Dochody: z czego miasto będzie żyło?
Projekt (wpisany w dokumenty WPF publikowane w BIP) pokazuje klasyczną strukturę samorządowych dochodów: udziały w PIT i CIT, subwencje, dotacje celowe, lokalne podatki i opłaty oraz środki z funduszy krajowych i europejskich. To ważne, bo ta mieszanka jest jednocześnie siłą i ryzykiem:
siłą, bo pozwala budować duży budżet mimo ograniczonych podatków lokalnych,
ryzykiem, bo część wpływów (dotacje, subwencje, fundusze) jest zależna od decyzji centralnych i harmonogramów programów.
W praktyce oznacza to jedno: budżet jest wrażliwy na zmiany „z zewnątrz”, a tempo inwestycji często zależy nie od ambicji miasta, tylko od tego, jak szybko da się domknąć finansowanie i procedury.
Wydatki większe o 39 mln. Deficyt – ile wyniesie i czym ma być pokryty?
Projekt zakłada deficyt 39 235 203 zł. Z dokumentu wynika, że ma on zostać sfinansowany z trzech źródeł:
nadwyżki budżetowej z lat ubiegłych – 19 402 347 zł,
wolnych środków – 5 146 000 zł,
kredytów i pożyczek – 14 687 000 zł.
Istotna informacja politycznie i finansowo: w 2026 roku WPF nie przewiduje finansowania deficytu emisją obligacji. To nie jest ocena „lepiej/gorzej”, raczej sygnał o wybranej ścieżce – miasto stawia na kredyty/pożyczki plus własne zasoby, a nie rynek obligacji.
Z perspektywy mieszkańca kluczowe pytanie brzmi: czy 39 mln deficytu to dużo? W samym rozmiarze budżetu – to deficyt umiarkowany, ale jego sens zależy od odpowiedzi na pytanie: czy zadłużamy się po to, by „przejeść”, czy by zbudować i zmodernizować? Tu dochodzimy do inwestycji.
Inwestycje i wydatki majątkowe: ile realnie „idzie w beton i rozwój”?
W projekcie zapisano łączne wydatki majątkowe (w ujęciu WPF) 163 928 915 zł na przedsięwzięcia inwestycyjne, z czego 136 627 155 zł ma przypadać bezpośrednio na realizację w 2026 roku. To oznacza wyraźny nacisk na inwestycje, choć trzeba pamiętać o dwóch rzeczach:
„WPF-owe” kwoty inwestycji często rozkładają się na lata – 2026 jest ważny, ale nie zawsze jest „rokiem finałowym”.
Część inwestycji bywa współfinansowana, więc kluczowe są przetargi, wkład własny i płynność.
Wymieniane jako najważniejsze zadania (w narracji towarzyszącej projektowi) to m.in.:
dokończenie modernizacji strefy ekonomicznej,
dokończenie remontu ul. Zwycięstwa (Rokosowo i Śródmieście – do „starego empiku”),
budowa centrum przesiadkowego w Jamnie,
budowa żłobka,
remont dawnego Gimnazjum nr 2 na potrzeby szkoły (ZS nr 12).
To zestaw, który da się obronić jako „rozwojowy” (strefa gospodarcza, komunikacja), ale i „usługowy” (żłobek, szkoła). Jednocześnie właśnie na tym polu najłatwiej o zarzut „bez polotu”: jeśli inwestycje są w dużej mierze kontynuacją rozpoczętych tematów, opozycja może mówić o braku nowych, spektakularnych projektów. Tyle że kontynuowanie bywa… finansowo rozsądniejsze niż rozpoczynanie wielu rzeczy naraz.
Priorytety w wydatkach bieżących: edukacja i drogi dominują
W projekcie widać bardzo czytelny układ priorytetów:
oświata: 462 mln zł – pozycja największa, trudna do „cięcia” bez uderzania w usługi publiczne,
drogi publiczne: 91 mln zł – sygnał, że infrastruktura ma być widoczna,
pomoc społeczna: 77 mln zł – stały, duży koszt wynikający z potrzeb mieszkańców i ustawowych zadań.
Te liczby mówią więcej o realiach samorządu niż polityczne hasła: oświata jest budżetowym „kręgosłupem”, a drogi i transport są zwykle tym, co mieszkańcy najszybciej zauważają (i najszybciej rozliczają).
Dług: 501 mln na koniec 2026 roku. Czy to bezpieczne?
Z dokumentu wynika, że zadłużenie Koszalina na koniec 2026 roku ma wynieść 501 427 474 zł, a relacja długu do dochodów ogółem ma osiągnąć 52,60%. WPF wskazuje, że wskaźniki mieszczą się w granicach określonych przepisami i że prognoza zakłada stopniowe zmniejszanie zadłużenia w kolejnych latach.
Tu są dwa „testy rzeczywistości”, które pokażą, czy plan jest stabilny:
Koszt pieniądza – nawet jeśli dług jest „bezpieczny” w świetle wskaźników, to wysokie koszty obsługi mogą wypychać z budżetu inne cele.
Realizacja inwestycji w czasie – opóźnienia w projektach (zwłaszcza współfinansowanych) potrafią rozjechać plan: rosną koszty, przesuwają się płatności, a wkład własny trzeba „dosypać” tu i teraz.
WPF zapowiada też, że w latach 2026–2043 miasto będzie realizować harmonogram spłat rat kapitałowych i odsetek wcześniejszych zobowiązań oraz że nie planuje nowych zobowiązań, które mogłyby zagrozić stabilności finansowej. To brzmi uspokajająco, ale warunek jest prosty: plan musi zostać dowieziony w wykonaniu.
„Ambitny” czy „bez polotu”? Spór polityczny sprowadza się do jednego pytania
Radny KO Jacek Węgraj ocenia, że to „bardzo dobry, ambitny budżet” z ważnymi inwestycjami i zewnętrznymi środkami, podkreślając też wzrost wydatków na kulturę i edukację. Zastrzega przy tym, że „to nie jest budżet marzeń”, bo miasto nadal musi się zadłużać, ale – według niego – wskaźniki są bezpieczne, a inwestycje (m.in. centrum przesiadkowe, elementy „inteligentnego miasta”) dają powody do umiarkowanego optymizmu.
Opozycja z kolei będzie patrzeć na projekt inaczej: czy są w nim przełomowe decyzje, nowe kierunki, odważne priorytety? Jeśli widzi głównie kontynuacje i „niezbędne minimum”, łatwo o etykietę „bez polotu”.
W praktyce ten spór można rozstrzygnąć dopiero po odpowiedzi na trzy pytania:
Czy inwestycje zostaną wykonane terminowo i bez eskalacji kosztów?
Czy deficyt faktycznie przełoży się na trwałe efekty (transport, miejsca pracy, usługi), a nie tylko na „ładne tabelki”?
Czy w oświacie i usługach publicznych uda się utrzymać jakość bez spiralnych dopłat i awaryjnych korekt w trakcie roku?
Co dalej?
Projekt WPF na lata 2026–2043 trafi pod obrady Rady Miejskiej. Po uchwaleniu ma stanowić podstawę realizacji budżetu od 1 stycznia 2026 roku. Dla mieszkańców klucz nie leży już w samych liczbach, tylko w wykonaniu: bo w samorządach „ambicja” najczęściej przegrywa nie z polityką, a z procedurami, przetargami, rosnącymi kosztami i przeciążeniem zadań bieżących.