Takiej tezy zapewne nie potwierdzą miłośnicy komedii spod znaku farsy. W Koszalinie jest ich sporo, bo zespół BTD ostatnimi czasy bardzo szczodrze obdarowywał publiczność komizmem zamaszystym. Często też takim, który brnął w stronę żenady, jak „Rozpusta”, czy „Seans”. Nowa produkcja rodzimej sceny pozwala odpocząć od błazenady. Nie brakuje jednak dowcipu.
Jest zabawnie, ale ciężar czai się ponad bohaterami, stopniowo drążąc widza. To oczywiście tyczy się tych odbiorców, którzy pozwolą sobie na refleksję pomiędzy humorystycznymi elementami akcji. Zaś tym, którym sprawia to trudność, spektakl skojarzy się raczej ze średnio śmieszną komedią o zdradzie i kłamstwie.
Reżyser doskonale pokazał zepsutą relację pomiędzy czworgiem bohaterów. Przedstawienie ma jedynie rys komediowy, bo trudno je nazwać pełnoprawną sztuką rozrywkową. Jest czemu się przyjrzeć, jest o czym pomyśleć.
Zdrada to wdzięczny temat wielu komedii, więc zdawać by się mogło, że formuła opowieści niczym nie zaskoczy. Jednak piramida kłamstw w pewnym momencie rozrasta poziomo, co sprawia, że widz uczestniczy w samozawiązującej się intrydze. Można odczuć dreszcz niczym z kryminału. Spirala zapętla się w kontinuum, którego już nikt nie będzie w stanie przerwać. Smutny obraz dwóch małżeństw, mieszczańskie zepsucie i kompletna niedojrzałość egoistów prowadzą do przerażających wniosków.
Czyżby dziś w XXI wieku bardziej moralnym było kłamstwo? Przecież to nie do przyjęcia! Jednak historia Filipa pokazuje, że prawda w jego życiu nie niesie ze sobą nic dobrego. Kolejne odsłaniane karty w grze, ujawniają nie tylko zdradę żony, przyjaciela, a nawet ideałów, ale pokazują ogrom hipokryzji całej czwórki.
Kłamstwo, fałsz, obłuda to oczywiście zarzuty wobec człowieka wytaczane w każdym okresie rozwoju cywilizacji. Artyści zawsze piętnowali takie postawy, a Zeller w wersji Matusza robi na miarę naszych czasów. Paradoksalnie forma komediowa dodaje „Prawdzie” pieprzu. Wystarczy spojrzeć na to w taki sposób, że inaczej nikt by nie chciał tego słuchać. Swoisty wybieg, by przynajmniej podprogowo kopnąć czyjeś sumienie.
Z grona aktorów warto wyróżnić przede wszystkim panów. Leszek Czerwiński pokazał się z doskonałej strony, ważąc teatralne środki, dzięki czemu emanował naturalnością. Natomiast Wojciech Kowalski, jako główny bohater, „rolowany” przez wszystkich macho hotelowego zacisza, korporacyjny lis i nieudacznik w jednej osobie, zachwyca solidnym warsztatem. Beata Niedziela także wypadła interesująco, gdyż wydostała się z kolein własnej maniery, pozbywając się histerii i teatralnego manekiniarstwa.
„Prawda” jest spektaklem zdecydowanie wartym obejrzenia. Nie jest to jednak komedia dla każdego, co zdecydowanie można uznać jako atut.