Informacja dotycząca polityki plików cookies: Informujemy, iż w naszych serwisach internetowych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Dalsze korzystanie z naszych serwisów, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności. Zamknij.
Koszalin, Poland
wydarzenia

Jak nie wydać więcej płacąc kartą?

Autor Joanna Sieradzka - dotPR 29 Lipca 2013 godz. 12:56
Korzystając z wygodnych kart debetowych i kredytowych lub w ferworze shoppingu często zdarza się nam wydać więcej, niż zaplanowaliśmy. Czy to tylko kwestia płacenia „niewidzialnym” pieniądzem? Jak skutecznie kontrolować wydatki podpowiada Payleven, operator mobilnych płatności kartą.

Czasem orientujemy się, że saldo konta jest dużo mniejsze, niż przypuszczaliśmy, a do następnej wypłaty pozostało stanowczo za dużo czasu. Czy przyczyną takiego stanu rzeczy jest częste używanie karty płatniczej? Naukowcy z Uniwersytetu w Kolorado przeprowadzili badania, z których wynika, że płacąc kartą, zwracamy mniejszą uwagę na cenę.

 

Tylko jeden na trzech badanych był w stanie podać dokładną kwotę zakupów dokonanych przed momentem. Ostatnie badanie NBP Zwyczaje finansowe Polaków dowiodło, że kartą dokonujemy znacznie wyższych transakcji niż gotówką: średnia wartość płatności kartą debetową to 89 złotych, kredytową – 132 zł, zaś płacąc pieniędzmi wyjętymi bezpośrednio z portfela wydajemy przeciętnie 38 złotych.

 

Aby nie wpaść w pułapkę nadmiernych wydatków, warto poznać np. mechanizmy księgowania transakcji kartowych.  – W zależności od banku i operatora, proces ten może trwać nawet kilka dni, wtedy pieniądze nie znikają z naszego konta od razu po dokonaniu płatności. Podobnie dzieje się w przypadku transakcji zbliżeniowych, ponieważ technologia bezstykowa wymaga każdorazowego połączenia z bankiem, aby zaakceptować transakcję – mówi Jacek Czmoch z Payleven, operatora płatności mobilnych. – Aby uniemożliwić powstanie debetu, banki zazwyczaj „blokują” pieniądze wydane podczas zakupów, stąd na koncie widać często różnicę pomiędzy saldem konta a dostępnymi środkami.

 

Dlaczego więcej płacimy kartą? 5 przyczyn

 

Wygoda. Duża dostępność kart płatniczych systematycznie odzwyczaja konsumentów od noszenia przy sobie gotówki. W wielu miejscach można zapłacić kartą już od niewielkiej kwoty: w sklepie spożywczym, także w mniej typowych miejscach: u lekarza, fryzjera czy w taksówce. Z tego względu coraz rzadziej nosimy w portfelu pieniądze, zamieniając je na szybkie i bezpieczne transakcje kartowe.

 

Kartą płacimy za duże zakupy. Dlaczego średnia kwota transakcji kartowej jest kilkukrotnie wyższa od gotówkowej? Robiąc zakupy w hipermarkecie lub kupując drogie przedmioty, np. sprzęt RTV, zazwyczaj płacimy kartą. Nie musimy pamiętać o podjęciu z bankomatu stosownej kwoty, lecz korzystamy z karty, dzięki której pieniądze zawsze mamy przy sobie.

 

Nie widzimy wydawanych pieniędzy. Dokonując płatności bezgotówkowej, podajemy sprzedawcy kartę i zatwierdzamy transakcję. W myśl przysłowia „czego oko nie widzi, tego sercu nie żal”, transakcje kartowe mogą nie być postrzegane jako realny wydatek.

