
Głównym bohaterem „Płonących wieżowców” jest Kuba (Mateusz Banasiuk). Trenuje pływanie, jest dobrze zapowiadającym się zawodnikiem. Mieszka u zaborczej matki (Katarzyna Herman) wraz ze swoją dziewczyną Sylwią (Marta Nieradkiewicz). Pewnego wieczoru na wernisażu poznaje Michała (Bartosz Gelner). Między chłopakami rodzi się pewna zażyłość i wzajemna fascynacja. Dotychczasowe życie Kuby się zmienia, staje się rozdarty między nowo odkrytym uczuciem, a obecnym związkiem z dziewczyną.
Moda na homoseksualizm w kinie dotarła też do Nas. Ale to już ani nie kontrowersyjny, ani nie nowy temat. „Płynące wieżowce” mam wrażenie, że chcą momentami specjalnie szokować – jak chociażby sceną analnego seksu Michała i Kuby pod bramą, tylko nie wiem kogo i po co. Wydało mi się to wymuszone.
Mamy tu poucinane sceny, dialogi. W pewnym momencie miałam wręcz wrażenie, że to zlepek wyciętych scen – czasem nie mających sensu, które są po prostu puste. Za to rozmowy często zaczynają się w trakcie, albo zostają urwane w połowie – miały to być ów zabiegi artystyczne, nadające głębi, mi się wydały nieporadne w swych staraniach.
Wybrane dialogi porażały mnie wręcz banalnością i prostotą, lecz niektórzy uznali, że nadają realności.
Podobnie sztuczne i powierzchowne wydało mi się samo nawiązanie znajomość chłopaków, czy zawiązanie się ich uczucia. Nie odnalazłam za wiele czułości w ich związku, za to bardziej wzajemną ciekawość, fascynację.
Starałam się na ich relację patrzeć „bez płciowo”. Bo namiętność, emocje, uczucia są takie same, nie zależenie od partnera. Gdyby miała to być znajomość heteroseksualna, myślę że sporo osób uznało by przedstawioną miłość za mniej przekonującą.
„Płynące wieżowce” – mają przekraczać polskie tabu.
Nie tyle co samym uczuciem dwojgu chłopaków, co odważnymi scenami.
Film porusza też zagadnienie mentalność, postaw niektórych Polaków co do homoseksualizmu. -wiedzą, a nie chcą wiedzieć , wypieranie danej sytuacji, czy zniweluj geja. Ale jako naród mamy problem z tolerancją, nie tylko do homoseksualizmu, ale do wszystkiego.
Aplikowanie na siłę takich przekazów myślę, że nic nie pomoże. Osób nastawionych do związków homoseksualnych na – nie, tym bardziej nie przekona, co najwyżej może nieco oswoić z tematem lub wywołać dodatkowe obruszenie. A na osobach tolerancyjnych nie wiem czy wywrze wrażenie, bo to zagadnienie ich nie drażni, ani nie szokuje.
Jest też dramat jednostki, odnoszący się do uwikłanego w relacje głównego bohatera, jego zdradzanej, nie mogącej tego zaakceptować dziewczyny Sylwii, czy zakochanego Michała i jego relacje rodzinne.
Temat i założenie filmu może było ambitne, ale zostały opakowane tandetnie.
O wiele lepiej oglądało mi się poprzedni film tego reżysera - „W sypialni”. Wydawał mi się o wiele mniej wymuszony i lepiej nakręcony.
Nowy obraz Wasilewskiego zebrał z grubsza pozytywne opinie, mnie do siebie ani nie przekonał, ani mnie nie rusza. Nie zobaczyłam nic nowego, ani szokującego, a obrazy miłości homoseksualnej wydziałałam w lepszych wydaniach. Może mój gust nie jest po prostu „polski”.
Powstało wiele dobrych, ciekawych filmów o homoseksualnych związkach jak chociażby: „Samotny mężczyzna” „Tajemnica Brokeback Mountain”, czy ostatnie „Życie Adeli” – co zgarnęło złotą palmę w tym roku. U nas obraz homoseksualnej miłość – jak dla mnie przedstawił się żenująco. Uważam się za osobę tolerancyjną, lecz do filmów nakręconych kiepsko tolerancyjna nie jestem.
Jak to napisał w Dwutygodniku Michał Oleszczyk o filmie Wasilewskiego – „traktowany jest nad Wisłą jako kamień milowy tak wielki, że nawet Palma może być co najwyżej paprotką schnącą w jego cieniu”. Dla mnie jeśli już to zasługuje właśnie na paprotkę.
Film możecie ocenić sami - seanse w kinie Kryterium. Bilety - 15 zł. Szczegółowy repertuar kina dostępny na naszej stronie w zakładce "repertuary". Polecamy.