„Ludzik” to dość nietypowa nazwa na festiwal - skąd się ona wzięła?
- Wynikła z bardzo prostego skojarzenia. Mamy do czynienia z festiwalem, na którym występują soliści związani z kabaretem, czy stand upem. Występują pojedynczo, jako jeden „Ludzik”.
Dlaczego zdecydowaliście się na tę formę sceniczną, a nie np. przegląd młodych grup kabaretowych?
- Przede wszystkim chcemy promować nową formułę, która nareszcie wchodzi do Polski. Jest warta rozpowszechniania, gdyż w dzisiejszych czasach indywidualność jest w cenie. Coraz więcej artystów występuje solowo. Mają odwagę do wyjścia w pojedynkę przed publiczność bez wsparcia całego zespołu kabaretowego. Stand - up ma także inny wymiar, który niestety jest pomijany. Ci ludzie, oprócz rozbawienia publiczności, bardzo często mają coś ważnego do powiedzenia. Mówią o sprawach, które ich bolą, czy denerwują i robią to w sposób bardzo ciekawy.
Jak wygląda typowe życie stand - upera? Zdaje się, że nie często mają okazję wystąpić na scenie z prawdziwego zdarzenia.
- Tak, najczęściej są to knajpki, piwnice. Jest kilka przeglądów, ale nie mogą się one poszczyć rangą ogólnopolską.
Sam festiwal ma dość nietypową formę. Nie jest to po prostu przegląd wykonawców, którzy na koniec otrzymają nagrody.
- Postanowiliśmy stworzyć imprezę od początku wyróżniającą się prestiżem. Stąd pomysł na formułę Mistrzostw Polski. Rozpoczęliśmy od wstępnej selekcji nadesłanych materiałów. Spośród 59 artystów, którzy się do nas zgłosili, jury wybrało 12 finalistów. Obrady były dosyć burzliwe. Trwały dwa dni. Trzeciego dnia udało nam się ustalić ostateczną liczbę konkursowiczów. Jedna osoba z numerem 13 została przyjęta warunkowo. Uznaliśmy, że gdybyśmy jej nie przyjęli, byłoby to niesprawiedliwe, bo prezentuje bardzo wysoki poziom. Natomiast sama formuła Mistrzostw Polski zakłada, że nie będzie to jednorazowe spotkanie z wykonawcą. Każdy z konkursowiczów będzie musiał przejść Eliminacje Regionalne. Czyli każdy ze stand - uperów zaprezentuje się w dwóch miejscach. Czekamy jeszcze na potwierdzenie z ostatniej czwartej miejscowości. Obecnie mamy ustalone, że „Ludzik” pojawi się na pewno w Białym Borze, Sianowie i Miastku. Tam artyści zdobywać będą punkty do Nagrody Regionalnej i Nagrody Publiczności. Ostateczne punkty przyznają widzowie w Koszalinie podczas Konkursu Głównego. Czyli te wszystkie nagrody będą rzeczywistym potwierdzeniem poziomu ich występów.
Jakie są przygotowane dodatkowe atrakcje?
- Mamy patronat TVP Rozrywka i będziemy realizować materiał, który później zostanie zaprezentowany na antenie. To też jest potwierdzeniem rangi „Ludzika” i świetny sposób na promocję zarówno artystów jak i naszego regionu.
Ile nagród właściwie zostanie przyznanych?
- Trzy miejsca przyzna jury, będzie także Nagroda Dziennikarzy. Dodatkowo dwie wspomniane wcześniej, czyli Nagroda Regionalna i Nagroda Publiczności. Pula nagród jest pokaźna.
Chciałbym zapytać jeszcze o „Antyterapię”. Odbyła się prapremiera, film został pokazany na kilku festiwalach, natomiast nie doczekał się jeszcze obiegu typowo kinowego. Kiedy „Antyterapia” wchodzi na ekrany?
- Termin rozpoczęcia kinowej dystrybucji jeszcze ustalamy. Mieliśmy kilka wariantów, ale wciąz ustalamy szczegóły. Okazało się, że gdyby film teraz wszedł na ekrany, mógłby zginąć w natłoku kasowych produkcji, jak np. „Miasto 44”, czy „Służby specjalne”. Myślę, że najbardziej realny termin wejścia „Antyterapii” do kin, to początek przyszłego roku.
Na koniec chciałbym zadać pytanie nieco filozoficzne. Stocznia Filmowców zajmuje się przede wszystkim branżą typowo rozrywkową. Czy rozrywka jest sztuką, czy to sztuka jest rozrywką?
- Obecnie trudno rozpatrywać rozrywkę w kategorii sztuki. Wynika to z tego, że jest coraz większa ilość tzw. kanałów komunikacji z odbiorcą. Internet, tablety, smartfony i oczywiście telewizja sprawiły, że nie ma już swego rodzaju elitarności. Rozrywka stała się masowa. W związku z tym nie jest łatwo sprawić, aby była jednocześnie ambitna. Właśnie „Ludzikiem” chcemy pokazać, że humor może nieść ze sobą coś więcej.
Dziękuje za rozmowę.