Spektakl opiera się o motywy z dwóch dzieł: „Żywoty kurtyzan” Pietro Arentino oraz fragmencie „Boskiej Komedii” Dante Alighieri. Co takiego odnalazł pan w tych tekstach, że postanowił pan przygotować „Rozpustę” ?
- To teksty, które są niezwykle jędrne i bogate językowo. Zdecydowałem się na wykorzystanie tych dwóch dzieł dlatego, że jest to podobna epoka. Kurtyzany rozmawiając wspominają Dantego i Petrarkę. Po latach znów sięgnąłem po „Boską Komedię”, która jest fascynująca i postanowiłem przybliżyć ten tekst współczesnemu widzowi, który niezbyt często ma okazję się z nim zapoznać.
Rozumiem, że nie tyle historia, co samo słowo i jego forma była głównym impulsem do adaptacji scenicznej.
- Tak, język „Żywotów kurtyzan” Arentina w przekładzie Edwarda Boyé, to przepiękne arcydzieło pełne odniesień do staropolszczyzny. Uznałem, że warto zaproponować taką ofertę naszym widzom.
Spektakl jest przeznaczony dla osób pełnoletnich. Czy wynika to z tematyki, czy właśnie kwiecistego języka, który może być niekiedy odbierany jako wulgarny?
- Co tu dużo mówić jest to tekst poświęcony kurtyzanom. Natomiast w porównaniu z językiem jakiego dzisiaj się używa, to zwroty pojawiające się w spektaklu są bardzo delikatne i niezwykle barwne. Nie powtarza się tego samego wyrazu, czy nazwy na jedną część ciała. Za każdym razem pojawia się nowa. To jest właśnie smak tego tekstu. Ograniczenie wiekowe będzie, choć osobiście uważam, że w dzisiejszych czasach, kiedy tak naprawdę z każdej strony jesteśmy atakowani przez nagość i to wydaniu wręcz pornograficznym, to „Rozpusta” nie jest niczym groźnym. Natomiast spektakl dotyczy intymnej sfery ludzkiego życia, która jest przeznaczona dla ludzi dorosłych.
Jak wygląda kwestia erotyki na scenie? Można spodziewać się elementów szokujących, czy jednak ograniczone zostały do symboliki?
- Nie będzie żadnej dosłowności. Sceny, które opisują kurtyzany Nanna i Antonia przedstawione są raczej z przymrużeniem oka, na zasadzie zabawy scenicznej. Chcemy uruchomić wyobraźnię widza, która jest na pewno bogatsza od naszej.
Czy zdradziłby pan jak będzie wyglądać spektakl? Czy staropolszczyzna zabrzmi we współczesnym świecie, czy jednak przeniesiemy się w czasie?
- Nie unowocześniam realiów zapisanych w tekście. Całość jest stylizowana na renesans, ale w taki sposób w jaki współcześni odbiorcy sobie go wyobrażają. Poza tym będzie dużo tańca.
Niedawno odbyła się premiera spektaklu „Kali babki”, który bardzo nowocześnie opowiada historię erotyczną. Czy pańska „Rozpusta” nie jest próbą opowiedzenia o podobnej tematyce w inny - klasyczny sposób?
- Nie, to wynikło zupełnie niezależnie od sztuki pana Siegoczyńskiego. Przymierzałem się co prawda do innej realizacji, ale szukając materiału zupełnie przypadkiem natrafiłem na Arentina. Ten tekst mnie ubawił i zachwycił. Dlatego postanowiłem zająć się „Rozpustą”.
Jak by pan określił spektakl, jako komedię, tragikomedię, farsę?
- Nie jest to tekst trudny w jakimś ujęciu filozoficznym. Jeżeli uda się nam rozśmieszyć publiczność, to będę bardzo zadowolony. Natomiast zależy mi na tym, żeby przedstawienie miało parę warstw. Czyli, żeby było atrakcyjne wizualnie, literacko i żeby skłoniło do refleksji nad naszym życiem, nie tylko erotycznym.
Dziękuję za rozmowę.