Informacja dotycząca polityki plików cookies: Informujemy, iż w naszych serwisach internetowych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Dalsze korzystanie z naszych serwisów, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności. Zamknij.
Koszalin, Poland
KATEGORIA

Wideo

Dziś niektórzy uczniowie wracają do szkół

Film Ala za UM Koszalin, MEN, film: UM Koszalin - 18 Stycznia 2021 godz. 5:43
Od poniedziałku, 18 stycznia br. uczniowie klas I-III szkół podstawowych, a także uczniowie szkół specjalnych wracają do nauki stacjonarnej w ścisłym reżimie sanitarnym. Nadal będzie można realizować praktyczną naukę zawodu w szkołach i placówkach prowadzących kształcenie zawodowe. MEN podało także wyniki testów nauczycieli klas I-III. Testy na SARS-CoV-2 wykonano u blisko 134 tys. nauczycieli klas I-III szkół podstawowych i pracowników szkół; wyniki otrzymało 122 tys. z nich. Pozytywny test na obecność koronawirusa otrzymały 2422 osoby tj. 2 proc. wszystkich, którzy otrzymali wyniki - poinformował resort edukacji i nauki. O tym, jak przygotowane są koszalińskie szkoły mówi Przemysław Krzyżanowski, wiceprezydent miasta. Uczniowie klas IV-VIII szkół podstawowych, szkół ponadpodstawowych, placówek kształcenia ustawicznego i centrów kształcenia zawodowego nadal będą się uczyć zdalnie, poza wyjątkami dotyczącymi kształcenia zawodowego. Nauka w klasach I-III szkół podstawowych   W okresie od 18 do 31 stycznia 2021 r. nauka w klasach I-III szkoły podstawowej będzie odbywała się stacjonarnie. Mając na uwadze zapewnienie bezpieczeństwa uczniom i nauczycielom, opracowaliśmy wytyczne MEiN, MZ i GIS w sprawie reżimu sanitarnego dla tych klas.   Nauka w szkołach i placówkach specjalnych   Od 18 stycznia br. do szkoły wracają uczniowie klas I-III szkół podstawowych specjalnych, w tym funkcjonujących w specjalnych ośrodkach szkolno-wychowawczych oraz w podmiotach leczniczych i jednostkach pomocy społecznej.   Podobnie jak przed feriami dyrektorzy szkół podstawowych specjalnych w zakresie dotyczącym klas IV-VIII, szkół ponadpodstawowych specjalnych, w tym funkcjonujących w specjalnych ośrodkach szkolno-wychowawczych, w podmiotach leczniczych i jednostkach pomocy społecznej oraz ośrodkach rewalidacyjno-wychowawczych, decydują o trybie nauczania i prowadzenia zajęć.   Ograniczenie funkcjonowania, tak jak do tej pory, nie będzie dotyczyło szkół podstawowych specjalnych i szkół ponadpodstawowych specjalnych funkcjonujących w młodzieżowych ośrodkach wychowawczych i młodzieżowych ośrodkach socjoterapii ze względu na specyfikę ich działania.   Zajęcia praktyczne i praktyki zawodowe w kształceniu zawodowym   Od poniedziałku, 18 stycznia br. szkoły i placówki prowadzące kształcenie zawodowe,   na takich zasadach jak przed feriami, mogą prowadzić kształcenie praktyczne z zachowaniem reżimu sanitarnego, w określonych warunkach organizacyjnych.   