Informacja dotycząca polityki plików cookies: Informujemy, iż w naszych serwisach internetowych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Dalsze korzystanie z naszych serwisów, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności. Zamknij.
Koszalin, Poland
kultura

Spotted, Harlem Shake, Gangnam style

Autor Paweł Kaczor fot. uwagafonoholizm.pl 28 Marca 2013 godz. 14:26
Ostatnimi czasy na portalach społecznościowych pojawia się wiele „Spotted’ów”. Liczba takich profili rośnie w szalonym tempie. Wiele osób na swoich „fejsbukowych” tablicach umieszcza tzw. „Harlem Shake”, a piosenka „Gangnam style” jest wszechobecna. Na czym polega ich fenomen? Szczerze mówiąc - nie wiem.

Chcąc, nie chcąc, większość użytkowników portali społecznościowych natknęło się na „Spotted”. Jest to profil, na którym administratorzy umieszczają wpisy ludzi, którzy poszukują innych osób. Szukający podają różne powody, dlaczego tak robią, opisują daną/danego dziewczynę/chłopaka, i proszą o ich „ujawnienie się”. Warto wspomnieć, że osoba, która chce dodać swój wpis, robi to anonimowo.

 

Osobiście nie rozumiem tego sposobu poszukiwania „drugiej połówki”. Owszem zdarzą się ludzie, którzy naprawdę kogoś szukają, bo np. widzieli osobę przez szybę autobusu i nie mogli do niej podejść, ani porozmawiać z nią. Lecz zdecydowania większość „wiadomości” jest po prostu śmieszna. Ktoś nie miał odwagi zagadać do drugiej osoby przez pół dnia i dlatego piszę na „Spotted”, aby dowiedzieć się, kim jest dziewczyna/chłopak. Paranoja.

 

Są „Spotted’y” miast, szkół, uczelni, lokali, klubów, linii autobusowych, centrów handlowych.. Nie długo dojdzie do tego, że pojawi się „Spotted: u mnie w pokoju”. Ludzie naprawdę są na tyle odizolowani od codziennego życia, że nie potrafią podejść i porozmawiać z kimś? Czy naprawdę muszą anonimowo szukać później tych osób przez „Spotted”? Ja tego nie rozumiem.

 

Okej. Ktoś powie, że „jestem nieśmiała/ły, dlatego nie zagadałam/em.” Rozumiem, przez Internet w końcu łatwiej jest „rozmawiać”. Nie widzimy reakcji drugiej osoby, możemy przemyśleć swoje odpowiedzi.. Ale co zrobimy, jak spotkamy się z tym kimś na żywo? Będziemy pisać SMS-y, bo tak łatwiej? Nie chce tutaj nikomu ubliżyć, szczególnie osobom, które umieszczają wpisy na „Spotted”. Każdy ma do tego prawo, swój rozum i swoje poglądy. Po prostu dla mnie fenomen tego profilu jest nie zrozumiały.

 

„Harlem Shake”, czyli filmiki z charakterystycznym tańcem, które są kręcone przez wielu internautów. Przyznam się, do niedawna nie wiedziałem, co to jest. W końcu obejrzałem jeden z tych filmików. I co? I nic. Pomyślałem, że to jest niemożliwe, aby taka głupota, bo inaczej tego nie mogę nazwać, zyskała aż tak dużą popularność.

 

Nie karzę nikomu się ze mną zgadzać, ale to jest po prostu beznadziejne. Naprawdę nie wiem, co jest w tym tak fajnego, że wiele osób udostępnia różne „Harlem Shake” na swoich profilach, na portalach społecznościowych. Także spora część osób, nagrywa własne filmiki HS. Może ten fenomen to chwilowa moda? A ludzie lubią to, bo po prostu to jest „cool”? Nie wiem. Możliwe, że to ja mam „dziwne poglądy”.

 

„Gangnam style”, chyba każdy słyszał te piosenkę. Kluby, radio, galerie, imprezy.. Jest wszechobecna! Dobrze, zgodzę się, wpada ona w ucho i jest melodyjna. Teledysk? Tandeta i jeszcze raz tandeta. Mimo tego, autor piosenki, Koreańczyk, zdobył „sławę”. Wiele osób stara się go naśladować, tańcząc tak jak w teledysku robi to piosenkarz. Nie ukrywam, sam kilka razy bawiłem się przy tej piosence. Lecz nie wyróżnia się ona niczym specjalnym, poza głupkowatym teledyskiem. Po prostu facet, który śpiewa „Bracie to styl z Gangnam, styl z Gangnam”, wykonujący przy tym głupie ruchy w tańcu, mnie nie przekonuję. Krótko mówiąc, nie rozumiem wszechobecności tej piosenki i tak wielkiego jej rozgłosu.

