Obie drużyny rozpoczęły nieco nerwowo, Akademicy jednak pokazywali swoją waleczność na zbiórkach, dominując już od pierwszych minut. Początkowe fragmenty pokazały, że podopieczni trenera Igora Milicicia wciąż mają problem ze skutecznością w rzutach dystansowych. Na szczęście dla gospodarzy podobne kłopoty mieli koszykarze z Gdyni.
Akademicy byli nieskuteczni, a piłka momentami zbyt długo zalegała w rękach jednego z zawodników. Brakowało płynności oraz zrozumienia w ataku. Koszykarze AZS nadrabiali niedoskonałości w ofensywie, twardą i zespołową obroną, która może być kluczowym elementem układanki. Liderem w ataku był Qyntel Woods. Amerykanin z charakterystyczną dla siebie łatwością zdobywał kolejne punkty i utrzymywał gospodarzy w grze. Dopiero pod koniec drugiej kwarty Akademicy zaczęli trafiać z dystansu. Cichym bohaterem był Devon Austin, który w pierwszej połowie nie zwykł mylić się z obwodu. Po kolejnym trafieniu skrzydłowego AZS, koszalinianie prowadzili różnicą jedenastu „oczek”.
Koszalinianie rozkręcali się z minuty na minutę. Podopieczni trenera Milicicia grali mądrze i konsekwentnie, jednak momentami za łatwo tracili punkty. Mimo niezbyt dobrego początku, gra Akademików mogła się podobać. Gospodarze byli świetnie przygotowani do tego spotkania, znali słabe punkty swoich rywali. W drugiej połowie największym problemem dla koszykarzy AZS był Przemysław Frasunkiewicz, który kilkukrotnie trafiał z dystansu.
Koszykarze AZS kontrolowali sytuację. Qyntel Woods bawił się z obrońcami, Piotr Dąbrowski wraz z Arturem Mielczarkiem perfekcyjnie wykonywali swoje obowiązki, a Dante Swanson na spółkę z Łukaszem Pacochą dyrygowali całą drużyną. Swój debiut na parkietach Tauron Basket Ligi zaliczył rodowity koszalinianin, Adam Kadej.