Zajęcia praktyczne i praktyki zawodowe w ramach praktycznej nauki zawodu mogą być prowadzone w grupach umożliwiających zachowanie dystansu społecznego, w wybranych dniach tygodnia, w wymiarze nieprzekraczającym 10 godzin tygodniowo. Dotyczy to szkół prowadzących kształcenie zawodowe, centrów kształcenia zawodowego oraz placówek kształcenia ustawicznego realizujących praktyczną naukę zawodu w ramach kształcenia zawodowego lub ustawicznego.   Przy zachowaniu zasad właściwych dla zakładów pracy możliwe będzie także prowadzenie praktycznej nauki zawodu u pracodawców lub w indywidualnych gospodarstwach rolnych.   Praktyki zawodowe w zawodach morskich ze względu na swoją specyfikę nie podlegają ograniczeniu w zakresie dopuszczalnej liczby godzin w tygodniu.   Uczniowie branżowych szkół I stopnia, będący młodocianymi pracownikami, nadal mogą odbywać praktyki u pracodawców, o ile u pracodawcy nie występują zdarzenia, które ze względu na aktualną sytuację epidemiologiczną mogą zagrozić ich zdrowiu.   Nauka zdalna na terenie szkoły dla uczniów potrzebujących wsparcia   Dyrektor szkoły nadal ma obowiązek zorganizować zajęcia w szkole lub umożliwić uczniom realizację zajęć zdalnych w szkole (dotyczy szkół podstawowych ogólnodostępnych i integracyjnych oraz ponadpodstawowych), którzy z uwagi na rodzaj niepełnosprawności lub z powodu innych ważnych przyczyn nie mogą uczyć się w domu.   Opieka świetlicowa dla najmłodszych uczniów   Dyrektorzy szkół podstawowych, w tym artystycznych, w których jest prowadzone kształcenie ogólne w zakresie podstawy programowej, są zobowiązani do prowadzenia działalności opiekuńczej dla uczniów klas I-III.   Działalność domów wczasów dziecięcych i szkolnych schronisk młodzieżowych   Zamknięte będą publiczne i niepubliczne domy wczasów dziecięcych i szkolne schroniska młodzieżowe. Placówki te organizują dla dzieci i młodzieży zajęcia na terenie swoich obiektów. Z uwagi na ograniczenia związane z epidemią obecnie nie mogą realizować swoich statutowych zadań.   Konsultacje dla zdających egzaminy   Dyrektorzy szkół nadal mogą organizować uczniom klas ósmych oraz klas maturalnych konsultacje indywidualne lub w małych grupach.   Organizacja konkursów, olimpiad lub turniejów w szkole, centrum lub placówce   Podobnie jak przed feriami dyrektor szkoły, centrum lub placówki może udostępnić pomieszczenia w szkole, centrum lub placówce do przeprowadzania poszczególnych stopni konkursów, olimpiad lub turniejów, o których mowa w przepisach wydanych na podstawie art. 22 ust. 2 pkt 8 ustawy z dnia 7 września 1991 r. o systemie oświaty.   Szkolenie sportowe w szkołach i oddziałach sportowych oraz szkołach i oddziałach mistrzostwa sportowego   Zachowujemy również możliwość realizacji szkolenia sportowego w tych oddziałach i szkołach w formie stacjonarnej, tj. w miejscu ich prowadzenia.  

