O rozmowę poprosiliśmy ks. dr Radosława Siwińskiego, zarządzającego instytucją. W świeżo wyremontowanym pokoju na parterze, poruszyliśmy wszelkie kwestie dotyczące przedsięwzięcia. Dom mają zasiedlić rodziny chrześcijańskie, jednak pomoc dla muzułmanów także będzie możliwa. Pytania zadaje Robert Kuliński
Dlaczego wolontariusze Domu Miłosierdzia angażują się w pomoc uchodźcom?
- Wiele osób wiąże zaangażowanie duchowieństwa w pomoc uchodźcom z apelem ewangelicznym papieża Franciszka. To jednak nie wynika z tego, że Ojciec Święty namawia do takiej postawy. To po prostu wynika ze słów ewangelii. Nasz dom jest otwarty dla każdego. Nawet w naszym statucie jest mowa o imigrantach i uchodźcach.
Ile takich osób może znaleźć schronienie w Domu Miłosierdzia?
- Możemy przyjąć dwie liczne rodziny, ale myślimy też o innych placówkach tego typu, np. na wsi. Mam możliwości znalezienia takich miejsc, więc na pewno będziemy mogli zaoferować pomoc większej liczbie uchodźców. Obecnie prace remontowe w naszym Domu są już na ukończeniu. Do końca listopada trzy piętra i parter będą już gotowe, zostanie tylko strych. Czekamy tylko na decyzję państwa i możemy przyjąć uchodźców w każdej chwili.
Czy procedura przyjęcia obcokrajowców będzie różnic się od normalnie praktykowanej wobec Polaków?
- Nie, będzie identyczna. Niech przyjadą, niech chwilę pobędą, złapią oddech. Potem zastanowimy się nad tym jak im konkretnie pomóc. Zdrowie, praca, ubezpieczenie i dopiero ich „wypuścimy”, kiedy będą mieli możliwości do znalezienia stałego, fajnego miejsca do życia w społeczeństwie.
Ile osób może liczyć taka rodzina? Ma ksiądz jakieś informacje na ten temat?
- Nie mam pojęcia. Mamy pokoje większe i mniejsze, a obecnie zmieniamy wcześniejsze plany i część pomieszczeń, które miały docelowo być biurami, adaptujemy na kolejne pokoje dla mieszkańców. Jesteśmy otwarci i gotowi na to co się będzie działo.
Czy kwestia wyznania będzie odgrywać jakąś rolę? Większość uchodźców to przecież muzułmanie.
- Nie ukrywam, że myślimy o rodzinach chrześcijańskich. Chodzi o uszanowanie miejsca.
Tu mnie ksiądz zaskoczył. Czy to znaczy, że rodzina wyznająca islam nie ma co liczyć na pomoc Domu Miłosierdzia?
- Jeżeli chodzi o zamieszkanie w Domu, to może być problem. Miałem do czynienia z muzułmanami. Mieszkałem Afryce przez pół roku w kraju muzułmańskim i osiem lat we Francji. Jest niestety prawdą, że oni domagają się dużej tolerancji z naszej strony, ale z ich strony nie jest tak samo. Muzułmanie mają swoje prawa i lubią mieć swoje prawa oraz ostatnie słowo. Podam przykład. Nie wiele osób o tym wie i też niewiele się o tym mówi, że w Afryce wciąż są kraje, gdzie osoba, która przejdzie na chrześcijaństwo może przypłacić to życiem. Natomiast w Gwinei, która jest krajem powiedzmy umiarkowanym, gdzie mamy do czynienia bardziej z tzw. naturalnym podejściem do religii, przyjęcie chrześcijaństwa wiąże się z totalnym wykluczeniem ze społeczeństwa. Widziałem także jak, np. w Arabii Saudyjskiej, przekazywane są ogromne pieniądze po to, aby w każdej wiosce wybudować meczet, nawet jeśli tam mieszkają chrześcijanie.
Czyli zdaniem księdza nie jest możliwe współżycie muzułmanów i chrześcijan pod jednym dachem?
- W Domu, gdzie jest kaplica, bałbym się jakiegoś znieważenia. Nie chcę jednak, żeby odebrano moje słowa jako jakiegoś islamofoba. Znam mnóstwo muzułmanów, żyjących obok kościoła i nikt nie ma z tym żadnych problemów. Ale na dzisiaj wpuszczenie muzułmanów do Domu Miłosierdzia, byłby to dla mnie wielkim trudem. Może ten dom na wsi, na który czekamy będzie odpowiednim miejscem.
Czyli zależy księdzu na tym, aby zminimalizować możliwość prowokacji do zachowań powiedzmy antychrześcijańskich, czy antyislamskich ze strony innych mieszkańców?
- Jeśli chodzi o zamieszkanie muzułmańskiej rodziny w chrześcijańskim Domu, to jest dla mnie wielki znak zapytania. Nie wiem jakby to poukładać.
Czy przyjęcie muzułmanów do Europy jest faktycznym zagrożeniem?
- Przede wszystkim trzeba powiedzieć o tym, że kiedy oni docierają na laicki zachód, to tracą wiarę w Boga. Mówię to z bólem serca jako osoba wierząca, ale to nie jest tak, że wszyscy są takimi supermuzułmanami. Żyją z poczuciem przynależności do społeczności arabskiej, ale takiej prawdziwej, żywiej wiary to u wielu z nich nie widać. Całe zjawisko jest oczywiście bardzo trudne, ale mimo to chcemy pomóc każdemu. Nawet gdyby Conchita Wurst stanęła nagle w drzwiach i poprosiła o pomoc, to też by ją otrzymała.
To jest się czego bać? W końcu do Polski ma trafić zaledwie 5 tys. imigrantów, a nie każdy jest muzułmaninem.
- Jeśli chodzi o tak znikomą liczbę, to nie widzę powodu do obaw. Jednak jeśli spojrzeć na obecną sytuację na zachodzie, który jest bardziej atrakcyjny dla uchodźców niż Polska, to nie można tego zjawiska bagatelizować. Moje osiem lat we Francji i pół roku w Afryce przekonało mnie, że zagrożenie islamem, jeśli chodzi o jakiekolwiek niebezpieczeństwo, jest realne. Kiedy w 2001 roku upadły wieże World Trade Center, władze Francji w obawie przed zamieszkami przysłały do małego 20 tysięcznego miasteczka wojsko. Była to reakcja zapobiegawcza zarówno jeśli chodzi o agresję ze strony muzułmanów, jak i w ochronie społeczności islamskiej przed zemstą tłumu za zamach. Żołnierze byli obecni na każdym skrzyżowaniu. Jest niepewność w tych stosunkach. My jako zachodnia cywilizacja, jesteśmy dla nich niedobrzy nie tylko z punktu widzenia religii. Patrzą na nas jak na społeczeństwo bogate, które przez wieki wykorzystało inne rejony świata. Twierdzą, że to wygody jakie my mamy, im się po porostu należą.
Czyli nie chcą pracować i zamykają się we własnych gettach, domagając się świadczeń?
- Widziałem jak niewielu wyznawców islamu podejmuje pracę, a ostatnio czytałem dane, że we Francji 80 proc. muzułmanów żyje z zasiłków. Te liczby mnie zabiły. Jednak ja bym nie załamywał od razu rąk i z przerażeniem patrzył na napływ ludności arabskiej. W tych obawach jest dużo przesady, ale kiedy pomyślimy o perspektywie najbliższych kilkudziesięciu lat, to trzeba być nad wyraz ostrożnym. Chrześcijanie giną krwawo, a kobiety są gwałcone i to są realne zdarzenia. Trzeba o tym pamiętać.
Jakby ksiądz skomentował wysyp bardzo negatywnych, wręcz wulgarnych i agresywnych wypowiedzi internautów na temat tego, że w Domu Miłosierdzia zamieszkają uchodźcy?
- Dla mnie jest to niezmiernie przykre. Powiedzmy wprost. Musimy być ostrożni co do muzułmanów, ale to przede wszystkim ludzie w potrzebie. Tylko raz zdarzyło mi się komuś kategorycznie odmówić przyjęcia do naszego Domu, bo się bałem o współmieszkańców. To był pedofil recydywista. Naprawdę się bałem pomimo tego, że się zarzekał, że jest nawrócony. Patrzyło mu dobrze z oczu, ale ze względu na ludzi mieszkających tutaj, nie mogłem na to pozwolić. Gdybym był sam, to nie było by problemu, ale kiedy mieszkają tutaj ludzie młodzi, pokiereszowani życiem, nie było to możliwe.
Jak ksiądz odbiera reprezentantów ugrupowań, które jawnie szerzą nienawiść także w kontekście uchodźców, a jednocześnie powołują się na wartości chrześcijańskie i deklarują przynależność do Kościoła Katolickiego?
- Przede wszystkim musimy sobie przypomnieć naukę Kościoła, że Kościół nigdy nie może utożsamiać się jakąkolwiek partią. Druga sprawa jest taka, że nam na pewno jest blisko do niektórych ugrupowań, które np. są przeciwko aborcji, przeciw związkom jednopłciowym. Jednak ja z przerażeniem patrzę na to co się dzieje. W ogóle jestem przerażony i zdegustowany ostatnią kampanią. Karygodnym jest powoływanie się na religię w celach politycznych. Najbardziej jestem wstrząśnięty wypowiedziami, które idą za daleko. Teraz w okresie przedwyborczym różne partie biły się o nasze względy, czy bardziej o płoty, ale powiedziałem, że żadne ugrupowanie polityczne - czy prawe, czy lewe - nie będzie reklamować się Domem Miłosierdzia. Kiedy odmawiałem przyjęcia ulotek, to widziałem wzrok niektórych przedstawicieli partii prawicowych. Widać było niezgodę i niezrozumienie z tym dlaczego tego nie akceptuję. Kiedy mówiłem, że Dom jest dla wszystkich, to oczywiście okazany został szacunek, ale te reakcje na odmowę udziału w kampanii, bardzo mi się nie spodobały.
Czyli uważali, że skoro powołują się na katolicyzm, to mają prawo do agitacji w takim miejscu?
- Tak to wyglądało. Nie chcę, żeby ktoś utożsamił partię z Kościołem Katolickim. To jest bzdura i Kościół nie może się na to godzić. Poza tym, takie szarganie religii, jest po prostu uwłaczające, tym bardziej, że w różnych partiach, nawet tych lewicowych są osoby wierzące.
Dajmy już spokój polityce. Chciałbym na koniec zapytać, kiedy rodziny się wprowadzą?
- Czekamy na decyzję państwa. My jesteśmy gotowi.
Bardzo dziękuję za rozmowę.