 

Łatwość wydawania pieniędzy przy płaceniu kartą może wynikać z faktu, że nie pozbywamy się ich namacalnie. Wyjmując gotówkę z portfela mamy świadomość jej nieodwracalnej utraty, zaś podając sprzedawcy kartę, pieniądze są pobierane bezpośrednio z naszego konta, niejako "wirtualnie". Kartą płaci się także przyjemniej: oddajemy ją tylko na chwilę, po czym otrzymujemy z powrotem zarówno nasz plastikowy pieniądz jak i zakupy, które podświadomie traktujemy jako nagrodę. Tym samym nie mamy poczucia straty, które może się pojawić przy zostawieniu pieniędzy w kasie sklepu – mówi Monika Łuczak, psycholog z Centrum Psychologiczno-Psychoterapeutycznego MIND w Poznaniu.

 

Płacimy za usługi „sumowane”. Dużo łatwiej jest wydawać pieniądze tam, gdzie płacimy dopiero przy opuszczaniu danego miejsca. W restauracji, hotelu czy salonie piękności łatwo można wpaść w pułapkę zbyt dużego wydatku: do obiadu zamówimy jeszcze deser i kawę, a w gabinecie kosmetycznym oprócz manicure zrobimy jeszcze hennę brwi. Jeśli klient straci rachubę, końcowy rachunek może się okazać niemiłym zaskoczeniem.

 

Karta kredytowa boli mniej. Według wspomnianych wyżej danych NBP największe rachunki regulujemy za pomocą karty kredytowej. Może to wynikać z faktu, że obciążenie karty kredytowej nie wpływa w danej chwili na stan naszego konta, a zadłużenie możemy spłacić po kilkudziesięciu dniach. Coraz bardziej popularna „kredytówka” pomaga także dokonać dużych zakupów: telewizora, komputera czy sprzętu sportowego.

 

Jak kupować z głową? Kilka tricków.

 

Karty płatnicze zostały stworzone, aby ułatwić konsumentom życie i coraz chętniej z tego udogodnienia korzystamy. – W ubiegłym roku Polacy dokonali niemal 2 miliardów transakcji kartami płatniczymi, czyli każdy z nas skorzystał z karty średnio 49 razy. Co roku liczba ta systematycznie wzrasta, ponieważ karty towarzyszą nam niemal wszędzie: w sklepach, na stacjach benzynowych, a nawet u lekarza czy w taksówce – mówi Jacek Czmoch, Dyrektor Sprzedaży w Payleven.

 

Płatności bezgotówkowych nie trzeba się jednak bać. Wystarczy wprowadzić w życie kilka zasad, które ułatwią nam gospodarowanie pieniędzmi tak, aby wystarczyło ich „do pierwszego”. Oto one:

 

Bądź na bieżąco z wydatkami. Jeśli musisz zrobić większe zakupy, załóż określoną kwotę, której nie możesz przekroczyć. Warto także zaplanować, co musisz kupić w danym miesiącu, a które zakupy nie są pilne i mogą być przesunięte w czasie. Słynne „planowanie wydatków z ołówkiem w ręku” znów wraca do łask, a zamiast tradycyjnych narzędzi można wykorzystać np. arkusz kalkulacyjny w komputerze.

 

Rób listy zakupów. Jeśli wybierasz się do hipermarketu, stwórz dokładną listę i staraj się jej trzymać. Dzięki temu o niczym nie zapomnisz i unikniesz dodatkowych kosztów. Listy warto robić nawet w przypadku niewielkich zakupów drogeryjnych czy spożywczych. Dla fanów nowych technologii pomocne mogą się okazać aplikacje tworzące listy (np. Listonic, MobiLista). W sklepie możemy na bieżąco odznaczać zakupione produkty czy tworzyć listę jednocześnie na kilku urządzeniach.

 

Mobilne listy zakupów, takie jak Listonic, są swego rodzaju kotwicą, która powstrzymuje nas przed impulsywnymi wydatkami. Zamiast spacerować między półkami zaczynamy traktować zakupy jako zadanie, na którym możemy się skupić – mówi Zofia Lach, PR Manager w Listonic. Spędzamy w sklepie mniej czasu, bez zastanowienia jesteśmy w stanie ominąć potencjalnie kuszące produkty – nie ma ich na liście co przypomina nam, że nie są potrzebne. Wszystko to sprawia, że kupujemy racjonalniej i dzięki temu oszczędzamy pieniądze – dodaje.

