Także kilka dni po maksimum warto wyjść wieczorem na dwór i spojrzeć w niebo. Strumień odłamków pozostawiony przez kometę 109P/Swift-Tuttle jest na tyle rozległy, że pierwsze Perseidy wpadły już w ziemską atmosferę kilka tygodni temu, a ostatnie znikną dopiero za kilka tygodni. Niemniej jednak to właśnie w nadchodzących dniach wieczorny spacer zagwarantuje najwięcej „spadających gwiazd”.
Pamiętajcie także, że obserwacje wymagają cierpliwości. Jeżeli już dotrzecie w jakieś odpowiednio ciemne miejsce, na łąkę, na pole, najlepiej z dala od miasta i spojrzycie w niebo, przez pierwsze minuty nie zobaczycie zbyt wiele. Wasze oczy muszą przyzwyczaić się do ciemności. Dopiero po kilkunastu minutach pod ciemnym niebem zobaczycie nie tylko więcej gwiazd, ale także więcej spadających gwiazd.
Jedynym wyzwaniem w tym przypadku jest powstrzymanie się od spoglądania w tym czasie na telefon. Każde spojrzenie na jasny obiekt, tj. okna budynku, lampy samochodu czy ekran telefonu sprawi, że od nowa będziecie musieli przyzwyczajać wzrok do ciemności. To naprawdę nie ma sensu. Po godzinie w ciemności niebo będziecie widzieli już tak dobrze, że nawet meteory nie będą potrzebne, aby zachwycić się fantastycznym widokiem nocnego, rozgwieżdżonego nieba. O ile oczywiście nie będzie chmur.
Orbita tego jednego z najbardziej regularnych rojów meteorów, przecina się każdego roku z ziemską w dniach 17 lipca – 24 sierpnia. Maksimum roju można zaobserwować w nocy z 12 na 13 sierpnia. Meteory widocznie są na całym niebie, a najbardziej aktywne są przed świtem.
Spadającymi gwiazdami nazywamy meteoroidy, czyli okruchy skalne, które wpadają w atmosferę Ziemi i zostawiają ślady. Zjawisko to jest niewątpliwie dużą atrakcją zarówno dla fanów astronomii, jak i osób, które się nią nie interesują.