Informacja dotycząca polityki plików cookies: Informujemy, iż w naszych serwisach internetowych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Dalsze korzystanie z naszych serwisów, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności. Zamknij.
Koszalin, Poland
kultura

O Biennale raz jeszcze

Autor Robert Kuliński/ fot. gł. Artur Rutkowski 10 Lutego 2015 godz. 17:53
Zeszłotygodniowy wernisaż otwierający wystawę prac Mirko Dematté w Galerii Antresola odbył się w atmosferze skandalu. Organizatorzy zarzucili naszej redakcji oczernianie artysty i podważanie dobrego imienia Muzeum.

Wszystko wynikło z nieścisłości w artystycznym CV włoskiego twórcy, który na swojej stronie internetowej umieścił informacje o udziale w weneckim Biennale. Wydało się to dziwne, że tak  uznany artysta zaszczyci swoją obecnością Koszalin. Zweryfikowaliśmy fakty kontaktując się z Departamentem Sztuk Wizualnych oraz Historycznym Archiwum Sztuki Współczesnej fundacji Biennale di Venezia. Obydwa biura  odpowiedziały jednoznacznie, że  Dematté nie brał udziału w prestiżowej imprezie.

Pokazał za to swoje prace w Mediolanie, podczas specjalnej wystawy uświetniającej 150 rocznicę zjednoczenia Włoch. Zbigniew Janasik podczas piątkowego wernisażu zapewniał, że Dematté brał udział w Biennale. Zapowiedział też, że  oficjalny list od kuratora wystawy z Mediolanu, który mieliśmy otrzymać wczoraj, to potwierdzi. Nie otrzymaliśmy żadnego pisma ani jakichkolwiek wyjaśnień ze strony Muzeum.

Zwróciliśmy się z prośbą o ocenę  zaistniałej sytuacji do Agaty Zbylut, artystki, doktora sztuk użytkowych oraz  prezes Stowarzyszenia Zachęty Sztuki Współczesnej w Szczecinie. Poniżej prezentujemy odpowiedź jaką otrzymaliśmy.

Agata Zbylut, fot. kwartalnik.exit.art.pl

Biennale w Wenecji to najbardziej prestiżowe wydarzenie świata artystycznego, które ściąga uwagę krytyków, kuratorów i kolekcjonerów z całego świata. To również jedno z tych wydarzeń, które gromadzi olbrzymią międzynarodową rzeszę odbiorców sztuki współczesnej. Udział w Biennale oznacza prestiż i podnosi rangę artysty, oznacza, że jego twórczość została zweryfikowana i doceniona przez krytykę.
 
Udział w Biennale może mieć różny charakter. Może to być udział w wystawie głównej, organizowanej przez wybranych przez organizatorów kuratorów, może być wystawą w pawilonie narodowym, czyli reprezentacją państwa, z którego artysta pochodzi – gdzie wyboru artysty i koncepcji prezentacji dokonuje się w każdym kraju niezależnie, może też być udziałem w jednej z licznych wystaw towarzyszących, które oficjalnie znajdują się w programie Biennale.

Organizacja Biennale, zwabienie do Wenecji tłumów ludzi związanych ze sztuką, powoduje, że w tym samym czasie odbywa się wiele imprez, które nie są związane z samym Biennale. Czasem są to działania niezależne, podejmujące dialog ze światem sztuki, jak chociażby akcja, którą przeprowadził Marc-Antoine Léval wypuszczając ponad kanałem na balonach olbrzymi baner z napisem "Please,François Pinault, buy my work". Tą akcją artysta zwrócił na siebie uwagę uczestników Biennale i zapewne samego François Pinault, kolekcjonera, który otworzył właśnie własną galerię Punta della Dogana. Gest Léval’a trafia w sedno i zapisał się w historii sztuki wyraźniej niż niejedna oficjalna prezentacja pokazywana w licznych pawilonach w tym samym czasie.

Organizacja przedsięwzięć podczas trwania Biennale, które mają nieporównywalnie niższy ciężar artystyczny i które próbują zabłysnąć światłem odbitym, nie należy do rzadkości. W świecie sztuki, gdzie jak wierzę, wciąż pozostał pewien zawodowy etos, takie gesty przyjmowane są jako gesty rozpaczy. Najczęściej pomijamy je milczeniem, ale przynoszą one efekt dokładnie odwrotny od zamierzonego. Nieuzasadnione korzystanie z marki Biennale, którą tworzy międzynarodowy świat sztuki, koncentrujący swoje wysiłki i swoją uwagę na tym wydarzeniu, jest nadużyciem, tak jak nadużyciem jest korzystanie z innych marek bez wiedzy i zgody ich właścicieli. Odpowiedź udzielona przez Departament Sztuk Wizualnych weneckiego Biennale oraz Historycznego Archiwum Sztuki Współczesnej fundacji Biennale di Venezia informująca, że artysta nie brał udziału w Biennale jest dla mnie wiążąca. W świecie, w którym sztuka współczesna stała się jedną z dziedzin wiedzy, wymagającej od widza aktywności i samokształcenia, nazwiska kuratorów, krytyków czy ranga instytucji, pozostają dla odbiorcy drogowskazem, dlatego też wykorzystywanie uznanych marek do własnych partykularnych interesów przestaje być niewinnym kłamstewkiem.”

OD AUTORA

Swoją dociekliwością  przysporzyłem sobie wielu wrogów. Jednak pamiętajmy, że od dziennikarza oczekuje się  opisu rzeczywistości i przedstawiania faktów.  Chęć sprawdzenia  faktycznego stanu rzeczy nie wynikała z żadnych pobudek osobistych, czy złośliwości. Nie chodziło też  o zakłócenie wernisażu. Jednak, kiedy Zbigniew Janasik postanowił na forum, podczas otwarcia wystawy domagać się przeprosin, nie mogłem  zignorować rzuconej rękawicy. Jeśli ktoś z widzów poczuł się urażony zamieszaniem, to szczerze przepraszam.

Podsumowując wydarzenia ostatniego tygodnia, chciałbym podkreślić, że  nie miałbym nic przeciw, gdyby w naszym mieście  swoje prace pokazywali artyści  najwyższej rangi. Każdy miłośnik sztuki życzyłby sobie tego, żeby Muzeum w Koszalinie  było jednym z przystanków  dla uczestników m.in. Biennale w Wenecji. Niestety, Koszalin nie jest  żadną metropolią, czy miastem posiadającym jakiś szczególny prestiż. To mieścina jakich w Polsce wiele. Udawanie, że  przyjeżdżają  do nas gwiazdy światowego formatu uwydatnia tylko  zakompleksienie i małomiasteczkowość. Budżet muzeum zwyczajnie nie byłby w stanie pokryć kosztów  wizyty artysty z prawdziwego, weneckiego Biennale. Może warto spojrzeć prawdzie w oczy i zweryfikować, rzeczywiste zasługi także naszych  koszalińskich gwiazd. Może  wystawy za granicami Europy wcale  nie zasługują na taki splendor z jakim próbuje się je sprzedać. Może przywoływane nazwiska  recenzentów  nie koniecznie oznaczają  uznanych  krytyków sztuki, a znajomych danego twórcy. Może  lepiej przestać się oszukiwać i powiedzieć wprost: „mieszkamy w Koszalinie i mimo to też jest fajnie”. 

Poprzedni artykuł
Następny artykuł