Tradycją festiwalu były jam sessions w klubach całego miasta. Od czwartku do soboty miał miejsce tylko jeden - w Kawałku Podłogi i to w ostatni wieczór. Atrakcji dla młodzieży w postaci warsztatów, także było jak na lekarstwo. Tylko jeden dzień z muzykami reggaeowej formacji The Linos, miał załatwić sprawę. Poza tym efektów pracy warsztatowej, nie było gdzie posłuchać i zobaczyć.
Po ubiegłorocznej, jubileuszowej edycji festiwalu można było mieć nadzieję, że konkurs dla młodych zespołów jazzowych przyciągnie wielu uczestników. Niestety stało się inaczej. Ciekawym jest fakt, że w pierwszych informacjach o finalistach, którzy mieli zawalczyć o nagrodę jury, czyli 2 tys. zł, pojawiła się nazwa Algorhythm. To trójmiejski zespół, który zdobył już uznanie miłośników jazzu. Niestety okazało się, że muzycy jednak nie zagrają w Koszalinie.
Wydaje się jakby konkurs został zorganizowany na ostatnią chwilę , bo ostatecznie koszalinianie usłyszeli dwie formacje ze szkół muzycznych oraz jeden niezależny skład - The Pineal. Szkolne Combo i Qiuntet, na poważnym - a przynajmniej tak reklamowanym - festiwalu jazzowym, który jest jedną ze sztandarowych imprez Centrum Kultury 105? Zainteresowanie konkursem było najwyraźniej znikome.
W efekcie zmagania młodych jazzmanów nie były niczym poruszającym. Jazzowe Combo Państwowych Szkół Muzycznych I i II stopnia w Krasnymstawie zabrzmiało tak, jakby młodzi muzycy mieli odrobić pracę domową odgrywając – nie po prostu grając – zadane trzy kompozycje stylizowane na jazz. Grupa The
Pineal zaserwowała repertuar, będący nieudolną kopią dokonań formacji Sofa. Zabrzmiały nawet ostre riffy i rapowe wstawki, które zupełnie pogrążyły występ. Ciekawostką jest to, że gościnnie w dwóch utworach wystąpił saksofonista z Przemek Ramniak Quartet – Jakub Skowroński, którego dwóch kolegów z zespołu, czyli lider kwartetu i perkusista Marcin Jahr, zasiadali w gronie jury.
Kidy zapytaliśmy dyrektora CK 105 Pawła Strojka, dlaczego doszło do tak nieetycznej sytuacji wyjaśnił następująco- Saksofonista od pana Przemka Raminiaka w dwóch utworach wszedł na scenę, bo na festiwalach jazzowych funkcjonują takie formy. Skład The Pineal zgłosił się jako kwartet. A nasz festiwal jest imprezą wolną, więc konkurs też jest rodzajem zabawy. My takiej wielkiej analizy nie robimy. Jak muzyk chce wejść na scenę albo powiesić flagę - to dajemy mu taką możliwość.
Najciekawiej wypadł zespól z koszalińskiej szkoły muzycznej Bacewicz Quintet, choć trudno mówić o jazzowej uczcie. Organizatorzy konkursu, najprawdopodobniej nieświadomie, podkreślili jego małomiasteczkowy charakter, przyznając laury każdemu z uczestników, które wręczył sam prezydent miasta. Nagroda Główna trafiła do Bacewicz Quintet, a pozostałe formacje otrzymały wyróżnienia.
Można być pod wrażeniem jak organizatorzy potrafią przedstawić każdą sytuację, czy niedoróbkę programową, jako swoisty sukces. W tym wypadku mamy do czynienia z hasłem: "Hanza rozszerza swoją formułę muzyczną". Piątkowy koncert zespołu The Lions, co prawda zachwycił bardzo liczną publiczność, ale wydaje się jakby Hanza odchodziła od swojego pierwotnego założenia. Reaggae, ze szczyptą jazzu w formie bezczelnie markowanych solówek, chyba nie przystoi na imprezie, która rzekomo ma swoją renomę. Tym bardziej, że skład wręcz szczyci się udziałem w Must Be The Music - gdzie o „music” wcale nie chodzi. Należy podkreślić, że koncert The Lions był głównym wydarzeniem piątkowego programu imprezy.
Co do inauguracji nie ma po co rwać włosów z głowy, bo otwarcie festiwalu musiało upłynąć przy lekkostrawnych nutach. Suita „Chord nation” w wykonaniu Nikola Kołodziejczyk Orchestra, na pewno nie przestraszyła zbyt dużą dawką jazzowej wolności koszalińskich oficjeli.
Warto jednak zauważyć, że w tym roku osoba szukająca w jazzie porywającej ekspresji i nowatorstwa, mogła z powodzeniem odpuścić sobie uczestnictwo w koncertach. Projekt Łukasza Pawlika prezentował fusion, którego poukładanie i wygładzone brzmienie mogło zemdlić od nadmiaru słodyczy. „Przepiękny” repertuar Adam Bałdych & Helge Lien Trio, także nie mógł być atrakcyjny dla miłośników free. Natomiast finałowy występ Przemek Ramniak Quartet, przez młodych słuchaczy, pobłażliwie i nutką ironii został nazwany „prezentacją muzyki z teleturnieju”.
OD AUTORA
Formuła czterodniowego festiwalu sprowadzała się do mainstreamu, muzyki łatwej lekkiej i przyjemnej. Zapewne Marcin Kydryński były wniebowzięty. Jednak festiwal dzieje się w Koszalinie - mieście stutysięcznym i byłoby dobrze, gdyby zespół CK105 dołożył wszelkich starań, aby każdy mógł znaleźć coś dla siebie.
Wygląda na to, że Hanzę ogarnął marazm, co nie dziwi skoro od lat stanowisko dyrektora programowego piastuje jedna i ta sama osoba. Rutyna jest niczym rak żrący stopniowo z początku bezobjawowo. Jedenasta edycja Hanzy zdradziła jednak pierwsze, poważne objawy nadciągającej katastrofy. Oby działania zapobiegające upadkowi imprezy rozpoczęły się już dziś, bo inaczej Koszalin będzie miał kolejny - tym razem jazzowy – festiwal, który tak jak Generacja pozbawiony będzie większego sensu. Może stać się kolejnym zadaniem w kalendarzu koszalińskich „twórców kultury”, które jak co roku trzeba „odbębnić”.