 

Kontroluj stan konta. Zawsze warto wiedzieć ile dokładnie środków posiadamy na rachunku bankowym i tu znów przychodzą nam z pomocą przydatne aplikacje. W niektórych systemach bankowości mobilnej użytkownik może ustawić na ekranie telefonu wskaźnik stanu konta, który w określonych odstępach czasu łączy się z bankiem i wyświetla saldo: w formie dokładnej cyfry lub graficznej, gdzie sami definiujemy wartość minimalną i maksymalną, aby nikt niepowołany nie mógł odczytać stanu naszych zasobów.

 

Lada moment sklepy skuszą konsumentów letnimi obniżkami cen. To dobry moment na wprowadzenie zasad dobrego płacenia kartą, wszak rozsądnie dokonany zakup cieszy najbardziej.

 

Więcej informacji udziela:

Joanna Sieradzka

tel. 661 335 598

joanna.sieradzka@dotpr.pl

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

Czytaj też

Bankowość i finanse po polsku 2014 – jak oszczędzamy, pożyczamy i wydajemy?

Joanna Sieradzka - dotPR - 1 Marca 2014 godz. 11:32
Rośnie liczba klientów przekonujących się do usług nowoczesnej bankowości. 14 proc. internautów, którzy wzięli udział w drugiej edycji badania „Bankowość i finanse po polsku” deklaruje, że loguje się do swojego banku za pośrednictwem smartfona lub tabletu. Nieznacznie zmalała liczba osób posiadających jakiekolwiek produkty oszczędnościowe, natomiast pożyczając pieniądze najchętniej udajemy się do rodziny lub zaciągamy pożyczki-chwilówki. Organizatorzy plebiscytu „Złoty Bankier 2013”, Bankier.pl i PayU SA, po raz drugi zbadali preferencje internautów dotyczące zarządzania finansami osobistymi oraz ich stosunek do produktów i usług bankowych.   E-banking i m-banking na fali   Ankietowani zapytani o narzędzia bankowości internetowej i mobilnej, z których korzystają wymieniali najczęściej natychmiastowe przelewy internetowe (43%). Zadeklarowało tak 41% badanych internautek oraz 38% internautów. Statystyczny użytkownik tej usługi – zarówno mężczyzna, jak i kobieta - to przedstawiciel grupy wiekowej 25-34 lata.     Na drugim miejscu wymieniane były płatności mobilne (7%). Tylko 1% badanych wskazał na przelewy przez Facebooka.     – Szybki postęp technologiczny powoduje, że na rynku pojawiają się nowi użytkownicy – wyposażeni w smartfony i tablety. Jest więc nieuniknione, że urządzenia mobilne będą coraz bardziej wpływać na kształt modeli biznesowych w obszarze zarówno bankowości, jak i płatności internetowych – mówi Wojciech Czajkowski, dyrektor zarządzający PayU Polska. – Z każdym rokiem płatności mobilne będą zyskiwały na popularności, pod warunkiem jednak, że będą proste i wygodne dla użytkowników – dodaje.     Jedna trzecia badanych korzystających z m-bankingu to mieszkańcy miast o populacji powyżej 500 tys. W tej grupie jest niemal dwukrotnie więcej mężczyzn niż kobiet.   