Milewski jest jednym z objawień polskiego MMA. Zawodnik preferuje walkę w stójce. W swojej karierze zdążył już pokazać, że potrafi walczyć również w parterze.
Koszalinianin z kolej cechuje się nieprzeciętną dynamiką, dzięki której w efektowny, a zarazem skuteczny sposób sprowadza swoich rywali do parteru. Potem seriami uderza próbując wywrzeć na rywalach presję, w konsekwencji prowadzącą do poddania.
W formule MMA Kalinarczyk stoczył pięć pojedynków, w których wygrał cztery razy, a także poniósł jedną porażkę. Milewski walczył cztery razy, z czego trzy schodził z ringu jako zwycięzca, a tylko raz przegrał.
Udało nam się porozmawiać z Mateuszem Kalinarczykiem o zbliżającej się walce MMA.
Do niedawna reprezentował Pan barwy Ronin Gold Team, a obecnie poznańskiego Ankosu Zapasy. Dlaczego odszedł Pan z koszalińskiego klubu?
- Zmiana klubu była związana z moim wyjazdem na studia do Poznania. Tam nawiązałem kontakt z moim aktualnym klubem Ankos Zapasy. Przy okazji pozdrawiam Ronin Gold Koszalin.
Do najbliższej walki pozostał trochę ponad miesiąc, jak przygotowania?
- Czasu zostało już niewiele, aczkolwiek, jeśli chodzi o przygotowania to w zupełności wystarczy na podszlifowanie czego trzeba, łącznie ze zbiciem wagi. Przygotowania to treningi dwa, czasem i trzy razy dziennie - potem weekendowa regeneracja .
Czego oczekuje Pan po najbliższym starciu z Damianem Milewskim?
- Tego co po każdej walce - wygranej, bo tylko to mnie interesuje. Zdaję sobie sprawę, że Damian jest bardzo wymagającym rywalem i walka na pewno będzie zacięta - o bardziej klarownych oczekiwaniach trudno jest mi mówić.
Co skłoniło Pana do skrzyżowania rękawic z Milewskim?
- O samej możliwości walki dowiedziałem się w wakacje. Doborem rywali dla zawodników naszego klubu zajmuje się menager w porozumieniu z trenerem, więc właściwie pozostało mi tylko zaakceptowanie walki i podpisanie kontraktu. Na chwilę obecną mój rywal jest 7 w polskim rankingu wagi półśredniej, ja zajmuję 9 miejsce. Nasze spotkanie było więc do przewidzenia.
Z kim dotychczas walczyło się Panu najtrudniej?
- Nie mam czegoś takiego jak najtrudniejsza walka, walka sama w sobie jest wyzwaniem, do każdego rywala podchodzę indywidualnie. Jeśli już muszę typować, to chyba moja ostatnia walka z Mateuszem Strzelczykiem. Mój rywal miał ode mnie sporo większy zasięg i aby nie nadziać się na cios, każdy kontakt wymagał naprawdę dużej ostrożności. Na szczęście walka zakończyła się moją wygraną.
Ulubiona technika?
-Każda, która akurat wyjdzie... Lubię wszelkiego rodzaju sprowadzenia do parteru.
Co po walce z Milewskim, ma Pan jakieś dalsze plany?
- Nie mam jeszcze planów. Może trafi się jakaś ciekawa propozycja, wydaje mi się jednak, że kolejne walki będą dopiero po Nowym Roku. Teraz staram się maksymalnie skupić na aktualnej walce.
Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia.