy krytyczne głosy, myślimy o zmianie, jednak temat jest trudny, ponieważ w grę wchodzą kwestie trwałości projektu, w ciągu pięciu lat nie możemy wprowadzać znaczących zmian.   - Kolejny problem to długie kolejki do szatni. Czy można jakoś zmodernizować pracę szatni, aby słuchacze nie musieli stać w tasiemcowych kolejkach? - O tym także myślimy, jednak i tu obowiązują nas ograniczenia wynikające z umów. Ponieważ projekt otrzymał unijne dofinansowanie, nie możemy dokonywać istotnych zmian, podobnie, jak nie wolno nam wynajmować obiektu innym organizatorom przez okres pięciu lat.   - Czy ogromne zainteresowanie Filharmonią Pana cieszy, czy może niepokoi? - Naturalnie, że mnie cieszy. Mamy w Koszalinie wspaniałą publiczność, która jest nam wierna, czego dowodem jest duża frekwencja także w poprzednim miejscu, czyli w kinie, gdzie akustyka była dużo gorsza. Ubolewamy nad tym, że jest grupa osób, która odchodzi z kwitkiem, chcielibyśmy gościć u siebie jak największą liczbę słuchaczy. Mamy nadzieję, że po paru miesiącach sytuacja się ustabilizuje. Przygotowujemy się do elektronicznej sprzedaży biletów, co nie zwiększy liczby koncertów, jednak ułatwi życie słuchaczom. - Nie obawia się Pan, że gdy opadnie pierwsza fala zainteresowania, na widowni pojawią  się puste miejsca? - Naszym zadaniem jest takie opracowanie programu, aby przyciągnąć publiczność. Po okresie karnawałowym zaproponujemy bardzo atrakcyjne koncerty, wśród nich walentynkowy prezent, czyli operę komiczną  „La serva padrona” Pergolesiego. Wystąpi u nas również sławny dyrygent Massimiliano Caldi, prawdziwy mistrz batuty. Abonamenty sprzedają się bardzo dobrze, mamy nadzieję, że melomani nas nie opuszczą. Liczymy także na to, że dołączą do nas nowi słuchacze, bo odbiór muzyki w nowej sali jest wspaniały. - Dziękuję za rozmowę Rozmawiała Alina Konieczna

Solo i w zespole

Alina Konieczna - 18 Grudnia 2013 godz. 6:13
W ostatnim przed świętami koncercie symfonicznym w Filharmonii Koszalińskiej solistką będzie Agnieszka Tobik, skrzypaczka naszej orkiestry. Koncert „Wirtuozeria solo i w zespole” odbędzie się w piątek 20 grudnia o godz. 18.30 w nowej sali koncertowej.   Na czele orkiestry stanie Ruben Silva, dyrygent pochodzący z Boliwii, wieloletni szef artystyczny Filharmonii Koszalińskiej, począwszy od obecnego sezonu dyrektor artystyczny Warszawskiej Opery Kameralnej. Mimo podjęcia nowych obowiązków w stolicy Ruben Silva często występuje w Koszalinie prowadząc fantastyczne koncerty zza pulpitu dyrygenckiego.   Solistkę  Agnieszkę  Tobik  dobrze znają koszalińscy melomani, jest koncertmistrzem orkiestry Filharmonii Koszalińskiej.  Jej talent docenia także muzyczny świat, Po studiach w Akademii Muzycznej w Katowicach została absolwentką mistrzowskiej klasy skrzypiec prof. Grigorija Żyslina w Hochschule für Musik w Würzburgu, następnie  poszerzała swoje wykształcenie muzyczne studiując na drugim fakultecie w tej uczelni.   Jako  członek  zespołu kameralnego przy Katedrze w Würzburgu, zdobyła medal na 39. Międzynarodowym Festiwalu Zespołów Kameralnych w Loreto we Włoszech. Brała udział w konkursach, zdobywała nagrody, uczestniczyła w międzynarodowych kursach muzycznych doskonaląc swoje umiejętności u najwybitniejszych skrzypków.     Agnieszka Tobik daje recitale i koncerty w wielu miastach Polski i poza  granicami, m.in. w Monachium, Bonn, Kolonii, Freising, Londynie, Cannes, czy Astanie (Kazachstan). Artystka jest asystentką prof. Grigorija Żyslina na Międzynarodowych Kursach Muzycznych.    Piątkowy koncert rozpocznieUwertura „Jedwabna Drabinka”Gioacchino Rossiniego. Następnie Agnieszka Tobik z towarzyszeniem orkiestry Filharmonii Koszalińskiej wykona III koncert skrzypcowy h-moll  Camille Saint-Saënsa.W programie znajdzie się takżeIV symfonia A-dur„Włoska” Felixa Mendelssohna-Bartholdy’ego.   Bilety w cenie 25 zł (ulgowy), 30 zł (normalny) są do nabycia w kasie biletowej Filharmonii Koszalińskiej przy ul. Piastowskiej 2, w godz. 11-15.