 

Zdania wśród młodych ludzi odnoście „Spotted”, „Harlem Shake” i „Gangnam style” są podzielone. „Nie robią one na mnie żadnego wrażenia. Sieć jest nimi przepełniona. Są one coraz gorsze. Im więcej tego, tym bardziej mnie to drażni.” – mówi Magdalena Kordyla, studentka Politechniki Koszalińskiej. Nie brakuję także pozytywnych głosów. „Są one fajną, nową i ciekawą propozycją. Chętnie oglądam te filmiki, słucham tej piosenki, i często odwiedzam profil ‘Spotted’ na Facebooku. Traktuję to, jako dobrą rozrywkę.” – uważa Adam Burek, również żak koszalińskiej uczelni.

 

Nikogo nie chcę urazić, i oczywiście każdy pisze, słucha, robi.. To, co chce. Jednak moim zdaniem, i tutaj niektórzy się ze mną zgodzą, inni nie, ostatnio, czym głupsza rzecz, tym bardziej się „sprzedaje”. Moda na „Gangnam style” i „Harlem Shake” pomału przemija, tak samo minie moda na „Spotted” (i bardzo dobrze).

Czytaj też

Splash po koszalińsku.

Artur Rutkowski / fot. AZS Koszalin - 21 Sierpnia 2014 godz. 22:25
W internecie pojawiła się nowa zabawa, po różnego rodzaju łańcuszkach, Harlem Shake'ach, itd. na portalach społecznościowych możemy zaobserwować nową rozrywkę "Splash", w której bardzo chętnie biorą udział gwiazdy show-biznesu, w tym również nie brakuje koszalińskich akcentów. W zabawę zostali już wciągnięci m.in. Igor Milicić, Adam "Rubik" Zalewski, czy Zosia Karbowiak. W zabawie głównie chodzi o tworzenie nagrań na których widać jak dana osoba oblewa się wodą, po czym nominuje następne osoby do oblania się wodą. Wskazana osoba ma 48 godzin, aby nagrać podobny filmik, na którym wylewa na siebie "wiadro" lodowatej wody. Jeśli dana osoba nie przyjmie wyzwania musi postawić osobie, która ją wskazała obiad.   Z koszalińskiego świata sportu nominowania otrzymali już Igor Milicić szkoleniowiec AZS-u Koszalin i dyrektor akademików Piotr Kwiatkowski, którzy musieli odpowiedzieć na wyzwanie Piotra Dąbrowskiego i Krzysztofa Szubargi. Ponadto nominowali kolejne osoby. Należy wspomnieć, że Milicić razem z Kwiatkowskim swoje zadanie zrealizowali o godzinie 7:00 rano na terenie Apartamentowca Dune w Mielnie. Warto jeszcze dodać, że Igor Milicić nominował do udziału m.in. Stein'a Christian'a Andestad'a Knutsen'a (red.właściciela apartamentowca Dune i jednocześnie sponsora akademików), ZAŚ Kwiatkowski nominował kierownika drużyny Marcina Kubiaka, prezesa stowarzyszenia NASZ AZS Mariusza Zielińskiego i prezesa AZS-u Koszalin - Marcina Kozaka. Jeśli powyższe osoby przyjmą wyzwanie, oczywiście poinformujemy państwa o tym.    Filmik Igora Milicić'a i Piotra Kwiatkowskiego:     Ponadto udział w zabawie wzięli już m.in Adam Rubik Zalewski, Zosia Karbowiak, Piotr Dąbrowski czy Krzyszfof Szubarga (red. filmiki podanych osób mogą państwo zobaczyć na ich profilach społecznościowych, niestety nie ma jeszcze sposobu na kopiowanie filmików z facebook'a na strony internetowe). 

„Koszalin is also happy” ponownie!