Coraz gorsze nastroje przedsiębiorców. Ostrzegają przed niekontrolowaną falą zwolnień i bankructw

Film Ala za Newseria.pl - 14 Stycznia 2021 godz. 6:01
Zgodnie z zapowiedziami ministra zdrowia Adama Niedzielskiego dotychczasowe obostrzenia w gospodarce zostaną utrzymane również po 17 stycznia. Wiele firm może nie wytrzymać przedłużającego się lockdownu. – Można się spodziewać zdecydowanie większej skali zwolnień, ale też fali niekontrolowanych bankructw – mówi Grzegorz Baczewski z Konfederacji Lewiatan. Upadłości obawia się co trzecia mała i średnia firma, a wśród przedsiębiorców, którzy działają na rynku mniej niż dwa lata, odsetek ten wynosi ok. 50 proc. – wynika z badania BIG InfoMonitor. – Trzeci lockdown to są wymierne straty dla firm, które nie mogą generować przychodów, a jednocześnie są narażone na ponoszenie znaczących kosztów. Nawet w przypadku tych firm, które zostały objęte tzw. tarczą antykryzysową 6.0, można mówić o tym, że wsparcie zaoferowane przedsiębiorcom jest niewystarczające. Co ważne, to wsparcie i ten lockdown przychodzi w momencie, kiedy firmy są już bardzo wyczerpane wcześniejszymi okresami obostrzeń i zakazów działalności, jednocześnie ciążą na nich znacząco większe zobowiązania. Wiele branż będzie przeżywać bardzo poważne trudności i wiele przedsiębiorstw już tego trzeciego lockdownu nie przejdzie tak, jak to było poprzednim razem – mówi agencji informacyjnej Newseria Biznes Grzegorz Baczewski, dyrektor generalny Konfederacji Lewiatan. Od 28 grudnia do 17 stycznia obowiązuje trzeci (po wiosennym i listopadowym) lockdown gospodarki, czyli zamrożenie działalności części branż, m.in. gastronomii, siłowni i innych obiektów sportowych, a także części obiektów handlowych w galeriach. Już wiadomo, że restrykcje te zostaną wydłużone do 31 stycznia.  Według Polskiej Rady Centrów Handlowych łączne straty w tym segmencie z powodu trzech lockdownów można szacować na 30 mld zł, z czego 17,5 mld zł przypada na pierwsze zamrożenie gospodarki, ok. 8 mld zł na listopad, a ok. 4 mld zł na obecne ograniczenia. – Można się spodziewać, że firmy będą decydowały się na większą skalę zwolnień, pojawi się fala niekontrolowanych bankructw, bo firmy już nie będą w stanie dalej funkcjonować. Wiosną czy wczesną jesienią obserwowaliśmy w środowisku przedsiębiorców nadzieję na przetrwanie, teraz jednak widać, że rzeczywiście wiele firm zaczyna zawieszać swoją działalność, rezygnuje z najmowanych lokali, zmniejsza skalę działalności i prawdopodobnie wkrótce zacznie zwalniać pracowników – mówi dyrektor generalny Konfederacji Lewiatan. Jak wynika z badania przeprowadzonego przez Keralla Research dla BIG InfoMonitor, prawie 11 proc. MŚP wskazywało, że w 2020 roku zetknęło się  z ryzykiem bankructwa. Najczęściej wskazywały na nie mikro- i małe firmy. Obawy co do 2021 roku są jeszcze poważniejsze. Bankructwa boi się 36 proc. badanych, z czego 14 proc. uważa, że to ryzyko jest wysokie. Jak wynika z analiz Centralnego Ośrodka Informacji Gospodarczej, w 2020 roku w Monitorze Sądowym i Gospodarczym opublikowano 587 upadłości firm. To podobny wynik do 2019 roku, jednak na prawdziwą skalę firm zagrożonych niewypłacalnością mogą wskazywać dane na temat postępowań restrukturyzacyjnych. W całym ubiegłym roku wszczęto ich 800 (tylko w grudniu 144 – to najwyższy w historii wynik miesięczny), podczas gdy w 2019 roku było ich 465. Sytuacji nie rozwiązuje także zaproponowana przez rząd tarcza branżowa, i to mimo poszerzenia spektrum uprawnionych do jej otrzymania firm według PKD. – Negatywnych skutków lockdownu doświadczają nie tylko firmy objęte obostrzeniami, ale również ich kontrahenci. To jest podstawowy błąd podejścia tarczy 6.0. Bardzo wiele firm nie jest objętych pomocą – tłumaczy dyrektor Grzegorz Baczewski. – Natomiast te, które się do niej kwalifikują, też widzą wiele mankamentów w sposobie skonstruowania tej tarczy. Pomoc jest relatywnie skromna. Dopłaty do wynagrodzeń w okresie przestoju są na poziomie 2 tys. zł, czyli zdecydowanie poniżej przeciętnego wynagrodzenia, a więc nie pokrywa to całości kosztów zatrudnienia pracowników, którzy nie generują żadnych przychodów w wyniku obostrzeń. W opinii Związku Polskich Pracodawców Handlu i Usług (ZPPHiU) kryterium przyznania pomocy powinien być przymus administracyjny zamknięcia sklepów i będący ich wynikiem spadek obrotów, a nie ich klasyfikacja. O powrót do ogłoszonej w listopadzie ub.r. mapy drogowej dla gospodarki zaapelował wczoraj Związek Przedsiębiorców i Pracodawców. Jak podkreślił w liście do premiera, w przeciwieństwie do bogatszych państw Zachodu, np. Niemiec, Polski nie stać na zamknięcie gospodarki. Jego skutkiem może być nie tylko względne zubożenie gospodarki, lecz także cofnięcie się w gospodarczym rozwoju o dekadę.

