Robert Kuliński - 12 Sierpnia 2015 godz. 17:45
Zarządzający Filharmonią Koszalińską do końca sierpnia Robert Wasilewski, po latach sporu ze związkowcami NSZZ "Solidarność" znów podpadł działaczom. Pikanterii całej sytuacji dodaje fakt, że niebawem ma zostać rozstrzygnięty konkurs na nowego dyrektora instytucji. Pod koniec lipca dyrektor zwolnił dyscyplinarnie pracownika obsługi technicznej Tomasza Biernata, będącego także zastępcą przewodniczącego Zakładowej Komisji NSZZ „Solidarność”. Zwolnienia tego typu zdarzają się niesłychanie rzadko, gdyż ślad po „dyscyplinarce” pozostaje w dossier byłego pracownika na zawsze. Z reguły dotyczą ciężkiego naruszenia obowiązków pracowniczych. Według związkowców i samego Biernata do niczego takie nie doszło, a dyrektor jedynie mści się na „Solidarności” za otwarte
kwestionowanie decyzji szefostwa oraz za sławetny spór zbiorowy. Decyzja dyrekcji o „dyscyplinarce” zapadła po wydarzeniach 18 lipca podczas koncertu „Gala Alla Scala” w koszalińskim amfiteatrze. Było to widowisko wyjątkowe, gdyż imprezę dedykowano zasłużonemu dla FK prelegenta i konferansjera Andrzeja Zborowskiego, który w tym roku kończy 80 lat. Jubilat zaprosił muzyków i pracowników Filharmonii na bankiet z drobnym poczęstunkiem, który odbył się w siedzibie instytucji.Smacznego!Dyrektor zarzucił Biernatowi opuszczenie stanowiska pracy o godzinie 23:04, a następnie udanie się do domu o 23:34, mimo obowiązku pracy do 24:00. Wynikiem takiego zaniechania było pozostawienie sprzętu i instrumentów Filharmonii bez nadzoru. - Według grafiku ustalonego przez panią kierownik administracji, miałem przyjść do pracy o godzinie 19:00 i pracować do 24:00 – tłumaczy Biernat. - Jednak w większości współpracuję z biurem koncertowym i jest to naturalne. Moim zadaniem jest przecież obsługa koncertu. Przywożę sprzęt, przygotowuję estradę dla muzyków. Z biura koncertowego otrzymałem polecenie, czy raczej prośbę, abym pojechał po muzyków do hotelu i przywiózł ich na miejsce. Wcześniej jeszcze podjechałem zobaczyć, czy wszystko ze sprzętem jest w porządku, bo od godziny 14:00 nie był w ogóle nadzorowany. Do 18:00 w amfiteatrze nie było ochrony. Mimo tego wszystko odbyło się bez żadnych problemów.
Przywiozłem solistów. Koncert się udał i zakończył o godzinie około 23:00. Jednak wcześniej, jeszcze przed koncertem, zostałem zaproszony, osobiście przez pana Zborowskiego, na drobny urodzinowy poczęstunek. Według pozostałych związkowców jubilat zapraszał wszystkich pracowników. Chciał podziękować za koncert, za wieloletnią współpracę i najzwyczajniej uczcić swoje urodziny w gronie znajomych i kolegów. - Jeszcze dzień przed koncertem mówiłem pani kierownik administracji, że idę do pana Zborowskiego na poczęstunek. Ona sama podkreśliła, że oczywiście nie ma problemu, bo byli wynajęci dodatkowi pracownicy, którzy po koncercie mieli zająć się sprzątaniem amfiteatru – wyjaśnia dalej Biernat. - Kiedy w poniedziałek przyszedłem do pracy, mój kolega, z którym razem zajmujemy się obsługą techniczną, został wezwany do biura dyrektora, potem ja. Dyrektor w towarzystwie tzw. „managementu” zapytał mnie „co pan robił w sobotę?”. Nie ukrywam, że podirytowany zapytałem dlaczego o to pyta i czemu jest w pracy skoro ma urlop? Tak jak zwykle dostałem odpowiedź, że to nie ja będę decydował o tym kiedy on ma przyjść do pracy, a kiedy nie. Dyrektor poinformował pracownika obsługi technicznej, że opuścił stanowisko pracy na 26 minut i pozostawił mienie Filharmonii bez nadzoru. Nie pomogły tłumaczenia, że wszystko było uzgodnione z kierownictwem administracyjnym, że w amfiteatrze byli pracownicy zajmujący się sprzątaniem obiektu oraz to, że od 23:00 do 8:00 rano na miejscu obecna była ochrona. - Pani kierownik od administracji widziała mnie i mojego współpracownika na poczęstunku i nawet życzyła mu smacznego – dodaje zwolniony pracownik. - Poinformowałem także dyrektora, że byłem w pracy godzinę wcześniej, gdyż na prośbę z biura koncertowego pojechałem po solistów. Dyrektor stwierdził, że nie podlegam pod biuro koncertowe i nie powinienem spełnić tego polecenia. Co do solistów stwierdził, że mogłem im powiedzieć, aby zamówili sobie taksówkę, bo samochód Filharmonii to nie taryfa.
