Informacja dotycząca polityki plików cookies: Informujemy, iż w naszych serwisach internetowych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Dalsze korzystanie z naszych serwisów, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności. Zamknij.

Jeździectwo w Koszalinie:

13 Września 2021 godz. 5:02
Art z mat. inf.
 

Mistrzowie Polski Młodych Koni

Zakończyły się Mistrzostwa Polski Młodych Koni 2021 roku. Pierwsze na starcie pojawiły się konie ujeżdżeniowe i WKKW, a gospodarzem imprezy był ośrodek LKS Stragona Strzegom. Wśród 5-latków dwa pierwsze miejsca zajęły konie dosiadane przez Pawła Spisaka. Najlepszy okazał się wałach rasy SP SAFRAN (Tjungske x Alywar). Wynik jaki zagwarantował zwycięstwo to 32,4 pkt. Konia wyhodowano w Stadzie Ogierów Starogard Gdańsk, a właścicielem wałacha jest zawodnik go dosiadający. Drugie miejsce, z wynikiem 30,1 pkt, zajął wałach rasy SP DŻOKER (Harley VDL x Grand Presidium). Właścicielem jak i hodowcą tego konia jest SK Nad Wigrami. Miejsce trzecie zajął małopolski ogier EL MORITZ (San Moritz x Plaster). Konia prezentowała Grażyna Niezgoda, która też jest jego właścicielką. Zawody ukończyli z wynikiem 25,8 pkt. Konia wyhodował Mariusz Ozdoba. Wśród koni 4-letnich, zakwalifikowanych do MPMK, triumfował trakeński ogier ALL NIGHT (Asagao x Agar). Konia w mistrzostwach prezentował Mateusz Kiempa. Wynik końcowy tej pary to 38,6 pkt. po trzech wygranych próbach. Koń został wyhodowany i jest własnością firmy Alkaz Sp. z o.o. Na drugim miejscu podium stanął wałach rasy SP ARAGORN (Rascin x Chef Supreme). Konia prezentował zawodnik z Białorusi Stanislau Yavenka. Końcowy wynik pary to 36,9 pkt. Konia wyhodowano w Stadzie Ogierów Starogard Gdański Sp. z o.o., a jego właścicielem jest Paweł Spisak. Trzecie miejsce wywalczył ogier rasy Polski Koń Sportowy MONTEGO (Rascin x Markies). Wynik końcowy tego konia pod Adrianem Seligą to 34,3 pkt. Właścicielem i hodowcą tego konia jest Stado Ogierów Starogard Gdański Sp. z o.o.
19 Lipca 2021 godz. 9:04
Art a Arskom
 