Raportowanie umów o dzieło daje ZUS-owi większe możliwości ich kontroli i kwestionowania. Zakład może też naliczyć zaległe składki

Film Ala za Newseria.pl - 13 Stycznia 2021 godz. 7:48
Od stycznia przedsiębiorcy muszą raportować do ZUS-u wszystkie nowe umowy o dzieło. Rejestr pozwoli dokładniej oszacować liczbę takich umów na polskim rynku pracy i umożliwi ZUS-owi większą kontrolę nad tą formą wykonywania pracy. W razie stwierdzenia nieprawidłowości zakład może dokonać reklasyfikacji umowy i naliczyć zaległe składki. Jak szacuje GUS, w 2019 roku na podstawie umowy-zlecenia lub o dzieło pracowało ok. 1,2 mln osób i w porównaniu z 2018 rokiem ich liczba zmniejszyła się o ok. 8 proc. Przy okazji wdrażania tarcz antykryzysowych uchwalono przepisy, które nakładają na przedsiębiorców obowiązek rejestrowania w ZUS umów o dzieło od stycznia 2021 roku. – Obowiązek rejestracji umów o dzieło dotyczy tylko umów zawartych od 1 stycznia 2021 roku. Oznacza to, że płatnicy składek powinni zgłaszać tylko nowo zawarte umowy. Zgłoszenia należy dokonać w terminie siedmiu dni od dnia zawarcia umowy – mówi agencji Newseria Biznes Bartosz Tomanek, adwokat SSW Pragmatic Solutions. – Wyjątek stanowią umowy zawierane z własnymi pracownikami czy osobami, które wykonują dzieło na rzecz własnego pracodawcy, ale umowa została zawarta z innym podmiotem, np. podwykonawcą pracodawcy. Choć nie wynika to wprost z ustawy, zwolnionym z obowiązku rejestracji ZUS są także umowy zawarte z osobami prowadzącymi jednoosobową działalność gospodarczą, jeżeli wykonują te umowy w ramach świadczenia usług. Umowy o dzieło należy wykazać w specjalnym formularzu ZUS RUD (zgłoszenie umowy o dzieło) i przekazać w ciągu siedmiu dni od zawarcia umowy, pod karą grzywny (do 5 tys. zł), osobiście w urzędzie lub elektronicznie przez PUE ZUS. W formularzu trzeba wskazać dane zamawiającego dzieło i osoby, która je wykona. – Do formularza nie trzeba dołączać kopii umowy o dzieło ani także wskazywać wysokości wynagrodzenia wypłacanej z tego tytułu – zaznacza Bartosz Tomanek. Jak wskazuje ZUS, rejestr pozwoli dokładniej oszacować liczbę zawieranych w Polsce umów o dzieło, a zgromadzone w nim informacje będą wykorzystywane do celów statystyczno-analitycznych. GUS szacuje liczbę osób, z którymi została zawarta umowa-zlecenia lub umowa o dzieło, a które nie były nigdzie zatrudnione na podstawie stosunku pracy w 2019 roku, na ok. 1,2 mln. Nowe przepisy dają jednak przede wszystkim ZUS-owi większe możliwości kontroli, czy dana umowa faktycznie spełnia warunki umowy o dzieło. W przypadku stwierdzonych nieprawidłowości urząd może zaklasyfikować ją jako zlecenie. – Zakład uzna wówczas, że na potrzeby ubezpieczeń społecznych przychód z tej umowy powinien być traktowany jako przychód z umowy-zlecenia albo umowy o pracę. To spowoduje, że trzeba będzie zapłacić zaległe składki do ZUS. Trzeba pamiętać, że okres przedawnienia wynosi pięć lat, a zatem ZUS będzie mógł także kwestionować umowy zawarte w przeszłości – ocenia adwokat. Co istotne, kontrole ZUS nie będą dotyczyć tylko umów o dzieło zawartych po 1 stycznia 2021 roku, pod lupę mogą trafić także umowy zawierane wcześniej. Kontroli mogą spodziewać się zwłaszcza ci płatnicy, którzy w ostatnim czasie rezygnowali z umów o dzieło i przechodzili na umowę-zlecenie. – Jeżeli ZUS skontroluje wcześniejsze umowy o dzieło, porówna zakres obowiązków i sposób wykonywania tych umów i dostrzeże, że teraz nic się nie zmieniło, ale jest inny rodzaj umowy, to wysoce prawdopodobne, że zdecyduje się oskładkować poprzednie umowy o dzieło. Dlatego zalecam dużą ostrożność w zakresie przechodzenia drastycznie na umowy-zlecenia i przeprowadzenie wewnętrznych postępowań, aby wyjaśnić, czy do tej pory umowy o dzieło były stosowane właściwie, i zastanowić się, co zrobić dalej – radzi Bartosz Tomanek. Obecnie składki płacone są z każdej umowy o pracę oraz z części umów-zleceń. Pojawiały się już pomysły, by także z umów o dzieło były odprowadzane składki, na razie jednak żadnych regulacji w tym zakresie jeszcze nie ma. – W mojej ocenie warto byłoby jednak, aby rząd jednoznacznie określił się w tym zakresie. Z jednej strony umożliwia korzystanie z nieoskładkowanej umowy o dzieło, a z drugiej strony wyposaża ZUS w kolejny argument, aby te umowy kontrolować na większą skalę, kwestionować i naliczać zaległe składki w przypadku reklasyfikacji – podkreśla adwokat SSW Pragmatic Solutions. Jego zdaniem trudno o jednoznaczną ocenę nowego obowiązku pracodawców. – Z jednej strony mamy do czynienia z walką z nadużywaniem umów o dzieło tam, gdzie nie powinny być zawierane i gdzie wykorzystywana jest słabsza pozycja osób wykonujących dzieło. Ale z drugiej strony jest to dodatkowy obowiązek administracyjny, ciążący na pracodawcach, szczególnie w tym trudnym COVID-owym czasie – mówi Bartosz Tomanek.  

