Informacja dotycząca polityki plików cookies: Informujemy, iż w naszych serwisach internetowych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Dalsze korzystanie z naszych serwisów, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności. Zamknij.
Koszalin, Poland
sport

Belgijki wygrywają w Koszalinie

Autor Patryk Pietrzala / fot. Artur Rutkowski 16 Sierpnia 2014 godz. 23:10
Finałowe starcie reprezentacji Belgii i Holandii było niezwykle emocjonujące. Ostatecznie do turnieju w Tokio zakwalifikowały się Belgijki, które wygrały 3:2. Zawodniczką meczu była Lise Von Hecke, autorka 41 punktów.

Finałowy pojedynek pomiędzy Holandią a Belgią zapowiadał się niezwykle interesująco. Oba zespoły dosyć pewnie wygrały swoje półfinałowe mecze i zdecydowanie zasłużyły na to, by walczyć o wygraną w World Grand Prix. Ciężko było wytypować zwycięzcę tego pojedynku, ponieważ na parkiet wybiegły dwie świetne drużyny, które są ostatnio w świetnej formie. Początek należał do Holenderek, a następnie inicjatywę przejęły Belgijki. Dwa zespoły grały falami, jednak to reprezentantki „Oranje” były nieco bardziej skuteczne i wygrały pierwszego seta 25:20.

 

Kibice mogli podziwiać bezpośredni pojedynek pomiędzy Lise Van Hecke a Plak Celeste. Obie zawodniczki były rozpieszczane przez swoje rozgrywające i większość piłek była kierowana do numerów 4 i 10. Holenderki rozpędzały się z każdą kolejną minutą, aż do momentu, gdy o time-out poprosił trener Belgijek – Gert Vande Broek. Wówczas jego podopieczne zaczęły grać nieco lepiej. Długie ramiona i świetne wyczucie blokujących z Holandii były na miarę złota i stanowiło ogromną siłę zespołu prowadzonego przez Gido Vermeulena. Belgijki były nieustępliwe, dzięki czemu kibice mogli oglądać zacięte widowisko. Ostatecznie drugiego seta wygrały podopieczne trenera Broeka (25:23).

 

Belgijki poszły za ciosem, początek kolejnego seta sprawił, że szkoleniowiec kadry Holandii musiał szybko poprosić o time-out, ponieważ pogromczynie Polek radziły sobie zbyt dobrze. Krótka przerwa okazała się niezwykle pomocna, ponieważ chwilę później Holenderki prowadziły 14:9.Końcówka trzeciego seta była zacięta, a o wyniku decydowały niuanse. As serwisowy przesądził o tym, że Belgijki wyszły na prowadzenie 2:1 (25:23).

 

Mecz godny finału – tak można określić starcie dwóch sąsiadujących ze sobą państw. Nieoczekiwanie bliżej wygrania turnieju w Koszalinie były Belgijki, które dwoiły się i troiły na parkiecie. Holenderki zmobilizowały się na ostatnie fragmenty i dzięki zagrywkom Celeste wróciły do gry i ostatecznie doprowadziły do tie-break'u. Dogrywka była również wyrównana. Reprezentantki „Oranje” były po raz kolejny bliżej, jednak ich rywalki zdobyły trzy punkty z rzędu i były bardzo blisko zakwalifikowania się do turnieju w Tokio. Po niesamowitych emocjach to Belgijki wygrały turniej w Koszalinie 3:2 (ostatni set 15:10).

Następny artykuł

Czytaj też

Portorykanki z trzecim miejscem

Patryk Pietrzala / fot. Artur Rutkowski - 16 Sierpnia 2014 godz. 19:54
Mimo ambitnej walki w końcowych fragmentach spotkania, siatkarki reprezentacji Polski uległy Portorykankom 0:3. Podopieczne trenera Jose Mielesa zajęły trzecie miejsce w World Grand Prix. - W jutrzejszym meczu o trzecie miejsce, zagrają najprawdopodobniej zawodniczki, które do tej pory oglądały spotkania z wysokości ławki rezerwowych – mówił zaraz po pojedynku z Belgią trener reprezentacji, Piotr Makowski. Szkoleniowiec kadry dotrzymał słowa, niestety nie przekładało się to na wynik – przynajmniej na samym początku meczu. Polki grały w niezbyt doświadczonym składzie, jednak na pewno nie ustępowały ambicją ani determinacją.   Doświadczenie Portorykanek było widoczne gołym okiem, podopieczne trenera Jose Mielesa zachowywały zimną krew w nerwowych sytuacjach i spokojnie budowały swoją przewagę. Trener Makowski szybko reagował na wydarzenia na parkiecie, jednak jego siatkarki przez nieudane zagrywki i nieszczelne bloki utraciły szansę na wygranie pierwszego seta, który zakończył się wynikiem 19:25.   Polki rozpędzały się naprawdę wolno. Drugi set potwierdzał dominację Portorykanek, które grały na coraz większym luzie. Scenariusz był wciąż taki sam, biało-czerwone musiały gonić swoje rywalki. Zawodniczki trenera Jose Mielesa prowadziły momentami różnicą siedmiu punktów, więc gospodynie musiały się mocno natrudzić, by doprowadzić przynajmniej do remisu. Nie pomagało także wystawianie nieco bardziej doświadczonych siatkarek, bo Portorykanki ostatecznie wygrały drugiego seta 25:17.   Trzeci set był tym, na co czekali kibice. Polki wzięły się do roboty i zaczęły od mocnego uderzenia – dosłownie. Proste błędy i problemy z komunikacją sprawiły, że Portorykanki szybko wróciły do gry i po raz kolejny liczyły się w walce o wygranie seta i zajęcie trzeciego miejsca w World Grand Prix. Słabsza postawa reprezentacji zmusiła trenera Makowskiego do kolejnych zmian. Doświadczone zawodniczki wykazały się niesamowitą wolą walki i niejednokrotnie były oklaskiwane przez koszalińskich kibiców.   Od stanu 11:11, kontrolę przejęły... Portorykanki. Gospodynie miały sporo problemów z komunikacją, a w dodatku zawodziła zagrywka. Na lepsze serwisy Polek trzeba było czekać do samego końca, wówczas Klaudia Kaczorowska zaczęła punktować rywalki i biało-czerwone po raz kolejny zbliżyły się do Portorykanek. Decydujący atak Zaroślińskiej okazał się jednak nieskuteczny i to podopieczne trenera Mielesa mogły się cieszyć z trzeciego miejsca.