Warszawa, Kraków, elity i TVN – czyli establishment po polsku
W rozmowie, która bardziej przypomina wiwisekcję nastrojów społecznych niż klasyczny wywiad polityczny, Pawłowski wskazuje, że w wyborach nie wygrywa już program, ale emocja. A najpotężniejszą emocją jest gniew – skierowany przeciwko elitom, instytucjom i układom. Rafał Trzaskowski – symbol sukcesu, wielkiego miasta i medialnego uwielbienia – staje się dla części wyborców uosobieniem „góry”, która ich blokuje.
Dla wielu to nie Trzaskowski jest problemem, tylko wszystko, co sobą reprezentuje: układy, niedostępne awanse, kariery po znajomości. „Wygrana Trzaskowskiego oznacza, że znów wygra tamta strona, która nas przez lata blokowała” – mówi Pawłowski. I dodaje, że ta frustracja nie jest nowa. Ona się kumulowała przez lata i właśnie teraz zaczyna wylewać się z politycznych brzegów.
Mentzen, Zandberg, Braun – czyli nowi gracze konfliktu „góra–dół”
Zaskakujące? Tylko pozornie. Pawłowski zauważa, że wyborcy przerzucają się między Mentzenem a Zandbergiem nie dlatego, że nagle zmieniają poglądy, ale dlatego, że szukają kogoś, kto ich reprezentuje przeciwko „górze”. Mentzen i Zandberg – mimo różnych światopoglądów – mówią w zasadzie tym samym językiem buntu.
Jeszcze bardziej dobitnym przykładem tej fali jest wynik Grzegorza Brauna. Dla Pawłowskiego to krzyk rozpaczy: „Nie wierzę nikomu, głosuję na gościa, który wszystko spali”. Gdy głosy frustracji są ignorowane, sięgają po najbardziej radykalne środki – i to nie jest objaw politycznego ekstremizmu, ale społecznego wrzenia.
Latynosi Platformy, czyli dlaczego słoiki nie zagłosowały
Wyjątkowo trafne jest też pojęcie „Latynosów Platformy” – określenie Pawłowskiego dla tych, którzy przeprowadzili się do dużych miast i przez lata próbowali się w nich urządzić. Pracowali więcej, robili więcej, a jednak pozostali na marginesie miejskich układów. Mieli być awansem dla Polski – są rozczarowaniem i niedowierzaniem. „Zrobieni w konia”, jak mówi Pawłowski. To właśnie ta grupa – dotąd wierna Platformie – odwraca się plecami.
Polityka bez oferty – czyli co dalej?
Zdaniem Pawłowskiego największym błędem elit – politycznych i medialnych – jest unikanie rozmowy o nierównościach. Liberalne partie nie mają dziś dla ludzi realnej oferty. Zielona wyspa i druga Irlandia już nie wystarczą. To, co działało kiedyś – nadzieja na Unię, NATO, zachód – dziś już nie działa. Trzeba czegoś nowego. I to nie programów socjalnych, tylko poczucia, że każdy ma szansę.
Polska polityka, jak wskazuje Pawłowski, przypomina teraz teatr dwóch wypalonych aktorów – PiS i PO – którzy krzyczą do pustej widowni. A widownia coraz głośniej domaga się nowego scenariusza. Czy dostanie go od Zandberga? Od Brauna? Od kogoś nowego? To pytanie, na które nie ma jeszcze odpowiedzi – ale odpowiedź będzie miała ogromne znaczenie dla przyszłości całej sceny politycznej.
Komentarz:
To wywiad, który nie tylko tłumaczy bieżącą kampanię prezydencką, ale pozwala zobaczyć szerszy kontekst – społeczny i emocjonalny. Jeśli myśleliśmy, że polityka to starcie programów – byliśmy w błędzie. Dziś to starcie emocji. I to bardzo gorących.