Paweł Kaczor / info. koordynator projektu/kreatywnie.org - 24 Lutego 2014 godz. 12:16
„Koszalin is also happy” to nowy teledysk, który promuje nasze miasto. Klip, w którym mógł wystąpić każdy chętny, był kręcony w wielu miejscach w Koszalinie. Teledysk powstał do piosenki Pharrella Williamsa pt. „Happy”. Jest to tzw. taneczny flash mob – niewyreżyserowany, lecz spontaniczny. Pomysłodawcami w/w akcji byli: Hania Walker oraz Igor Matwijcio. Koszalińska wersja „Happy” była kręcona m.in. w Radiu Jantar i Kreślarni, w okolicach Atrium Koszalin, Galerii Emka oraz teatru, a także w parku i obok Filharmonii Koszalińskiej. W teledysku mógł wziąć udział każdy. Nie liczyła się choreografia, tylko spontaniczny i radosny taniec w rytm utworu wspomnianego Pharrella Williamsa.   Zapraszamy do obejrzenia koszalińskiej wersji „Happy” H. Walker i I. Matwijcio:     Warto dodać, że nasze miasto stało się podwójnie szczęśliwe, gdyż na pomysł nakręcenia teledysku do utworu Pharrella Williamsa wpadł również Marcin Golik z kreatywnie.org. Wystąpili w nim m.in. tancerze ze studia Feel The Noise z Koszalina oraz ze studia Magnetica ze Sławna, raper B.A.D., piłkarki ręczne Energi AZS Koszalin, a także mieszkańcy naszego miasta (wybrani przez M. Golika).   Zapraszamy do obejrzenia koszalińskiej wersji „Happy” M. Golika:  

„Koszalin is also happy”

Paweł Kaczor / info. koordynator projektu/kreatywnie.org - 3 Lutego 2014 godz. 12:53
„Koszalin is also happy” to nowy teledysk, który będzie promował nasze miasto. Klip będzie kręcony 8 lutego br. Każdy może wziąć udział w tym wydarzeniu! Teledysk powstanie do piosenki Pharrella Williamsa pt. „Happy”. Będzie to tj. taneczny flash mob – niewyreżyserowany, lecz spontaniczny. Wszystko zaczęło się od nietypowego klipu wspomnianego artysty. Wokalista śpiewa i tańczy na ulicach Los Angeles. W wielu scenach pojawiają się roześmiani mieszkańcy tego miasta, którzy również tańczą. Pomysł ten „podłapało” wiele osób. Całkiem niedawno powstawały różne odsłony „Harlem Shake”. Natomiast obecnie furorę robi właśnie piosenka „Happy”. Swoją wersję teledysku do tego utworu nakręcili już przedstawiciele m.in. Warszawy, Poznania, Wrocławia czy Trójmiasta.   Pomysłodawcami w/w akcji są Hania Walker oraz Igor Matwijcio. Koszalińska wersja „Happy” będzie kręcona w sobotę (08.02) w centrum miasta, w okolicach Atrium Koszalin, Galerii Emka oraz teatru, przy ptakach Hasiora, a także w parku i obok Filharmonii Koszalińskiej. W teledysku może wziąć udział każdy. Nie liczy się choreografia, tylko spontaniczny i radosny taniec w rytm utworu Williamsa.   „Koszalin is also happy” ma być gotowy do 15 lutego br. Warto dodać, że nasze miasto stanie się podwójnie szczęśliwe, gdyż na pomysł nakręcenia teledysku do utworu „Happy” wpadł również Marcin Golik z kreatywnie.org. Wystąpią w nim m.in. tancerze ze studia Feel The Noise z Koszalina oraz ze studia Magnetica ze Sławna, a także inni mieszkańcy naszego miasta (ekipa jest już zebrana).   Powstała już nawet zapowiedź projektu Golika, którą można obejrzeć poniżej:  

Człowiek – ukryty aktor?