Paweł Spisak: Z Banderasem po medal igrzysk

Igrzyska olimpijskie w Tokio będą dla naszego najlepszego jeźdźca, Pawła Spisaka, już piątą imprezą tej rangi. Lider naszej kadry wierzy w zdobycie medalu i udany występ reprezentacji Polski, która po raz pierwszy od 17 lat wystartuje drużynowo we Wszechstronnym Konkursie Konia Wierzchowego. Ze Spisakiem rozmawiamy także o współpracy z najlepszym zawodnikiem w historii, Adamie Małyszu i… przyjaźni z Banderasem, czyli koniem, na którym pojedzie w Japonii. Niedawno otrzymał pan z rąk prezesa Polskiego Związku Jeździeckiego piątą nominację olimpijską w życiu. Serce mocniej zabiło czy to był kolejny dzień w biurze?   Paweł Spisak: Zdecydowanie mocniej zabiło. Nie po to w ostatnich latach bardzo ciężko pracowałem, żeby teraz obeszło się bez emocji. To bardzo miłe i fajne, że znalazłem uznanie w oczach trenera.   Do Tokio jedzie inny Paweł Spisak niż 17 lat temu do Aten?    Gdyby nie to samo imię i nazwisko, powiedziałbym, że jadą dwie zupełnie inne osoby. Byłem wtedy bardzo młody i gniewny. Wydawało mi się, że świat stoi przede mną otworem i tak naprawdę każdy rywal jest do pokonania, każdy cross jest łatwy. Miałem kubeł zimnej wody wylany na głowę, ale dużo więcej uczymy się przez porażki niż sukcesy. To doświadczenie z pierwszych igrzysk bardzo mnie zmotywowało. Wiele zmieniłem w mojej drodze sportowej i dzisiaj na pewno przystąpię do igrzysk z zupełnie innym doświadczeniem i innym nastawieniem. Myślę też, że z innymi możliwościami i umiejętnościami.   Gdyby miał pan teraz rywalizować z 23-letnim sobą, co byłoby pana największą przewagą nad młokosem?   Zupełnie inna głowa, świadomość, doświadczenie. Jeździectwo jest trochę specyficznym sportem w porównaniu z innymi dyscyplinami pod tym względem, że nie wszystko zależy tutaj od nas, ale również od konia. Najlepszy zawodnik bez niego nie znaczy nic i odwrotnie.    Czyli liczy się nie tylko doświadczenie jeźdźca, ale też konia?   Zdecydowanie. On też jest zawodnikiem i musi zdobyć doświadczenie na wielkich imprezach, na dużych arenach. Atmosfera, trudność i ranga robi dla niego różnicę. Przez te pięć lat od Rio zwiedziliśmy z Banderasem pół świata, startowaliśmy w wielu naprawdę poważnych imprezach. Również poza kontynentem, dzięki czemu mamy doświadczenie w startach po długich podróżach. Jestem prawie pewny, że to będzie miało znaczenie i przyniesie pozytywny efekt.   Banderas nie wspomina chyba Rio najlepiej. Zakończył występ potłuczony po groźnie wyglądającym upadku.   Na pewno jest bardzo waleczny i ambitny. Na pewno nie jest rzemieślnikiem. To trudny koń, ale jeżeli tę trudność potrafi się dobrze ukierunkować, to staje się ona atutem. Po Rio szybko się pozbierał. Bardzo często poważny upadek później mocno przekłada się na to, jak konie startują. Od zawodów w Rio nie popełniliśmy ani jednego błędu na crossie, przez pięć lat. To świadczy o tym, że wyciągnęliśmy wnioski, ale też o świetnej formie Banderasa, jeżeli chodzi o próbę terenową. Oby ten cross był w Tokio bardzo trudny, bo to nasza najmocniejsza strona.   Z punkty widzenia sportowca z Pana dyscypliny, bliżej chyba koniowi do członka rodziny niż sprzętu sportowego. To dużo więcej niż rakieta dla tenisisty.   Absolutnie tak. Banderas to mój kumpel, naprawdę jeden z lepszych. Bardzo dużo czasu spędza w Niemczech, przez to, że trenuję z niemieckim trenerem. Dojeżdżam do niego, aby go nie męczyć niepotrzebnymi podróżami. Więc jak przyjeżdżam, to zawsze mówię „Siemasz kumplu, zaczynamy robotę!”. My, jeźdźcy, jesteśmy takimi trochę trenerami personalnymi od wytrzymałości, techniki, psychologami dla tych koni. Musimy naprawdę świetnie poznać te zwierzaki, bo one nie potrafią nam powiedzieć co jest nie tak. Dlatego tak ważne jest obserwowanie ich na co dzień. Kiedy to wszystko połączymy w jedną całość, możemy doprowadzić konia do wysokiej formy i on odda nam to, co w nim najlepsze.   Jak będzie wyglądała podróż Banderasa do Tokio?   To zawsze wzbudza dużo zainteresowania, a wbrew pozorom jest świetnie opracowane. Konie od lat poruszają się drogą lotniczą i naprawdę odbywa się to bardzo płynnie. Często lepiej znoszą podróż lotniczą niż długie podróże samochodem, bo gdy nie ma zbyt dużych turbulencji, samolot porusza się bardzo płynnie. Mają komfortowe warunki, są transportowane w wygodnych kontenerach. Dodatkowo, specjalnie na potrzeby Igrzysk Olimpijskich, w kontenerze, w którym normalnie umieszcza się trzy konie w boksach, teraz będą tylko dwa, aby zapewnić im jeszcze więcej miejsca i przestrzeni. Banderas będzie leciał samolotem już czwarty raz, wcześniej za każdym razem dolatywał na miejsce w dobrej formie i nigdy nie było z tym problemu.   