Założeniem artystycznej „Interpretacji...” jest wypowiedź na zadany temat. Prof. Andrzej Gieraga i prof. Małgorzata Dobrzycka – Kojder, co roku proponują artystom z kraju i zagranicy udział w wystawie, która następnie odwiedza kolejne miasta w Polsce. Wymogiem formalnym jest stworzenie dwóch prac o wymiarach 30 x 30 cm. Wśród uczestników tegorocznej edycji pojawiają się, m.in. Michał Misiak, Mgadalena Gryska, czy Wiesław Łuczaj i oczywiście Andrzej Słowik.
Prace prezentują głównie abstrakty o bardzo oszczędnej formie i kolorystyce. Zdarzają się także bardziej śmiałe wypowiedzi pełne ekspresji lub dowcipu, jak np. wspomnianej powyżej Magdaleny Gryski.
Indywidualna wystawa prac Andrzeja Słowika wzbudziła wielkie poruszenie wśród zebranych gości. Autor swoimi obrazami uczcił 5 -tą rocznicę ślubu z prowadzącą galerię Jadwigą Kabacińską – Słowik oraz jaj urodziny i imieniny.
Prace artysty zaprezentowane pod tytułem „Kwiatek do kożucha” mogą zadziwić tym, że w ogóle są prezentowane w galerii o rzekomej renomie. Płótna
prezentują rozpasaną kolorystykę i wyraziste odwołania do natury. Florystyczne akcenty osadzone w błahych kompozycjach, przypominają obrazki z kartek na urodziny babci. Malarstwo tak nijakie, co wtórne i nie pozostawiające w głowie nic poza odczuciem zmarnowanego czasu. Oto artysta stał się rzemieślnikiem, który z dumą prezentuje swoje dzieła nadające się na jarmarczny stragan.
Nie tylko malarstwo Słowika trąci ludowym wyrobnictwem. Na wystawie można także zobaczyć assemblage. Tu z kolei pobrzmiewa skansen. Kompozycja z drewnianych przedmiotów - m.in. łyżki - przyozdobiona ptasimi
piórami spokojnie mogłaby trafić do ekspozycji prezentującej jamneńskie chaty w koszalińskim Muzeum.
W wernisażach uczestniczyło wielu przedstawicieli koszalińskiego środowiska artystycznego lub mówiąc szerzej - kulturalnego. Po przywitaniu gości i wprowadzeniu w tematykę obydwu wystaw, które wygłosiła Kabacińska – Słowik, głos zabrał artysta. Z charakterystyczną dla siebie nonszalancją umniejszył swój trzeci z rzędu udział w wystawie pod hasłem „Interpretacja....”. - Przygotowałem swoje prace z zamysłem, że to już chyba jest przesada, abym po raz trzeci brał udział w tym przedsięwzięciu. – Mówi Słowik. - Kiedy powstały byłem pewien, że organizatorzy uznają, iż wcale się nie napracowałem. Natomiast, gdy przygotowywałem tę ekspozycję i zobaczyłem, że jednak zostały przyjęte, bardzo mnie to zdziwiło. Mile zaskoczyło mnie, że niektórzy artyści przygotowali dzieła bardzo podobne. To fascynujące, że ludzie z innych części kraju potrafią w ten sam sposób pomyśleć na dany team, czyli „Układ zamknięty, układ otwarty”.
Nie zabrakło życzeń i drobnych upominków od przybyłych gości. Maria Ulicka wręczyła artyście butelkę dobrego whiskey, a Kabacińskiej - Słowik akohol lżejszego gatunku, wykrzykując przy tym , m.in.: „Niech żyje sztuka!”.
Jarmarczność imprezy została dopełniona, gdy rozpoczęło się nerwowe przygotowywanie biesiadnego stołu. Jedyna praca z ekspozycji „Interpretacja - Układ zamknięty, układ otwarty”, która była w formie rzeźby, została strącona. Uderzyła o podłogę ze stosowną dla wzniosłych obchodów powagą i jakże nobliwym hukiem.