To nie był taki zwyczajny koncert – to była Apokalipsa, wielkie Kaboom! na koniec świata.
I chociaż prawdziwy Świat przetrwał i ma się dobrze to dotychczasowy koszaliński muzyczny świat chyba właśnie się skończył – przynajmniej w formie jakiej znaliśmy go dotychczas.
Pierwsze symptomy zmian dało się zauważyć już kilka tygodni temu na coverkoncercie The Beatles, w koszalińskiej Muzie. Pierwszym porządnie przygotowanym i zagranym show, gdzie wszystko było ważne – umiejętności i charyzma wykonawców, repertuar, światło, scenografia, kostiumy. Nade wszystko oryginalny pomysł oraz to, że my koszalinianie zrobiliśmy to wszystko sami, własnym sumptem. Bo przecież można zaprosić gwiazdy i cieszyć się frekwencją, zachwycać ich profesjonalizmem, a potem narzekać, że u nas nic się nie dzieje. Czy aby na pewno?
Okazuje się ze ludzie chcą chodzić na koncerty i będą to robić, ale nie interesuje ich „coś” – chcą widowiska, czegoś co zachwyci i zabawi.
Na scenie pojawiła się profesjonalna scenografia autorstwa Beaty Jasionek , a muzycy zaprosili do udziału w koncercie artystów reprezentujących inne style muzyczne. Całość przedstawienia, które można śmiało nazwać „Dramatem końca świata w czterech aktach” spiął Leszek Czerwiński aktor teatralny i muzyk, laureat koszalińskiego Reflektora z 2009 roku. W przerwach między blokami muzycznymi odczytywał internetowe „objaśnienia” bolączek współczesnego świata. Dowiedzieć można się było co „Wiki” mówi o nałogach, dysfunkcji, egoizmie, lenistwie czy wojnie. Większość z tych haseł jest ukrytym tematami utworów Kaboom.
Czynny udział w koncercie wziął Kacper Rogoziński,syn basisty zespołu, który zagrał na… wiolonczeli utwory własnej kompozycji zainspirowane końcem świata i twórczością zespołu Kaboom. Razem z frontmanem kapeli zaśpiewał, a właściwie zarapował Przemysław "4P" Majewski. Sam pomysł zaproszenia Majewskiego do udziału w koncercie nowatorski nie był, ponieważ wielu raperom bywa „po drodze” z rockmanami. Natomiast wybór osoby był strzałem w dziesiątkę, ukazując widowni kunszt i umiejętności jakie drzemią w tym zapomnianym ostatnio w naszym mieście muzyku. Wspólny antywojenny utwór jaki zaprezentowali wokaliści wywołał żywe reakcje fanów obu muzyków.
Okazuje się, że dzięki zaangażowaniu i profesjonalizmowi naszych – rodzimych artystów można zapełniać publicznością całkiem spore sale, Dowodzą temu oba wspomniane wyżej koncerty. Na koniec koncertu, Kaboom poczęstowało widzów balonami z wróżbą. Na jednej z karteczek widniał wers piosenki zespołu R.E.M. który może posłużyć za podsumowanie - “…it`s the end of the world as we know it and I feel fine…” – bez względu na to, jaki świat autor miał na myśli.