Jacht dla stowarzyszenia z naszego regionu
Prawdziwą burzę wywołała informacja, że jedno ze stowarzyszeń z województwa zachodniopomorskiego – zajmujące się organizacją konferencji medycznych – otrzymało ponad pół miliona złotych na zakup „jednostki pływającej”. Zgodnie z treścią wniosku, jacht miał służyć rozszerzeniu działalności o wydarzenia na wodzie. Wnioskodawca uzasadniał, że dzięki temu rozwinie ofertę i zabezpieczy się przed przyszłymi kryzysami w branży turystycznej.
Witold Jabłoński, prezes Polskiej Fundacji Przedsiębiorczości w Szczecinie (PFP), która rozdysponowuje środki KPO w trzech północnych województwach, tłumaczył, że fundacja musiała stosować się do przyjętych kryteriów. Z programu dla branży HoReCa można otrzymać dotację od 50 tys. do 540 tys. zł, z czego 70 proc. musi być wydane na inwestycje, a 30 proc. na szkolenia lub doradztwo. – Nie mogliśmy takiego wniosku odrzucić, jeśli spełniał formalne wymogi – mówił Jabłoński. W samym województwie zachodniopomorskim zaakceptowano 268 umów o łącznej wartości 105 mln zł, choć o pomoc ubiegało się 766 przedsiębiorców. Część wniosków odrzucono; od decyzji odwołało się dziesięć firm, a cztery sprawy zakończyły się już wyrokiem korzystnym dla fundacji.
Baseny, sauny, rowery, ekspresy do kawy…
Opisany przypadek nie jest odosobniony. Wnioski obejmowały m.in. zakup basenów, mobilnych ekspresów do kawy, a także rowerów elektrycznych dla biura doradztwa inwestycyjnego z naszego regionu. Niektóre przedsiębiorstwa deklarowały, że zamierzają produkować lody rzemieślnicze czy prowadzić warsztaty live cookingu dzięki środkom z KPO. W sieci zawrzało, gdy okazało się, że część dotacji trafia na „ekspresy do kawy, jachty i sauny” – co budzi pytania o celowość wydatków.
– Program ma wspierać modernizację małych firm z branży hotelarsko-gastronomicznej, które odnotowały co najmniej 20 proc. spadek obrotów w pandemii. Każdy wniosek jest oceniany indywidualnie – mówił wiceminister funduszy i polityki regionalnej Jacek Protas. – Najwyższe wsparcie może sięgnąć 540 tys. zł, ale trzeba wykazać, że inwestycja jest realnym elementem dywersyfikacji firmy, a nie prywatnym hobby.
Koszalin pod lupą
Zachodniopomorscy przedsiębiorcy przyznają, że program jest dla nich ogromną szansą na modernizację. W Koszalinie i okolicach dotacje z KPO otrzymały m.in. pensjonaty i restauracje na modernizację pokoi, wyposażenie kuchni czy budowę tarasów. Jednak część wniosków wzbudza kontrowersje – np. zgłoszenie zakupu sprzętu do kserokopii przez firmę spoza branży czy wspomniany jacht. – Przyjrzymy się wszystkim przypadkom, które budzą wątpliwości. Nie ma zgody na cwaniactwo – zapowiada wiceminister Jan Szyszko.
Wielu ekspertów zwraca uwagę, że program jest zbyt szeroko interpretowany przez niektórych beneficjentów. Każdy przedsiębiorca musi udowodnić, że jego projekt faktycznie rozszerza ofertę firmy, jest zgodny z jej profilem działalności i przyczyni się do zwiększenia odporności na kryzys. Ministerstwo zapowiedziało kontrole i weryfikację wniosków. – Pieniądze wykorzystane niezgodnie z przeznaczeniem wrócą do puli – deklarują przedstawiciele resortu.
Dla kogo KPO?
Fundusze KPO były dedykowane przedsiębiorcom dotkniętym skutkami pandemii Covid-19. O wsparcie mogli ubiegać się mikro, małe i średnie firmy z branży hotelarskiej, gastronomicznej, turystycznej i kulturalnej. Kluczowe było wykazanie spadku obrotów, zgłoszenie planu inwestycyjnego i zapowiedź dywersyfikacji oferty. Program cieszył się ogromnym zainteresowaniem – w zachodniopomorskim złożono niemal trzykrotnie więcej wniosków niż przyjęto.
Co dalej?
Burza wokół wydatkowania pieniędzy z KPO pokazuje, jak ważna jest transparentność i jasne kryteria przyznawania dotacji. W Koszalinie i całym Pomorzu Zachodnim beneficjenci muszą liczyć się z kontrolami i możliwością zwrotu środków, jeśli okaże się, że inwestycje nie mają związku z prowadzoną działalnością. Warto pamiętać, że choć program ma służyć odbudowie i modernizacji, jest finansowany z unijnych pożyczek, które Polska będzie musiała zwrócić.