Zdarzały się sytuacje, kiedy najlepsi jeźdźcy tracili szansę na medale przez to, że koń był zbyt zmęczony lotem?    Niestety zdarzało się tak, ale myślę, że to nie jest kwestia samego lotu, tylko długiej podróży. Podczas ostatnich mistrzostw świata w USA, Szwedka Algotsson jechała świetnie przygotowana, ale finalnie koń niestety nie wystartował, bo po podróży się bardzo źle czuł. Takie rzeczy się zdarzają, ale mogą wystąpić także w przypadku długich transportów samochodem. W samolocie jest jedna świetna sprawa, że temperatura jest stała, a w samochodzie jest ją bardzo trudno utrzymać. Dlatego dużym atutem transportu lotniczego jest to, że po zapakowaniu koni do samolotu nic się już nie zmienia, nie pocą się, nie mają za zimno, są też na pokładzie osoby, które odpowiednio się nimi zajmują.    Powiedział pan, że jeździec jest trochę trenerem personalnym konia. Czy da się określić jaki procent sukcesu należy do jeźdźca, a ile zależy od zwierzęcia?   Uważam, że to jest 50-50, bo nawet najlepszy zawodnik na świecie bez dobrego konia niewiele może zdziałać. Na zawodach niższej rangi pewne rzeczy możemy zrekompensować. Super jeździec na gorszym koniu jest w stanie dodać tej jakości i odwrotnie, świetny koń na zawodach łatwiejszych jest w stanie pomóc jeźdźcowi. Natomiast na najwyższym poziomie liczą się detale – ułamki sekundy na każdym okrążeniu robią olbrzymią różnicę, jak w Formule 1. Przez to każdy błąd ma znaczenie, bo czołówka jest bardzo wyrównana.   Które z igrzysk były dla pana najciekawszą przygodą?   Priorytetem dla mnie są wyniki sportowe, więc Pekin najgłębiej mi został w głowie, a zaraz za tym Ateny, bo udział w pierwszych igrzyskach to spełnienie marzeń każdego chyba każdego sportowca. Ale Pekin jest na pierwszym miejscu z dwóch przyczyn. Po pierwsze – wynik sportowy, po drugie – lokalizacja. Każda impreza w Europie jest dla nas troszeczkę mniej fascynująca niż takie imprezy, które są dużo dalej, w miejscach oryginalnych, fascynujących i takie też były dla mnie Chiny. Tokio też byłoby wspaniałą imprezą, ale wiemy, że ograniczenia pandemiczne sprawią, że igrzyska będą bardziej smutne, bez udziału publiczności, albo tylko z tą miejscową. My jako zawodnicy nie mamy szansy zwiedzania okolicy, będziemy się tylko poruszać między terenami zawodów, a wioską olimpijską. To przykre, ale cóż, pozostaje się skupić na wynikach sportowych.   W Rio mieliście niebezpieczny upadek, a w Londynie musiał pan się wycofać przez kontuzję konia. Tokio będzie szczęśliwsze? Jest bardzo mały odsetek przypadków, kiedy coś faktycznie jest zdarzeniem losowym, a nie kwestią przygotowania. W Londynie była szansa na przyzwoity wynik, no i zdarzyła się kontuzja konia. Trudno tu jednak mówić o pechu, bo miałem świadomość, że to koń z ogromnymi możliwościami, ale lata fizycznej świetności były za nim. Ryzyko, że to się wydarzy, powinno być wkalkulowane. Co do Rio, cały rok przygotowań był zły. Banderas był bardzo młody i niedoświadczony, zmieniliśmy szkolenie i trenera. Nic nie grało tak jak powinno. Gdyby wszystko wyszło, trzeba by to było rozpatrywać w kategoriach farta. Teraz przez pięć lat przygotowuję się z super trenerem, w dobrej atmosferze, wiele dobrych startów za mną, mam duże doświadczenie. I myślę, że po zawodach nie będziemy już mówić o żadnym pechu.    Jak wygląda pana proces przygotowań do igrzysk? Jak wpłynęła na niego pandemia? Dla mnie przełożenie igrzysk o rok jest wielkim szczęściem. 2019 rok miałem bardzo dobry. Sezon przedolimpijski miał być zwieńczony mistrzostwami Europy, a tydzień przed nimi nabawiłem się kontuzji, która wyłączyła mnie ze sportu na pół roku. Jak wróciłem w siodło, powrót do formy był bardzo mozolny. Zeszły rok nie był dobry sportowo i dopiero w ostatnim starcie, w mistrzostwach Polski w Baborówku, udało się wygrać. Dzięki pandemii miałem dużo więcej czasu na przygotowanie do najważniejszej imprezy, wszystko wróciło teraz na dobre tory, spędziłem dużo czasu z trenerem w Niemczech.    No właśnie, pana trenerem jest Michaelem Jung, z którym będziecie rywalizować w Tokio o medale. To najlepszy zawodnik WKKW w historii, zdobywca trzech złotych medali olimpijskich. Przyjaźnimy się i bardzo mi pomaga.    