- Od niedawna mamy nową, piękną filharmonię. Koszalinianie chcieliby się nią nacieszyć, ale jest problem - brak biletów.
- W okresie karnawału nasze koncerty tradycyjnie cieszą się dużą popularnością. W tym roku mamy nowy obiekt, publiczność jest ciekawa, jak wygląda sala, jak słucha się w niej muzyki. Siłą rzeczy to zainteresowanie jest większe, niż w poprzednich latach.
- Jeśli publiczność puka do drzwi przybytku kultury, to artyści powinni być szczęśliwi i grac jak najwięcej koncertów.
- Organizacyjnie i artystycznie jesteśmy do tego przygotowani. Gorzej z finansami. Budżet, jakim dysponujemy, nie pozwala nam na przygotowanie większej liczby koncertów.
- Na widowni jest ponad 500 miejsc, wszystkie są zajęte. Czy dochód z biletów nie pokrywa kosztów organizacji koncertu?
- Niestety, nie. Do każdego koncertu musimy dopłacać, ponieważ koszty są wyższe, niż wpływy z biletów. Owszem, moglibyśmy znacząco podnieść ceny biletów, ale nie zamierzamy tego robić, aby nie ograniczać melomanom dostępu do możliwości obcowania z muzyką wykonywaną na żywo. Wśród naszych słuchaczy jest liczne grono emerytów, których nie byłoby stać na droższe bilety.
- A jednak bilety do Filharmonii podrożały.
- Ta podwyżka jest naprawdę nieznaczna i dotyczy tylko środkowego sektora, gdzie po podwyżce bilety kosztują 35 i 30 złotych. W bocznych sektorach cena jest taka, jak dotychczas, czyli 30 i 25 złotych.
- Słuchacze, którym udało się zdobyć bilety, sygnalizują niedogodności w nowej sali koncertowej. Jedna z nich to barierki przy bocznych sektorach utrudniające widoczność.
- Barierki zostały zamontowane ze względów bezpieczeństwa. Znamy krytyczne głosy, myślimy o zmianie, jednak temat jest trudny, ponieważ w grę wchodzą kwestie trwałości projektu, w ciągu pięciu lat nie możemy wprowadzać znaczących zmian.
- Kolejny problem to długie kolejki do szatni. Czy można jakoś zmodernizować pracę szatni, aby słuchacze nie musieli stać w tasiemcowych kolejkach?
- O tym także myślimy, jednak i tu obowiązują nas ograniczenia wynikające z umów. Ponieważ projekt otrzymał unijne dofinansowanie, nie możemy dokonywać istotnych zmian, podobnie, jak nie wolno nam wynajmować obiektu innym organizatorom przez okres pięciu lat.
- Czy ogromne zainteresowanie Filharmonią Pana cieszy, czy może niepokoi?
- Naturalnie, że mnie cieszy. Mamy w Koszalinie wspaniałą publiczność, która jest nam wierna, czego dowodem jest duża frekwencja także w poprzednim miejscu, czyli w kinie, gdzie akustyka była dużo gorsza. Ubolewamy nad tym, że jest grupa osób, która odchodzi z kwitkiem, chcielibyśmy gościć u siebie jak największą liczbę słuchaczy. Mamy nadzieję, że po paru miesiącach sytuacja się ustabilizuje. Przygotowujemy się do elektronicznej sprzedaży biletów, co nie zwiększy liczby koncertów, jednak ułatwi życie słuchaczom.
- Nie obawia się Pan, że gdy opadnie pierwsza fala zainteresowania, na widowni pojawią się puste miejsca?
- Naszym zadaniem jest takie opracowanie programu, aby przyciągnąć publiczność. Po okresie karnawałowym zaproponujemy bardzo atrakcyjne koncerty, wśród nich walentynkowy prezent, czyli operę komiczną „La serva padrona” Pergolesiego. Wystąpi u nas również sławny dyrygent Massimiliano Caldi, prawdziwy mistrz batuty. Abonamenty sprzedają się bardzo dobrze, mamy nadzieję, że melomani nas nie opuszczą. Liczymy także na to, że dołączą do nas nowi słuchacze, bo odbiór muzyki w nowej sali jest wspaniały.
- Dziękuję za rozmowę
Rozmawiała Alina Konieczna