Paweł Kaczor fot. pl.freepik.com - 3 Kwietnia 2013 godz. 6:10
Minione niedawno święta były przede wszystkim czasem spotkań rodzinnych, często z ludźmi niewidzianymi od lat. Byliśmy dla siebie mili, życzyliśmy sobie jak najlepiej. Czy były to życzenia szczere? Niech każdy wejrzy sam w siebie. Często zdarza się że mówimy - znowu święta, znowu trzeba będzie się uśmiechać i koniecznie być miłym. Buntujemy się, ale nic z tym nie robimy. Dlaczego tak jest? „Kiedy jednostka gra jakąś rolę, oczekuje od obserwatorów, że wrażenie, jakie pragnie w nich wywołać, odbiorą zgodnie z jej zamysłem.”   Najprostszym przykładem potwierdzającym ten cytat będzie gra aktorów. Osoba, która wciela się w rolę jakiegoś bohatera w filmie, czy w teatrze, chce jak najwierniej oddać jego osobowość, uczucia.. Pragnie, aby widownia utożsamiała się z jego postacią, współczuła jej, przeżywała emocję razem z nią. Także w życiu codziennym można spotkać przypadki ogrywania „roli”. Wiele osób zakłada „maskę”, udając, kogoś, kim nie są, lub coś, czego naprawdę nie chcą, nie czują.. Niejednokrotnie zdenerwowała mnie pewna rzecz bądź osoba i choć miałem ochotę o tym komuś powiedzieć, krzyknąć.. Zostawiłem to w sobie. Udawałem, że wszystko jest w porządku, „nałożyłem” swego rodzaju „maskę”. Wiele osób tłumi w sobie emocje, nie mówiąc, co naprawdę czują, czy uważają. Jest wiele przypadków, gdy po prostu lepiej jest uniknąć tematu, udając, że jest wszystko dobrze, zamiast robić z siebie „ofiarę”.   Ludzie mają skłonność do wyolbrzymiana swojej pracy. Często, aby podkreślić trud, jaki włożyli w daną czynność dramatyzują opisując jak ciężko musieli pracować, aby ją wykonać. Przykładem może być chociażby student, który ma do napisania pracę na dany przedmiot. Zamiast powiedzieć np. „napisanie pracy zajęło mi godzinę”, może powiedzieć np., „aby napisać tę pracę musiałem pójść do biblioteki, tam godzinę szukałem odpowiedniej książki, następnie musiałem wracać na nogach godzinę do domu, bo nie było autobusu powrotnego, później siedziałem całą noc pisząc tę pracę, ale w końcu mi się udało”. W tym przykładzie podkreślamy jak bardzo musieliśmy się poświęcić, aby napisać tę pracę, której zrobienie tak naprawdę zajęło nam godzinę.   Często, aby coś osiągnąć „pokazujemy się” w „lepszym lub gorszym świetle”. Osoba, która chce zdobyć pracę wspomina tylko o swoich sukcesach. Nie powiemy przecież np. „zawaliłem ważny kontrakt, dlatego musiałem odejść z firmy”. O wiele lepiej odebrane będą słowa takie jak np. „pragnę rozwijać swoje umiejętności, a to zapewni mi praca w nowej firmie”. Kiedyś, gdy chciałem pojechać na koncert, a wiedziałem, że moi rodzice są temu przeciwni nie siedziałem bezczynnie, zostawiając brudny pokój, przynosząc złe oceny.., lecz pozmywałem naczynia, wyrzuciłem śmieci, pokazywałem otrzymane piątki w szkole.. Krótko mówiąc pokazywałem się w „lepszym świetle”, co za skutkowało tym, że rodzice zgodzili się, na mój wyjazd.   W wielu sytuacjach chcąc uniknąć konsekwencji zatajamy prawdę, nie mówimy jej do końca, bądź po prostu kłamiemy. Jest to o tyle ryzykowne, że gdy inni odkryją naszą intrygę, będzie nam bardzo trudno zdobyć na nowo ich zaufanie. Jednakże są kłamstwa postrzegane lepiej i gorzej przez społeczeństwo. Czym innym jest powiedzieć żonie, że jedzie się w delegację, a tak naprawdę udać się z kolegami np. na mazury, zaś, czym innym będąc gościem na przyjęciu chwalić gospodarza, gdy tak naprawdę uważa się przyjęcie za beznadziejne. Przykładem może być sytuacja, gdy dwóch przyjaciół rozwala witrynę w sklepie, policja łapie jednego, a ten utrzymuję wersję, że wybił tę witrynę sam, biorąc całą winę na siebie. Jeden z przyjaciół chciał się poświęcić, drugi zaś bojąc się konsekwencji nie przyznał się, że także brał udział w tym wykroczeniu. Choć obaj wiedzą, że prawda jest inna, zatajają ją.   W obecnym społeczeństwie można zauważyć, że często idealizujemy nasze czyny, chcemy na siłę wzbudzić czyjś podziw czy zainteresowanie, a także w celu uzyskania własnych korzyści -kłamiemy. Często używamy tych „sposobów”, aby spełnić oczekiwania innych ludzi wobec nas samych. W dzisiejszych świecie, „w którym główne role gramy my sami oraz postacie nas otaczające. Istnieją jednostki, które całkowicie utożsamiają się z graną przez siebie rolą, jak i takie, które zachowują do niej zupełny dystans.”