Mimo braku zamaszystych oznak afirmacji repertuaru grupy, dało się zauważyć, że słuchacze z namaszczeniem oddawali się muzycznej kontemplacji. Nie ma się czemu dziwić, gdyż widownię wypełniły osoby w wieku nobliwym. Nie zmienia to faktu, że inicjatywa muzycznych spotkań przed ratuszem sprawdza się świetnie.
Siedmioosobowa kapela prowadzona przez dwójkę wokalistów zaserwowała folk w wydaniu bardzo trywialnym. Choć nie brakowało pieśni w innych językach słowiańskich niż polski, to charakter repertuaru pozostawał właściwie taki sam. Przeważały kompozycje skoczne i łatwo wpadające w ucho, co oczywiście jest wpisane w estetykę folklorystyczną, ale nie jest to jej głównym wykładnikiem.
Można zarzucić samym muzykom bardzo stereotypowe podejście do folku, ale na pewno nie można odmówić profesjonalizmu. Instrumentarium niemal w pełni akustyczne zabrzmiało świetnie. Didgeridoo, skrzypce, gitara, mandolina i flet, wyczarowały rasową atmosferę muzyki korzennej, oczywiście jeśli przyjmie się za
wzorzec miliony innych kapel propagujących folkpop.
Lekkostrawna twórczość zespołu z Darłówka umiliła popołudnie koszalinianom i o to przecież chodziło. Oby aktywność kulturalna włodarzy miasta szła dalej w tym kierunku, bo jest na to zapotrzebowanie. Tak jak spotkania z muzyką kameralną, tak i koncerty Zgagafari i Nad Porami Roku cieszyły się dużym zainteresowaniem.