Ranny myszołów z Manowa znów na wolności

Film Ala za Nadleśnictwo Manowo, film: Nadleśnictwo Manowo - 13 Stycznia 2021 godz. 6:05
W miniony piątek na terenie Nadleśnictwa Manowo, leśnicy wraz z miłośnikami przyrody wypuścili na wolność znalezionego 3 tygodnie wcześniej myszołowa. Ptak został znaleziony na terenie leśnym przez mieszkańca Zegrza Pomorskiego. Był osłabiony, bez zdolności do lotu, z wyraźnie widocznymi oznakami oszołomienia. Przekazany nam myszołów został oddany do rehabilitacji i leczenia w ręce zaprzyjaźnionej z Nadleśnictwem Manowo Pani Katarzynie Lesner z Fundacji dla Dzikich Zwierząt Larus Po pomyślnym okresie leczenia, mogliśmy uczestniczyć w pierwszym locie naszego rekonwalescenta. Przy udziale ornitolog Małgorzaty Knitter, która zaobrączkowała myszołowa, sprawdziła jego parametry życiowe, wiek i ogólny stan, ptak został oddany jego naturalnemu środowisku. Ze wzgórza Czaplej Góry przy siedzibie nadleśnictwa, na roztaczających się polach, myszołów na nowo ćwiczył zdolność do lotu i powrót do normalnego życia. Nadleśnictwo Manowo serdecznie dziękuje wszystkim osobom zaangażowanym w ratowanie myszołowa.  