Nadal najpopularniejszym kanałem dostępu do banku jest serwis internetowy. Z e-bankowości korzysta aż 87% badanych internautów. Ze względu na zróżnicowaną dostępność oddziałów stacjonarnych, ta forma zarządzania finansami szczególnie upowszechnia się na wsi i w małych miastach, gdzie mieszka niemal połowa (46%) internautów korzystających z bankowości za pośrednictwem serwisu www.   Jak oszczędzamy i pożyczamy?   W poprzedniej edycji badania „Bankowość i finanse po polsku” 36 procent ankietowanych deklarowało, że nie oszczędza pieniędzy za pomocą produktów bankowych. W tym roku odsetek ten wzrósł do 42 procent.     Najpopularniejszym bankowym instrumentem oszczędnościowym jest konto oszczędnościowe (korzysta z niego 40% badanych internautów). Poza tym badani chętnie decydują się również na lokatę terminową (21%) lub fundusz inwestycyjny (10%).     – Niskie stopy procentowe zachęcają do poszukiwania różnych opcji lokowania i inwestowania pieniędzy. Osoby aktywnie poszukujące informacji o finansach w Internecie mają większe szanse na wyższe stopy zwrotu. Ciekawostką ostatnich miesięcy jest powrót inwestorów na rynek nieruchomości, a także powrót do lokowania pieniędzy w obligacje skarbowe – mówi Bogusław Półtorak, redaktor naczelny Bankier.pl.   Banki oferują swoim klientom również szeroki wachlarz produktów kredytowych, jednak ponad 40 procent respondentów deklaruje, że w ogóle nie pożycza pieniędzy. Wśród najpopularniejszych rozwiązań pożyczkowych znalazły się: karta kredytowa i kredyt gotówkowy (22%), a dalej zakupy ratalne, z których korzysta 20% ankietowanych.     Z badania wynika, że internauci chętnie sięgają również po mniej standardowe źródła pożyczek: co dziesiąta osoba pożycza pieniądze od rodziny i znajomych, zaś 3% korzysta z tzw. pożyczki-chwilówki. Niemal co dziesiąty respondent spłaca także kredyt hipoteczny bądź kredyt odnawialny na koncie.   Jak wydajemy i zarządzamy pieniędzmi   Wybierając idealny bank, internauci zwracają uwagę przede wszystkim na brak opłat za korzystanie z rachunku bankowego (61% wskazań). Ważnym czynnikiem jest także dobra opinia o banku (39%) oraz bezprowizyjne wypłaty z bankomatów (38%). Wśród źródeł pozyskiwania informacji na temat produktów bankowych ankietowani najczęściej wskazywali na serwisy WWW banków (43% wszystkich wskazań) oraz porównanie ofert podczas wizyty w oddziałach (36%).     Ponad połowa ankietowanych (52%) posiada jedno konto bankowe, zaś co czwarty (26%)  dwa rachunki. Tylko 10% ankietowanych przyznało, że nie posiada konta w banku.   *Badanie zostało przeprowadzone w styczniu 2014 roku metodą ankiety internetowej na próbie 1 434 internautów.

