Informacja dotycząca polityki plików cookies: Informujemy, iż w naszych serwisach internetowych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Dalsze korzystanie z naszych serwisów, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności. Zamknij.
Koszalin, Poland
kultura

Karaś pełen wdzięku

Autor Robert Kuliński 4 Grudnia 2014 godz. 11:35
Miniony koncert Filipa Karasia w Auli V Liceum Ogólnokształcącego przy ul. Jedności, był spotkaniem z polską liryką, wykonaną z klasą i wdziękiem. Młodemu wokaliście towarzyszył pianista, Sławomir Drywa.

Filip Karaś  jest osobą dość znaną w naszym mieście, gdyż co jakiś czas pojawiał się na scenie, czy to podczas przeglądu Łowcy Talentów, gdzie zdobył I miejsce w duecie z  Jakubem Kotwicą, czy na tegorocznej Hanzie. Tym razem zaprezentował pełnowymiarowy recital, oparty na polskich tekstach i bardzo autorskich interpretacjach.

Nie jest to nic zaskakującego, gdyż każde pokolenie licealistów miało, ma i mieć będzie młodych miłośników piosenki aktorskiej, czy literackiej. Forma młodzieńczego buntu przybiera różne formy.  Negacja  popkultury przez prezentację klasyki słowa i wyrafinowanej formy muzycznej zawsze była obecna.

Karaś przygotował program dość zróżnicowany. Na początek zaserwował kilka dowcipnych piosenek jak „Herbatka” z repertuaru Kabaretu Starszych Panów, „Botox” Bartosza Porczyka, czy przezabawny utwór „Ja mamusia i ty” ze spektaklu „Neapol 19:03”. Następnie przyszedł czas na teksty liryczne Kofty, Grechuty, czy Krajewskiego.

Nie można artyście odmówić talentu i zawziętości, a raczej żarliwości. Choć zabiegi aktorskie nie wypadły idealnie, to głos i świetna - nie przesadzona dykcja, nadały tekstom należytego wydźwięku.  Widać było, że trema usztywniła młodego wykonawcę, gdyż wspomniane wcześniej aktorskie ozdobniki, niekiedy trąciły sztucznością i nieco zbyt teatralnym przejęciem.

Świetna barwa głosu i możliwości wokalne zachwyciły słuchaczy. Niekiedy dało się usłyszeć jeszcze niezblazowanego Andrzeja Zuchę, a fascynacje Karasia swingiem i jazzem  co jakiś czas wybijały fantastyczną lekkością wykonania. W refrenie  kompozycji „Wielka miłość” swingowa barwa  wokalu zamigotała młodzieńczą bezczelnością, ale także wyczuciem granic do jakich można się posunąć, aby nie zepsuć piosenki.          

Wielkim zaskoczeniem była kompozycja z repertuaru grupy Wilki „Czystego serca”, która przy skromnym akompaniamencie pianina zupełnie zmieniła swój charakter, stając się czymś więcej niż tylko parapoetycką, rockową „balladką”.

Wieczór był magiczny o czym świadczyła reakcja słuchaczy, którzy oklaskami i pohukiwaniem domagali się bisu. Pomimo że trema  dała się wokaliście we znaki, to nie była w stanie stłumić jego naturalnej charyzmy, która gdzieś podskórnie  udzieliła się wszystkim zgromadzonym. 

Poprzedni artykuł