Poliklinika: Tajemnica - ochrona praw - pacjenta

Film Ala za Rzecznik Praw Pacjenta, foto: RPP, film: Czytelnik - 12 Stycznia 2021 godz. 5:36
- Poszedłem na umówioną wizytę do lekarza w Poliklinice - relacjonuje swoją wizytę w Samodzielnym Publicznym Zakładzie Opieki Zdrowotnej MSWiA w Koszalinie nasz Czytelnik. - Wypełniłem ankietę, a żołnierz pomagający jak mniemam służbie zdrowia w walce z koronawirlsem zmierzył mi gorączkę. W osłupienie wprawiło mnie jednak to, co wydarzyło się po chwili - dodaje Czytelnik. - Żołnierz wypalił: "Do kogo pan idzie?". Pytanie wprawiło mnie w osłupienie. Kulturalnie próbowałem wyjaśnić żołnierzowi, że to nie jego sprawa, i że o to do jakiego lekarza się udaję to moja prywatna sprawa. Niestety, uważał, że ma prawo i obowiązek żądać ode mnie odpowiedzi na to pytanie. Próba zignorowania go i minięcia doprowadziła do tego, że ów żołnierz podjął wobec mnie interwencję i siłą próbował nie pozwolić mi wejść na teren Poliklinika. Zażądałem wówczas od niego informacji o jego stopniu i nazwisku. Mój upór spowodował, że w końcu dotarłem o gabinetu lekarskiego, a za mną wszedł żołnierz, który relacjonował medykowi zajście. Czułem się mocno zażenowany i zestresowany - wyjaśnia Czytelnik, który z tego zajścia nagrał film.  Z pytaniem o to, czy żołnierz ma prawo żądać od nas informacji do lekarza jakiej specjalności się udajemy zwróciliśmy się do Rzecznika Praw Pacjenta. Bartłomiej Chmielowiec, Rzecznik Praw Pacjenta w przesłanej nam odpowiedzi zajął następujące stanowisko: "W przedstawionej sytuacji nie ma obowiązku ujawnienia jaki lekarz będzie udzielał porady pacjentowi, a żołnierz nie powinien żądać tego typu informacji, a tym bardziej uzależniać dostępu do pomocy medycznej od tej informacji. Żołnierz nie udziela świadczeń zdrowotnych pacjentowi, ani nie uczestniczy w żaden inny sposób przy udzielaniu świadczeń. Informacja ta wydaje się także zbędna w kontekście ewentualnego zakażenia pacjenta chorobą COVID-19. Z drugiej strony, informacja o lekarzu i jego specjalizacji może wskazywać na problem zdrowotny pacjenta (np. psychiatria). Dane te podlegają ochronie prawnej i pacjent ma obowiązek udzielenia tych informacji tylko w zakresie, w jakim jest to niezbędne do udzielenia świadczenia albo realizacji innych uprawnień jako pacjenta, np. gdy wnioskuje o udostępnienie dokumentacji medycznej".    

Dlaczego źle segregujemy śmieci?