Ferie w górach na każdą kieszeń

Agata Stachowiak - Grupa Allegro / fot. Skistar Trysil - 31 Stycznia 2014 godz. 18:54
Chociaż zimowe ferie trwają tylko dwa tygodnie, to i tak potrafią mocno nadwyrężyć domowy budżet, zwłaszcza jeśli to pierwszy wyjazd dziecka na narty. Pobyt w górach, sprzęt, instruktor to koszt kilku tysięcy złotych. Niestety, nie każda polska rodzina może sobie pozwolić na taki wydatek. Gdzie szukać oszczędności organizując wyjazd w góry? Z sondażu TNS OBOP wynika, że na nartach lub na snowboardzie jeździ już co piąty Polak. Popularność tej dyscypliny sportowej spowodowała, że ferie spędzone w górach stały się wręcz obowiązkiem. Rodzice, którzy z niepokojem spoglądają na ceny sprzętu narciarskiego na sklepowych półkach a oferty biur podróży przyprawiają ich o ból głowy, nie muszą odmawiać dzieciom zimowej rozrywki. Wystarczy zastosować się do kilku wskazówek.   Wybieraj mniejsze ośrodki narciarskie   Dzieci, zwłaszcza te rozpoczynające przygodę z narciarstwem, zadowolą się nawet najprostszymi trasami. Dlatego nie warto inwestować w wyjazd do Białki Tatrzańskiej czy Zakopanego, a wybrać mniejszy i tańszy kurort. - Ceny noclegów w Szczyrku w pobliżu stoku zaczynają się już od 35 zł, więc za tygodniowy pobyt możemy zapłacić niecałe 250 zł. Dla porównania, najniższe ceny w podobnej lokalizacji w Białce Tatrzańskiej wahają się między 80 a 100 zł. Poza tym, Szczyrk nie oferuje wielu rozrywek, które pociągałyby za sobą dodatkowe wydatki. To też niższe o kilkadziesiąt złotych ceny tygodniowych skipassów – mówi Marcin Sienkowski z serwisu ogłoszeniowego Tablica.pl. Na taki indywidualny pobyt dziecka w górach mogą sobie pozwolić rodzice nastolatków, ale w przypadku mniejszych dzieci też nie trzeba przepłacać i korzystać z oferty biura podróży. W sieci nie brakuje ogłoszeń mniejszych firm specjalizujących się z organizacji zimowych obozów. W ten sposób, omijając dużego tour operatora, za siedmiodniowy wyjazd np. do Nidzicy z pełnym wyżywieniem, ubezpieczeniem i opieką  wykwalifikowanych instruktorów narciarstwa, zapłacimy ok. 850 zł.    Sprawdź oferty ferii last minute   Jeśli myślisz, że rozglądanie się za ofertą obozu narciarskiego w szczycie sezonu, w trakcie trwania ferii, z góry skazane jest na porażkę, to wykonaj kilka telefonów do firm oferujących zimowe wyjazdy dla dzieci. Konkurencja na tym rynku z roku na rok jest coraz większa, więc trudno o skompletowanie pełnego turnusu. Wykupując pobyt dziecka na obozie na kilka dni przed jego rozpoczęciem można wynegocjować atrakcyjne rabaty. Warto też sprawdzić ofertę kilku firm, aby przy ewentualnych negocjacjach  wspomnieć o tańszej ofercie konkurencji.   Kupuj z drugiej ręki   Decydując się na zakup sprzętu narciarskiego, nie myślimy o tym jak o jednosezonowym zakupie. Jednak w przypadku dzieci, trzeba się liczyć z tym, że za rok o tej samej porze wizyta w sklepie będzie nieunikniona. Trudno też w dłuższej perspektywie przewidzieć jak bardzo zmieni się rozmiar dziecięcego buta w ciągu roku, więc posezonowe obniżki cen raczej nie wchodzą w grę.  – W tej sytuacji dobrą alternatywę dla nowego sprzętu, stanowi ten z tzw. drugiej ręki. Dzieci, które szybko wyrastają z kurtek czy butów narciarskich, nie zdążą ich nawet zniszczyć więc różnica w jakości między produktem ze sklepu a używanym jest niewielka, za to różnica w cenie jest  ogromna – wynosi nawet 70 proc. – komentuje Marcin Sienkowski z serwisu Tablica. Dla przykładu, narty Blizzard SL Race Jr FIS w sklepie kosztują ok 850 zł, tymczasem za ten sam model nart używanych zaledwie przez kilka dni w poprzednim sezonie zapłacimy 390 zł. W serwisach ogłoszeniowych nie brakuje też ofert sprzedaży pełnych zestawów złożonych z butów, nart, kasku i kombinezonu narciarskiego w cenie od 400 zł w górę. Najlepiej szukać ogłoszeń ze swojej okolicy, tak żeby jeszcze tego samego dnia złożyć wizytę sprzedawcy, sprawdzić jakie ślady użytkowania nosi sprzęt i czy pasuje na naszą pociechą. Kupując używany sprzęt można też wytargować niższą cenę i warto z tego przywileju korzystać.   Wykonaj telefon do przyjaciela    Ostatnią deską ratunku, kiedy wszystkie inne opcje cięcia kosztów zawiodą, pozostaje telefon do przyjaciela. Nasi znajomi nierzadko mają swoich znajomych, którzy wśród swoich znajomych mają właściciela pensjonatu w Karpaczu lub Jaworzynie Krynickiej bądź przypadkiem znają organizatora narciarskich obozów. W takiej sytuacji warto to wykorzystać i zapytać o ewentualne rabaty dla znajomych. Tak samo można ich zapytać o sprzęt, który pozostał w spadku po starszych dzieciach lub w sytuacji gdy ich pociechy mają wyjazd w góry już za sobą i w tym roku narty wylądowały w piwnicy. Sposób na bezkosztowe ferie co prawda rzadko się udaje, ale nie zaszkodzi spróbować.