Informacja dotycząca polityki plików cookies: Informujemy, iż w naszych serwisach internetowych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Dalsze korzystanie z naszych serwisów, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności. Zamknij.
Koszalin, Poland
kultura

Artyści mieleńskiej ulicy

Autor Robert Kuliński 28 Lipca 2014 godz. 0:10
Już po raz drugi odwiedzamy deptak nadmorskiego kurortu, w poszukiwaniu artystycznej oferty dla urlopowiczów. Końcówka lipca to szczyt wakacyjnego sezonu. Postanowiliśmy sprawdzić, czy owo oblężenie przez turystów z całej Polski, wpłynęło na kształt mieleńskiej sztuki ulicznej.

Poszukiwania nie trwały długo. Okazało się, że twórców przybyło. Tym razem jednak prym wiedzie  stara i bardzo popularna sztuka „ludzkich pomników”. Artyści działający na pograniczu  teatru i pantomimy, potrafią  tkwić w jednej, niezmienionej pozycji do czasu kiedy zabrzęczy moneta w puszcze. Wtedy pomnik ożywa. Można zrobić sobie z nim zdjęcie lub otrzymać  ukłon wdzięczności.

Na samym początku deptaku prowadzącego do głównego wejścia, można spotkać  postać niezwykle przerażającą. To Ponury Żniwiarz, mityczne ucieleśnienie śmierci. Kontynuuję tradycję zapoczątkowaną przez mojego kolegę – mówi Mateusz Brewczyński, śmierć mieleńskiego deptaku. - Pracował tutaj w ubiegłym roku, ale teraz  pozmieniały się jego plany. Ma stałą pracę i nie mógł się tym już zająć. Żal jednak było pozostawić Mielno bez postaci śmierci, więc zaproponował, abym  spróbował swoich sił.

To przede wszystkim ubarwienie deptaku, ale także przestroga, aby uważać na wakacjach, tym bardziej nad morzem, które bywa zdradliwe. Względy finansowe są ważne, ale najważniejsza jest zabawa. Najfajniejsze sytuacje są wtedy, kiedy ludzie autentycznie się przestraszą – dodaje. - Wbrew pozorom nie tylko dzieci się boją, ale także dorośli. Widząc mnie z daleka, pewnie myślą, że to jakaś figura woskowa, a kiedy się poruszę to nagle jest krzyk i uciekają.(śmiech)

Drugą  postacią jaką można spotkać zmierzając ku głównemu wejściu na plażę, jest piracka Złota Dama, w którą wciela się młoda dziewczyna przedstawiająca się jako Maria R. Pomysł pojawił się dzięki moim znajomym – mówi. - Mam opinię osoby o tysiącu twarzach.  Pomyślałam, że mogę wykorzystać swoje umiejętności pantomimiczne, żeby pokolorować naszą szarą, polską codzienność moim uśmiechem lub innym zabawnym grymasem. Widzę, że ludziom się to podoba. Cieszą się i uśmiechają do mnie. Nie miałam żadnych negatywnych zdarzeń.

Oczywiście, oprócz zabawy chodzi też o pieniądze, przecież nie będę tutaj stała cały dzień i nic z tego nie miała, to taki plusik mojej pracy na deptaku. Zbieram pieniądze na drukarkę 3D. Mam nadzieję, że mi się uda.  Jednak więcej satysfakcji sprawia mi to, że nie czuję, abym marnowała czas – dodaje Maria R.- Dzięki mnie ludzie są bardziej uśmiechnięci. Nie jest to łatwe zajęcie i choć pracuję już od miesiąca, to jeszcze się nie przyzwyczaiłam. Najtrudniej jest opanować trzęsienie nóg. Kiedy stoi się w jednym miejscu bez ruchu, to  odczuwa się ciężar całego ciała, ale  daję radę.

