Informacja dotycząca polityki plików cookies:
Informujemy, iż w naszych serwisach internetowych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Dalsze korzystanie z naszych serwisów, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności. Zamknij.
Frekwencja podczas kolejnych jazzowych koncertów dowiodła, że jazz wcale nie jest muzyka niszową, choć wytęp Big Bandu z Lucerny (Szwajcaria) należał do najtrudniejszych propozycji z jaką koszalinianie mieli do czynienia od lat.
Od wczesnych godzin CK105 wypełnione jest dźwiękami różnych instrumentów i ludzkich głosów. Pod okiem „profesorów” ćwiczą gitarzyści, basiści, wokaliści, perkusiści i młodzi muzycy grający na instrumentach dętych. Powstały także jazzowe comba. Jaki jest poziom tegorocznych warsztatów będzie można się przekonać podczas sobotniego finału, gdzie młodzi adepci jazzu wystąpią razem ze swoimi nauczycielami. Robią to zresztą nieco mniej oficjalnie podczas nocnych jam sessions w Klubie Rezerwat.
Podczas wczorajszego pojawiła się ich całkiem duża grupa, wspierana ponownie przez muzyków z grupy Walk Away (Wendt, Grabowy) i pierwszy raz przez Zbigniewa Lewandowskiego na perkusji i Artura Dutkiewicz na pianie. Były momenty naprawdę gorące, szczególnie kiedy na scenie pojawiali się młodzi trębacze i saksofoniści z Big Bandu z Lucerny. Były grane standardy i czyste improwizacje. Widzów także było sporo, mimo środka tygodnia i późnych godzin nocnych.
Wróćmy jednak do koncertu, który ponownie szczelnie wypełnił salę kina Kryterium. Wystąpiły całkiem odrębne, dwa muzyczne światy. Na początek The Globetrotters, wyczarowujący magiczny świat swojej muzyki przy pomocy elektronicznego wibrafonu, tzw kata, który chwilami z prędkością światła i z pomocą czterech pałeczek obsługiwał Bernard Maseli, instrumentów perkusyjnych, za którymi zasiadał Bogusz Wekka, i niezwykłego głosu Kuby Badacha. Zabrakło niestety na scenie stałego członka zespołu, saksofonisty Jerzego Główczewskiego, ale można śmiało stwierdzić, że panowie poradzili sobie bez niego wybornie. Były chwile liryczne, bardzo rytmiczne i dające szansę na wirtuozerskie popisy każdego z muzyków. The Globetrotters zaproponowali muzykę nowoczesną, dowodzącą erudycji jej członków, a do tego okraszoną zabawnymi zapowiedziami. Gdyby nie kolejny zaplanowany występ, zapewne nie skończyłoby się na jednym bisie.
Dzisiaj dzień trzeci festiwalu, czyli radiowy występ Jana Ptaszyna Wróblewskiego i młodzieżowe granie w klubach Inferno i Kawałek Podłogi, w tym drugim także nocne jam session.