Czego się pan od niego nauczył? To wielka postać w skali całego sportu. Trzy lata temu, kiedy tuż przed startem w mistrzostwach świata jego koń nabawił się kontuzji i nie mógł wystartować, i tak wsiadł w samolot, żeby mnie wspierać jako szkoleniowiec. To pokazuje wielkość człowieka. I jeszcze jedna ważna rzecz – zawsze mi się wydawało, że Banderas nie jest najlepszy, jeśli chodzi o konkurs skoków. Michael powiedział mi: „Pomyśl sobie o tym tak, że on nie jest słaby, tylko wystarczająco dobry”. Ma zupełnie inne spojrzenie, które normalnie daje psycholog sportu. To cudowne, że mogę z tego korzystać.   Podkreślał pan, że celem na igrzyska jest medal. Myślał pan o rywalizacji indywidualnej, czy drużynowej, w której Polska po raz pierwszy od 17 lat weźmie udział? Jeździectwo to sport bardzo indywidualny. Trudno tutaj mówić o drużynie, zespołem jest bardziej koń z zawodnikiem, którzy tworzą zgrany duet. Ale jeśli każdy z nas ma optymalne warunki do najlepszego przygotowania się, to z tych indywidualnych sukcesów, powstaje sukces zespołowy, bo wyniki indywidualne liczą się do klasyfikacji zespołów. Ja patrzę na to troszeczkę samolubnie, ale dzięki temu mogę dać więcej koleżankom i kolegom z drużyny. Nie jadę do Tokio na wycieczkę, bo gdybym chciał, to bym sobie po prostu zaoszczędził i kupił bilet.    W WKKW drużynowo zdobywaliśmy medale na IO w Amsterdamie (1928) i Berlinie (1936). Dawno. Na czym kibice mogą opierać optymizm przed tegorocznym występem? Warunki do przygotowań się poprawiły, przede wszystkim przez to, że otworzyliśmy się na świat. Po upadku Żelaznej Kurtyny trzeba było lat, żeby coś się zaczęło zmieniać. Kiedy pojawiło się więcej świadomości i pieniędzy, wyniki poszły do przodu. W zawodach międzynarodowych startuje coraz więcej Polaków, a za ilością zawsze idzie jakość. Po raz pierwszy od Aten jedziemy całym zespołem, dla wszystkich moich kolegów i koleżanek to będzie debiut. Dzięki temu doświadczeniu będzie można się rozwijać. Moje rady dla innych? Niech robią swoje, nie dając się zjeść nerwom. W tym roku zmieniły się przepisy i po raz pierwszy występ każdego z trojga zawodników będzie się liczył do wyniku kadry, wcześniej najsłabszy rezultat był nieważny. Przez to każdy błąd eliminuje drużynę z walki o medale. A z drugiej strony ci najlepsi muszą ryzykować, żeby mieć szanse indywidualnie. I otwierają się szanse dla tych ciut słabszych zespołów. Taktyka będzie bardzo ważna. I trenerów czekają trudne decyzje.    Dla innych zespołów to też nowość. Tak, również dla wspaniałych Niemców, Anglików, Nowozelandczyków czy Amerykanów. Zawsze było tak, że pierwsza para jechała pewnie i bezpiecznie, niekoniecznie walcząc o medal indywidualnie. Miała dać spokój reszcie drużyny, tak żeby kolejne mogły ryzykować. W tym momencie jak pierwsza pojedzie słabiej, to nie wiadomo jak do tego podejść. Bardzo mnie ciekawi, jak to będzie wyglądało taktycznie.   Dużą rolę będzie miał trener reprezentacji, Marcin Konarski. Oczywiście. Bardzo duże znaczenie ma rozstawienie, czy będę jechał pierwszy, drugi czy trzeci. Im później jedziemy, tym lepszy mamy przegląd sytuacji. Wiemy na jakie ryzyko możemy sobie pozwolić.   Przed wojną jeździectwo w Polsce było jednym ze sportów narodowych. Da się coś zrobić, żeby znów było tak popularne? Żartując trochę – powoływać więcej ludzi do wojska! Jeździectwo w Polsce było na wysokim poziomie, kiedy opierało się na armii. Mówię też półserio, bo we Włoszech jeździectwo opiera się na służbach mundurowych, zawodnicy reprezentują wojsko, policję, a nawet lotnictwo czy pocztę. Dzięki temu łatwiej im o pieniądze na starty, za którymi idą sukcesy. I u nich taki model daje co parę lat medale na dużych imprezach. Ciekawym przypadkiem są też skoki narciarskie.   W jakim sensie? Był taki czas, kiedy raptem kilka osób siadało przed telewizorami, żeby patrzeć, jak Polacy spadają na bulę. Później przyszły sukcesy Adama Małysza, za którymi przyszły bardzo duże pieniądze i wszystko się zmieniło. W każdym sporcie potrzebujemy takiego Małysza, którego sukcesy pociągną za sobą naród. Potrzebujemy bohaterów, z którymi możemy się utożsamiać, niezależnie czy startują w jeździectwie, saneczkarstwie, czy tańczą na rurze. Kochamy sportowców, którzy wygrywają.   Będzie pan dla polskiego jeździectwa takim Adamem Małyszem, który przebije sufit? Biję w ten sufit od 20 lat. Najwyższy czas, żeby kolejne uderzenia go skruszyły.  
29 Września 2020 godz. 12:00
Art za equista.pl
 

LOTTO Baborówko Horse Sale Show 2020: Paweł Spisak po raz 8. mistrzem Polski Seniorów!

Paweł Spisak na Banderasie został po raz óśmy mistrzem Polski we Wszechstronnym Konkursie Konia Wierzchowego, które rozgrywane były w wielkopolskim Baborówku, w ramach międzynarodowych zawodów Lotto Baborówko Horse Sale Show 2020. Mistrzostwa Polski rozgrywane były w ramach najwyższego konkursu o klasie CCI4*-S. Po ujeżdżeniu, na pierwszym miejscu znajdował się reprezentant Japonii Yoshiaki Oiwa na koniu Calle 4, tuż za nim Mateusz Kiempa na Lassban Radovix. Próba terenowa przyniosła jednak zmiany. Zarówno w klasyfikacji czterech gwiazdek, jak i mistrzostw kraju. Po fantastycznym, bezbłędnym i szybkim przejeździe, na pozycję lidera obu klasyfikacji wysunął się broniący tytułu mistrza Polski Paweł Spisak dosiadający Banderasa. Spisak pozycji lidera nie oddał już do końca zawodów.  - Jestem bardzo zadowolony z tego przejazdu bo był to niezwykle wymagający cross. Padał deszcz, wiał wiatr, było więc grząskie podłoże, dlatego też trudno było zmieścić się w normie czasu - powiedział Paweł Spisak.  W Baborówku (woj. wielkopolskie) wystartowali czołowi polscy jeźdźcy i skoczkowie. Konkurs w ramach MP seniorów miał rangę CCI4* (czterogwiazdową). Spisak, startując na koniu Banderas, wygrał, mając 36,5 pkt (28,5 pkt za ujeżdżenie, 2,4 pkt za kros i 5,6 pkt za skoki). Drugi był Mateusz Kiempa (SCSJ Coval Podgórze, koń Libertina) - 40,4 pkt (im mniej, tym lepiej, 30 pkt za ujeżdżenie, 6,4 za kros i 4 pkt za skoki). Podium uzupełniła Małgorzata Korycka (Equikam SP z o.o., koń Canvalencia) - 45,4 pkt (39,8 ujeżdżenie, 5,6 kros, 0 pkt skoki). Przypomnijmy, że za rok igrzyska olimpijskie w Tokio!
29 Maj 2019 godz. 3:08
Art za Festiwal Jeździecki Baborówko
 

Paweł Spisak: Z Baborówka do Tokio

Pierwszy raz od Igrzysk Olimpijskich w Anetach w 2004 roku Polska będzie miała szansę zawalczyć drużynowo o medal olimpijski. Zespół pod wodzą trenera Kadry WKKW Marcina Konarskiego w składzie: Mariusz Kleniuk i Winona, Joanna Pawlak i Fantastic Frieda, Paweł Spisak i Banderas, Paweł Warszawski i Aristo A-Z dziś podczas Festiwalu Jeździeckiego Baborówko zdobył Kwalifikację do Igrzysk Olimpijskich Tokio 2020. Dla Pawła Spisaka będzie to piąty start w igrzyskach olimpijskich w konkurencji Wszechstronnego Konkursu Konia Wierzchowego. Wcześniej zawodnik Klubu Jeździeckiego Dako-Galant Skibno reprezentował Polskę na igrzyskach w Atenach, Pekinie, Londynie i Rio de Janeiro. Polski zespół zaprezentował przed publicznością w Baborówku doskonałą formę i już od pierwszego dnia rywalizacji prowadził w konkursie CCIO4*-L, w ramach którego rozgrywana była Kwalifikacja do Igrzysk Olimpijskich Tokio 2020. Rywalami Polaków były drużyny z Rosji i Białorusi, które po wczorajszej próbie terenowej zostały zdekompletowane. Polacy jednak nie mogli pozwolić sobie na dekoncentrację, bo we wczorajszej próbie terenowej z dalszej rywalizacji wycofał się Mariusz Kleniuk i Winona, dlatego dzisiaj wszyscy zawodnicy musieli ukończyć próbę skoków. Polacy zadanie to wykonali doskonale. W klasyfikacji końcowej konkursu CCIO4*-L o nagrodę mecenasa zawodów Romana Roszkiewicza, puchar Lotto w czołówce było niemal w całości biało-czerwono: Paweł Spisak (POL) na Banderasie zajął pierwsze miejsce, drugie miejsce wywalczył mistrz świata i dwukrotny złoty medalista olimpijski Michael Jung (GER) na koniu Fischerchipmunk FRH, a trzecie – Jan Kamiński (POL) i Jard. Kolejne miejsca zajęli Joanna Pawlak (POL) na Fantastic Friedzie (miejsce czwarte) i Paweł Warszawski (POL) na Aristo A-Z (miejsce piąte). W konkursie CCI4*-S o nagrodę mecenasa zawodów Romana Roszkiewicza, w którym łączna pula nagród wyniosła 325 000 PLN, po trzech dniach rywalizacji pierwsze miejsce wywalczył Andreas Dibowski (GER) na koniu Corrida FRH, inkasując jednocześnie 100 000 PLN premii dla zwycięzcy. Drugie miejsce zajął Andreas Ostholt (GER) na koniu Corvette 31, a trzecie – Peter Thomsen (GER) na koniu Horsware Nobleman. Najlepszą parą konkursu CCI3*-S puchar Kuhn Maszyny Rolnicze został Jan Kamiński (POL) i Senior, broniąc pierwszą pozycję, z którą wcześniej ukończył próbę terenową. Drugą pozycję zajęła Nadine Marzahl (GER) i Vally K, a trzecią – Merle Wewer (GER) i Captain Hero. Zakończyła się także rywalizacja w konkursie CCI2*-S puchar Duon Dystrybucja. Pierwsze miejsce należy do Vanessy Bolting (GER) z koniem Ready To Go W, drugie miejsce – do Leoni Kuhlmann (GER) z koniem Hidalgo 179, a trzecie – do Julii Gillmaier (POL) i Red Sunrise 2. Swoje rozstrzygnięcie miał także konkurs CCIYH2*-S puchar Stadnina Kunowo dla młodych koni 6-letnich. Tutaj najlepszy był Miroslav Prihoda jr (CZE) z koniem polskiej hodowli Eldorado. Drugą pozycję wywalczyła Sabrina Labes (GER) z koniem Sparta’s Prince, a trzecią – Rebecca-Juana Gerken (GER) z koniem Fame 227.
11 Lipca 2016 godz. 5:03
Art za cavaliada.pl
 