Nie tylko uliczna pantomima znalazła swoje miejsce w niedzielnym repertuarze mieleńskiego deptaku. Tuż obok pierwszych stopni wejścia na plażę można było usłyszeć znane przeboje polskiego rocka w wersji akustycznej. Zaczęłam grać na ulicy dziewięć lat temu – mówi Miłosława Sadowska.- Najpierw  zaczęło się od sezonowych występów, a od roku jest to moje stałe zajęcie. Mieszkam w Trójmieście więc grywam głównie w Gdyni i Sopocie, rzadziej w Gdańsku. Przyjechałam do Mielna na zaproszenie koleżanki – dodaje. - Ponieważ jest to po drodze na Woodstock, gdzie jadę jutro, postanowiłam skorzystać z okazji i dorobić trochę na atrakcje, które ten festiwal oferuje.

Generalnie zbieram pieniądze na dwa cele: wydatki typu czynsz i jedzenie - wtedy gram kawałki typowo „szlagierowate” i nie wydaję prawie nic – albo tak jak teraz, czyli na imprezę i zabawę – czyli kupuję to na co mam ochotę. Repertuar mam bardzo szeroki. Poza sezonem bardzo często gram Stare Dobre Małżeństwo, kawałki bardziej poetyckie i wolne, ale  kiedy przychodzą wakacje to już mi się te piosenki z reguły przejadają, więc sięgam po perfecty, dżemy i inne szlagiery. Czasem też gram kawałki punkowe.

Kolejna odsłona wyprawy w poszukiwaniu artystów na ulicach Mielna pozwoliła spotkać przedstawicieli różnych dziedzin sztuki.  Dla wielu  pieniądze są jedynie dodatkiem, dla innych głównym celem, ale każdy robi coś swojego wychodząc do ludzi na ulicę. Choć to twórczość i odtwórczość skierowana ku uciesze mas, to trzeba przyznać, że każdy z bohaterów  jest osobą otwartą i pełną pasji, niekiedy większej niż można to zobaczyć na wielkich estradach.



 



  

Czytaj też

Studiuj fizjoterapię w Koszalinie

Paweł Kaczor / info. PWSZ Koszalin / graifka: fizjoterapiapl.pl - 28 Lipca 2014 godz. 15:41
Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa w Koszalinie uzyskała zgodę Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego na prowadzenie od 1 października br. studiów na kierunku fizjoterapia. - Uzyskane uprawnienia do prowadzenia kierunku kształcenia fizjoterapia są dla nas bardzo ważne. Jest to kierunek pożądany. Fizjoterapia zapewnia dopływ kadry, która będzie kształciła się na kierunku potrzebnym miastu i regionie. – mówi Jan Kuriata, rektor Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Koszalinie. Kształcenie będzie prowadzone za darmo, w trybie stacjonarnym.   Dotychczas zgłosiło się 30 osób zainteresowanych studiowaniem na wspomnianym kierunku. – Jest to dla nas budujące i mamy nadzieję, że będzie jeszcze lepiej. Możemy przyjąć 80 nowych studentów na kierunku fizjoterapia. – komentuje rektor PWSZ w Koszalinie. Rekrutacja potrwa do połowy września. Kształcenie, które trwa 3 lata, kończy się tytułem licencjata. Absolwenci kierunku fizjoterapia będą mogli pracować m.in. w szpitalach, sanatoriach, ośrodkach SPA czy prowadzić rehabilitację.

Re-otwarcie hali MAKRO

Paweł Kaczor / info. i fot. MAKRO Cash&Carry Polska/Magdalena Figurna - 28 Lipca 2014 godz. 10:53
Re-otwarcie 2 z 5 hal MAKRO objętych procesem przebudowy stało się faktem. W koszalińskiej hali wyodrębniono 1/3 powierzchni na potrzeby usługi delivery, czyli usługi dostaw. Celem remodelingu prowadzonego w 5 wybranych halach MAKRO jest zapewnienie najwyższej jakości usług w ramach multikanałowego modelu działania firmy. Klienci sieci mogą dokonać zakupów w sposób tradycyjny w jednej z hal, a także skorzystać z usługi delivery lub złożyć zamówienie przez Internet w sklepie MAKRO Biuro Online.   Klientami sieci są właściciele niezależnych biznesów, dla których wielką wartością jest czas, cena i elastyczne formy współpracy. W celu zapewnienia najwyższego poziomu usług, MAKRO podjęło decyzję o wyodrębnieniu 1/3 powierzchni w 5 wybranych halach (w tym w Koszalinie) na potrzeby usługi delivery oraz sklepu internetowego.   - Jestem przekonany, że model wielokanałowy to przyszłość, także w sektorze hurtowym. Pozwala on zaoferować klientowi najwygodniejsze dla niego rozwiązanie: zrobienie zakupów w hali, usługę delivery lub zamówienia produktów poprzez sklep internetowy MAKRO Biuro Online. – mówi David Boner, Prezes MAKRO Cash&Carry.   Bezpośrednie dostawy towaru do klientów MAKRO z sektora HoReCa oraz właścicieli sklepów detalicznych realizowane są w ciągu doby od zamówienia. W przebudowanej koszalińskiej hali MAKRO zdecydowano się utrzymać asortyment z uwzględnieniem preferencji zakupowych klientów. Wprowadzono do niej prezentację paletową artykułów promocyjnych w dedykowanych, łatwo dostępnych obszarach, lepszą prezentację artykułów w ramach danego stoiska (np. minidrogeria z ofertą kosmetyków), a także dostępność na zamówienie lub poprzez sklep internetowy części produktów przemysłowych.

Sztuka na ulicach Mielna

Robert Kuliński - 14 Lipca 2014 godz. 17:13
Jak co roku wakacyjna porą, Mielno to turystyczna Mekka. Przyciąga turystów, restauratorów, drobnych handlowców, ale także artystów. Na ulicach Mielna można spotkać wielu przedstawicieli  twórczego rzemiosła. Niektórzy prezentują swoje umiejętności tylko po to, żeby zabawić widzów, inni traktują swoje zajęcie  bardzo poważnie-  jako pracę zarobkową. Podążając  w stronę  głównego wejścia na plażę, trudno nie usłyszeć oklasków i okrzyków przywodzących na myśl polskie kabarety. Tuż obok dumnego Pomnika Morsa prezentują się  tancerze z koszalińskiej grupy N.A.S.A. BBoye i jedna BGirl występują  w swego rodzaju spektaklu, gdzie taniec jest tylko jedną ze składowych. Gagi i dowcipy  przyciągają tłumy widzów. Podczas 20 minutowego show jest czas dla publiczności, która ochoczo zasila  artystów darowizną. Widzowie wrzucają do tradycyjnej czapki nie tylko monety, ale także banknoty  o zróżnicowanym nominale. Spośród wielu tytułów N.A.S.A można wyliczyć, zdobyte czterokrotnie, mistrzostwo Polski w tańcu ulicznym oraz nagrody Prezydenta Miasta Koszalina za osiągnięcia artystyczne. Pytane nasuwa się samo. Dlaczego tancerze występują na ulicy? Nie chodzi o pieniądze - mówi Marcin Grzybowski reprezentant grupy N.A.S.A czterokrotny mistrz Polski.- Po prostu kochamy to, co robimy. Mielno to także miejsce, w którym zaczynaliśmy tańczyć 16 lat temu. Zależy nam na propagowaniu takiego spędzania czasu. Chcemy zarazić ludzi naszą pasją do breaka. Nie chcieliśmy jednak  skupiać się tylko na samym tańcu, a wprowadzić elementy kabaretowego show – dodaje.  - Zainspirowaly nas podróże  po całej Europie. Widzieliśmy wiele  fajnych pokazów, które  były podane w formie  typowo rozrywkowej. Jest także inny powód. Jesteśmy weteranami breaka w Polsce.  Wiadomo, że zdrowie już trochę nie dopisuje. Staramy się te elementy, których nie jesteśmy w stanie wykonać, zastąpić czymś śmiesznym. Na tym właśnie polega show. Nie koniecznie trzeba pokazać rzeczy strasznie trudne, ale przede wszystkim dać ludziom dobrą zabawę. Symboliczne zbieranie pieniędzy do czapki nie  jest  dyktowane chęcią zarobku- wyjaśnia. -  Jesteśmy artystami i  dajemy ludziom możliwość odwdzięczenia się za show. Jednak jest to  tylko decyzja widza. Jeśli uzna, że  nasz pokaz wart jest jakiś pieniędzy może się dorzucić, ale nie musi. Uważam, że jest to uczciwe. Członkowie grupy N.A.S.A. prowadzą zajęcia z gimnastyki i akrobatyki w Hali Sportów Walki przy stadionie Gwardii. Zapisy zaczną się już od 15 września.   Nieopodal miejsca, gdzie występują koszalińscy Bboye, można skorzystać z usług jednego z najsłynniejszych artystów letniego deptaku, który zajmuje się zupełnie inną dziedziną sztuki. Rysownik, Krzysztof Urbanowicz za odpowiednią opłatą oferuje sporządzenie portretu lub karykatury. Właśnie mija już dwudziesty piąty rok mojej pracy tutaj – mówi artysta. - Wiele osób  wita mnie co roku z radością i twierdzi, że nie wyobraża sobie deptaku beze mnie. Natomiast dla mnie jest to po prostu kolejny sezon. Pracuję głównie z powodów finansowych, ale rysowanie karykatur sprawia mi też dużą frajdę. Poza sezonem również dużo ich rysuję  u siebie w pracowni.Zamawiane są jako prezenty np. dla szefów, czy z okazji rocznicy ślubu. Tutaj na deptaku sprzedaję zdecydowanie mniej portretów, co wynika zapewne z różnicy w cenie, ale także  dlatego, że karykatura zajmuje mniej czasu - dodaje. - Choć ludzie są na wakacjach to ciągle gdzieś się spieszą. Nie mają cierpliwości na dłuższe posiedzenia u mnie. Miłośnicy malarstwa również znajdą coś dla siebie. Blisko centrum, można napotkać na  stoisko z obrazami  artystów  z całej Polski. W ofercie są głównie obrazy olejne prezentujące pejzaże. Można znaleźć też parę  portretów oraz martwe natury. Sprzedaje obrazy swoich znajomych – mówi Sebastian Klonowski. - Można u mnie kupić obrazy Jerzego Frańczaka ze Strzyżowa, Ryszarda  Tyszkiewicza, który uczył się u Dudy Gracza. Jest kilka dzieł Piotra Olbrychowskiego z Katowic, Tomasza Owczarskiego oraz  dość sporo prac świeżych absolwentów akademii. W tym roku ludzie chętnie kupują obrazy. Od trzech dni sprzedało się aż siedem. W ubiegłym sezonie przez całe wakacje sprzedałem tylko trzy. Ceny zaczynają się od 120 zł, a najdroższy obraz kosztuje 2 tys. zł. Zauważyłem ciekawą  zależność, że klienci są zainteresowani głównie pracami olejnymi, gdyż uważają, że  to jest malarstwo „prawdziwsze”. Gorzej na tym tle wypada np. akwarela. Znaczenie też ma rozmiar, ale tu chyba w grę wchodzi już psychoanaliza, a nie jestem specjalistą w tej dziedzinie.  Sztuka choć, dla nisepecjalie wymagającego odbiorcy, znalazła swoje miejsce  w nadmorskim kurorcie. Niebawem kolejna relacja z poszukiwania artystów na mieleńskim deptaku.