Biernat otrzymał wypowiedzenie z art. 52 kodeksu pracy. Związkowcy przygotowali pozew do sądu z żądaniem przywrócenia kolegi do pracy oraz wypłatę wynagrodzenia za okres, kiedy pozostawał na bezrobociu. Dyrektor Wasilewski komentuje sytuację krótko . - To jest sprawa czysto pracownicza. Jestem przygotowany na rozprawę. Wszelkie dowody w sprawie będzie badał sąd. To, że pan Biernat należy do związku zawodowego nie ma znaczenia, bo przede wszystkim jest pracownikiem, a dopiero potem związkowcem.Inne papiery i PorozumienieNie jest to jednak jedyna sytuacja, która zaogniła atmosferę pomiędzy dyrektorem, a „Solidarnością”. Jeden ze związkowców został wezwany do Filharmonii podczas urlopu w celu podpisania dokumentów. Jak twierdzi strona związkowa pośród kilku druków znalazło się Porozumienie, które miał nieopacznie podpisać. Dokument miał zakończyć spór zbiorowy, który trwa już od 20 grudnia 2013 roku. Interpretacja zdarzenia przez NSZZ jest poruszająca. Działacze twierdzą, że chodziło o wymuszenie ugody. Gdyby Porozumienie zostało podpisane, być może nie doszłoby do zwolnienia dyscyplinarnego pracownika. Co jest ciekawe w czasie, kiedy dyrektor wystąpił z porozumieniem schowanym w innych dokumentach, przewodniczący Komisji Zakładowej Rafał Młyńczak, znajdował się na urlopie, poza granicami kraju. - Uważam, że związkowcy po raz kolejny pokazują, że sami nie wiedzą czego chcą – mówi dyrektor Wasilewski. - W kwietniu podpisali porozumienie z prezydentem miasta. W tym dokumencie jest napisane, że to podstawa do zakończenia sporu zbiorowego. Czekaliśmy do wypłacenia wywalczonych przez „Solidarność” podwyżek, które pojawiły się w czerwcu. Złożyłem propozycję ugody i zakończenia sporu, jednak związkowcy ją odrzucili. Nie był to żaden podstęp, jak starają się to
fot. commons.wikimedia.org
przedstawić działacze, to w końcu oficjalne pismo.
( Pismo pod linkiem )Związkowcy podkreślają, że podwyżki zostały wywalczone poza dyrekcją. Sięgają one zaledwie 200 zł, kiedy domagali się 600 zł. Nadal nie ma dodatkowych pomieszczeń dla muzyków. Nic nie zmieniło się także w kwestii informowania o planie prób i koncertów z odpowiednim wyprzedzeniem, co także dla działaczy Solidarności było ważnym punktem w programie postulatów.Jak na razie związkowcy są bardzo powściągliwi pomimo tego, że przy zwolnieniu dyscyplinarnym mogliby z miejsca rozpocząć strajk, bez konieczności głosowania. Pozostaje czekać na decyzję sądu i wynik konkursu. Czy nadejdą zmiany w zarządzie Filharmonii? To się okaże. W dniu 24 sierpnia mają rozpocząć się rozmowy kwalifikacyjne. W gronie kandydatów znalazł się obecny dyrektor oraz Ruben Silva I dyrygent gościnny filharmonii, były dyrektor artystyczny. Ponadto jak poinformował Robert Grabowski z ratusza, swoje oferty złożyli także przedstawiciele środowiska muzycznego z Gdańska i Poznania.