Józef Warchoł: Nie miałem jeszcze czasu na to, by obejrzeć moją walkę. Muszę powiedzieć, że nie byłem do końca przygotowany pod względem wydolnościowym. Czułem się dobrze szybkościowo, zrzuciłem parę kilogramów. MMA to sport, w którym wszystko może się wydarzyć. W tym rodzaju walk bardzo łatwo o zaskoczenia i nieprzewidziane okoliczności. Raz jest się pod wozem, raz pod wozem. Nie miałem pojęcia co może się stać. Moja taktyka była podobna do tej, którą zaprezentowałem w pierwszym pojedynku. Strategia mojego przeciwnika była bardzo prosta. Zaskoczył mnie na świeżości, gdy możliwości zawodników są największe. Dylewski chciał mnie obalić, chodziło o to, by zepchnąć mnie pod siatkę. Próbowałem się ratować, jednak wyszedł brak doświadczenia w walce w parterze. Mimo że mój rywal przegrał osiem walk, to podczas każdej zbierał cenne nauki, które będą procentować.
Oberwałem dosyć mocno, spadł na mnie grom ciosów. Mam trochę siniaków i lekko spuchniętą wargę. Generalnie czuję się dobrze. Próbowałem wyjść z pozycji, gdzie Dylewski dominował, ale po raz kolejny wyszedł brak doświadczenia. Ratowałem się w sposób instynktowny, w sposób nieprzewidywalny dla mnie, jak i dla przeciwnika. Odkręcałem się na jedną i drugą stronę. Popełniłem błąd, bo ratowałem się przed uderzeniami. Dylewski zastosował duszenie, wyrwałem się kilka razy, ale on kontrował. Zabrakło nieco sił, zarówno mi, jak i przeciwnikowi. Potem zabrakło mi tlenu i musiałem odklepać.
To była moja druga walka, a mój wiek jest takim, w którym się już nie walczy. Dla mnie jest to duże doświadczenie i to na pewno zaprocentuje w najbliższej przyszłości. Przypominam o gali 12 kwietnia, gdzie będę walczył. Mój jubileusz będzie obchodzony w maju. To nie będzie impreza sportowa, tylko czysto rozrywkowa, dla moich znajomych, fanów i mieszkańców Koszalina. To będzie duże wydarzenie, jednak przed tym chcę stoczyć walkę – w naszym mieście. Chcę dać szansę ludziom z naszego miasta, by zobaczyli mnie na żywo.
O walkę zapytaliśmy także jednego z największych fachowców w naszym mieście, trenera Ronin Gold Team, Sylwestra Dziekanowskiego:W walce Józefa Warchoła wyszły braki w parterze. Dylewski miał pomysł, jak to wszystko rozegrać, ponadto wszyscy wiedzą, że w Józef jest bardzo mocny w stójce. Niestety, jego zaplecze parterowe i zapaśnicze jest na chwilę obecną bardzo słabe. To była część planu – Dylewski miał go ustawić pod siatką. Czy spodziewałem się takiego wyniku? Raczej tak. Rywal Józefa był bardziej doświadczony. W pierwszej walce było widać, że pod siatką Warchoł ma sporo problemów. Dylewski przygotował się odpowiednio do walki i zrobił to, czego oczekiwał od niego jego trener.