Informacja dotycząca polityki plików cookies: Informujemy, iż w naszych serwisach internetowych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Dalsze korzystanie z naszych serwisów, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności. Zamknij.
Koszalin, Poland
kultura

Muzyka "Młodych...

Autor ArtRut 1 Lipca 2013 godz. 23:24
„Młodzi i Film” czyli najważniejsza w naszym mieście, a druga w kraju filmowa impreza za nami. Czas na krótkie podsumowanie, ocenę i wnioski z tego co można było zobaczyć i usłyszeć. Tak - usłyszeć, bo choć festiwal był filmowy, zajmiemy się muzyką, a właściwie tzw. sceną muzyczną 32 Festiwalu.

Już na wstępie chciałbym zdementować krążące po mieście plotki, że owa scena muzyczna została przygotowana przez tzw. „Warszawkę”. Z informacji jakie otrzymaliśmy od dyrektora Centrum Kultury 105, Pawła Strojka - wynika, że za przygotowanie i realizację wszystkich imprezy muzycznych, towarzyszących festiwalowi w 100% odpowiadało CK105.

 

Teatr Variete Muza
koncert Mitch&Mitch

Miło to słyszeć, bo może zwiastować przełamanie złej passy tej instytucji. Scena Teatru Variete Muza – oficjalnego klubu festiwalowego – gościła muzyków najwyższej klasy. Cztery wieczory i cztery róże rodzaje muzyki. W żaden sposób do siebie nie podobnych artystów łączyło jedno – pękająca w szwach widownia. I choć karkołomnym wydawał się pomysł przeniesienia imprez towarzyszących dalej od centrum, to sprawdził się tak w zeszłym, jak i tym roku.

 

Rozwiązanie w postaci autobusu dowożącego widzów do odległego od centrum lokalu, warto zaszczepić w innych tego typu klubach. Koszt pewnie niewielki, a odpada problem dojazdu i ewentualnego powrotu. MiF-owy autobus zajeżdżał do Muzy dwa razy na wieczór, ok. 20 i 22, a „upakowanie” widzów rosło w tych godzinach w sposób prawie geometryczny.

 

 

Bardzo pozytywnie zaskoczył dobór repertuaru, bo Koszalin rozpieszcza nas ostatnio muzycznie. Kluby prześcigają się w koncertowych propozycjach. Jednak na palcach jednej ręki można wyliczyć tegoroczne imprezy gdzie muzycy zaprezentowali nieprzewidywalny repertuar, zupełnie inny od słyszanego tydzień czy dwa wcześniej, w innym klubie.

 

Koncert Mitch & Mitch

Jedną z takich perełek był „Good Vibe” drugą niewątpliwie „Młodzi i Film”. Do Muzy nie przyjechali artyści „masowi” – no może za wyjątkiem Jamala, którego można określić mainsreamowym. Pozostali, to muzycy znani, w „pewnych kręgach”, z solidnym dorobkiem artystycznym, ale raczej niszowi.

 

Krótkie omówienie MiF-owych koncertów zacznę o drugiego wydarzenia, ponieważ na koncert Juli Marcel nie dotarłem. Po rozmowach z uczestnikami jej występu wiem, że jest czego żałować. Niestety.

 

Koncert Mitch & Mitch

Drugiego dnia „muzycznej sceny festiwalowej” wystąpiło combo Mitch&Mitch, czyli solidna porcja alternatywnej muzyki ze stylowym brzmieniem. Zespół to właściwie muzyczny kabaret. Oparty na motywach muzyki filmowej lat ’50, ‘60 i ’70 repertuar doskonale korespondował z filmowym przesłaniem festiwalu.

 

Dziewięcioosobowy zespół, bogaty w sekcję dętą, dosłownie bawił się graniem, tak jak Tarantino bawi się filmem. Z tego skojarzenia „ukułem” sobie określenie stylu Mitch & Mitch – „Pulp Music” – wg mnie doskonale określa ,czego światkami byli uczestnicy koncertu.

 

Jamal

Koncert Jamala można opisać słowami jednej z jego piosenek - zaśpiewanej na nutę hitu lat osiemdziesiątych – „Marihuana, marihuana I can’t stop smoking U”. Palił czy nie – nie ma to teraz żadnego znaczenia – ważne, że w rytm reggowo/raggowej muzy bujała się cała, lekko licząc 400-osobowa sala, począwszy od ciasno upakowanych pod sceną fanek muzyka, na barmanie skończywszy. Prawie dwugodzinny koncert przeleciał jak reklamowy „turboekspres”.

 

Ostatniego koncertowego dnia MiF-u wystąpiła mieszkająca w Berlinie, amerykańska piosenkarka, performerka i saksofonistka Jessie Evans. Jako, że artystka była mi bliżej nie znana, zaczerpnąłem internetowej wiedzy i mając w pamięci youtubowe, mocno „pojechane” popisy Jessie spodziewałem się duszno – kwasowego występu w stylu Skiny Patrini.

 

Koncert Jaessie Evans

Na koncercie okazało się, że piosenkarka wybrała jednak te przystępniejsze utwory swojego repertuaru przez co część widowni czuła się lekko zawiedziona. Jednak bez wątpienia i ten koncert można zaliczyć do udanych, chociaż zdaniem sporej części MiF-owoej widowni był najsłabszym punktem „sceny muzycznej”. Bez względu na zapatrywania przyznać trzeba, że artystka idealnie wpisała się w konwencję i wystrój Teatru Variete. Kuglarsko - jarmarczny repertuar i image sceniczny Jaessie Evans przyzywał klimat i styl dekadenckich kabaretów lat dwudziestych minionego wieku. Nowatorska oprawa muzyczna i świetnie poprowadzone światła spotęgowały magię przedstawienia.

 

Kończąc te przydługie podsumowanie, muszę przyznać, że mimo początkowego sceptycyzmu w odbiorze festiwalowych koncertów – muzyczny klimat jaki udało się stworzyć organizatorom zasługuje na uznanie.