Patryk Pietrzala: W jakim wieku wyjechałeś z Koszalina, by dalej grać w badmintona? Gdzie wówczas trenowałeś?
Paweł Prądziński: W wieku 18 lat wyjechałem do Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Słupsku, gdzie z najlepszymi juniorami z kraju miałem dogodne warunki do treningu. Nieco później, swoje umiejętności podnosiłem w ośrodku kadry młodzieżowej w Białymstoku. Ostatni rok mieszkałem w Warszawie, gdzie trenowałem już z kadrą seniorską.
Aktualnie występujesz w Niemczech. Jak ocenisz poziom bundesligi na tle polskich lig?
- Obecnie reprezentuję BC Peine w 2 lidze (odpowiednik lig piłkarskich - przyp.red.). Różnica jest duża, głównie w finansach. Za naszą zachodnią granicą moi rówieśnicy mają komfortowe warunki do treningu i rozwoju. Dlatego każda wygrana bardzo cieszy.
Co jest Twoim najbliższym celem?
- Moim celem na ten sezon jest wprowadzenie swojego zespołu do wyższej ligi. Poza grą w Bundeslidze, chcę zdobyć medal Mistrzostw Polski seniorów i awansować do pierwszej setki w światowym rankingu.
Przeczytałem kiedyś, że Twoje nazwisko widniało na liście najlepiej zapowiadających się zawodników badmintona w Polsce. Wciąż się rozwijasz czy może już jesteś w pełni ukształtowanym badmintonistą?
- Mam jeszcze wiele rzeczy do poprawienia, nie czuję się graczem kompletnym. Wręcz przeciwnie, wiem, że muszę się jeszcze dużo nauczyć, by być zawodnikiem wysokiej klasy. Dużo czasu poświęcam na odpowiednie przygotowanie fizyczne, żeby mieć większy komfort gry na turniejach.
Opowiedz o swoich sukcesach. Co jest jak do tej pory Twoim najlepszym osiągnięciem?
- Myślę, że moim największym sukcesem juniorskim jest międzynarodowy tytuł Mistrza Słowacji z 2009 roku, w grze podwójnej. Jeśli chodzi o seniorski badminton, to tegoroczny brązowy medal Mistrzostw Polski Seniorów, gdzie byłem najmłodszym graczem na podium wraz z kolegą Jackiem. Brązowy "krążek" Otwartych Mistrzostw Litwy z maja - to także dobry rezultat. Poza tym jestem liderem rankingu krajowego do lat 22. Wśród seniorów zajmuję obecnie trzecią pozycję. W kategorii młodzieżowej, jestem aktualnym wicemistrzem Polski.
Co trzeba zmienić, by dyscyplina sportu, jaką jest badminton, była nieco bardziej popularna w Polsce?
- Myślę, że głównym problemem w naszym kraju jest popularyzacja w szkołach oraz brak dużego sukcesu np. medal Igrzysk Olimpijskich, dzięki czemu moglibyśmy zaobserwować tzw. bum na badminton. Tak było z Małyszomanią, czy też z siatkarzami. Jak są emocje i sukcesy, to ludzie sami zaczną interesować się badmintonem, który w Azji czy Skandynawii jest wręcz uwielbiany.
Czy to jest sport, na którym idzie zarobić?
- Owszem, z badmintona idzie się utrzymać. Nie są to na pewno takie pieniądze jak w tenisie czy piłce nożnej. Turnieje najwyższej rangi, tzw. Super Series osiągają pule ponad miliona dolarów. W Polsce niestety jest z tym gorzej. Ciężko tutaj pozyskać sponsorów, czego sam jestem przykładem. W Europie zawodnicy utrzymują się głownie z danych lig.