Robert Kuliński/ fot. archiwum/Krzyżanowski - 24 Października 2014 godz. 9:06
Przemysław Krzyżanowski: „Odpowiadam za cztery fundamentalne zmiany w polskim szkolnictwie”. - Ministerstwo Edukacji Narodowej działa na rzecz odnowienia szkolnictwa zawodowego. Na czym ta odnowa ma polegać?
- Potwierdzeniem tej zapowiedzi była zorganizowana w Koszalinie regionalna konferencja nt. szkolnictwa zawodowego. Cieszę się, że przy pełnej sali w koszalińskiej filharmonii razem z ministrem Tadeuszem Sławeckim, który w MEN odpowiada za szkolnictwo zawodowe mogliśmy przedstawić priorytety ministerstwa w tym jakże ważnym obszarze. Przede wszystkim zmiany będą dotyczyły następujących obszarów : dopasowania kształcenia zawodowego do potrzeb rynku pracy, uelastycznienia ścieżki zdobywania kwalifikacji, pomocy uczniom i rodzicom w planowaniu kariery edukacyjno-zawodowej, wsparciu kadry szkół, poprawy funkcjonowania systemu egzaminowania zawodowego, podniesienia atrakcyjności kształcenia zawodowego i poprawy jakości i efektywności tego nauczania. Ale w tej koncepcji najważniejsi są pracodawcy, którzy mają szczególną rolę w tych zmianach. Bez ich wsparcia na etapie prowadzenia praktycznej nauki zawodu , wyposażenia szkół w nowoczesne urządzenia i pomoce dydaktyczne, przygotowania egzaminów i weryfikacji klasyfikacji zawodów będzie nam bardzo ciężko dokonać reformy tego systemu.
- W jaki sposób zmiany wpłyną na koszalińskie zawodówki?
- Koszalińskie szkoły zawodowe już odpowiadają na wyzwania współczesnej gospodarki. Świadczą o tym inicjatywy podejmowane przez samochodówkę, budowlankę i koszaliński ekonom. Tym przedsięwzięciom patronuje prezydent Piotr Jedliński. To wzmocnienie ze strony włodarza miasta jest bardzo ważne. Nowa perspektywa wsparcia ze środków unijnych, która ma odzwierciedlenie w Regionalnym Programie Operacyjnym województwa zachodniopomorskiego to konkretne miliony złotych, które trafią do koszalińskich szkół zawodowych na ich rozwój i transformację. Obecność na koszalińskiej konferencji wielu pracodawców świadczy też o tym , ze będziemy mieli w nich sojuszników.
- Podczas Pana pracy w MEN doszło do istotnych zmian w polskim szkolnictwie. Proszę powiedzieć o tych najważniejszych.
- Odpowiadałem za cztery kluczowe ustawy, które były fundamentem obecnie dokonujący się zmian. Mowa o tzw. ustawie przedszkolnej, która obniżyła opłaty za przedszkola do 1 zł., dzięki czemu w całym kraju rodzice płacą za pobyt dziecka w przedszkolu - miesięcznie około 80 złotych, a nie 300- 400 zł jak to było dotychczas. Ważne były także zmiany dotyczące ustalenia standardu liczebności w oddziałach na 25 osób oraz danie rodzicom możliwości odroczenia obowiązku szkolnego dla 6-latków. Uporządkowaliśmy system rekrutacji do przedszkoli, szkół i placówek, dzięki czemu skończyły się dantejskie sceny pod przedszkolami związane z ogłoszeniem rekrutacji. Przede wszystkim zmieniliśmy niejasne i często niesprawiedliwe zasady przyznawania miejsca w tych placówkach, które dotychczas ustalały samorządy. I ostatni mój projekt to zmiany w Karcie Nauczyciela, które urealniały zapisy tej ustawy do współczesnej sytuacji naszego kraju, która zmieniła się znacznie po 1989 roku. Karta Nauczyciela powstała w 1982 roku i ma już 32 lata i chyba najwyższy czas odświeżyć jej zapisy. Nie jestem przeciwnikiem tej ustawy, bo nauczyciele zasługują jako grupa zawodowa na oddzielne regulacje ich statusu, ale rozmawiając z wieloma dyrektorami, nauczycielami i nawet działaczami związkowymi – oni widzą także potrzebę zmian. Niestety na razie nie było woli do procedowania nad tym projektem, który jest gotowy i czeka na dobry moment – by móc o nim rozmawiać.
- A proszę powiedzieć dlaczego podczas egzaminu maturalnego zrezygnowano z prezentacji multimedialnej i powrócono do starej formy egzaminu ustnego z języka polskiego?