Reprezentantka Niemiec najlepsza w Grand Prix Cavaliada Summer Jumping

Pierwsze europejskie zawody jeździeckie na plaży, czyli Cavaliada Summer Jumping Kołobrzeg 2016 dobiegły końca. Ostatnim, najważniejszym konkursem było Grand Prix, z rozgrywką (145cm) o nagrodę Prezesa PKO Banku Polskiego, pod patronatem Prezydenta Miasta Kołobrzeg. W tym wymagającym konkursie pierwsze miejsce zajęła reprezentantka Niemiec Cassandra Orschel na klaczy Acanthya, która bezbłędnie przejechała parkur. Drugi stopień podium przypadł Kristapsowi Neretnieksowi na wałachu For Fan, natomiast na trzecim miejscu uplasował się Thomas Kleis na klaczy Fortune 17. Cavaliadę Summer Jumping odwiedził Paweł Spisak, jedyny Polski jeździec, który wystąpi w Letnich Igrzyskach Olimpijskich w Rio de Janeiro. Będzie to już czwarty występ na igrzyskach tego wielokrotnego Mistrza Polski Seniorów WKKW. Udało nam się zapytać go m.in. o emocje i oczekiwania związane ze startem w Brazylii, a także o jego wrażenia z Kołobrzegu. Pana występ w Rio de Janeiro długo nie był pewno. Czy wciąż Pan wierzył, że się uda, czy decyzja o kwalifikacji było jednak zaskoczeniem?   Paweł Spisak: Zarówno ja, jak i osoby, które pomagały mi w przygotowaniach liczyliśmy, że ostatecznie uda się otrzymać kwalifikację olimpijską. Sytuacja oczekiwania, kiedy do ostatniej chwili nie wiadomo, czy się jedzie czy nie, jest jednak mało komfortowa. Na szczęście decyzja przyszła niezupełnie w ostatniej chwili. Więc jest jeszcze czas, by spokojnie kontynuować przygotowania. Nie zaburza to treningów. Kwalifikacja olimpijska to duża radość i bardzo się z tego cieszę, że udaje mi się jechać na kolejne igrzyska. Na Igrzyskach Olimpijskich w Hong Kongu  w 2008 osiągnął Pan ogromny sukces, zajmując 19 pozycję. Jak Pan ocenia swoją formę dziś? PS: Nie można tego porównać. Od tamtej pory minęło sporo czasu.  Teraz startuję zupełnie innym koniem. Koniem z dużo mniejszym doświadczeniem aniżeli wtedy. Jest to niewątpliwie bardzo trudny start dla mojego konia Banderasa. Cieszę się, że udało nam się w ogóle zakwalifikować, bo rok temu na początku sezonu nie miałem w planach, aby za wszelką cenę próbować kwalifikacji na igrzyska. Udało się, bo starty Banderasa okazały się bardzo dobre. Szybko progresował ze startu na start. Będzie to dla niego kolejne duże doświadczenie i mam nadzieję, że ta impreza nie przerośnie jego możliwości. Zobaczymy co wyniknie z tego startu. Czy możemy liczyć na Pana obecność w następnych zmaganiach w konkurencji wszechstronnego konkursu konia wierzchowego, które odbywają podczas Cavaliady w Poznaniu, Lublinie i Warszawie? PS: Jestem bardzo chętny na udział w tej imprezie, bo bardzo mi się podoba. Niestety przez ostatnie dwa lata prześladuje mnie pech. Mam problem z dyspozycją koni. Mam nadzieję, że do trzech razy sztuka i tym razem uda mi się wystartować. Cieszymy się, że gościmy Pana na Cavaliadzie Summer Jumping. Jakie są Pana wrażenia?  PS: Jestem tu bardzo krótko, ale pierwsze wrażenie jest naprawdę bardzo pozytywne. Takie zawody to coś innego, czego wcześniej nie było. W Kołobrzegu przywitało mnie piękne słońce, więc jest bardzo fajnie. Bierze Pan udział w wielu światowych imprezach jeździeckich. Jak wypada ich porównanie z polskimi zawodami? PS: Jeździectwo staje się sportem coraz bardziej popularnym w Polsce. Jest oczywiście jeszcze bardzo dużo do zrobienia. Musimy przyglądać się i czerpać z zachodnich wzorców. Myślę, że paradoksalnie pod względem organizacyjnym wiele imprez dorównuje a nawet przewyższa imprezy zachodnie. Ciągle brakuje nam jednak poziomu sportowego. Musimy zastanowić się, co zrobić aby szybciej tą czołówkę doganiać.      
10 Lipca 2016 godz. 6:08
Art za mat. prasowe
 

