Popołudnie z Biedroniem zorganizowane przez Koszaliński Klub Krytyki Politycznej okazało się okazją do dyskusji nie tylko o zmianach w Słupsku, ale też o nowym modelu polityki samorządowej.
Na czym polega fenomen prezydenta zza miedzy? Być może na tym, że nie boi się przyznać do marzeń, że naiwnie podchodzi to podejmowanych wyzwań i otwarcie określa siebie mianem utopisty: „To, że znalazłem się w polityce wynika z tego, że mam swoje marzenia i chcę zmienić rzeczywistość. Kiedy przestanę marzyć zmienię zawód.” .
Prezydent zjednuje sobie sympatię ludzi nie tylko zaraźliwym optymizmem, ale także konkretnymi działaniami. Zredukował własną pensję oraz wynagrodzenia zarządców spółek miejskich. Odebrał urzędnikom służbowe samochody nakłaniając do korzystania z rowerów, czy komunikacji miejskiej. Te przedsięwzięcia można określić mianem populistycznych, czego Biedroń również nie krył. Stwierdził, że skoro zadłużenie Słupska wymaga drastycznego zaciskania pasa, to jako przedstawiciel władzy musi dać przykład. Dlatego zabłysnął jako prezydent na rowerze lub pasażer autobusów miejskich.
Biedroń z humorem opowiadał o obecnych problemach Słupska i planach na ich rozwiązanie. Chce
postawić na promocję i rozwój kultury. Reformę szkolnictwa, która obecnie nie odpowiada na rzeczywiste potrzeby rynku. Najważniejszym elementem wszelkich zmian ma być aktywny współudział mieszkańców. - Miasto należy do ludzi, którzy w nim mieszkają. Moim zadaniem jest wsłuchać się w ich głos i spełniać marzenia. To oczywiście nie będzie łatwe – tłumaczył prezydent Słupska.
Spotkanie zakończyło się salwą entuzjastycznych oklasków. Przez około pół godziny koszalinianie czekali w kolejce po autograf, wspólne zdjęcie, czy krótką pogawędkę. Kiedy tłum wielbicieli rozpierzchł się do domów udało nam się zamienić kilka słów z gościem Krytyki Politycznej.
Słupszczanie zagłosowali na pana między innymi dlatego, że chcieli przerwać pewien układ polityczny, który trwał od lat. Nagle pojawił się pan, zupełnie nowy kandydat z zewnątrz i pokonał wszystkich konkurentów walczących o fotel prezydenta miasta. Jak się pan czuje jako swoisty symbol sprzeciwu?
- Przede wszystkim czuję się powiernikiem wielkiej nadziei słupszczan na zmianę. Ta zmiana była oczekiwana od dawna, a mieszkańcy Słupska byli już zmęczeni wcześniejszymi rządami. Jest to też duże obciążenie i odpowiedzialność, która przede mną stoi. Sześćdziesiąt procent głosów w drugiej turze, to
ogromny kapitał zaufania. Muszę być bardzo ostrożny, żeby go nie zmarnować, bo presja na zmiany jest bardzo duża, a możliwości budżetowe miasta są mocno ograniczone. Biorąc to pod uwagę w Słupsku potrzebny jest skromy prezydent z konkretną wizją rozwoju. Tak jak mówiłem to nie będzie łatwe. Sytuacja Słupska w tym momencie jest katastrofalna. Stoimy tak na prawdę w przededniu zarządu komisarycznego, brakuje środków na inwestycje. Kiedy mieszkańcy nie widzą tych inwestycji, to mogą uznać, że władza jest nieudolna. Natomiast ja nie mogę pozwolić na to, że remontem drogi, czy budową jakiegoś budynku doprowadzę do totalnej katastrofy finansowej miasta.
Zakończenie dzisiejszego spotkania z mieszkańcami Koszalina pokazało,że jest pan osobą szalenie popularną i lubianą. Kolejka po autografy, czy wspólne zdjęcie z reguły ustawia się do gwiazdy estradowej, a nie polityka. Nie obawia się pan, że ta niemal celebrycka sława może panu zaszkodzić?
- Hm... Dużo o tym myślę. Zastanawiam się dlaczego jest tak, że ciągle marzymy o tym, żeby mieć fajnych prezydentów miast. Tak rzadko spotykamy się z sytuacjami, gdzie mieszkańcy okazują swoją euforię z wyniku wyborów. Z reguły obywatele decydują się po prostu na mniejsze zło. Dzisiaj należy docenić to, że tak bardzo cieszymy się z mojej wygranej, ponieważ zawsze powinniśmy dokonywać wyborów, z których będziemy zadowoleni. Myślę, że mieszkańcy Słupska tego wyboru dokonali i inni nam tego zazdroszczą. To powinno dać do myślenia każdej władzy. Ja mam nadzieję na to, że za cztery lata euforia będzie podobna. To jest oczywiście bardzo trudne, ale jak widać nie niemożliwe. Życzę tego mieszkańcom innych miast, żeby mogli cieszyć się tak jak teraz słupszczanki i słupszczanie.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Robert Kuliński.