- Jestem przekonany, że to słuszna zmiana. Wiemy o tym, że wiele z tych prezentacji było przez uczniów zamawianych i wprost kupowanych w internecie – co jednoznacznie świadczy o braku samodzielności ucznia w przygotowaniu się do tego egzaminu. Wraca system w którym uczeń będzie odpowiadał na pytania, co oczywiści zmobilizuje go do solidniejszego przygotowania się do egzaminu ustnego z języka polskiego i wykluczy nieuczciwe praktyki, które niestety miały miejsce w ostatnich latach. Nowością jest także obowiązkowe przystąpienie do przynajmniej jednego egzaminu na poziomie rozszerzonym. To efekt konsultacji MEN z Konferencją Rektorów Uczelni Wyższych, którzy nie ma co ukrywać chcieliby widzieć na swoich uczelniach studentów o większych umiejętnościach i zasobie wiedzy.
- Od lat mówi się o tym, że ogrom materiału z matematyki jest zbyt szeroki, czy MEN planuje w związku z tym jakieś zmiany?
- Matematyka jako przedmiot jest jednym z priorytetów ministerstwa w tym roku. Będziemy zwracali szczególną uwagę na sposób nauczania tego przedmiotu. Stad między innymi wprowadzenie do rekrutacji do szkół ponadgimnazjalnych obowiązkowego przedmiotu, które będzie przeliczany na punkty. Będzie to obok języka polskiego – matematyka. Zrobimy wszystko by uczniowie pokochali ten przedmiot, ponieważ jest on kluczowy w całym procesie edukacji, nie mówiąc o studiach wyższych – szczególnie na kierunkach inżynierskich, które są kołem zamachowym polskiej gospodarki.
- Zmiany także dotknęły uczelnie wyższe. Studenci chcący kształcić się równolegle na drugim kierunku nie poniosą w związku z tym żadnych kosztów. Dlaczego postanowiono zmienić wcześniejszy przepis? Pachnie to odrobinę, jak gra przedwyborcza. To dobra decyzja?
- Bardzo dobra. Akurat uczestniczyłem w pracach komisji sejmowych , które dotyczyły zmiany ustawy „Prawo o szkolnictwie wyższym” i nie ukrywam , ze informacja , która dotarła do nas w tym czasie o niekonstytucyjności przepisu, który wprowadzał odpłatność na drugim kierunku ucieszyła zarówno studentów jak nauczycieli akademickich. Rozumiem, że mogła zasmucić niektórych rektorów, kanclerzy i kwestorów uczelni, którzy dodatkowymi opłatami, które wnosili studenci za możliwość studiowania na drugim kierunku zasilali uczelniane budżety. Absolutnie nie jest to gra przedwyborcza, ale wykonanie wyroku Trybunału Konstytucyjnego z korzyścią dla studentów.
- Zdecydował się Pan na start w kolejnych wyborach samorządowych. Czy to oznacza Pana powrót do Koszalina?
- Nie wracam do Koszalina, bo nigdy się z niego nie wyprowadzałem. Jestem mieszkańcem tego wspaniałego miasta. Spędzam w nim najpiękniejsze lata swojego życia – aktualnie pracując pięć dni w tygodniu w Warszawie. Start w wyborach do Rady Miejskiej w Koszalinie nie koliduje z pełnieniem przeze mnie funkcji wiceministra. Zresztą paru kolegów, którzy są obecnie wiceministrami także pełnią do dziś funkcje radnych w swoich rodzinnych miastach i w tych wyborach także kandydują. Nie jest to niczym nadzwyczajnym. Myślę , ze moje doświadczenia, które zdobyłem przez te prawie dwa lata w Warszawie będą procentowały w rozwoju koszalińskiej oświaty, kultury, sportu i pomocy społecznej. Chcę dać mojemu miastu jak najwięcej od siebie i z dumą w Warszawie mówię o tym , ze jestem z Koszalina.
- A może uważa Pan, że koszalińska oświata bez Pana ma się nie najlepiej?
- Zespół, którym kieruje prezydent Piotr Jedliński bardzo dobrze wywiązuje się ze swoich zadań. Najlepszym przykładem tego są diametralne zmiany, które zachodzą w Koszalinie. Koszalinianie niestety mieszkając w naszym mieście, nie zauważają tych zmian w takim stopniu jak osoby postronne. Turyści, czy takie osoby jak ja patrzymy na Koszalin z zupełnie innej perspektywy. Nam łatwiej dostrzec ogrom tych zmian.
- Rozmawiał Robert Kuliński