Informacja dotycząca polityki plików cookies: Informujemy, iż w naszych serwisach internetowych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Dalsze korzystanie z naszych serwisów, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności. Zamknij.
Koszalin, Poland
kultura

Awangardowe granie

Autor ArtRut 28 Października 2012 godz. 18:15
W sobotni wieczór, w ramach trasy Concentricity Inferno zaserwowało koszalinianom ucztę awangardowego rocka. Wykonawcy ze wszech miar dali radę, czego nie można powiedzieć o publiczności - tej po prostu nie było. W szczytowym momencie "sztuki" miało się wrażenie, że w lokalu jest więcej muzyków niż słuchaczy.
Koncert rozpoczął kołobrzeski metalowo-hardrockowy Threnody i jego elektryzująca wokalistka. Dosyć dobrze zgrany skład, chociaż juz pierwsze "zarzucenie ucha" mówiło, że zespół dopiero zaczyna swoją artystyczną podróż. Może dlatego kapela poszła na pierwszy ogień - choć projekt Concentricity zakładał brak supportów, by każdy z zespołów czuł się w centrum zainteresowania.

Zachwycił God’s Own Prototype młoda, zawiązana dwa lata temu grupa z Gdyni. Wcześniej działająca jako trio, a obecnie kwartet. Widać, że panowie mają pomysł na siebie. W ich skromnej, jak na razie twórczości, słyszalny był wpływ np. Toola, Isis czy polskich kapel w stylu Moja Adrenalina czy Blindead. Psychodeliczne, zapętlone dźwięki gitary potraktowanej smyczkiem tworzyły niesamowity, podniosły, ale nie patetyczny nastrój. Trzy gitary i perkusja nawet bez wokalu wypełniły szczelnie salę. Zrobiły ogromne wrażenie, tak na publiczności, jak i na piszącym te słowa. Chociaż na sali było właściwe parę osób występ projektu God’s Own Prototype zakończył się gromkimi brawami i przymuszeniem zespołu do bisowania.



Kolejny raz Inferno zaserwowało mieszkańcom naszego miasta spektakl na miarę dużych ośrodków kulturalnych. Niestety, frekwencja znowu pokazała, że takim ośrodkiem nie jesteśmy. Szkoda, bo w zalewie miałkiej i właściwie wtórnej muzyki, którą obecnie serwuje nam większość "mainstreamowych" zespołów, możliwość uczestniczenia w „sztukach” nastawionych bardziej na tworzenie muzyki niż zarabianie pieniędzy jest karmą dla ducha i przyjemnością dla ucha.





Następna impreza