Film Ala za Newseria Biznes - 9 Stycznia 2021 godz. 6:35
Zaledwie 52 proc. Polaków potrafi właściwie posegregować śmieci – wynika z badania przeprowadzonego przez Symetrię, agencję User Experience. Najwięcej problemów w przyporządkowaniu odpadu do właściwego pojemnika sprawiają im m.in. kocie odchody, pojemniki po dezodorancie, kartony po mleku czy żarówki. Powodem może być brak czytelnych oznaczeń na kontenerach do selektywnej zbiórki odpadów i na poszczególnych opakowaniach. Polacy widzą jednak potrzebę segregacji śmieci, bo aż 83 proc. uważa, że wprowadzenie ustawowego obowiązku segregacji było konieczne. Problem segregacji śmieci wzbudza wiele emocji – zarówno negatywnych, jak i pozytywnych. Jak pokazało badanie Symetrii, w Polakach nie brakuje chęci do działań na rzecz środowiska. 2/3 badanych zadeklarowało, że segreguje śmieci nie ze względu na przepisy prawa, które od 1 września 2020 roku wprowadziły taki obowiązek, ale dlatego że ma to realny wpływ na środowisko naturalne, a wypełnianie obowiązku jest na drugim miejscu (wskazuje go połowa badanych). Jedynie 3 proc. respondentów nie segreguje śmieci, a wiele osób prowadziło segregację, jeszcze zanim stała się ona obowiązkowa, czyli przed 1 września 2020 roku. – Jedynie 7 proc. osób zaczęło segregowanie śmieci po wejściu w życie ustawy, a pozostałe 93 proc. osób robiło to już wcześniej. To dobry wynik – mówi agencji Newseria Biznes Radosław Pawlak, UX Specialist z agencji Symetria. – Polacy podchodzą odpowiedzialnie do segregowania śmieci, ale nie zawsze wiedzą, jak poradzić sobie z niektórymi problemowymi odpadami i do których pojemników je wyrzucać. Jednym z zadań, z którym musieli zmierzyć się badani, było odpowiednie przyporządkowanie określonych śmieci do pojemników. W grupie ponad 500 ankietowanych odsetek poprawnych odpowiedzi wyniósł 52 proc. Najwięcej kłopotów z przyporządkowaniem do odpowiedniego kosza nastręczył ankietowanym pojemnik po dezodorancie. Zaledwie 14 proc. wskazało właściwie, gdzie powinien on trafić. Bardzo kłopotliwe okazało się też lustro (zaledwie 19 proc. poprawnych odpowiedzi), a na trzecim miejscu ex aequo znalazły się odchody kota i odpadki z ryb (po 33 proc. poprawnych odpowiedzi). – Zapytaliśmy respondentów, na ile są pewni, że dobrze segregują te śmieci. Przyjęliśmy skalę od 1 do 10, a średnia ocen uzyskanych w badaniu wyniosła 6. To pokazuje, że nie zawsze wiemy, jak segregować śmieci – podkreśla Radosław Pawlak. W wynikach badania można zauważyć, że jest to problem ogólnopolski i ogólnospołeczny. Mieszkańcy bardziej zurbanizowanych obszarów wykazują się tylko nieco wyższym poziomem wiedzy na temat poprawnej segregacji śmieci w porównaniu z obszarami mniej zurbanizowanymi. Do tego w największych miastach wyniki były bardzo przeciętne. Kobiety wykazują się lepszą wiedzą w zakresie segregacji odpadów niż mężczyźni. Z kolei wiek nie ma żadnego wpływu na jej poziom. Eksperci Symetrii oceniają, że lata edukowania społeczeństwa nie przyniosły wystarczających rezultatów, skoro odpowiednie przyporządkowanie odpadów wciąż jest dla wielu osób wyzwaniem. Remedium na to nie jest ani kolejna ustawa, ani wprowadzanie kar, tylko nasilenie działań edukacyjnych. Te powinny – zdaniem ekspertów – skupiać się na dwóch obszarach. Pierwszym jest internet, bo z tego źródła przy szukaniu informacji o segregacji odpadów korzysta 51 proc. Polaków. Bardzo ważną rolę odgrywają również informacje dostępne dla wszystkich obywateli. m.in. na wiatach śmietnikowych, dotyczące przeznaczenia poszczególnych pojemników (wskazało na nie 41 proc. ankietowanych). – Oznaczenie śmietników jest bardzo ważne z punktu widzenia całego procesu segregowania śmieci, bo często kontenery selektywnej zbiórki odpadów są już zniszczone, etykiety zostały oderwane, więc też trudno wrzucić odpady do tych odpowiednich. O ile w internecie nie brakuje wartościowych treści odnośnie do  właściwej segregacji śmieci, o tyle już z informacjami umieszczonymi przy śmietnikach czy bezpośrednio na nich bywa różnie. Zdarza się, że są one za bardzo skomplikowane, nieczytelne, napisane językiem, który nie trafia do odbiorcy, przez co jest to dla niego niezrozumiałe. Być może wystarczy to zmienić i nie trzeba rewolucyjnych zmian, aby podnieść świadomość społeczną w obszarze segregacji śmieci – zauważa Radosław Pawlak. Jego zdaniem zmiany w zakresie user experience powinny opierać się na prawidłowych oznaczeniach, przyjaznych ikonach, które będą zrozumiałe dla ludzi. – Stosowne informacje powinny się znaleźć także na opakowaniach, aby było wiadomo, do jakiego pojemnika na odpady powinno ono trafić. Respondenci naszego badania wskazywali także, że producenci opakowań powinni częściowo ponosić za nie odpowiedzialność, czyli finansować ich recykling – podsumowuje ekspert  z agencji Symetria. Badanie pokazało, że ponad 80 proc. Polaków segreguje śmieci nie tylko w domu, ale także w miejscu pracy czy podczas wakacji. Połowa deklaruje, że to niejedyne proekologiczne rozwiązanie, jakie wdrażają. Wśród innych najczęściej wymieniają rezygnację z opakowań plastikowych (własne torby na zakupy, papierowe słomki, kupowanie warzyw luzem – 66 proc.), oszczędzanie wody (picie wody z kranu, zbieranie deszczówki, prysznic zamiast kąpieli – 56 proc.) oraz oszczędzanie energii (panele słoneczne, energooszczędne żarówki i sprzęty, pompy ciepła – 45 proc.).