Bielizna gra od 1984, to już 30 lat. Na scenie trójmiejskiej działało wiele zespołów m.in. Pancerne Rowery, Dzieci Kapitana Klossa. Bielizna jako jeden z niewielu zespołów tamtego okresu wciąż gra, jak to się wam udało?
- Trzeba sobie zdać sprawę, w jakim okresie wszystkie te kapele zaczynały. W latach 80. granie było pasją. Nikt nie utrzymywał się z muzyki. Scena trójmiejska opierała się na ludziach, którzy chcieli w jakiś sposób obejść perelowski system. Stworzyliśmy grupę entuzjastów. Spotykaliśmy się w klubach, sami organizowaliśmy koncerty. Po okresie szaleństwa, przygody, odprężenia, picia tanich win, grania koncertów za zwrot kosztów podróży, przyszedł czas na refleksję. Z czego będę żyć? Czy mogę się utrzymać z rock'n'rolla? Większość moich kolegów, np. Piotr Klatt (Róże Europy), Kazik Staszewski, czy choćby Muniek Staszczyk, nie przypuszczała, że granie stanie się zawodem. Nikt nie liczył na normalność. Wkrótce pojawiły się prywatne firmy, które zaczęły wydawać płyty. Coś drgnęło na rynku. Mało kto wie, że niektóre gwiazdy wiele lat walczyły o przyzwoitą pozycję na rynku. Z zespołu T.Love po latach z oryginalnego składu został tylko kolega Staszczyk. Muzycy wyjeżdżali za granicę, aby uniknąć służby wojskowej. Bielizna też miała burzliwą historię. Po pierwszej płycie, która miała świetne recenzje, nic się nie wydarzyło. Nie pojawił się żaden management, nie było propozycji tras koncertowych. Po prostu wszyscy nas pochwalili, że nagraliśmy świetny materiał i za tym nic nie poszło. W związku z tym dwóch gitarzystów, którzy byli odpowiedzialni za brzmienie pierwszej płyty, pojechało w świat szukać przygody. Warto pamiętać, że nawet panowie z Lady Pank pracowali kilka lat na budowie, a Krzysztof Krawczyk smołował dachy, dopóki nie nawrócił się na disco polo i powrócił do Polski.
My trzymamy się być może dlatego, że mamy dystans do polskiej estrady. Wiemy, gdzie żyjemy, i jak funkcjonuje nasz rynek. Nie oczekujemy cudów. Stąpamy twardo po ziemi i dlatego tyle lat razem gramy. Za chwilę wydamy kolejną płytę.
Mówisz o tym, że nie jest łatwo w polskim show biznesie. Dam przykład twojego przyjaciela Pawła „Konja” Konnaka, który świetnie sobie radzi w tej materii. Pojawia się na różnych imprezach, pajacuje w telewizji, choćby w programie „Gwiazdy Tańczą na Lodzie”. Nie korciło ciebie aby w ten sposób dorobić?
- Pawełek odnalazł się świetnie w show biznesie. To dziecko estrady prezentujące „cudowny wylew z kosmosu”. Często pracujemy razem. Realizujemy się tworząc spontaniczne akcje artystyczne. Prowadzimy wstrząsające imprezy - od promowania rajstop po prowadzenie dożynek. Wszystko, by być niezależnym.
Spotkałem się z krytyką w stylu: „Proszę Pana, czy Panu tak wypada? Pamiętamy Pana jako legendę z zespołu Bielizna” itd. Ja odpowiadam: „Żeby być niezależnym, trzeba mieć pieniądze. Biedaków nie stać na niezależność. Nie są w stanie wejść do studia i nagrać płyty. Nie można się obrażać na rzeczywistość.”. Nie żyjemy w Wielkiej Brytanii czy w Stanach, gdzie można się utrzymać z muzyki klubowej. Oczywiście są zespoły, które odnoszą sukcesy. Dajmy na to Kult, czy T.Love. Zwracam jednak uwagę, że z oryginalnego składu T.Love został jeden osobnik. W Kulcie siłą sprawczą jest kolega Staszewski. Gdyby chciał sobie zrobić dłuższy urlop, zespół by zniknął.
