Ekspozycja prezentuje cykl obrazów, który powstał właśnie w ramach rozprawy doktorskiej zatytułowanej „Mityczna tożsamość architektury PRL”. Około 20 płócien przedstawia bardzo zróżnicowane podejście do zagadnienia. Inspiracją był niedokończony, niszczejący relikt dawnej epoki - zrujnowany budynek, który miał się stać siedzibą szpitala. Artysta bazując na zdjęciach siermiężnego szkieletu, postanowił zagłębić
się w sedno modernistycznej architektury wykorzystując język malarstwa.
Choć brzmi to bardzo akademicko, sztucznie a wręcz „laboratoryjnie”, Podgórski dosięgnął istoty zagadnienia i to w sposób absolutnie fascynujący. Niebywałym jest fakt, że każdy obraz z osobna prezentuje urywek całkowicie domkniętej i spójnej całości. Nie jest możliwym odebranie i odczucie pewnej mistyki, skupiając się jedynie na kilku dziełach. Cykl tworzy zapis rozważań. Widz etapami wchodzi w świat dwoisty - zarówno oniryczny, jaki i do bólu konkretny.
Głównym motywem jest geometria przedstawiona jako swoisty sakrament. Swoboda ograniczona wytycznymi kompozycji zachwyca mistrzowskim wyczuciem nastroju. Wykreowana faktura, czy ingerencja w płaszczyznę płótna, bardzo odważnie precyzują filozofię jaka przyświecała rozprawie. Tu nie liczyła się ekspresja a precyzja, myśl i dążenie do możliwie najbardziej trafnego przedstawienia tematu.
Rozważania rozpoczynają dwa, zdawać by się mogło, różne symbole. Malarskie przedstawienie materiału, czyli żelbetonu oraz w pełni formalne wprowadzenie w świat geometrycznego dyktatu. Kolejne fazy stają się coraz bardziej wciągające. Dociekanie i poszukiwanie harmonii splata się ze zmechanizowaną technologią tworzenia. Z kolei malarski warsztat artysty w bardzo subtelny sposób daje znać o sobie wystudiowaną grą naniesionych płaszczyzn.
Kreślone są symbole odwołujące się do świata transcendencji, czy kulturowych odniesień zarezerwowanych dla iście świętych miejsc.
Nie są to jednak prace religijne, a przynajmniej nie w rozumieniu instynktownym. To doskonały cykl, gdzie sztuka, nauka, kultura, technika i duch stają się równorzędnymi elementami. Odrębnymi, ale współgrającymi. Wystawa to prawdziwe mistrzostwo, jeśli chodzi o transformację wypowiedzi. W niezauważalny sposób wizja siermiężnej materii otrzymuje lekkość. Pochłania widza w całości
zakamuflowaną grą na podświadomych odczuciach i odwołaniach do rzeczywistości, którą każdy w Polsce zna dzięki epoce „wielkiej płyty”.
Wernisaż odwiedziło wielu przedstawicieli sztuki z Koszalina, jak i stałych bywalców Galerii na Piętrze. Zdecydowanie warto odwiedzić wystawę, choć należy zastrzec, że jest to propozycja wymagająca skupienia i czasu.