Idąc na Górę Chełmską, w parku linowym natknęliśmy się na kilkuosobową grupę. Coś zawzięcie szukali w koszykach wypełnionych do połowy liśćmi. Po chwili wzięli się z ogromny zapałem za zamiatanie lasu… Zaintrygowani zapytaliśmy: co robicie? Odpowiedź była prosta i jednocześnie zaskakująca. - Zarabiamy pieniądze – wyjaśnił z uśmiechem na ustach najstarszy uczestnik grupy. – Jak świat światem, człowiek zajmował się zbieractwem. Kiedyś po to by jeść, teraz po to by zarobić. – wyjaśnił. – Ja nie będę się tak mądrzyła. Powiem wprost: zajmujemy się zbieractwem bukwi. To owoce buka – wyjaśniła nam jedyna w towarzystwie kobieta. Pod drzewami parku linowego bukwi sporo. Jednego dnia można zebrać i kilkadziesiąt kilogramów. Do zbieractwa należy uzbroić się rękawice ochronne, do tego worek, najlepiej duży parciany, kosz do przesiewu i miotłę. – W tym roku orzeszków buka jest mało, dlatego jego cena w skupie poszybowała wysoko. Sięga nawet 20 złotych. Dziennie można na tych orzeszkach wyciągnąć i dwie stówki – mówi kolejny członek grupy. – W poprzednich latach, gdy bukwi było znacznie więcej ceny były niższe. Nawet o połowę, ale i tak można było nieźle dorobić – dodał. My dodajmy, że tylko jeden kilogram bukwi to od 3 do 5 tysięcy nasion.
W lesie można zarobić nie tylko na bukach, ale i na zbieraniu… szyszek. Szyszkami interesują się nawet hipermarkety. Świetnie idą polskie szyszki do Niemiec. Nawet zajmując się tym bardzo amatorsko można dorobić. W końcu, idąc z dziećmi lasem, można spędzić czas na świeżym powietrzu i rozwiązać kilka problemów drobnych finansowych.
Do tego zajęcia przydałby się transport, np. przyczepka samochodowa z plandeką. W skupie kilogram szyszek wyceniają na 0,50 zł.