Pełne trybuny na Cavaliada Summer Jumping w Kołobrzegu

Sobotnie konkursy Cavaliada Summer Jumping przyciągnęły na plażę Kamienny Szaniec w Kołobrzegu tłumy gości. Na parkurze królowali skoczkowie. Rozegrany został też konkurs powożenia, a najmłodsi zawodnicy rywalizowali na kucach w ramach Cavaliada Future. W konkursie małej rundy (120 cm) o nagrodę J.J. Darboven Akademia Jeździecka, pod patronatem redakcji EQUISTA zwycięzcą została polska zawodniczka Aleksandra Kierznowska startująca na klaczy Valencia, drugie miejsce zajął Jüngel Marvin na ogierze Mas Que Nada 4, natomiast trzecie Łukasz Wasilewski na wałachu El Quendo.   Philipp Schober zwyciężył w konkursu o wzrastającym stopniu trudności o nagrodę firmy ADAMUS HT pod patronatem Prezesa Polskiego Związku Jeździeckiego.   Dzieci na kucach rywalizowały o nagrodę firmy PKO Banku Polskiego, pod patronatem firmy TORPOL. Wysokość przeszkód wynosiła 70 i 85 cm. W konkursie wystartowało 9 amazonek. Pierwsze miejsce w konkursie zdobyła Laura Kłapińska na ogierze Frankenhoe's Mylord, uzyskując w rozgrywce czas 25,85s. Oliwia Roganowska z klubu KJ Kaja Grzybowa na Mon Cherie PP zajęła II miejsce w konkursie. Trzecią lokatę wywalczyła Agata Derda na Be My (29,06s.).   Konkurs średniej rundy z rundą zwycięzców przyniósł wiele emocji. Zawodnicy zostali podzieleni na grupy, do następnej rundy przechodził jeden najlepszy zawodnik z każdej ekipy. W konkursie pod patronatem Marszałka Województwa Zachodniopomorskiego gratulacje należą się zwycięzcy konkursu 18-letniemu Adamowi Grzegorzewskiemu na koniu Okarino, który w pięknym stylu pokonał najlepszych jeźdźców i zdobył I miejsce. Zwycięzca konkursu o nagrodę Międzynarodowych Targów Poznańskich pokonał parkur w czasie 33,90s. Drugie miejsce zajął uznany zawodnik Jarosław Skrzyczyński na Silver Shine. Reprezentant z Litwy Kristupas Petraitis na wałachu Dylano S uzyskał w konkursie trzecie miejsce.   W konkursie „Driving Masters – Zaprzęgi” o nagrodę Poznań Motor Show pod patronatem Prezesa Agencji Nieruchomości Rolnych pierwsze miejsce zajął Adrian Kostrzewa wraz z Pluto-237 Prado i Fawory Kloe. Drugie przypadło dla Bartłomieja Kwiatka oraz Drab i Rodos, na trzecim uplasował się Jakub Szczepaniak z końmi Bidora i Blof.   Dzień zakończył pokaz organizowany pod patronatem Polskiego Związku Hodowców Koni i Agencji Nieruchomości Rolnych. Publiczność podziwiała przy zachodzącym nad morzem słońcem dwanaście koni czystej krwi arabskiej ze stajni w Janowie Podlaskim i Michałowie.  
 
TOP galeria
 

Namierzył go dron. Kierował bez uprawnień, pod wpływem narkotyków i był poszukiwany

Na drodze S6 w kierunku Szczecina, doszło do kolizji pojazdu Audi 80, które wjechało w barierki energochłonne. Przed przyjazdem patrolu mężczyzna kierujący pojazdem zbiegł pieszo z miejsca zdarzenia. Jak się okazało, jego zachowanie spowodowane było tym, że był on między innymi poszukiwany do odbycia kary pozbawienia wolności. Przed południem, na drodze S6 w kierunku Szczecina, kierujący pojazdem Audi 80, najprawdopodobniej zasnął za kierownicą i swoją podróż zakończył na barierkach energochłonnych. Kolizją na drodze ekspresowej zainteresował się inny kierowca wzywając na miejsce zdarzenia patrol koszalińskiej drogówki. Sprawca kolizji jeszcze przed przyjazdem policji oddalił się z miejsca zdarzenia. Miał pecha, ponieważ na zdarzenie najechał ratownik WOPR Białogard, który miał ze sobą drona służącego do poszukiwań. Za jego pomocą, z powietrza 27-letni mężczyzna został zlokalizowany i był obserwowany, aż do momentu jego zatrzymania przez funkcjonariuszy niedaleko miejscowości Będzino. 27 – latek uciekł z miejsca zdarzenia ponieważ nie tylko obawiał się konsekwencji prawnych jakie spotkają go jako sprawcę kolizji, ale jak się okazało po przeprowadzonych wstępnych badaniach kierował po użyciu alkoholu oraz pod wpływem środków odurzających w postaci marihuany. Co więcej, motywacją mężczyzny do ucieczki z miejsca zdarzenia był również fakt, że w policyjnych systemach widniał jako osoba poszukiwana do odbycia kary 2 lat pozbawienia wolności. Mężczyzna został ukarany mandatami karnymi za popełnione wykoczenia, odpowie także za oddalenie się z miejsca zdarzenia, usłyszy zarzut za kierowanie pojazdem pod wpływem substancji odurzających oraz zostanie doprowadzony do jednostki penitencjarnej w celu odbycia ciążącej na nim kary.