Operowy wieczór w Filharmonii

Alina Konieczna - 7 Grudnia 2013 godz. 6:13
Za oknami huraganowe podmuchy wiatru, a w nowej sali koncertowej Filharmonii Koszalińskiej - wspaniała muzyka w mistrzowskim wykonaniu. Ci, którzy mimo fatalnej pogody dotarli na piątkowy koncert, z pewnością nie żałują. Wieczór wypełniony wokalnymi ariami, walcami  instrumentalnymi fragmentami oper okazał się wspaniałym lekarstwem na kaprysy aury.   Gwiazda koncertu sopranistka Joanna Woś zachwyciła koszalińską publiczność. To pierwszy występ tej artystki w naszej filharmonii. Śpiewaczka, która występuje w salach koncertowych i operach całego świata, przyjechała do Koszalina i od razu podbiła serca publiczności.   - To gwiazda o światowym formacie, a jednocześnie osoba niezwykle skromna – tak przedstawiał Joannę Woś Andrzej Zborowski, który opatruje słowem koszalińskie koncerty.  Piękna, niezwykle utalentowana, obdarzona fantastycznym głosem, poczuciem humoru -  bez wątpienia zasłużyła na aplauz. Publiczność nagrodziła artystkę długą owacją na stojąco.   Prowadzący koncert  Ruben Silva po raz kolejny udowodnił, że jest jednym z najwybitniejszych dyrygentów w Polsce i Europie. Pod jego kierownictwem orkiestra Filharmonii Koszalińskiej zagrała wspaniale. I oby tak dalej.

Pełna filharmonia

Alina Konieczna - 16 Listopada 2013 godz. 6:32
W piątkowy wieczór nowa sala Filharmonii Koszalińskiej wypełniła się po brzegi. Koncert symfoniczny z klarnetem w roli głównej zaczarował publiczność. Po serii koncertów inaugurujących nową salę, w piątek filharmonicy zagrali pierwszy w nowym obiekcie abonamentowy koncert symfoniczny. Na widowni trudno było znaleźć wolne miejsce. Najwyraźniej koszalinianie od pierwszego wejrzenia pokochali nową salę.   Program koncertu przypadł publiczności do gustu. Na dobry początek zabrzmiała Uwertura „Leonora III” Beethovena. Później był przepiękny Kwintet klarnetowy Mozarta w fantastycznym wykonaniu wirtuoza klarnetu Romana Widaszka, z towarzyszeniem.   Koncert na klarnet i altówkę e-moll Maxa Brucha wprawił słuchaczy w łagodny nastrój, za to IV symfonia d-moll Schumanna, brawurowo poprowadzona przez świetnego i niezwykle ekspresyjnego dyrygenta Bartosza Żurakowskiego sprawiła, że muzycy otrzymali prawdziwą burzę braw.   Z pewnością wielu gości filharmonii przyszło na koncert z ciekawości, aby na własne oczy zobaczyć nowy obiekt, posłuchać, jak brzmi muzyka przy idealnej akustyce (na inauguracyjne koncerty nie wszystkim udało się zdobyć bilety).    Było wiele zachwytów, ale pojawiły się też głosy krytyczne. Publiczność zajmująca boczne sektory widzi orkiestrę i solistów przez barierki. – To tak, jakbym patrzyła na artystów przez kraty – argumentowała jedna z pań. Wygląda na to, że najlepsze miejsca są w sektorze środkowym, bez barierek.   Podczas przerwy, która wydaje się dłuższa, niż to było w kinie Kryterium, goście koncertu mogą wypić kawę lub zjeść ciastko (czekoladowe, przełożone malinami, jest pyszne). Niestety, do barku, podobnie, jak do toalet, przy pełnej widowni są długie kolejki. Trzeba też swoje odstać, aby po koncercie odebrać z szatki płaszcz.   - To wszystko nic – podkreślała jedna z melomanek. – W kolejce do szatni można sobie przyjemnie porozmawiać. A taki relaksujący i piękny koncert po ciężkim tygodniu pracy to dobry początek weekendu.