Informacja dotycząca polityki plików cookies: Informujemy, iż w naszych serwisach internetowych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Dalsze korzystanie z naszych serwisów, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności. Zamknij.
Koszalin, Poland
kultura

Żeby być niezależnym, trzeba mieć pieniądze

Autor Robert Kuliński 7 Stycznia 2014 godz. 22:09
W najbliższą sobotę, w klubie Kawałek Podłogi zagra legendarna Bielizna. Zapraszamy do lektury wywiadu z liderem tej formacji- Jarkiem Janiszewskim. Rozmawia Robert Kuliński.

Bielizna gra od 1984, to już 30 lat. Na scenie trójmiejskiej działało wiele zespołów m.in. Pancerne Rowery, Dzieci Kapitana Klossa. Bielizna jako jeden z niewielu zespołów  tamtego okresu wciąż gra, jak to się wam udało?

expresskaszubski.pl

- Trzeba sobie zdać sprawę, w jakim okresie wszystkie te kapele zaczynały. W latach 80. granie było pasją. Nikt nie utrzymywał się z muzyki. Scena trójmiejska opierała się na ludziach, którzy chcieli w jakiś sposób obejść perelowski system. Stworzyliśmy grupę entuzjastów. Spotykaliśmy się w klubach, sami organizowaliśmy koncerty. Po okresie szaleństwa, przygody, odprężenia, picia tanich win, grania koncertów za zwrot kosztów podróży, przyszedł czas na refleksję. Z czego będę żyć? Czy mogę się utrzymać z rock'n'rolla? Większość moich kolegów, np. Piotr Klatt (Róże Europy), Kazik Staszewski, czy choćby Muniek Staszczyk, nie przypuszczała, że granie stanie się zawodem. Nikt nie liczył na normalność. Wkrótce pojawiły się prywatne firmy, które zaczęły wydawać płyty. Coś drgnęło na rynku. Mało kto wie, że niektóre gwiazdy wiele lat walczyły o przyzwoitą pozycję na rynku. Z zespołu T.Love po latach z oryginalnego składu został tylko kolega Staszczyk. Muzycy wyjeżdżali za granicę, aby uniknąć służby wojskowej. Bielizna też miała burzliwą historię. Po pierwszej płycie, która miała świetne recenzje, nic się nie wydarzyło. Nie pojawił się żaden management, nie było propozycji tras koncertowych. Po prostu wszyscy nas pochwalili, że nagraliśmy świetny materiał i za tym nic nie poszło. W związku z tym dwóch gitarzystów, którzy byli odpowiedzialni za brzmienie pierwszej płyty, pojechało w świat szukać przygody. Warto pamiętać, że nawet panowie z Lady Pank pracowali kilka lat na budowie, a Krzysztof Krawczyk smołował dachy, dopóki nie nawrócił się na disco polo i powrócił do Polski.
My trzymamy się być może dlatego, że mamy dystans do polskiej estrady. Wiemy, gdzie żyjemy, i jak funkcjonuje nasz rynek. Nie oczekujemy cudów. Stąpamy twardo po ziemi i dlatego tyle lat razem gramy. Za chwilę wydamy kolejną płytę.

Mówisz o tym, że nie jest łatwo w polskim show biznesie. Dam przykład twojego przyjaciela Pawła „Konja” Konnaka, który świetnie sobie radzi w tej materii. Pojawia się na różnych imprezach, pajacuje w telewizji, choćby w programie „Gwiazdy Tańczą na Lodzie”. Nie korciło ciebie aby w ten sposób dorobić?

- Pawełek odnalazł się świetnie w show biznesie. To dziecko estrady prezentujące „cudowny wylew z kosmosu”. Często pracujemy razem. Realizujemy się tworząc spontaniczne akcje artystyczne. Prowadzimy wstrząsające imprezy - od promowania rajstop po prowadzenie dożynek. Wszystko, by być niezależnym.

miejskalornetka.pl

Spotkałem się z krytyką w stylu: „Proszę Pana, czy Panu tak wypada? Pamiętamy Pana jako legendę z zespołu Bielizna” itd. Ja odpowiadam: „Żeby być niezależnym, trzeba mieć pieniądze. Biedaków nie stać na niezależność. Nie są w stanie wejść do studia i nagrać płyty. Nie można się obrażać na rzeczywistość.”. Nie żyjemy w Wielkiej Brytanii czy w Stanach, gdzie można się utrzymać z muzyki klubowej. Oczywiście są zespoły, które odnoszą sukcesy. Dajmy na to Kult, czy T.Love. Zwracam jednak uwagę, że z oryginalnego składu T.Love został jeden osobnik. W Kulcie siłą sprawczą jest kolega Staszewski. Gdyby chciał sobie zrobić dłuższy urlop, zespół by zniknął.
Nasza scena jest nieuporządkowana, ulotna. Dzieciaki mają mało pieniędzy w kieszeni i nie są w stanie regularnie kupować płyt i chadzać na wszystkie koncerty. Trzeba sobie znaleźć ścieżkę, aby móc spokojnie tworzyć. Dobrym przykładem jest Konjo. Wydaje szaloną poezję w Narodowym Centrum Kultury. Prowadzi tajemnicze imprezy. Ma ten luksus, że działa samotnie. Prowadzenie zespołu jest zdecydowanie trudniejsze.

Z wydaniem ostatniej płyty „Obrazki z Wystawki” były problemy. Dopiero SP Records udało się namówić na wydanie tego albumu. Dlaczego  w Polsce jest tak, że nawet kultowe zespoły napotykają problemy wydawnicze?

- Płytę może dzisiaj wydać każdy. Wystarczy mieć trochę grosza. Rzecz w tym, żeby za muzyką poszła promocja, by uruchomić machinę opartą o teledyski i działania medialne. Rozmawiałem z kilkoma firmami, które były bardzo chętne do współpracy. Gdy dochodziło do konkretów, czyli rozmowy o pieniądzach, typy nabierały wody w usta. Z pomocą przyszedł Sławek Pietrzak, wydawca m.in. Kultu i Pidżamy Porno. I tak pojawiła się na rynku płyta „Obrazki z wystawki”.

Szykuje się nowy album Bielizny. Czy w Koszalinie usłyszymy nowe utwory?

- Zagramy dwa premierowe utwory. Nie chcemy prezentować całego nowego materiału. Muzycznie album będzie bardzo eklektyczny. Nawiążemy do muzyki irlandzkiej, żydowskiej, hiszpańskiej, a nawet do teksańskiego boogie. Dźwięki ubarwimy wstrząsającymi tekstami. Zawsze, gdy wydajemy nowy materiał, proponujemy zaskakujące rozwiązania melodyczne, stąd trudno nas zaklasyfikować do konkretnego gatunku.

Jak wygląda praca nad materiałem? Kto czuwa nad efektem końcowym?

- Trudno w to uwierzyć, ale w zespole panuje demokracja. Każdy ma wpływ na ostateczny kształt płyty. Nazwa Bielizna zobowiązuje. Produkowanie przyzwoitych dźwięków jest dla nas dużym wyzwaniem. Do studia wchodzimy wtedy, gdy jesteśmy pewni, że pokażemy coś ciekawego. Staramy się nie stać w miejscu. W tym roku ukaże się reedycja płyty TAG nagranej ponad 20 lat temu. Wtedy materiał ukazał się tylko na kasecie. Myślę, że nawet dzisiaj te dźwięki brzmią świeżo.

Każda kolejna płyta prezentuje nieco inne oblicze Bielizny. Słychać, że staracie się poszerzać horyzonty muzyczne. Niewielu ma takie podejście. Słyszałem takie wypowiedzi muzyków, że nie ma co filozofować na temat muzyki, bo wszystko już zostało zagrane. W skutek czego wiele kapel stoi w miejscu. 

- Z jednej strony niektórych paraliżuje strach przed nowym. Druga sprawa to braki techniczne. Czasami muzyk chciałby pójść w inną stronę, ale niestety, nie staje techniki w łapkach albo brakuje talentu do komponowania. Muzycy czasami tkwią w jednym tyglu i latami nic nie zmieniają. Przyznam się, że słuchanie wielu polskich zespołów jest obrazą dla moich uszu. Nie chce mi się słuchać kilku banalnych akordów, rozgrywanych przez sto lat w tych samych tempach. Wszystko jest przewidywalne. O tekstach szkoda gadać, bo można dostać zajadów.

Działasz nie tylko w Bieliźnie. Szykują się  jakieś inne niespodzianki z twoim udziałem?

- Jest parę ciekawostek. Im jestem starszy, tym mam więcej energii. Pomimo pijaństwa, które towarzyszy temu wszystkiemu. Alkohol otwiera głowę na sygnały z kosmosu. Ostatnio powołałem do życia dwa zespoły: Otoczeni przez Bydło, zespół, który gra tzw. „tru kantry” oraz Wylkołak - ośmioosobowy skład z sekcją dętą, grający mieszankę ska, punka i psychodelii. Wkrótce w internecie będą dostępne nagrania demo.

Dziękuję za rozmowę i do zobaczenia na koncercie.  

 

Poniżej oficjalny teledysk do utworu "Kurt Cobain" z ostatniej płyty zespołu Bielizna:

 

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

Czytaj też

Weekendowe koncertowanie w Koszalinie

ArtRut - 12 Stycznia 2014 godz. 7:10
Miniony weekend zachwycił poziomem muzycznym choć z dwóch zupełnie innych światów. Nostalgiczny UL/KR w CK105 i energetyczna Bielizna w klubie Kawałek Podłogi to obiecujący początek karnawału. Recenzja z obu koncertów znajduje sie w poście Roberta Kulińskiego - "Obiecujący początek karnawału". Polecamy.

Jak welaciraptor

Robert Kuliński - 28 Listopada 2013 godz. 18:44
W niedzielę, 1 grudnia, w klubie Kreślarnia wystąpi absolutna gwiazda polskiej sceny metalowej- Acid Drinkers. Zapraszamy do lektury wywiadu z liderem grupy, Titusem. Rozmawia: Robert Kuliński.   Jakie nastroje w zespole po 13 koncertach w ramach trasy „Black is my colour”?- Zespół jest w fantastycznej formie, brzmi na scenie świetnie a set lista sprawdza się doskonale. Jesteśmy bardzo zadowoleni.   Gracie z Popcornem i Ślimakiem już 24 lata. Zmieniali się gitarzyści rytmiczni, ale trzon Acid Drinkers pozostał ten sam. Jak wytrzymujecie ze sobą tyle czasu? Marek Koprowski - Rzeczywiście w przyszłym roku mija nam 25 lat. Wytrzymujemy i to bez większych napięć. Oczywiście drzemy koty, ale to w momentach tworzenia, spotykania się na próbach, kiedy robimy numery na nowy album. To jest czas kiedy ścierają się nasze pomysły na to jak finalnie płyta ma brzmieć. Wtedy bywa dość nerwowo, ale poza tym kiedy już dojdziemy do ładu i nagrania są zakończone, wszystko wraca do sympatycznej, koleżeńskiej normy.   Niebawem Wasz staż sceniczny stanie się okazją do nazywania Acidów mianem „dinozaurów” polskiego rocka. Nie boisz się takiego określenia?- Masz rację, pewnie takie określenia się pojawią. Nie mam nic przeciwko, ja mogę być dinozaurem, widzę siebie jako zwinnego drapieżnika czyli welociraptora.   Brałeś udział w kilku projektach muzycznych. Wspomnę-  Albert Rosenfield, Homo Twist, założyłeś Anti Tank Nun i Titus' Tommy Gunn. Wszystkie te projekty mają jeden wspólny mianownik- muzykę mocno rockową. Nie korciło Cię nigdy żeby spróbować czegoś innego? Marek Koprowski - Nie, zupełnie nie. Chociaż kiedy dołączyłem do Maćka Maleńczuka i Homo Twist. Gdy nagraliśmy płytę „Demonologic”, znalazło się na niej wiele kompozycji odbiegających od stylistyki metalowej czy hard rockowej. Były i utwory funkujące,  piosenkarskie, spokojne ballady tak więc to było coś innego. Jednak mnie najbardziej pociąga to co gram od lat. Kiedy biorę instrument do ręki to automatycznie odnajduje się w stylistyce hard'n'heavy.   Zagrałeś koncerty z największymi gwiazdami muzyki metalowej i hard rockowej np. Deep Purple, Slayer, Megadeath czy Sepultura.  Czy jest taki zespół, z którym występ na jednej scenie byłby spełnieniem marzeń?- Oczywiście bo to jest przesympatyczne doświadczenie. Zwłaszcza jak się to ogląda od tyłu, te wszystkie zakulisowe przygotowania. Bardzo chętnie zderzył bym się z grupą Saxon, której jestem fanem od bardzo dawna. Ostatni raz widziałem ich na żywo w roku 84 i byli świetni. Z nimi na pewno.   Przez lata grania widziałeś jak wiele zespołów w Polsce się rozpadało. Ostatnio zauważyć można modę na powroty. Wrócił zespół Illusion, Apteka wcześniej TSA czy Turbo. W Koszalinie ostatnio świetnym koncertem powrócił Betrayer. Jak widzisz takie pomysły? Czy nie jest to po prostu próba zarobienia na dawnej popularności?- Nie sądzę żeby to w ten sposób działało. Nigdy nie jest do końca pewne czy taki come back chwyci.Jednak jeśli taki powrót jest rzeczywiście autentyczny, to chwała takiemu zespołowi. Przecież mogło być tak, że muzycy mogli się nie dogadywać, mieli siebie dosyć i sobie odpuścili. Po kilku latach odpoczynku, kiedy mogą spojrzeć na swoje pyski, zbierają się do kupy i to jest wspaniałe.   Niedzielny koncert w Kreślarni, nie jest pierwszą wizytą Acidów w Koszalinie. Lubicie tu wracać?- Myśmy w Koszalinie od samego początku grali dość często. Każda trasa w latach 90 zahaczała o to miasto. Koncerty organizowane przez ośrodek kultury czy przy okazji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, później w Broku a ostatnio w klubie Kreślarnia. W Koszalinie bywamy kiedy tylko możemy, grywamy tu chętnie i z przyjemnością.   Co będziemy mogli usłyszeć na koncercie?- Trasa „Black is my colour” jest spowita w ciemne barwy. Więc postaramy się wydzielać z twz. archiwów rockowych numery, w których czerń gra główną rolę. Czyli będzie sporo kawałków ze słowem „black” w tytule. Nie zdradzę jednak jakie to będą kawałki.Dziękuję za rozmowę.