Nasza scena jest nieuporządkowana, ulotna. Dzieciaki mają mało pieniędzy w kieszeni i nie są w stanie regularnie kupować płyt i chadzać na wszystkie koncerty. Trzeba sobie znaleźć ścieżkę, aby móc spokojnie tworzyć. Dobrym przykładem jest Konjo. Wydaje szaloną poezję w Narodowym Centrum Kultury. Prowadzi tajemnicze imprezy. Ma ten luksus, że działa samotnie. Prowadzenie zespołu jest zdecydowanie trudniejsze.
Z wydaniem ostatniej płyty „Obrazki z Wystawki” były problemy. Dopiero SP Records udało się namówić na wydanie tego albumu. Dlaczego w Polsce jest tak, że nawet kultowe zespoły napotykają problemy wydawnicze?
- Płytę może dzisiaj wydać każdy. Wystarczy mieć trochę grosza. Rzecz w tym, żeby za muzyką poszła promocja, by uruchomić machinę opartą o teledyski i działania medialne. Rozmawiałem z kilkoma firmami, które były bardzo chętne do współpracy. Gdy dochodziło do konkretów, czyli rozmowy o pieniądzach, typy nabierały wody w usta. Z pomocą przyszedł Sławek Pietrzak, wydawca m.in. Kultu i Pidżamy Porno. I tak pojawiła się na rynku płyta „Obrazki z wystawki”.
Szykuje się nowy album Bielizny. Czy w Koszalinie usłyszymy nowe utwory?
- Zagramy dwa premierowe utwory. Nie chcemy prezentować całego nowego materiału. Muzycznie album będzie bardzo eklektyczny. Nawiążemy do muzyki irlandzkiej, żydowskiej, hiszpańskiej, a nawet do teksańskiego boogie. Dźwięki ubarwimy wstrząsającymi tekstami. Zawsze, gdy wydajemy nowy materiał, proponujemy zaskakujące rozwiązania melodyczne, stąd trudno nas zaklasyfikować do konkretnego gatunku.
Jak wygląda praca nad materiałem? Kto czuwa nad efektem końcowym?
- Trudno w to uwierzyć, ale w zespole panuje demokracja. Każdy ma wpływ na ostateczny kształt płyty. Nazwa Bielizna zobowiązuje. Produkowanie przyzwoitych dźwięków jest dla nas dużym wyzwaniem. Do studia wchodzimy wtedy, gdy jesteśmy pewni, że pokażemy coś ciekawego. Staramy się nie stać w miejscu. W tym roku ukaże się reedycja płyty TAG nagranej ponad 20 lat temu. Wtedy materiał ukazał się tylko na kasecie. Myślę, że nawet dzisiaj te dźwięki brzmią świeżo.
Każda kolejna płyta prezentuje nieco inne oblicze Bielizny. Słychać, że staracie się poszerzać horyzonty muzyczne. Niewielu ma takie podejście. Słyszałem takie wypowiedzi muzyków, że nie ma co filozofować na temat muzyki, bo wszystko już zostało zagrane. W skutek czego wiele kapel stoi w miejscu.
- Z jednej strony niektórych paraliżuje strach przed nowym. Druga sprawa to braki techniczne. Czasami muzyk chciałby pójść w inną stronę, ale niestety, nie staje techniki w łapkach albo brakuje talentu do komponowania. Muzycy czasami tkwią w jednym tyglu i latami nic nie zmieniają. Przyznam się, że słuchanie wielu polskich zespołów jest obrazą dla moich uszu. Nie chce mi się słuchać kilku banalnych akordów, rozgrywanych przez sto lat w tych samych tempach. Wszystko jest przewidywalne. O tekstach szkoda gadać, bo można dostać zajadów.
Działasz nie tylko w Bieliźnie. Szykują się jakieś inne niespodzianki z twoim udziałem?
- Jest parę ciekawostek. Im jestem starszy, tym mam więcej energii. Pomimo pijaństwa, które towarzyszy temu wszystkiemu. Alkohol otwiera głowę na sygnały z kosmosu. Ostatnio powołałem do życia dwa zespoły: Otoczeni przez Bydło, zespół, który gra tzw. „tru kantry” oraz Wylkołak - ośmioosobowy skład z sekcją dętą, grający mieszankę ska, punka i psychodelii. Wkrótce w internecie będą dostępne nagrania demo.
Dziękuję za rozmowę i do zobaczenia na koncercie.
Poniżej oficjalny teledysk do utworu "Kurt Cobain" z ostatniej płyty zespołu Bielizna: