Obok występów gwiazd z górnej półki - Tymon Tymański, Anna Maria Jopek, Maciej Maleńczuk czy zespół Lemon - usłyszeliśmy też kilka ciekawych debiutów. Postanowiłem przypomnieć wydarzenia, które osobiście uważam za najciekawsze.
Pierwszym wydarzeniem jakie uważam za ważne acz smutne to zamknięcie kubu BeWuA. Było to miejsce wyjątkowe. Koncerty wybrzmiewały dźwiękami wykraczającym po za standardową sztampę - wspomnę koncerty The Kurws, Baraka Face Junta czy Heleved Rum. To w tym miejscu na dobre zakorzeniły się liczne jam sessions. Ostatnie z nich miało miejsce 31 maja, kiedy kub oficjalnie zakończył swoją działalność. Ani razu podczas tego wieczoru nie zabrzmiała muzyka z komputerowej play listy. Muzycy, niczym orkiestra na tonącym Tiatanicu, grali do samego końca. Pożegnalny jam „...z okazji umarcia” pozostanie w mojej pamięci na długo.
Coś się kończy, coś zaczyna. Miniony rok to też kilka nowych inicjatyw, debiutów i jednego wstrząsającego powrotu. Najważniejszym, w mojej opinii, nowym elementem na koszalińskiej mapie muzycznej to Filharmonia Koszalińska. Świetnie zaprojektowana i wizualnie, i akustycznie. Wreszcie, po wielu latach koszalińscy melomani doczekali się sali koncertowej z prawdziwego zdarzenia.
Nie sposób pominąć pewnego ożywienia przy organizacji koncertów przez koszalińskie Centrum Kultury 105. Bardzo ciekawy pomysł na przeprowadzenie pierwszego dnia festiwalu Generacja, w holu kina Kryterium okazał się być strzałem w dziesiątkę. Koncerty w sali kinowej np. Domowych Melodii czy Marka Dyjaka pokazały, że można i warto wyjść poza standardowy repertuar jazzowo-gwiazdorski. Inną bardzo obiecującą, choć na razie bez rewelacji, inicjatywą CK 105 jest „reanimacja” Domku Kata za sprawą cyklicznej imprezy „Kata Rockowa Chata”.
Przejdźmy teraz do debiutów stricte muzycznych. Nie wszystkie przypadły mi do gustu, jednak warto zwrócić uwagę na to, że w Koszalinie wciąż się gra. Według mnie najciekawszym debiutem zeszłego roku to nowa wokalistka Tarantella Underground- Maru. Jej głos jest ewenementem na koszalińskiej scenie rockowej, bardzo zadziorny i silny. Drugi debiut, na który warto zwrócić uwagę to Oil Stains. Choć moja opinia dotycząca samych kompozycji daleka jest od pochlebnej, to przyznać trzeba, że brzmienie tej dwu osobowej grupy mogłoby zawstydzić niejeden pełnowymiarowy skład. Oba debiuty miały miejsce w Pubie Graal, gdzie w minionym roku odbyło się jeszcze kilka świetnych koncertów jak choćby Farben Lehre, Indios Bravos czy Abradab.
Przypomnieć muszę absolutnie mrożący krew w żyłach powrót, reaktywowanej przez Piotra „Beriala” Kuziołę legendarnej formacji Betrayer. 15 listopada scena Cafe Inferno zadrżała pod ciężarem death metalowych riffów zagranych z miażdżącą energią i wysmakowaniem. W mojej opinii był to jeden z ciekawszych koncertów jakie wydarzyły się w ostatnim roku w Koszalinie.
Cóż przyniesie nowy rok? Życzę sobie i Wam, drodzy czytelnicy, przede wszystkim świeżości muzycznej, jeszcze większej ilości koncertów oraz aby CK 105 nie straciło impetu. Żeby kluby nawet te, o których nie wspomniałem w tekście, takie jak Freak ze swoim przeglądem „How to Rock”, Plastelina z nowymi pomysłami koncertowymi czy eklektyczny Kawałek Podłogi nie pozwoliły nam się nudzić.